Pitbull – prawdziwe sprawy z sezonu 3

Pitbull powrócił z trzecim sezonem w marcu 2008 roku. Powstało 14 odcinków. Tym razem stojący za sukcesem dwóch poprzednich serii Patryk Vega zrezygnował ze stanowiska reżysera, pozostawiając sobie jedynie rolę scenarzysty i producenta. Za kamerą solidarnie stanęło czterech młodych twórców: Xawery Żuławski, Dominik Matwiejczyk, Kasia Adamik i Greg Zglinski. Mimo iż serial wciąż wybijał się ponad poziom większości serialów kryminalnych, w sezonie trzecim było widać wyraźny spadek formy. Twórcy serialu zachowali numerację odcinków, więc trzecia seria zaczyna się od odcinka 18-go.

Odcinek 18

Odejście Nielata

Odcinek wita nas tradycyjną narracją z offu, w której Despero opowiada o wydarzeniach między drugim a trzecim sezonem. Oprócz nowego naczelnika najważniejszym wydarzeniem jest odejście Nielata. Twórcy umotywowali to jego wyjazdem do Irlandii. Jednak tak naprawdę poszło o pieniądze. Rafał Mohr w wywiadzie stwierdził, że został zwolniony, a twórcy zarzucili mu „brak elastyczności w stosunku do ich umów”. Producenci liczyli, że może kiedyś jeszcze się dogadają z aktorem, więc nie uśmiercili jego postaci. (edit: Nielat powrócił w filmie Pitbull. Ostatni pies) Ciężko powiedzieć, czy wyszło tak przypadkiem, czy to złośliwy przytyk, ale kiedy Despero mówi o Nielacie opowiada że Nielat jest teraz psem w Irlandii…ale za inne pieniądze.

Nielat odejście

Zanim omówimy sprawę odcinka, warto zauważyć, że młodzi twórcy nie do końca zrozumieli ideę serialu. Patryk Vega przez 18 własnoręcznie nakręconych odcinków unikał jak ognia wszelkiego rodzaju klisz znanych z amerykańskich seriali. Tymczasem już w 8 minucie trzeciego sezonu dostajemy najpierw całkowicie niepotrzebny pościg samochodowy, a chwilę później bójkę na melinie. Obie sceny sprawiają wrażenie wymuszonych i wciśniętych na siłę. W poprzednich seriach, kiedy główni bohaterowie odwiedzali tego typu przybytki, mieliśmy na ogół spokojne sceny, w których kamera wchodziła do środka razem z bohaterami, odsłaniając powoli odrażające wnętrze takiego przybytku. A tutaj już na początku serial wita nas szarpaniną z menelami.

Łapka strzela do dresiarzy.

Sytuacja miała miejsce 4 marca 2005 roku około godziny 17:00 w Dziekanowie Leśnym na ul. Marii Konopnickiej. 31-letni policjant Jacek B., wiózł z żonę i dwie córki do szpitala. Młodsza z nich była chora – miała prawie 40 stopni gorączki, wymioty i biegunkę. Za zakrętem ulicy grupa siedmiu mężczyzn grała w piłkę nożną, uniemożliwiając przejazd. Tutaj wersje stron się różnią. Według policjanta wysiadł on z samochodu i poprosił ich, aby zeszli z ulicy, bo mu się spieszy. Powiedział też, że jest z policji. Niestety miało to spowodować wybuch agresji. Funkcjonariusz w obliczu zbliżającego się ataku oddał kilka strzałów ostrzegawczych w powietrze, a następnie strzelił jednemu z agresorów w stopę. Koleny strzał został wymierzony w łydkę innego mężczyzny. Dopiero to powstrzymało resztę napastników. Policjant wezwał posiłki i karetkę. Obaj ranni mężczyźni 24-letni Robert G. i Daniel O. trafili do Szpitala Bielańskiego. Ich pięciu kompanów zostało zatrzymanych przez policję. Dwóch z nich po przesłuchaniu zostało zwolnionych. Trzech spędziło noc w areszcie, gdyż byli pijani.
Rodzina poszkodowanych twierdzi, że policjant zatrzymał się około 200 metrów od miejsca zdarzenia, po tym, jak piłka trafiła jego auto i przybiegł z awanturą. Następnie miał uderzyć jednego z grających w twarz. Gdy na pomoc ruszyli jego koledzy, policjant otworzył ogień i uciekł.
Sprawa była bardzo głośna, poświęcono jej też jeden z odcinków programu „Pod Napięciem”. Policja staneła w obronie swojego człowieka. Przypomniano, że Jacek B. to funkcjonariusz operacyjny z wieloletnim stażem, który uczestniczył m.in. w rozbiciu grupy mokotowskiej (wydarzenia pokazane w filmie „Pitbull: Nowe Porządki”). Tymczasem młodzi mężczyźni byli już wcześniej notowani za drobne rozboje. Warto zauważyć jednak, że twórcy serialu lekko podkolorowali sytuację, gdyż napastnicy nie zdemolowali policjantowi samochodu.

Dziekanów

Cała sytuacja, która się wydarzyła później, jest opisana w książce Vegi Złe Psy. W imię zasad„. Policjant po dostaniu się do szpitala miał dostrzec podjeżdżające auto z trzema rosłymi facetami. Ponieważ uznał, że są to posiłki ścigających go dresiarzy, ukrył się w jeden z sal. Jednak po chwili dostrzegł wiszące u ich pasków policyjne radiotelefony. Kiedy wyszedł się wylegitymować, rozpoznał w jednym z nich swojego kolegę po fachu. Cała historia jest opisana w książce, jednak nie ma o niej mowy w żadnym innym źródle, więc ma wartość anegdotyczną. Natomiast strzelanina w szpitalu to wymysł scenarzystów, aby pokazać porywczy charakter Łapki.

Doktor Irena

Sprawa oszustki przypomina kilka prawdziwych spraw o podobnym przebiegu. Osoba podająca się za lekarza/uzdrowiciela/osobę, która wyleczyła się z podobnych dolegliwości, zaproszenie do domu, podanie leków nasennych i splądrowanie mieszkania. Tego typu sprawy miały miejsce w całym kraju, a sprawcami byli zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Sprawa z odcinka to prawdopodobnie amalgamat kilku takich przestępstw. Najdłużej działającym tego typu oszustem był Antoni O. zwany „Antek Usypiacz”. Z zawodu laborant chemiczny, dosiadał się do swoich ofiar w pociągach, a nastęnie częstował je alkoholem przyprawionym odpowiednią dawką leku. Oszust jakich wielu, ale co czyni go wyjątkowym to fakt, że proceder swój uprawiał od 1973, czyli przez ponad 35 lat! Oczywiście z przerwami na kolejne wyroki. Medialnie głośna była też sprawa radomianki, Heleny D. która okradała starszych ludzi, podając się za pracowanika opieki społecznej. Inna kobieta podawała się za pracownika administracji i obiecywała zwrot nadpłaty. Czasami oszuści działali w parach i podczas gdy jeden „leczył” druga osoba plądrowała mieszkanie. Starsi ludzie są niestety bardzo naiwni, z czego oszuści skwapliwie korzystają. W ostatnich latach najgłośniejsze były oszustwa metodą „na wnuczka”.

W rolę sympatycznej oszustki wcieliła się pisarka, aktorka teatralna i filmowa Joanna Szczepkowska. Oprócz wielu ról, jest ona bardzo znana z wystepu w Dzienniku Telewizyjnym, gdzie powiedziała zdanie uważane dziś za symboliczny koniec komunizmu. „Proszę Państwa, 4 czerwca 1989 roku skończył się w Polsce komunizm.

Ostatniej sprawy nie udało mi się nigdzie odnaleźć. Owszem, były napady na domy starszych ludzi, jak i przypadki gdzie podczas pijackiej libacji biesiadnicy, dla żartu, czy w ramach pobicia wyrzucali kolegów przez okno, ale nie znalazłem sprawy, gdzie te wydarzenia były połączone. Do samego napadu, najbardziej pasują wydarzenia w Budkach Skaryszewskich, gdzie czterech napastników pobiło przy pomocy łomów parę starszych ludzi, a następnie przypalali swoje ofiary żelazkiem. Sprawcy ukradli 10zł (dziesięć złotych – to nie literówka) oraz sporej wartości biżuterię.

Odcinek 19

Sprawa Rurabombera

Wybuch pierwszej bomby w serialu to tak naprawdę połączenie dwóch pierwszych bomb Rurabombera. Pierwsza bomba wybuchła 17 września 1998 r. w budynku przy alei Tysiąclecia 151 w Warszawie. Przy zsypie na śmieci znajdowała się reklamówka z ładunkiem wybuchowym. Mieszkanka bloku, która poszła wyrzucić śmieci, przesunęła reklamówkę blokującą jej dostęp do zsypu…i nic się nie stało. Później na tę samą reklamówkę natknęła się dozorczyni. Wrzuciła ją do szuflady zsypu. Wtedy bomba eksplodowała jej w twarz. Kobieta została oszpecona.

23 września, mieszkanka bloku przy ulicy Wiosennej 2 nie mogła otworzyć drzwi od klatki, ponieważ coś je blokowało. Kiedy jej się udało wejść, zobaczyła leżącą na ziemi reklamówkę. Kiedy ją podniosła, usłyszała syk i zobaczyła wydobywający się dym. Kobieta zamknęła drzwi i wtedy nastąpił wybuch. Ciężkie metalowe drzwi ocaliły ją przed impetem i odłamkami.

Policja nie miała wątpliwości, że ma do czynienia z seryjnym bomberem. Do wytropiena go powołano policyjną specgrupę. Kolejna bomba wybuchła 13 października przy ulicy Białostockiej 11. Dwóch robotników zeszło do piwnicy. Tak jak w poprzednich przypadkach na ziemi leżała reklamówka blokująca drzwi. W wyniku eksplozji jeden z robotników został ranny w ramię, a drugi w głowę. Następna bomba wybuchła 20 października na schodach prowadzących z mostu Poniatowskiego na ulicę Solec. Na szczęście bomba eksplodowała gdy nikogo nie było w pobliżu. 8 grudnia Rurabomber podłożył piątą bombę. Umieścił ją w toalecie pociągu. Obsługa zaalarmowana przez pasażera powiadomiła policję, a policyjni saperzy rozbroili ładunek.

Szósta i ostatnia bomba, z 5 stycznia 1999 r. eksplodowała w bloku przy ulicy Radzymińskiej 68/72, nie wyrządziła jednak nikomu krzywdy. Jedna z mieszkanek bloku poinformowała policję o podejrzanym osobniku, kręcącym się w okolicy. Rurabomber stał w tłumie gapiów i przyglądał się całej akcji. Wtedy właśnie został ujęty.

