Benoît Sokal swoją karierę rozpoczął jako rysownik i scenarzysta komiksów. Jego pierwszym dużym sukcesem była seria „Inspector Canardo” – komiks o cynicznym, antropomorficznym kaczorze–detektywie, łączący czarny humor z elementami noir. Do kolorowania plansz Sokal wykorzystywał swój komputer osobisty. Pewnego dnia, widząc potencjał nowych narzędzi, wpadł na pomysł stworzenia własnej gry. Jako podstawę fabuły postanowił wykorzystać piąty album serii Canardo zatytułowany „L’Amerzone”. W ten sposób powstała gra „Amerzone: The Explorer’s Legacy” (1999). Produkcja okazała się sporym sukcesem, na fali którego powstała najsłynniejsza gra Sokala – „Syberia” – oraz jej późniejsze części. Po 25 latach od premiery studio Microids postanowiło wydać remake jego pierwszej produkcji. Gra ukazała się już pośmiertnie – Sokal zmarł z powodu choroby w 2021 roku. Pozostaje pytanie: czy twórca byłby dumny ze zmodernizowanej wersji swojego pierwszego dzieła?
Fabuła Amerzone: The Explorer’s Legacy
Pod względem fabularnym Amerzone: The Explorer’s Legacy pozostaje niemal niezmienione względem oryginału. Wcielamy się w bezimiennego dziennikarza, który przybywa, by przeprowadzić wywiad ze zhańbionym francuskim naukowcem, Alexandre’em Valemboisem. Niestety Valembois umiera na oczach gościa, prosząc go tuż przed śmiercią o zwrócenie jaja niezwykle rzadkiego gatunku ptaka do Amerzonii. Zadanie nie jest proste – kraj, do którego zmierzał naukowiec, rządzony jest przez dyktatora, niegdyś jego bliskiego przyjaciela. Myszkując po latarni morskiej, w której mieszkał Valembois, dziennikarz odkrywa specjalny pojazd przygotowany do wyprawy, mityczne jajo oraz zapiski dotyczące przeszłości badacza.
Poruszamy się w perspektywie pierwszoosobowej, jednak wyłącznie po z góry wyznaczonych trasach. Stojąc w danym miejscu, możemy się rozglądać, podnosić i używać przedmiotów oraz przemieszczać się między lokacjami. Gra podzielona jest na rozdziały osadzone w różnych miejscach, a w każdym z nich trzeba rozwiązać zagadki środowiskowe: naprawić popsute urządzenie, dokonać konserwacji pojazdu, znaleźć dyskietkę z oprogramowaniem lub zdobyć niezbędne części.
Pod względem rozgrywki Amerzone można zakwalifikować jako klon Mysta. To jednak Myst w wersji „light”, ponieważ zagadki są znacznie prostsze. Oprócz oryginalnych łamigłówek, pozostawionych niemal bez zmian, twórcy dodali nowe, wymyślone specjalnie na potrzeby remake’u. Czynności, które w wersji z 1999 roku odbywały się automatycznie, zostały tutaj rozbudowane do osobnych zagadek lub minigierek. Z punktu widzenia rozgrywki to zaleta – gracz ma więcej do zrobienia, co wydłuża grę i zapewnia więcej rozrywki. Niestety nieco szkodzi to logice wydarzeń. Musimy uwierzyć, że staruszek lubił sobie komplikować życie i że każdy pozornie prosty przedmiot zaprojektował tak, by wymagał dodatkowych czynności. Przykładowo: w oryginale potrzebowaliśmy jedynie odnaleźć i wgrać ukryte przez Valemboisa dyskietki z oprogramowaniem pojazdu, a dyskietka automatycznie zmieniała ustawienia wehikułu. W remake’u po wgraniu oprogramowania musimy dodatkowo samodzielnie przeprojektować pojazd za pomocą zestawu dźwigni.

Poziomy trudności
W grze zaimplementowano dwa poziomy trudności, jednak w praktyce większość zagadek pozostaje identyczna. Różnica polega na liczbie podpowiedzi i wskazówek. Tryb ułatwiony (Traveler) wyznacza kolejne cele i udziela wskazówek, natomiast tryb trudniejszy (Adventurer) zmusza nas do wywnioskowania wszystkiego samodzielnie – podobnie jak w oryginale. Nowością w remake’u są zadania poboczne polegające na odkrywaniu dodatkowych informacji. Gdy natrafimy na grób, możemy poświęcić czas na poszukiwanie wskazówek dotyczących losów zmarłej osoby i przyczyn jej śmierci. Te „śledztwa”, oprócz funkcji znajdziek potrzebnych do zdobycia trofeów, poszerzają naszą wiedzę o świecie Amerzone.
Grafika prezentuje się spektakularnie. Odwiedzane lokacje są pełne wykonanych z dużym pietyzmem detali, a całość wzbogacono nowoczesnymi efektami graficznymi. Jedynym słabszym elementem pozostaje wygląd postaci. W oryginale miały one lekko karykaturalny, komiksowy styl. Tutaj są realistyczne, jednak ich ruch i mimika momentami wypadają nienaturalnie. Od nowa nagrano wszystkie dialogi. Ich jakość jest o wiele lepsza niż w oryginale. Warto jednak dodać, że w przeciwieństwie do wersji z 1999 roku, w nowym Amerzone nie uświadczymy polskiego dubbingu.

Czy warto sięgnąć po remake Amerzone z 2025 roku? Zdecydowanie tak, choć nie jest to produkcja dla każdego. To gra spokojna, kontemplacyjna i nastawiona bardziej na atmosferę niż na tempo. Miłośnicy klasycznych przygodówek i fani oryginału znajdą tu odświeżoną, ale wciąż wierną duchowi Sokala opowieść, pełną subtelnych emocji i intrygujących zagadek. Dla nowych odbiorców remake może stać się idealnym wprowadzeniem w niezwykłą wyobraźnię autora – tę samą, która później zaowocowała Syberią.