Winnym okazał się pochodzący z Siedlec Mariusz Soćko. Bomby podkładał z nienawiści do ludzi. Miejsca wybierał przypadkowo. Po dojechaniu pociągiem do Warszawy, po prostu szedł przed siebie, aż trafił na miejsce, które mu się spodobało. Zaraz po podłożeniu ładunku wracał na pociąg. Pechowego dla niego dnia, do pociągu powrotnego zostało jeszcze sporo czasu. Rurabomber poszedł więc na bazar, a następnie wrócił na miejsce podłożenie bomby, aby obejrzeć efekty swoich działań. Tam właśnie został ujęty. Bardzo chętnie współpracował z policją, chwaląc się swoimi planami i „dokonaniami”. W mieszkaniu miał jeszcze jedną bombę gotową do użycia. Po ogłoszeniu wyroku odgrażał się, że jak wyjdzie na wolność, będzie robił większe bomby. W 2014 roku został wypuszczony z więzienia po odsiedzeniu 14 lat. Jak do tej pory swoich pogróżek nie wprowadził w życie. Niestety znalazł naśladowców. W 2011 roku w Krakowie, zamachów w podobny sposób dokonywał 38-letni Rafał K, ochrzczony przez prasę „Bombiarz”. Udało mu się podłożyć cztery bomby, które raniły pięć osób. W 2016 roku we Wrocławiu doszło do eksplozji na przystanku autobusowym. Kierowca autobusu, widząc podejrzany ładunek, wyrzucił go na przystanek, na którym zaimprowizowana bomba wybuchła, lekko raniąc jedną kobietę. Gdyby bomba wybuchła według planu byłby to bardzo krwawy zamach. W każdym z tych przypadków powodem była frustracja wobec organów państwowych i nienawiść do społeczeństwa.

Rurabomber pitbull
Prawdziwy Rurabomber i jego ekranowy odpowiednik

Niestety po raz kolejny zostaliśmy uraczeni wciśniętą na siłę sceną pościgu. Razem z umieszczaniem zbyt wielu spraw w jednym odcinku, tworzy to główny problem trzeciej serii. Odcinki mają zaledwie 45 minut, a ponieważ pokazywane są w nich 2-4 sprawy, praktycznie nie ma skupiania się na żadnej z nich, tylko odchaczanie kolejnych kluczowych wydarzeń. W serii 1-2 zamiast sceny pościgu, zapewne zobaczylibyśmy scenę przesłuchania, w której poznalibyśmy nieco lepiej motywy sprawcy i sposoby łamania go przez policję.

Samosąd we Włodowie

Józef Ciechanowicz ps. Ciechanek, od wielu lat był zmorą małej wioski Włodowo (województwo warmińsko-mazurskie). Pomiędzy swoimi licznymi wyrokami za rozboje, pojawiał się we Włodowie oraz pobliskim Brzydowie, aby zastraszać ich mieszkańców. Mieszkańcy tych wiosek bali się go, gdyż miał reputację człowieka agresywnego i nieobliczalnego. Wściekłość mogło w nim wzbudzić wszystko: przechodząca w pobliżu uśmiechnięta para, albo nawet bawiące się dzieci. Dodatkowo Ciechanek rzadko rozstawał się z nożem. Latem 2005 po raz kolejny uprzykrzał życie mieszkańcom swojej wsi. Ludzie bali się zgłaszać go na policję, gdyż ta na ogół nie interweniowała, a nawet jeśli, to wypuszczali go na drugi dzień. W dniu 1 lipca 2005 roku Ciechanek pojawił się na podwórzu Tomasza i Marleny W. W rękach trzymał nóż i siekierę. Po zwyzywaniu domowników oddalił się, ale wkrótce wrócił z tasakiem, którym zaatakował i ranił Tomasza. W tym czasie żona Tomasza wezwała policję, jednak dyżurny odmówił wysłania patrolu. Małżeństwo W. wsiadło w auto i pojechało na pogotowie, a następnie na komendę. Tam ponownie spotkali się z odmową i komentarzem jak to możliwe, że cała wieś nie da rady jednemu pijakowi”. W tym samym czasie przed ich domem zaczeli gromadzić się mieszkańcy wioski. Wkrótce pojawił też się sam Ciechanek, który z odległości ubliżał wszystkim. Miarka się przebrała kiedy zaczął krzyczeć, że „powybija im te bachory”, pokazując na bawiące się dzieci. Zgromadzeni mężczyźni ruszyli na niego. Po krótkim pościgu bandyta został ujęty w pobliskim wąwozie. Tam został mocno pobity. Mężczyźni bili go przedmiotami, które złapali w ręce na początku pościgu. Były to szpadle, kije i łomy. Na skutek pobicia Ciechanek zmarł. Krzysztof Stodolny, szef prokuratury Olsztyn-Północ, stwierdził, że czyn ten to klasyczny lincz i zażądał dla sprawców 10 lat. Ostatecznie bracia W. dostali po 4 lata pozbawiania wolności. Dwie inne osoby dostały karę pół roku więzienia w zawieszeniu, za bezczeszczenie zwłok. Ostatni sprawca dostał rok w zawieszeniu, za udział w pobiciu. Pół roku po uprawomocnieniu się wyroku prezydent Lech Kaczyński podpisał akt łaski wobec braci W. Dodatkowo w osobnym procesie, skazani zostali policjanci Bogusław S i Andrzej J. Żaden z nich nie przyjął zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa przez Ciechanka. Zostali oni uznani za winnych niedopełnienia obowiązków służbowych i skazani odpowiednio na 10 miesięcy i rok pozbawienia wolności w zawieszeniu. Bogusław S. został także zwolniony ze służby.

Policjanci Włodowo
Dwóch policjantów zostało prawomocnie skazanych za trzykrotną odmowę przyjęcia zgłoszenia

Dla braci nie oznaczało to jednak końca kłopotów z policją. W 2012 roku zostali ponownie zatrzymani w związku z zaginięciem jednego z mieszkańców. Za bezpodstawne zatrzymanie sąd wyznaczył  dla nich odszkodowanie finansowe, aczkolwiek policjanci biorący udział w zatrzymaniu nie zostali pociągnięci do odpowiedzialności.

Warto zwrócić uwagę, że w przeciwieństwie do swojego serialowego odpowiednika, sprawiającego wrażenie troglodyty, prawdziwy Ciechanek miał wśród mieszkańców wioski opinię człowieka oczytanego i inteligentnego.

O wydarzeniach we Włodowej, oprócz Pitbulla, opowiada także serial Kryminalni oraz film Lincz z 2010.

Nowa postać – Renata

W odcinku tym pojawia się po raz pierwszy najmniej lubiana postać serialu – Renata. O ile pojawienie się Łapki wywołało w fanach mieszane uczucia, tak Renata została natychmiastowo znienawidzona przez cały fandom. Kobieta jest chorobliwie ambitna i arogancka, a na niektóre wydarzenia reaguje niemalże histerycznie. Jest też strasznie bezmyślna. Jednak nie jest to kwestia gry aktorskiej, a charakteru postaci, który jest wzorowany na starszej posterunkowej Monice Kędziorze z serialu Prawdziwe Psy. Wspominałem już o niej przy omawianiu drugiego sezonu. Patrolowała ona konno z partnerem okolice Agrykoli i parku Ujazdowskiego. W Renatę wcieliła się Hanna Konarowska.

Błąd: Witając się z ojcem Renaty, Igor przedstawia się nazwiskiem Jaworek. Tymczasem od samego początku, było ustalone, że jego nazwisko to Rosłoń. Możliwe, że nazwisko Igora było w serialu używane tak rzadko, że nikt z ekipy nie zauważył tej wpadki.

Kolejny błąd: Renata na pagonach ma stopień młodszego aspiranta, jednak w późniejszym czasie, jest nazywana panią komisarz. Być może bohaterka została międzyczasie awansowana, a twórcy zapomnieli o tym wspomnieć. Kolejnym stopniem w hierarchii, jest podkomisarz. W przypadku tego stopnia zwracamy się zgodnie z szarżą, czyli „pani komisarz”.

Renata pitbull młodszy aspirant

Zabójstwo w agencji towarzyskiej

Ostatniej sprawy nie udało mi się odnaleźć, jeśli coś wiecie, zostawcie komentarz.

Odcinek 20

Najgorszy dialog z całego sezonu
Igor: Spalasz się, odpuść
Renata: Zbytnio boli!
Bez komentarza

Najsłynniejszy polski bezdomny

30 grudnia 2005 roku 31-letni bezdomny został wylegitymowany na Dworcu Centralnym w Warszawie. Podczas tej interwencji pijany Hubert H. (2 promile) powiedział do policjantów „wy kmioty Kaczyńskiego” (Lech Kaczyński sprawował urząd prezydenta), po czym dodał kilka niewybrednych słów. Policja wszczeła postepowanie w sprawie znieważania głowy państwa (art. 135 KK). Za czyn taki grozi do trzech lat więzienia. Ponieważ Hubert był bezdomny, machina sądownicza utknęła w miejscu. Bez dostarczenia wezwania, nie było możliwości postawienia go przed sądem. Sprawa stała się medialna, a do poszukiwań została zaangażowana policja w całej Polsce. Oliwy do ognia dolewała opozycja polityczna, robiąca z bedomnego symbol walki o wolność słowa. W końcu poszukiwanego odnaleziono w Katowicach. Przed sądem przeprosił za swoje zachowanie, a sąd umorzył postępowanie. Hubert H. skorzystał na całym zamieszaniu, gdyż na krótki czas stał się medialnym celebrytą. Udzielał wywiadów i wytępował w programach telewizyjnych m.in. u Lisa, Najsztuba i Żakowskiego. Po procesie utracił zainteresowanie mediów i zniknął.

Najsłynniejszy polski bezdomny
Hubert H. czyli najsłynniejszy bezdomy, stał się ulubieńcem mediów i opozycji. Kiedy jego sprawa się zakończyła, nikt się nim już nie interesował

Paragraf o znieważaniu głowy państwa nadal funkcjonuje. W 2011 roku policja aresztowała twórcę strony antykomor.pl gromadzącej memy na temat prezydenta Komorowskiego. Najpierw zapadł wyrok 1 rok i 3 miesiące, ale sad apelacyjny umorzył postępowanie. Natomiast w 2015 roku prokuratura zainteresowała się filmikiem na YouTube, na którym prezydent Duda „pijany, kradł kwiaty” spod pomnika. Filmik był niczym więcej jak tylko nagraniem prezydenta składającego kwiaty pod pomnikiem, puszczonym od tyłu. Sam prezydent skomentował to tak:
Gość sobie odkręcił filmik, dla jednego śmieszny, dla innego złośliwy ale w sumie bez znaczenia, bo »odkręcony«. Prokuratura? Dajcie spokój:/

Sprawa łomiarza

Jest to jedna z najstarszych spraw poruszanych przez serial, gdyż działa się w latach 1992–1993. Tajemniczy sprawca napadał na samotne kobiety w odosobnionych miejscach takich jak bramy lub ciemne podwórka. W ciągu roku działalności udało mu się dokonać 29 (!) rozbojów. Sprawca zachodził ofiarę od tyłu i uderzał w głowę tępym narzędziem. W wyniku ataku zmarło pięć ofiar. Powołana została specgrupa policji do schwytania sprawcy. Okazał się nim niejaki Henryk R., recydywista odsiadujący w tym czasie wyrok za drobne przestępstwa. Policja trafiła na niego przypadkiem. Okazało się, że większość rozbojów miała miejsce podczas jego przepustek. Henryk R. okradał kobiety, a zdobyte pieniądze przeznaczał na drobne wydatki i alkohol. Po schwytaniu zasądzono mu karę 25 lat pozbawienia wolności, jednak później zmieniono to na 15 lat. Wyrok zapadł na podstawie poszlak, gdyż nigdy nie znaleziono „twardych” dowodów. W 2008 roku Łomiarz wyszedł na wolność a rok, później ponownie zaatakował i obrabował kobietę. Tym razem dostał 7 lat. Jeśli nie otrzymał międzyczasie dodatkowego wyroku, powinien być już na wolności.

Podobną sprawą zajmowali się bohaterowie serialu Glina.

łomiarz
Prawdziwy Łomiarz w chwili aresztowania

Odcinek 21

Sybille Mill

Simon Mol to pochodzący z Kamerunu pisarz, poeta i dziennikarz. Do Polski trafił w 1999 roku, wraz z ghańską delegacją stowarzyszenia pisarzy. Po przybyciu złożył wniosek o nadanie statusu uchodźcy. Wniosek rozpatrzono pozytywnie i od września 2000 roku, Simon mógł się cieszyć legalnym pobytem w naszym kraju. Bardzo szybko zaangażował się w działalność różnego organizacji walczących o sprawiedliwość społeczną i zwalczających rasizm. Był też aktywnym członkiem Klubu Literackiego oraz założycielem teatru, w którym występowali uchodźcy. W ciągu siedmiu lat pobytu w Polsce otrzymał wiele wyróżnień m.in. Antyfaszysta Roku 2003, Nagroda im. Sergio Vieira de Mello, oraz nagrodę literackiego PenClubu. Często wystepował w telewizji i radiu. Można powiedzieć, że był prawdziwym wzorem do naśladowania dla innych uchodźców.

Pod koniec 2006 roku na policję zaczęły zgłaszać się osoby, które podejrzewały, że zostały przez niego celowo zarażone wirusem HIV. Na początku stycznia 2007 roku, Simon Mol został aresztowany. Policja odnotowała przynajmniej 16 przypadków kobiet zarażonych przez Simona. Był on nosicielem bardzo agresywnej odmiany wirusa i wiele z zarażonych przez niego kobiet wkrótce dostało AIDS. Wszystkie kobiety zeznały, że oskarżony bardzo nalegał na nieużywanie prezerwatyw, a w przypadku odmowy oskarżał kobiety o rasizm. Simon Mol przez cały czas trwania procesu zaprzeczał oskarżeniom, twierdził, że jest zdrowy, a oskarżenia spowodowane są polskim rasizmem. Odmawiał także leczenia, co spowodowało pogorszenie jego zdrowia i śmierć, która nastąpiła 10 października 2008 roku. Niektórzy sugerowali, że być może Simon Mol faktycznie nie wiedział o swojej chorobie, jednak okazało się, że zdiagnozowany był on już w 1999, podczas pobytu w ośrodku dla uchodźców. Niestety przepisy zabraniały upubliczniania takich informacji. W serialu jest zasugerowane, iż Sybille zarażała innych z „żalu do świata”, podczas gdy w przypadku Simona Mola, pojawiały się sugestie, że robił to, aby „przekazać” innym swoją chorobę, samemu się w ten sposób lecząc. Prawdy nigdy się nie dowiemy, gdyż ze względu na pogarszający się stan oskarżonego, proces nie dobiegł końca.

Żeńską wersję Simona zagrała Sulafa Ismail. Kobieta nie jest zawodową aktorką. Rola w Pitbullu, był jak na razie jej jedynym występem. Ciężko w to uwierzyć ale zgrabna pani Sulafa podczas okresu zdjęciowego była w ciąży…po raz szósty. Dwa miesiące po zakończeniu zdjęć, niecierpliwa dziewczynka o imieniu Duha, postanowiła wyjść na świat w warszawskim tramwaju linii nr. 33 w godzinach szczytu. Poród odbył się z pomocą pasażerów. Wezwana karetka przyjechała już po fakcie. Uchwałą rady miasta, mama i córka dostały dożywotnio darmową komunikację w stolicy.

Simon Mol Pitbull
Simon Mol do końca twierdził że całe zamieszanie wokół jego osoby to zwykły rasizm.

Kolejny przykład dziwnego humoru twórców serialu. Nazwiska ofiar, zarażonych poprzez uprawianie seksu z Sybille to Walisz i Tylec.

Wypadek z udziałem syna komendanta

Kolejna sprawa, która wygląda na nawiązanie do kilku wydarzeń. Jedno z nich miała miejsce w Wygodzie (województwo lubelskie), gdzie 10 czerwca 2009 roku w wypadku zabity został Ignacy S. Ofiara została uderzona z tak potworną siłą, że szczątki ciała były odnajdywane przez mieszkańców w obrębie 100 metrów od miejsca zderzenia. Kierowca twierdził, iż jechał poniżej 80 kilometrów na godzinę. Obrażenia zadane ofierze wskazywały jednak na znacznie większą szybkość. Kierowcą okazał się Adrian M., 23-letni mieszkaniec Wisznic, syn komendanta policji z komendy w Jabłoniu. Mimo powiązań ze sprawą, jego ojciec uczestniczył w oględzinach miejsca wypadku. Syna komendanta puszczono po zaledwie 15 minutach, gdyż uznano, że jest w zbyt dużym szoku. Jeden z podwładnych komendanta jechał tą samą drogą, jednak odmówił podania prędkości auta jadącego przed nim. Sprawa odbiła się głośnym echem w mediach, poświęcony jej był nawet jeden z odcinków programu „Interwencja”.

Inny przypadek nadużycia stanowiska przez komendanta policji miał miejsce w podwarszawskim Legionowie. Kontrola przeprowadzona przez KGP wykazała, że komendant Józef S. nie tylko miał niejasne powiązania biznesowe z własną żoną (radiowozy miał tankować na jej stacji), ale także stwierdziła nieprawidłowości przy obsłudze wypadku samochodowego popełnionego przez jego syna. Kontrolerzy uznali, że dowody i wyjaśnienia zostały zebrane nieprawidłowo. Niestety w trakcie ich kontroli nie było już możliwości ustalenia prawdy o wypadku. Sam syn, który był jednocześnie podwładnym swego ojca, mimo postępowań związanych z wypadkiem, był awansowany czterokrotnie, aż do stanowiska zastępcy komendanta. Co ciekawe to ostanie stanowisko dostał w schedzie po innym komendancie zamieszanym w fałszowanie statystyk. Niestety nie istnieją żadne przepisy zabraniające zatrudniania członka rodziny.

Kolejny przykład: 35-letni Piotr Adamowicz zginął 24 lipca 2009 roku w rodzinnej Warce. W jego motor uderzył nieoznakowany radiowóz, który prawdopodobnie wymusił pierwszeństwo. Kierowcą był komendant policji. Rodzina zmarłego miała podejrzenia, że komendant był pijany, jednak sam zainteresowany stanowczo temu zaprzeczył. Co ciekawe, według rodziny zmarłego na miejscu było wielu świadków, jednak policja z jakiegoś powodu nie była w stanie dotrzeć do żadnego z nich.

Najgorszy przykład pochodzi z Radomska, gdzie syn tamtejszego komendanta był zaangażowany w porwanie, pobicie i próbę zabójstwa. Ofiarom udało się uciec i zawiadomić policję. Niestety mimo podania dokładnych personaliów oprawców, policja „nie wykryła” sprawców. Sprawa po jakimś czasie została ponownie otworzona przez inną prokuraturę. Tym razem wykryto winnych. Sprawcy dostali po 8 lat. Syn innego komendanta z tamtych okolic zastał przyłapany na gwałcie na nieletniej. Po telefonie ojca do prokuratury syn został zwolniony z aresztu, a sprawa umorzona. Prokurator ten później tłumaczył się, że sprawę umorzył ze względu na wygląd nieletniej, który wizualnie oceniał na 18 lat (!!)

To zapewne jedynie wierzchołek góry lodowej spraw, które zostały skutecznie zatuszowane. Niestety, czasami ludzie na stanowiskach po prostu przedkładają dobro własne lub swojej rodziny ponad prawo.

Odcinek 22

Nowe umundurowanie

W 2006 roku podjęto decyzję o wymianie umundurowania. Powody były poważniejsze niż te pokazane w serialu. Stare mundury były niewygodne i niepraktyczne. Nowe miały być z lepszych tkanin, nieprujące się, chroniące przed upałem, chłodem, deszczem i lepiej dopasowane. O sprawie było głośno w środowiskach policyjnych od dłuższego czasu (o czym wspomina naczelnik – „sprawdźcie sobie forum policyjne”). Kolejnym czynnikiem była dostępność i cena oficjalnych części umundurowania pochodzących z magazynów policyjnych, co powodowało, że wielu policjantów decydowało się kupować tanie bazarówki. Decyzja o wymianie umundurowania zapadła w 2006 roku. Do konsultacji zaproszono wielu projektantów, jednak najważniejszym z nich był Bernard Hanaoka: aktor, reżyser, kostiumolog i projektant mody. W latach 80. był on nazywany „królem kolorów”, ze względu na jego zamiłowanie do krzykliwych strojów. Bernard podszedł do zadania bardzo poważnie. Przed zaprojektowaniem nowych mundurów rozmawiał z wieloma policjantami na temat ich oczekiwań co do przyszłych mundurów. Efektem tego był mundur, który możemy oglądać w serialu, włącznie z francuską czapką. Jego wzór został odrzucony, jednak sam Hanaoka pozostał głównym konsultantem policyjnym do spraw umundurowania i zasiadł w komisji, która zatwierdziła znany nam obecnie mundur. Bernard Hanoka zmarł w 2017 roku. Co ciekawe w tym samym roku, została podjęta decyzja o kolejnej wymianie – tym razem mundurów ćwiczebnych. Zmiany te mają potrwać kolejne cztery lata.

Hanaoka Pitbull

Szkolenie Gebelsa

Jest to bardziej anegdota, niż fakt wiążacy się z serialem, ale jest ona taka fajna, że ją tutaj przytoczę. Policjant Dariusz Loranty, na którym wzorowana jest postać Gebelsa, poznał się ze Sławkiem Opalą, pierwowzorem Despero właśnie na szkółce policyjnej. Jak wspomina, Opala świetnie znał się na komputerach, a on sam był dobry z przedmiotów humanistycznych. Panowie zamienili się na egzaminach. Najpierw Loranty zaliczył za Opalę historię, celowo odpowiadając na kilka pytań nieprawidłowo, żeby zbyt wysoka ocena nie rzuciła się nikomu w oczy. Wtedy przyszła kolej na Opalę. Niestety tu nie poszło tak dobrze. Opala poszedł na zajęcia i zamiast grać swoją rolę, wdał się w pyskówkę z wykładowcami, wytykając im brak wiedzy. Oczywiście sprawa wtedy wyszła na jaw i panowie musieli na nowo zaliczać swoje przedmioty.

Policja kupuje hamburgery

Sytuacja wydarzyła się 30 listopada 2006 roku. Wiceszef MSWiA, Marek Surmacz, zadzwonił na dworcowy posterunek we Wrocławiu i wysłał policjantów po hamburgery dla podróżującej pociągiem koleżanki z rządu, wiceminister pracy Elżbiety Rafalskiej. Zamówienie było bardzo precyzyjne: dwa wieśmaki, sałatka i napój. Do 'akcji’ zostało oddelegowanych dwóch policjantów. W przeciwieństwie do wydarzeń pokazanych w serialu, pani minister zdążyła im oddać 24 złote za zamówienie. Kiedy sprawa wyszła na jaw, rzecznik ministerstwa tłumaczył, że nie było to polecenie służbowe tylko „ludzki odruch”. Sprawa być może nigdy by nie nabrała rozgłosu, gdyby nie wydarzenie z dnia następnego, które omówię przy okazji kolejnego odcinka.

Hamburgery Pitbull
Osobą dzwoniącą na komendę był minister Surmacz

Elżbieta Rafalska nie zapomniała o przysłudze, bo w listopadzie 2015 roku powołała Marka Surmacza na stanowisko komendanta głównego Ochotniczych Hufców Pracy.

Oglądając scenę kupowania hamburgerów, warto zwrócić uwagę na złośliwy easter egg twórców serialu. Do sceny tej użyto muzyki, zarezerwowanej do tej pory dla scen akcji.

Zamachy na Komiksa

Kmieciak jak już wspominałem przy okazji omawiania pierwszego sezonu, jest wzorowany na dwóch gangsterach: Januszu Treli ps. Krakowiak i Andrzeju Horych ps. Korek. Ten drugi był liderem gangu mokotowskiego. Po pierwszym odziedziczył historię (obaj są ślusarzami) oraz rodzaj prowadzonej działalności przestępczej. Po drugim dostał pozycję w hierarchii przestępczej. Korek też był znany z dobrych kontaktów z policjantami ze stołecznej (scena wspólnego picia wódki w pierwszym sezonie).

Komiks jest amalgamatem kilku gangsterów. W 2001 roku, po upadku Pruszkowa w grupie mokotowskiej u Korka (Kmieciaka) pojawili się rebelianci: Adam K. ps. Kamyk, Maciej S. ps. Konik, Tomasz P. ps. Tomson oraz Krzysztof K. ps. Kruszynka. Przyczyną buntu było zbyt ostre traktowanie przez jednego z podległych Korkowi mokotowskich donów- Zbigniewa C. ps. Daks. W tym samym czasie Mokotów musiał sobie radzić także z próbujących wejść na ich teren Rafałem S. ps. „Szkatuła”. Korek najpierw zajął się buntownikami. Latem 2001 r. Adam K. miał zginąć w zamachu bombowym, jednak ocalał, bo zabójca podkładający ładunek, zrobił coś nie tak i ładunek eksplodował mu w rękach. Siła eksplozji była potworna. Kawałki niedoszłego zamachowca powpadały okolicznym mieszkańcom do domów. W grudniu tego samego roku „Tomson” dostał aż 9 kul, przed swoim domem na ulicy 29 Listopada…i przeżył. Po krótkim pobycie w szpitalu zaczął się ukrywać. Kolejną ofiarą był znany złodziej z Powiśla, 26-letni Krzysztof K. ps. Kruszynka. Gdy we wrześniu 2002 roku wyszedł na parking przed swym domem przy ul. Solec i chciał wsiąść do samochodu, podeszło do niego dwóch napastników, którzy zastrzelili go na miejscu. W podobny sposób zginął Tomson. Od czasu ucieczki ze szpitala trzydziestolatek przez rok ukrywał się przed byłymi kompanami, mieszkając na osiedlu Ligia przy ul. Tomcia Palucha. Zabójcy zastrzelili go w garażu podziemnym. Jednak porachunki Korka nie były skończone. W tym samym czasie Szkatuła, bardzo agresywnie przejmował władzę w stolicy, likwidując systematycznie ludzi zbierających haracze w odpowiednich dzielnicach i zastępując ich swoimi ludźmi. Na bossa Żoliborza próbował namaścić niejakiego Włodzimierza Ch. Bułę”. Buła chcąc się przypodobać Szkatule, postanowił zlikwidować Korka, przy pomocy wynajętych rosyjskich killerów. Ci wzięli zaliczkę i poszli prosto do Korka, jednak nie aby go zabić, a opowiedzieć mu o wszystkim. Tymczasem ostatni z rebeliantów, Konik, współpracował z Bułą. Razem chodzili też na siłownię. 17 października do ich siłowni (Paker) na warszawskim Gocławiu wtargnęli zamachowcy i zastrzelili ich na oczach świadków Buła i Konik zginęli na miejscu. Sytuacja ta jest pokazana w filmie Pitbull: Nowe Porządki.

Komiksa gra Albert Krzeszewski. Na codzień jest on instruktorem Krav-Magi, a oprócz ról w Pitbullu i Ciachu Vegi, nie ma na koncie żadnych innych występów. Jednak trzeba przynać że jak na amatora zagrał swoją rolę przyzwoicie, zostając jedną z bardziej pamietnych postaci trzeciego sezonu.

Albert Krzeszewski
Albert Krzeszewski

Artak

Ciężko go przypisać do jakiegoś konkretnego gangstera, jednak w świetle wydarzeń opisanych powyżej, pasuje on do rosyjskich killerów, którzy mieli sprzątnąć Korka, a skończyli, pracując dla niego.
Jeszcze kilka słów o nieudolności ludzi Artaka. Zarówno w serialu, jak i w rzeczywistości w tamtych latach odbyło się bardzo wiele nieudanych zamachów. Był przypadek egzekucji gangstera Nastka, do którego killer strzelił z odległości metra, nie robiąc mu krzywdy. Powodem była nieprawidłowo przechowywana przez zamachowca zawilgnięta amunicja. Wspomniane wyżej nieudolne podłożenie bomby pod auto Kamyka. Bywały nawet przypadki, że killerzy kończyli zabijani przez swoją ofiarę. Wszystko to spowodowane było to upadkiem gangu pruszkowskiego w poprzednich latach i licznymi aresztowaniami. Wielu fachowców od zabójstw siedziało w więzieniach. W tej sytuacji w grupach przestępczych na killerów awansowano młode wilki – amatorów, niebojących się mokrej roboty, jednak niemających o niej zbyt dużego pojęcia.

Artak grany jest przez Dmitrija Piersina – aktora, piosenkarza i kompozytora. Swoją karierę zaczął stosunkowo późno, gdyż zaczął śpiewać zawodowo dopiero po 30, a aktorstwem zajął się krótko przed 40. Karierę miał bardzo intensywną – do 2009 zdołał zagrać w prawie 60 filmach i serialach (w większości rosyjskich). W Polsce jego debiutem był występ w Pitbullu. Postać przyniosła mu sporą popularność. Do Polski powrócił rok później, aby zagrać w Boisku Bezdomnych Kasi Adamik. Niestety w 2009 zmarł na nowotwór mózgu.

Dmitrij Piersin - Artak
Dmitrij Piersin – Artak

Zabójstwo noworodków

20 sierpnia 2003 roku w Czerniejowie koło Lublina, córki małżeństwa K. sprzątały piwnicę. Wytaszczyły z niej dwie smierdzące beczki, aby ich zawartość wylać na pole. Ze środka zamiast spodziewanej zgniłej kapusty wypłynęły zwłoki niemowlaków zawinięte w reklamówki i gazety z lat 90. Ojciec, Andrzej K. natychmiast zawiadomił policję. Policjanci odkryli łącznie pięć niemowląt. Podczas sekcji wykryto, że maluchy urodziły się zdrowe, a przyczyną śmierci było uduszenie. W tym samym czasie informacja dotarła do mediów. Mieszkańcy wsi zakładali, że beczki musiały być od kogoś kupione wraz z zawartością. Tymczasem policja przyjęła dwie wersje. W jednej zakładali nielegalną praktykę aborcyjną, gdyż rok wcześniej w okolicy znaleziono porzucone niemowlę. Druga wersja kierowała podejrzenie na panią domu – 38-letnią Jolantę K. Niestety nie można było jej przesłuchać, gdyż od początku wydarzeń nie było jej w domu. Mąż twierdził, że się pokłócili (nie pierwszy raz) i uciekła z domu. Policja rozpoczęła jej poszukiwania. We wrześniu udało się przeprowadzić badanie DNA, które potwierdziło, że dzieci należą do małżeństwa K. Andrzej K. został aresztowany, a za jego żoną rozesłano listy gończe. Dokładnie miesiąc po makabrycznym odkryciu, schwytano Jolantę K. ukrywającą się na terenie Lublina. Kobieta przyznała się do zabójstw. Opowiedziała, że sama rodziła każde z dzieci w wannie wody, a następnie topiła je i zawijała w gazety. Tak przygotowane ‘pakunki’, chowała w domowej zamrażarce. Po pewnym czasie przeniosła wszystkie ciała do beczek. Cały proceder trwał 6 lat (1992-1998). Czynów tych miała dokonać ze strachu przed mężem, który ją bił i zabronił jej zachodzić w ciąże mimo regularnego współżycia. Mąż twierdził z kolei, że nie wiedział o ciążach (co potwierdzili sąsiedzi, którzy także nigdy nie dostrzegli żadnych jej objawów). W pierwszym procesie Jolanta K. dostała dożywocie, w drugim 25 lat, a jej męża sąd w obu procesach uniewinnił. Jednak sąd apelacyjny zmienił ten wyrok, uznając mężczyznę za winnego podżegania (miał mówić żonie, aby ‘wyrzuciła dzieci na śmietnik” jeśli zajdzie) i skazał go na 8 lat pozbawienia wolności.

Odcinek 23

Zabójstwo rodziny

Chyba najtragiczniejsza i najbardziej porażająca sprawa z trzeciego sezonu. Wszystko wydarzyło się we Franciszkowie niedaleko Złotowa. Katarzyna K. mama 2-letniej Sabinki i 6-letniej Emilki w niedzielne popołudnie wyszła odwiedzić sąsiadów. W domu z dziećmi został maż – 29-letni Grzegorz. Kiedy mąż w umówionym czasie nie pojawił się jej odebrać, Katarzyna wróciła do domu na pieszo. Dom był zamknięty, ale przez okno wyglądało, jakby mieszkanie było splądrowane. Katarzyna poszła po sąsiadów i razem z nimi wyważyli drzwi. W środku były ciała męża i dziewczynek. Jak się później okazało, zabójstwa dokonało dwóch braci mieszkających po sąsiedzku. Byli nimi 23-letni Ernest Fojut i jego brat, 21-letni Arkadiusz. Ernest był w przeszłości wielokrotnie karany za kradzieże i rozboje. Miał też na koncie wyrok za potrącenie mieszkanki wsi, podczas jazdy na motorze pod wpływem alkoholu (wyrok w zawieszeniu). W końcu trafił na pół roku do więzienia za znęcanie się nad swoim 2-letnim synem. Zabójstwa dokonał podczas zwolnienia warunkowego. Sprawcy przyszli w niedzielne popołudnie, pod pozorem sąsiedzkiej wizyty. Najpierw wybuchła szamotanina z Grzegorzem. Sprawcy użyli noża i toporka. Następnie schwytali starszą córkę, której obiecali, że nic nie zrobią. Wtedy Arkadiusz poszedł zamordować młodszą siostrę. Następnie wrócił i zabił starszą. Po jakimś czasie Emilka podniosła się, więc sprawca ją dobił. Bracia ukradli telewizor i wieżę stereofoniczną, a towar spakowali na auto ofiary. Przed zamknięciem drzwi dla pewności poderżnęli wszystkim gardło. Planowali uciec z fantami i je sprzedać jednak podczas jazdy nie wyrobili na zakręcie i uderzyli w drzewo. Skradziony sprzęt ukryli w pobliskich krzakach, a auto podpalili. Po powrocie do domu spalili zakrwawione ciuchy. Bracia szybko zostali schwytani. Sąd skazał obu na maksymalny wyrok – dożywocie. O warunkowe przedterminowe zwolnienie mogą wystąpić po 45 latach. Arkadiusz będzie miał wtedy 67 lat. Jego brat – 69. Arkadiusz Fojut pogodził się z wyrokiem poznańskiego sądu, jednak Ernest postanowił złożyć apelację, twierdząc, że jego rola w zdarzeniu była bierna. Sąd Apelacyjny w Poznaniu utrzymał jednak karę dla Ernesta, nie znajdując żadnych okoliczności łagodzących. Sędzia uznał, że dożywocie jest jedyną karą adekwatną do tak bestialskiej zbrodni. Jednak trzy martwe osoby to nie jedyne ofiary tej sprawy. Katarzyna K. przeżyła załamanie psychicznie i musiała się poddać leczeniu. Matka zabójców, zaraz po ich ujęciu wyjechała ze wsi. Ich ojciec próbował popełnić samobójstwo, a w późniejszym czasie też wyjechał.

  The Medium - recenzja

W serialu bracia wychodzą na wolność dzięki swojemu ojcu, ale ten wątek jest fikcyjny.

Okradanie klientów w klubie Artaka.

Posiadanie przez gangsterów, swojej dyskoteki czy klubu było niemalże normą. Gangsterzy wchodzili w taki biznes, wykupując udziały od prawdziwego właściciela, w zamian za „ochronę”. Czasami właściciel ten zostawał na swoim stanowisku jako figurant. Obiekty takie były świetnym miejscem legalizacji lewych dochodów, jednak czasami służyły też do zarabiania dodatkowych pieniędzy. Kelnerki i tancerki ‘urabiały’ pijanego gościa klubu, który dysponował sporą gotówką, obiecując mu na przykład zabawę we troje. Po upiciu, gość taki był okradany. Postęp techniczny zaowocował bardziej subtelną wariacją tego przestępstwa, gdzie gość lokalu po upiciu, dostawał terminal z nabitym najdroższym szampanem. Wpisując pin, klient nie wiedział nawet o jaką sumę chodzi. Jeśli transakcja była odrzucana, kelnerka próbowała z niższą sumą, aż do skutku. Na drugi dzień oszołomiony klient nie mógł nic zrobić, gdyż było pełno świadków tego, jak lekką ręką wydawał pieniądze i zalecał się do barmanek. Prewencyjne pobicie takie jak w serialu było zarezerwowane tylko dla ludzi, którzy wydali bardzo duże sumy. Jednak prawdziwym ‘liderem’ w tego rodzaju biznesie okazały się kluby Cocomo. O sieci tych klubów stało się głośno w 2014 roku, kiedy to padł niechlubny rekord. Biznesmen, korzystając z nielimitowanej karty firmowej, zostawił w klubie prawie milion złotych. Sprawa skończyła się oddaleniem zarzutów, gdyż sędzia uznał, że mężczyzna, kupując przez całą noc 60 szampanów, wiedział, co robi. Jednak w tym samym czasie pojawiało się coraz więcej pokrzywdzonych przez kluby. Z zeznań pokrzywdzonych wyłaniał się pewien powtarzający schemat. Atrakcyjne dziewczyny zaczepiały mężczyzn na ulicy i proponowały im wspólne wypicie drinka w lokalu Cocomo. Po wypiciu drinka przychodził rachunek z dosyć wysoką sumą, a oburzony gość był informowany, że w przypadku nieuregulowania rachunku zostanie wezwana policja. Niektórzy klienci zostawali na dłużej, jednak rano nic nie pamiętali z poprzedniej nocy. W klubach dochodziło też do pobić. We wrześniu 2014 roku, jeden z ochroniarzy wrocławskiego klubu, uderzył klienta tak mocno, że ten zmarł. Za ten czyn ochroniarz został skazany na 5 lat. Po publikacjach prasowych zgłosiło się więcej poszkodowanych, jednak wszystkie sprawy zostały umorzone, mimo iż we krwi i moczu niektórych ofiar wykryto śladowe ilości narkotyku. Prokuratura nie była w stanie dowieść, że to właśnie w tym klubie podano im narkotyk. Miasta podjęły walkę z takimi przybytkami, wprowadzając dodatkowe regulacje dotyczące sprzedaży alkoholu, jednak nie powstrzymało to działalności klubów. Niektóre zmieniały nazwę, nawet kilkakrotnie. Po wyroku sądu nakazującego obniżenie cen alkoholu lokale zawyżyły cenę owoców dodawanych do drinków. Przykładowa cena: szampan Cristal Louis Roederer – 1988,08 zł, owoce do Cristal Louis Roederer – 19816,92 zł. Miasta Sopot i Wrocław wytoczyły proces właścicielom klubów, jedna sprawy zostały przegrane. Na chwilę obecną wciąż działa kilkanaście klubów tego typu. Właściciel sieci Jan Sz. bronił w wywiadach, swojego modelu biznesowego twierdząc, że wszystko jest uczciwe, a klienci wiedzą, za co płacą. Jednak trzeba zauważyć, że to nie pierwsze problemy z prawem tego pana. W 1998 jego mama, Ewa Sz., założyła sieć biur tłumaczeń „Symulantka”. Były to biura zajmujące się głównie tłumaczeniem dowodów rejestracyjnych aut sprowadzanych z zagranicy. Biura powstawały w najbliższym sąsiedztwie urzędów celnych i oferowały rekordowo szybki czas tłumaczeń. Osiągnięto to dzięki zatrudnianiu ludzi do przepisywania dokumentów. Papier przychodził podpisany przez właściwego tłumacza in blanco. Dodatkowo biura te wystawiały papiery na podstawie kserokopii dokumentów, a nie oryginałów. W marcu 2017 roku członkowie przedsiębiorczej rodziny zostali skazani. Jan Sz. na 5 a jego mama na 3 lata pozbawienia wolności.

Jak podają niektóre źródła, w klubach do drinków dodawano wodę utlenioną, co powodowało szybsze wchłanianie się alkoholu, nieadekwatne do jego wypitej ilości.

Woda utleniona pitbull wpadka

Zagniecie dwójki policjantów

W dobę po wrocławskiej akcji z wieśmakami, na komisariacie na Dworcu Centralnym w Warszawie zadzwonił telefon. Dzwonił Tomasz Serafin, dyrektor departamentu bezpieczeństwa publicznego, z żądaniem odwiezienia się do domu po alkoholowej imprezie. Waldemar P. oddelegował do tej „tajnej misji” dwójkę funkcjonariuszy Tomasza Twardo i Justynę Zawadkę. Serafin znał się osobiście z Waldemarem P., więc ten prawdopodobnie traktował to jako koleżeńską przysługę .

Na drugi dzień funkcjonariusze nie zameldowali się z powrotem na posterunku. Szef komisariatu kolejowego nie poinformował przełożonych o zaginięciu. W porozumieniu z Serafinem sam próbował odnaleźć policjantów. W końcu zameldował o wydarzeniach szefowi stołecznej policji. Na początku sprawy oficjalna wersja wypuszczona do prasy brzmiała – funkcjonariusze wypełniali tajną misję”.
Niestety, wkrótce odnaleziono ciała poszukiwanych. W drodze powrotnej ich polonez wpadł do przydrożnego rozlewiska rzeki Kostrzyń przy drodze między Mińskiem Mazowieckim a Siedlcami. Oboje utonęli.

W toku śledztwa wyszło, iż Serafin bawił się w klubie Melodia ze współpracownikami z ministerstwa, jednak po zabawie nie zdążył na ostatni pociąg do Siedlec i dlatego poprosił o pomoc swojego dawnego kolegę. Na początku wiceminister Surmacz (ten od burgerów) bagatelizował winę podwładnego Serafina, jednak pod naciskiem opinii publicznej, wydalił go z ministerstwa. Serafin wrócił do Policji, tam jednak od razu został zawieszony go i wszczęto wobec niego postępowanie dyscyplinarne.

Pitbull zaginieni policjanci
Po lewej prawdziwa akcja, po prawej kadr z serialu

Odcinek 24

Gebels chodzi o kulach

Andrzej Grabowski jest wielkim pasjonatem motocykli. W trakcie okresu zdjęciowego do trzeciego sezonu podczas przejażdżki przypadkowy motocyklista zajechał drogę Grabowskiemu. Ten niewiele myśląc, pognał za tą osobą i najpierw wdał się z nią w pyskówkę, a następnie próbował ‘odwdzięczyć się’, również zajeżdżając drogę tej osobie. Jednak przeliczył się i został zmuszony do awaryjnego hamowania, po którym motocykl przygniótł mu nogi.

Gebels o kulach
Nieoczekiwana kontuzja Grabowskiego została wpisana w scenariusz

Mały błąd. Kubuś, opowiadając Desperowi o Artaku, mówi o nim ‘ten ruski’, tak jakby nie pamiętał jego imienia. Scenarzyści chyba zapomnieli, że Kubuś już pracuje dla Artaka w jego agencji, więc raczej znałby jego imię.

Postrzelenie motocyklisty

Ponownie motocykle. Sytuacja rozpoczęła się w Kraśniku 27 lipca 2006. Do hurtowni Kabanos pojechało dwóch motocyklistów. Obaj sprawcy byli uzbrojeni. Po sterroryzowaniu kasjerki zabrali 15 tys. złotych utargu. W przeciwieństwie do serialu w napadzie nikt nie zginął. Policja natychmiastowo ustawiła blokady na drogach. Jedna z nich została ustawiona w Chodlu koło Lublina. Stało na niej trzech funkcjonariuszy. W pewnym momencie zobaczyli oni motocykl, który zbliżał się w kierunku ich blokady, jednak kierowca najwyraźniej nie miał zamiaru się zatrzymywać. Motocykliście (był tylko jeden motocyklista) udało się wyminąć blokadę i skręcić w boczną drogę. Dwóch funkcjonariuszy podjęło za nim pościg. Motocykliście ponownie udało im się ich wyminąć i zawrócił w kierunku policjanta stojącego samotnie na blokadzie. Był nim Sebastian O. Według jego wersji motocyklista nie zareagował ani na podniesiony lizak, ani na strzały ostrzegawcze. Wtedy policjant otworzył ogień. Dwie kule dosięgły celu. Jedna kula trafiła w udo a druga w kręgosłup, przechodząc na wylot przez brzuch. Po trafieniu motocyklista stracił panowanie nad motorem i potrącił rowerzystkę, która w wyniku tego trafiła do szpitala, a sam uderzył w betonowy słup. Motocyklistą okazał się niemający nic wspólnego z napadem 21-letni Marcin K. który uciekał przed policją, gdyż nie miał prawa jazdy. Śledztwo policji wykazało prawidłowe zachowanie funkcjonariusza. Rodzina wytoczyła policji proces cywilny, domagając się 800 tys. odszkodowania, jednak kolejne instancje odrzucały te żądania. W 2011 roku sąd najwyższy ostatecznie oddalił sprawę.

Prawdziwi sprawcy, wkrótce potem zostali schwytani. Okazali się nimi bracia: 37-letni Jarosław i 27 Przemysław C., mieszkańcy Sulowa.

Odnalezienie ciała

Sprawa pokazana w odcinku przypomina sprawę zabójstwa Stanisława Rogalskiego ze Skrwilna. Według słów żony Mirosławy, 20 grudnia 2001 roku wsiadł on do auta z nieznanym mężczyzna i odjechał bez pożegnania. Nikt więcej nie widział go żywym. Zgłoszono zaginięcie i rozpoczęły się poszukiwania. Jednak rodzina Stanisława nie dawała wiary słowom żony i prowadziła poszukiwania na własną rękę. Podejrzenia rodziny wzbudził zakup dużych ilości cementu przez Mirosławę. Po około roku od zaginięcia na teren jej posesji wkroczyła policja z nakazem przeszukania. Zwłoki męża odkryto zamurowane pod posadzką w garażu. Kobieta została skazana na 12 lat pozbawienia wolności. Okolicznościami łagodzącymi miały być pobicia i gwałty dokonywane przez męża. Swój udział w sprawie miała też córka ofiary. 20-latka wysyłała anonimy do policji, krewnych, a nawet lokalnych gazet, próbując skierować podejrzenia na inne osoby.

Dzięki uprzejmości internautki Martyny udało nam się dopasować inną sprawę. W kwietniu 2000 roku, policjanci z komisariatu wodnego w Krakowie wyłowili z Wisły bezgłowy korpus. Sprawy nie udało się wyjaśnić. Cztery lata później na komendzie pojawiła się niejaka Katarzyna K. Była ona córką zaginionego radcy prawnego z Chrzanowa, Antoniego K. Zaginięcie zostało zgłoszone już w styczniu 2000 roku, jednak policja po kilku tygodniach umorzyła śledztwo. Katarzyna przyniosła na posterunek list i paczkę. W paczce znajdował się portfel radcy. List był napisany przez anonimowego świadka, który twierdził, że widział dwóch mężczyzn wrzucających do rzeki czarne worki. Czteroletnie milczenie miało być spowodowane obawą o własne życie — świadek uważał, że zaobserwował mafijne porachunki. Policja zamknęła sprawę zaginięcia i otworzyła śledztwo w sprawie zabójstwa. Śledczych szybko zainteresował fakt, że córka wykorzystała anonimowy list w postępowaniu spadkowym po ojcu. Podejrzenia wzbudziło też nagłe odnalezienie testamentu radcy. Korzystny dla Katarzyny K. testament miał być przechowywany przez partnerkę radcy, Annę G. i odnaleziony zaraz po pojawieniu się listu od tajemniczego anonima. Policja zaczęła przyglądać się obu kobietom. Okazało się, obie panie utrzymują bardzo zażyłe stosunki z niejaką Aleksandrą C.-M. Trójka kobiet prowadziła bardzo wystawne życie i spędzała razem dużo czasu. W toku śledztwa okazało się także, że w styczniu 2000 roku, Katarzyna K. zrywała podłogę w mieszkaniu i paliła jakieś rzeczy na podwórku. Policja zatrzymała Katarzynę K. Kobieta szybko przyznała się do zbrodni. Dokonała jej w porozumieniu z Anną G. i Aleksandrą C.-M. Kobiety podały radcy środek usypiający, założyły reklamówkę na głowę, rozbiły czaszkę łomem, i poćwiartowały ciało siekierą. W ramach zacierania śladów kobiety spaliły ubrania, łóżko, pościele, a nawet zerwały podłogę, na której kroiły ciało. Przed sądem Katarzyna i Anna zeznały, że radca był tyranem, a do zbrodni namówiła ich Aleksandra C.-M. To ona miała zaplanować zabójstwo i dokonać niezbędnych przygotowań. Dzięki pokaźnemu spadkowi kobiety miały zacząć prowadzić wymarzony tryb życia: zakupy, podróże i drogie restauracje. Anna G. i Katarzyna K. zostały skazane na karę 7 lat i 11 miesięcy więzienia. Stosunkowo łagodny wyrok był zasługą współpracy z organami ścigania. Aleksandra C.-M odsiaduje wyrok dożywocia. Po wyjściu z więzienia Anna G. pod pseudonimem Weronika K. napisała książkę o popełnionej zbrodni.

Zabiłam Książka

Odcinek 25

Zastrzelenie kolegi i zakopanie go w lesie

Sprawa zastrzelenia przez Mariusza kolegi przypomina trochę wydarzenia z listopada 2003 roku. 5 listopada trójka myśliwych wybrała się na polowanie. Najstarszy z nich został zastrzelony przez kolegę. Aby uniknąć odpowiedzialności za nieumyślne spowodowanie śmierci, myśliwi po prostu zakopali ciało kompana. Ponieważ myśliwi byli zawodowymi żołnierzami, ich sprawa odbyła się przed sądem wojskowym. Groziło im do pięciu lat więzienia. Jeśli znacie dalsze szczegóły sprawy, podzielcie się nimi w komentarzu.

Zabójstwo geja

Sprawa ta nawiązuje do działalności tzw. Archiwów X. Są to jednostki zajmujące się badaniem najpoważniejszych przestępstw, których sprawcy nigdy nie zostali wykryci. Pierwsza tego typu jednostka powstała w Krakowie, jednak po jej licznych sukcesach program został rozszerzony na cały kraj. Archiwum X znajduje się w większość dużych komend. Jednostki te na ogół zajmują się sprawami, które mają przynajmniej pięć lat do przedawnienia, gdyż sprawdzenie na nowo wszystkich tropów jest czasochłonne. Jednak czasami sprawa otwiera się sama, jak to jest pokazane w odcinku. Ma to związek z używaniem przez policję systemu AFIS (Automatyczny System Identyfikacji Daktyloskopijnej), będącego bazą danych odcisków palców pobranych na miejscach przestępstw.

Chociaż w latach 80. homoseksualizm nie był karalny, był wciąż tematem tabu. Wielu gejów kryło się ze swoją orientacją. Z tego powodu umawiali się na randki lub seks w wybranych miejscach publicznych, zwanych pikietami. Po spotkaniu na dworcu centralnym w Warszawie młody gej zaprosił nowo poznaną osobę do swojego mieszkania na Mokotowie na kolację. Podczas kolacji wybuchła sprzeczka, która skończyła się ugodzeniem gospodarza nożem. Nóż pochodził z kuchni ofiary i miał odciski palców sprawcy, jednak Policja nie była w stanie ich dopasować do istniejącej (papierowej) bazy danych. Sprawa utknęła w miejscu. W roku 2000 polska policja zakupiła system AFIS. Obecnie standardową praktyką jest wprowadzanie do systemu jedynie sprawców najcięższych przestępstw, jednak krótko po jego wprowadzeniu, policja wgrywała odciski każdego zatrzymanego. Po dwudziestu latach od dokonania zbrodni, do systemu zostały dodane odciski pasujące do tych z noża. Okazało się, że należą one do pijanego kierowcy. Mężczyzna trafił przed sąd i został skazany na najmniejszy możliwy wyrok, czyli 8 lat pozbawienia wolności. Sąd wziął pod uwagę okoliczności łagodzące, czyli fakt, iż od czasu dokonania przestępstwa, oskarżony nie popełnił żadnego przestępstwa, oraz zeznania oskarżonego, który przedstawił wersję, według której cios nożem nastąpił w samoobronie. Według wersji oskarżonego, ofiara sama zaczepiła go na dworcu i zaprosiła do siebie na wódkę. Oskarżony zgodził się, gdyż i tak musiał czekać całą noc na pociąg. Wydarzenie było więc tragiczną pomyłką. Homoseksualista sądził, że czekający na pociąg mężczyna, tak naprawdę szuka partnera do spędzenia wspólnej nocy. W mieszkaniu po pewnym czasie gospodarz zaczął dotykać swojego gościa, przez co doszło do szarpaniny zakończonej pchnięciem nożem. Sąd dał wiarę tym wyjaśnieniom i stąd niski wymiar kary.

Odcinek 26

Ciało znalezione w hotelu

W hotelu Courtyard by Marriott na lotnisku Okęcie, 27 maja 2007 roku, obsługa znalazła w jednym z pokoi martwą, zmasakrowaną 42-letnią kobietę. Była ona obywatelką Niemiec i mieszkała w hotelu od kilku dni. Obrażenia na ciele wskazywały na brutalne zabójstwo, ale dochodzenie wykluczyło udział osób trzecich. Nie wiadomo dlaczego kobieta zdecydowała się na odebranie sobie życia w tak brutalny i bolesny sposób.

Zabójstwo taksówkarza

W nocy z 17 na 18 października 2002 roku 55-letni taksówkarz Kazimierz Kosecki wyszedł z domu. Miał spory kurs, bo aż 180 kilometrów z Warszawy do Ożarowa. Jego żona kilka dni wcześniej rozmawiała z zamawiającym kurs mężczyzną, który przedstawił się jako detektyw. Ponieważ taksówkarz wbrew obietnicy nie odezwał się po kilku godzinach, żona powiadomiła policję. Rozpoczęły się poszukiwania. Policja po uzyskaniu bilingów rozmów taksówkarza odkryła ważne wskazówki. Pierwsze połączenie wykonane zostało z automatu telefonicznego znajdującego się w mokotowskiej komendzie policji. Drugie z komórki, która logowała się do przekaźnika znajdującego się w okolicy policyjnych koszar i resortowego hotelu, w którym mieszkają policjanci. Numeru należący do ‘detektywa’ należał do matki jednego z funkcjonariuszy – 28-letniego Zbigniewa Bednarza, dzielnicowego z warszawskiego Mokotowa.

Policjant na przesłuchaniu wszystkiemu zaprzeczył. Twierdził, że komórkę mu ukradziono, a do taksówkarza dzwonił w sprawie niezapłaconego mandatu. Dzielnicowy zmienił zeznania, gdy policja odkryła wynajmowany przez niego garaż, w środku taksówkę. Bednarz stwierdził, że chciał zdobyć to auto, więc zlecił kradzież tajemniczemu wspólnikowi. Osoba ta miała zabrać na 'robotę’ jego broń służbową.

Wkrótce policja zatrzymała brata Zbigniewa – 22-letniego Pawła. Ten na policji złożył zeznanie obciążające brata. Stwierdził, że taksówką jechali w trójkę. W pewnym momencie brat kazał się kierowcy zatrzymać, po czym go zastrzelił. Bracia zakopali ciało i odjechali z miejsca zbrodni. Przed sądem brat zeznania odwołał. Miały one zostać wymuszone przez policję, biciem i zastraszaniem.

Poszlak świadczących o winie dzielnicowego było coraz więcej. Nie mógł on rozliczyć dwóch nabojów do broni służbowej, w aucie znaleziono ślady krwi taksówkarza, a podejrzany do ukradzionej taksówki zamówił nową szybę. Jedyne czego brakowało to ciało, którego nigdy nie odnaleziono. Sąd dał wiarę prokuratorowi i Bednarz dostał dożywocie a jego brat za pomoc w zabójstwie 15 lat.

A jaki był ostateczny motyw zabójstwa? Otóż Bednarz kupił sobie identyczne auto (opel vectra), z tym że powypadkowe. Policjant postanowił zrobić „przekładkę” tablic, zdobywając taki sam model. Dzięki dostępowi do policyjnych baz danych odnalazł kilka pasujących modeli. Taksówka ofiary była ostatnia na jego liście…

Pokazana w serialu sprawa ze wzięciem zakładników nie miała miejsca – aresztowanie przebiegło bez zakłóceń. Co ciekawe podobna sytuacja miała miejsce już po zakończeniu zdjęć, jednak jeszcze przed premierą trzeciego sezonu Pitbulla. Policjant zabarykadował się w swoim mieszkaniu z dwójką dzieci. Najpierw zastrzelił córkę a później siebie. Syna z jakiegoś powodu oszczędził. Bardzo podobna sytuacja wydarzyła się także w Warszawie na ulicy Jagielońskiej w 2013 roku. Zdesperowany policjant zabarykadował się w mieszkaniu, gdzie najpierw ranił swoją żonę, a następnie po kilkugodzinnym oblężeniu bloku przez policję popełnił samobójstwo.

Odcinek 27

Afera Corhydronu

Afera Corhydronu to nazwa afery związanej z lekiem Corhydron, produkowanym przez zakłady Jelfa. Jest to lek podawany pacjentom w przypadkach wstrząsu anafilaktycznego (ostrej alergii zagrażającej życiu). W listopadzie 2006 roku w siedleckim szpitalu podano ten lek dwóm pacjentkom, po czym doszło do pewnych niepożądanych skutków ubocznych. Szpital wycofał całą posiadaną partię leku. Po przebadaniu w laboratorium okazało się, że jedna z nich zawiera Scolinę – lek na zwiotczenie mięśni. Zakład został tymczasowo zamknięty. Rozpętała się medialna burza. Nigdy nie wyjaśniono, jak feralna fiolka znalazła się w tej partii leku. Właśnie wtedy policja wprowadziła akcję „Ratunek”, która miała na celu kontakt z wszystkimi ludźmi, zażywającymi Corhydron (wspomina o tym Barszczyk). Podczas tych kontroli okazało się, że część adresów była fikcyjna, a niektóre osoby wymienione na liście pacjentów, nigdy o leku nie słyszały. Policję bardzo to zdziwiło, gdyż lek nie miał właściwości narkotycznych i był stosunkowo tani. Okazało się, że niektórzy lekarze wystawili lewe recepty, a końcowymi odbiorcami leku byli bywalcy siłowni. Lek miał pomagać w redukcji tkanki tłuszczowej.

Warto zauważyć, że twórcy użyli podobnego wybiegu jak przy detektywie Rutkowskim/Ostrowskim. Chociaż wiadomo, że sprawa z serialu jest oparta o aferę Corhydronu, w serialu lekarz, mówi o niej jako o wcześniejszej aferze, a jako lek podany Kiryłowi wymienia inną, fikcyjną nazwę.

Porwanie dziecka

Chyba pierwsza sprawa w serialu, która została złagodzona przez twórców. Prawdziwa sprawa nie zakończyła się happy endem jak w serialu. Wszystko zaczęło się w 2005 roku w Suwałkach. Mama Mateusza S. znalazła w rzeczach syna porcję narkotyku i zaprowadziła go na policję. Tam Mateusz jako swoich dostawców podał braci Przemysława i Arkadiusza R. Podpisał także protokół, w którym potwierdził, że porcję marihuany otrzymał od nich. Niestety policjanci pokazali ten protokół oskarżonym. W późniejszym czasie zarówno prokuratura, jak i sąd nie doszukały się w okazaniu oskarżonym tego dokumentu, znamion czynu zabronionego. Innymi słowy, nikt nie został pociągnięty do odpowiedzialności. Mało tego, według zeznań mamy ofiary, na okazanie jej syn jechał windą razem z jednym z braci. Jeszcze tego samego dnia całe osiedle wiedział, że Mateusz to „konfident”. Krótko później kolega Mateusza, Kamil L. wywabił go z domu pod zmyślonym pretekstem. Mateusz nigdy nie wrócił. Jego ciało zostało odnalezione dopiero siedem miesięcy później. Sprawcy pobili go kijami i młotkiem. Ciało zostało porzucone na bagnach. Sprawca morderstwa dostał 25 lat a jego pomocnik 8. Drugi z braci nigdy nie został oskarżony, chociaż według zeznań w aucie, do którego po raz ostatni wsiadł Mateusz, było jeszcze dwóch mężczyzn.

Despero trzeci, już raz bije przełożonego i wciąż pracuje w Policji. Nagina to trochę zasady prawdopodobieństwa, gdyż Szczęsny był na niego cięty i takiej okazji jak pobicie by nie przepuścił, niezależenie od zarzutów morderstwa Kubusia.

Odcinek 28

Ciało znalezione w starej w fabryce

Nie jestem w stanie odnaleźć żadnych informacji na temat gwałtu/morderstwa na Żeraniu. Jeśli coś wiecie na ten temat, zostawcie komentarz.

Zaginiona broń

Plan Artaka (czy też może scenarzystów) z wrobieniem Gebelsa jest absurdalny. Artak miał swojego informatora na komendzie. Kazał mu ukraść broń Gebelsa, zastrzelił przy jej pomocy Ciągłego, licząc na to, że Gebels pójdzie za to siedzieć. Tyle że Gebels był w tym czasie w pracy i miał na to dziesiątki świadków, zapisy z kamer itp. Doprowadziłoby to w najgorszym dla Gebelsa przypadku do śledztwa wewnętrznego, które szybko by namierzyło sprawcę (do pokoju z bronią wchodziła tylko garstka osób). W ten sposób Artak nie tylko pozbywał się wartościowego informatora, ale ryzykował niepotrzebny konflikt z Kmieciakiem.


Kradzież iPoda

Policjanci bardzo często są posądzani o kradzież. Wiele ze skarg to niestety pomówienia wynikające z emocjonalnej reakcji na podejmowaną interwencję. Oczywiście zdarzają się także skargi, które mają potwierdzenie, ale najczęściej dotyczą nadużycia siły przez funkcjonariusza. Jedna z głośniejszych skarg podobnych do tej z serialu była złożona przez obywatela Włoch Erwina L. Pewnej nocy wracał pijany do mieszkania swojej znajomej. Ponieważ zapomniał klucza, nie mógł się dostać do środka. Sąsiadka zaniepokojona hałasem zadzwoniła po policję. Ta nie mogąc dogadać się z mężczyzną i czując od niego alkohol, zabrała go na izbę wytrzeźwień. Mężczyzna stwierdził, że policjanci zabrali mu z portfela 500 złotych, w drodze do izby pili piwo, a na miejscu jeszcze go pobili. Dodatkowo w jego wersji policjanci rozmawiali sobie swobodnie przy nim o zrabowanych pieniądzach (jednak nie wytłumaczył jak mógł zrozumieć tę konwersację, skoro nie rozmawia po polsku). Skarga po postępowaniu wyjaśniającym została oddalona.

Antyterrorysta/zawodnik MMA

Aktorem grającym antyterrorystę walczącego po godzinach w klatce jest Jarosław Polak, prawdziwy antyterrorysta, związany z wieloma jednostkami. Służył w policji, UOP i Straży Granicznej. Obecnie pracuje jako konsultant do spraw bezpieczeństwa i organizator szkoleń w tym zakresie. Oprócz występu w Pitbullu zaliczył krótki epizod w serialu „Instynkt” oraz był konsultantem na planie niesławnego „Ciacha”. W przeciwieństwie do swojego ekranowego odpowiednika nie walczy w klatkach.

Jarosław Polak
Jarosław Polak

Odcinek 29

Najbardziej nietypowy z wszystkich odcinków Pitbulla. Nie zobaczymy w nim większości głównych bohaterów, a w całym epizodzie przewija się tylko jedna sprawa.
25-letni Michał Gruszczyński, ps. Grucha lub Czuczu, wyszedł w grudniu 2006 roku z więzienia, gdzie przebywał za oszustwo i wymuszanie haraczu. 24 lutego 2007 roku podczas spotkania towarzyskiego w wołomińskim pubie „80” (lokal później zmienił nazwę na „Pub Mercedes”), usłyszał on od kilku znajomych różne wyzwiska, w tym od „cweli”. Cwel oznacza osobę najniższą w hierarchi więziennej, bardzo często,  gwałconą przez innych współwięźniów. W środowisku więziennym jest to jedna z najgorszych obelg i bardzo rzadko jest rzucana bezpodstawnie.

Grucha poszukiwany pitbull
Prawdziwy Grucha i jego serialowy odpowiednik

Grucha wrócił do pubu po jakimś czasie i oddał kilka strzałów, zabijając na miejscu 21-letniego Darusza Cz. Policja natychmiast rozpoczęła poszukiwania Gruszczyńskiego, mimo że prokuratura nie wydała za nim listu gończego. Do kolejnego zabójstwa doszło dwa tygodnie później. 9 Marca, 29-letni Robert Cz., czyli brat zabitego w pubie przyszedł z rodziną na cmentarz. Nagle pojawił się Grucha i na oczach rodziny go zastrzelił. Okazało się, że w sprawie doszło do wielu zaniedbań, gdyż po strzelaninie w pubie rodzina Cz. prosiła prokuraturę o ochronę policyjną, której nigdy nie otrzymała. Za zaniedbania stanowiska stracili prokurator rejonowy w Wołominie oraz zastępca szefa Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga. Zawieszony został także zastępca naczelnika Wydziału Zwalczania Terroru Kryminalnego i Zabójstw. Sprawa miała też drugie dno, gdyż niektórzy uważali, że rodzina Cz. próbowała znaleźć Gruchę i wymierzyć sprawiedliwość na własną rękę i to miał być powód, dla którego Grucha polował na drugiego brata. Po tym wydarzeniu rozpoczęła się jedna z największych obław w historii Warszawy. Ponad 200 funkcjonariuszy przeczesywało Wołomin i okolice. W akcji brały też udział helikoptery z kamerami noktowizyjnymi. Dopiero 13 marca dwóch funkcjonariuszy obserwujących okolice ronda Wiatraczna zauważyło mężczyznę pasującego do opisu poszukiwanego. Na wezwanie do zatrzymania, mężczyzna zaczął uciekać. Okazał się nim Grucha. Kiedy zorientował się, że nie ma gdzie uciekać, wyciągnął pistolet automatyczny. Policja odpowiedziała ogniem, zabijając go na miejscu. Grucha miał przy sobie także ładunki wybuchowe.
W przeciwieństwie do wydarzeń pokazanych w serialu, sprawa ochrony dla drugiego z braci Cz. nie utknęła w policji tylko w prokuraturze. Ostatni z braci nie krył rozgoryczenia faktem, że jedyna osoba, która próbowała rodzinie pomóc, czyli odpowiednik Gebelsa został zawieszony.

Odcinek 30

Akta na śmietniku

Sytuacje takie miały miejsce wielokrotnie. Tajne policyjne akta były odnajdywane w wielu miejscach: 2004- Oświęcim, 2005 – Wołów (pod Wrocławiem), 2010 – Zamość, 2014 – Targówek (Warszawa), 2016 – Olsztyn. Czasami ktoś zadzwonił do dziennikarzy, czasami ktoś anonimowo wysyłał do redakcji takie dokumenty. Jednak sprawa z serialu miała miejsce w Poznaniu w marcu 2007 roku. Na jednym ze śmietników w podpoznańskich Koziegłowach znaleziono plik tajnych dokumentów. Dokumenty te zaginęły ponad miesiąc wcześniej z sądu. Winnym miał być Jacek Szemraj, wicenaczelnik poznańskiej policji sądowej. Sprawa stała się głośna, a szef MSWiA Janusz Kaczmarek zapowiadał, że polecą głowy”. Jednak wkrótce okazało się, że Szemraj sam zgłosił miesiąc wcześniej zaginięcie tych dokumentów. W tym samym czasie jeden z policjantów w rozmowie z dziennikarzem anonimowo powiedział, że winni są podwładni Szemraja, którzy mu je ukradli, a kiedy ich przełożony nie doczekał się kary za ich zagubienie, postanowili podrzucić je w pobliżu jego miejsca zamieszkania. Następnie policjanci zadzwonili do dziennikarza Faktu. Powodem miał być sposób zarządzania jednostką przez Szemraja oraz jego młody wiek. Wewnętrzne śledztwo kto mógł mieć dostęp do dokumentów zawęziło krąg podejrzanych. Mimo to żaden z policjantów nie przyznał się do kradzieży. Prokuratura nigdy nie ustaliła sprawcy.

Filmik poniżej pokazuje wyciąganie przez policję dokumentów ze śmietnika z Opolu. Tym razem zawinili pracownicy Urzędu Marszałkowskiego.

Gang kantorowców

Wydarzenia rozegrały się w latach 2005-2007. Gang napadał na właścicieli kantorów w: Kraśniku, Tarnowie, Piotrkowie Trybunalskim i Myślenicach. Przestępcy byli wyjątkowo bezwzględni. Zabijali zarówno ofiary napadu jak i ewentualnych świadków. Żonę jednej z ofiar, która przybiegła na miejsce zaniepokojona strzałami, próbowali zabić, używając kostki brukowej. Napady były zorganizowane perfekcyjnie. Przestępcy obserwowali swoje ofiary przed dłuższy czas oraz oswajali się z topografią terenu, dzięki czemu nie mieli problemu ze znalezieniem dobrej drogi ucieczki. Nic nie było pozostawione przypadkowi. Aby upewnić się, że ofiara wysiądzie z auta zgodnie z planem, uszkadzali jej bramę wjazdową. Inną ciekawym zachowaniem bandytów było dokonywanie napadów w deszczowe dni. Dzięki temu psy nie miały szans złapać tropu. Policja zaczęła odkopywać stare sprawy i odnalazła serię podobnych napadów. Na tym etapie śledztwa brano pod uwagę, iż za napadami stoi osoba mająca przeszkolenie wojskowe. Na sprawców typowano członków specnaz lub weteranów wojny czeczeńskiej. Jedynym tropem był używany przy napadzie pistolet maszynowy Skorpion. Technikom udało się ustalić numer seryjny broni, dzięki czemu policja odnalazła jego właściciela. Okazało się, że gang składa się z trzech mężczyzn. Jacka P. – pracownika zakładów zbrojeniowych w Skarżysku-Kamiennej, Wojciecha W. – bezrobotnego, oraz Tadeusza Grzesika – hodowcę truskawek z Radlina koło Kielc. Podczas procesu Jacek P. poszedł na układ i za złagodzenie wyroku opowiedział o wszystkim. Jego wspólnicy natomiast w zaparte twierdzili, że nie mają z napadami nic wspólnego. Grzesik i Wojciech W. dostali dożywocie a Jacek P. jedynie 15 lat. Wyrok wydaje się niski, biorąc pod uwagę, iż Jacek P. jest mordercą, jednak sąd wziął pod uwagę czynną skruchę oraz zeznania obciążające kompanów. Akcja policji ocaliła przynajmniej dwie osoby, które już były wytypowane na kolejne ofiary.

Po aresztowaniu od szefa gangu pobrano zarówno odciski jak i próbkę DNA. Dzieki analizie DNA okazało się że przestępcza kariera Grzesika sięga wczesnych lat 90., kiedy to dopuścił się potrójnego morderstwa w Cedyni. Jedną ofiarę przed zabiciem zgwałcił. Biorąc pod uwagę rozmach, z jakim dokonano tego morderstwa, można założyć, że nie był to debiut Grzesika. Liczba jego potencjalnych oficjalnych ofiar jest bliska 20, jednak nie wszystkie zbrodnie udało się powiązać z oskarżonym.

Tadeusz Grzesik
Tadeusz Grzesik, szef gangu kantorowców

Scena, w której Despero melduje się w hotelu wygląda jak scena z pierwszego odcinka Prawdziwych Psów.


Serialowym policjantom udaje się wykraść poderzanego z rąk ABW.  Jest to zemsta za upicie Gebelsa w drugim sezonie. Policja 1:1 ABW

Samobójstwo kolegi Oli

Sprawa mogła być inspirowana wydarzeniami z Gimnazjum nr. 2 w Gdańsku. 20 września 2006 roku, na zajęciach z języka polskiego nauczycielka wyszła, pozostawiając uczniów pod opieką innego nauczyciela, który niestety był zajęty własną klasą. Pozostawieni bez opieki uczniowie rozpoczęli wygłupy. Pięciu uczniów: Łukasz P., Arkadiusz P., Mateusz W., Michał S. i Dawid M. zaczęli zaczepiać swoją koleżankę z klasy — Anię. Po wyzwiskach przeszli do czynów — zaczęli dziewczynę dotykać i rozbierać. W pewnym momencie trzech z nich chwyciło półnagą Anię i zaczęli symulować gwałt zbiorowy. Czwarty nagrywał wszystko telefonem komórkowym. Sytuacja trwała 20 minut. Po zakończeniu 'zabawy’ sprawcy obiecali zamieszczenie filmiku w Internecie. Dziewczyna zapłakana wybiegła z klasy i uciekła do domu. Nauczyciele dowiedzieli się o sprawie i powiadomili rodzinę.

Ciało dziewczyny zostało odnalezione na drugi dzień. Ania powiesiła się na skakance. Powodem było publiczne upokorzenie oraz lęk przed publikacją nagrania przez jej oprawców. Pięć dni później sprawcy zostali aresztowani. Sprawa sądowa toczyła się kilka lat. Okazało się, iż znęcanie się nad Anią zaczęło się wcześniej, a na ofiarę została wybrana po odrzuceniu zalotów jednego z chłopaków. W końcu sprawcy zostali skazani na dozór kuratora sądowego. Obowiązywał on tylko do ukończenia przez nich 21 roku życia, czyli przez dwa lata po zakończeniu procesu. Cała sprawa bardzo poruszyła opinię publiczną. W mediach toczyła się w tym czasie debata o przemocy w szkołach, a ówczesny minister edukacji wprowadził program o nazwie „Zero tolerancji dla przemocy w szkole”.

Niestety mimo nagłośnienia sprawy niewiele się w tej kwestii zmieniło i co jakiś czas wybuchają podobne afery związane z przemocą w szkołach. Z bardziej znanych można wymienić samobójstwo 15-letniego Mikołaja z Gimnazjum nr 2 w Puszczykowie. Zabił się, gdyż rówieśnicy znęcali się nad nim za jego rudy kolor włosów. Podobnie było z 14-letni Dominikiem z Bieżunia. Tutaj chłopak był gnębiony za przesadne dbanie o siebie, co w oczach rówieśników czyniło go „pedziem”. Szykany nie zakończyły się nawet po samobójstwie Dominika. Szkolni koledzy ubliżali mu na portalach społecznościowych nawet po jego śmierci.

Odcinek 31

Sprawa Snajpera

We wczesnych latach 90. w okolicach Szczecina doszło do serii napadów i włamań. Świadkowie opowiadali o uzbrojonym w nóż mężczyźnie w kominiarce. Policja przez długi czas nie mogła wytypować sprawcy. Podejrzany został ochrzczony Janosikiem. Na trop sprawcy policja wpadła przypadkiem – grzybiarz zgłosił dziwną postać kręcącą się po lesie. Funkcjonariusze odkryli szałas, a w nim poszukiwanego przestępcę – Stanisława Antczaka. Policję zaskoczyło wyposażenie szałasu. Doprowadzony był prąd, w szałasie znajdował się telewizor i odtwarzacz wideo (oraz kolekcja kaset zrabowanych w napadach). Szałas miał też wydzieloną kuchnię oraz magazyn na zrabowane rzeczy. Był też zabezpieczony prostym systemem alarmowym (który policja w porę dostrzegła). Antczak dostał 13 lat, jednak po dziesięciu wyszedł. Przestępca od razu napadł na kiosk ruchu i otrzymał kolejny wyrok. Podczas tej odsiadki zakwalifikował się do pracy w więziennej, w której przykładnie pracował przez trzy lata. Wtedy dyrektor zapisał go do pracy poza zakładem. Korzystając z okazji, Antczak uciekł już pierwszego dnia. Uciekinier ponownie zaszył się w lasach i zaczął napadać i rabować. Tym razem jednak zamiast noża używał pistoletu, a jako bazę wypadową urządził sobie garaż w Szczecinie. Prasa ochrzciła sprawcę „laserowym snajperem”, gdyż pistolet, którego używał, miał laserowy celownik. Antczak żył tak przez półtora roku. W tym czasie dokonał dziesiątek rozbojów. Zrobiło się o nim głośno dopiero po napadzie na rzecznika partii SLD. Tydzień później niegroźnie postrzelił alfonsa, podczas napadu na prostytutki (w serialu było to pokazane jako zabójstwo). Policja przy pomocy psów namierzyła w końcu Antczaka, ale ze względu na ryzyko przypadkowych ofiar, do aresztowania nie doszło. Na początku marca 2007 roku przestępca ukrywający się w poniemieckim bunkrze, wyszedł z niego celem zdobycia żywności. Kiedy usłyszał syrenę, spanikował i zaczął uciekać. Policja wszczęła pościg. Antczak, widząc policjantów, wyciągnął broń. Wywiązała się strzelanina. Przestępca wystrzelił 39 kul. Ostatnią strzelił sobie w głowę.

Puszcza Bukowa wikimedia commons
Snajper ukrywał się w Puszczy Bukowej przez półtora roku (zdjęcie pochodzi z Wikipedii)

To już wszystko, co udało mi się znaleźć. Jak wspomniałem, kilku spraw nie byłem w stanie do niczego dopasować. Jeśli wiecie, na jakich sprawach są one oparte, podzielcie się tym w komentarzu. Zapraszamy także do przeczytania ciekawostek z pierwszego i drugiego sezonu.

Pitbull – prawdziwe sprawy z sezonu 2

Pitbull sezon 1 – prawdziwe sprawy i inne ciekawostki

10 komentarzy

  1. Świetny pomysł z opisami odcinków. Zanim powstała ta strona samemu też szukałem tych spraw, a jak się zorientowałem, że większość jest oparta na faktach, to aż przeszedł mnie dreszcz, bo jednak co innego serial i wymyślone historie, a co innego prawdziwe życie.
    Samobójstwo chłopaka z 30. odcinka może być nawiązaniem do głośnej sprawy z 2006 roku. https://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Samobojstwo-po-upokorzeniu-w-szkole-n21035.html https://trojmiasto.onet.pl/to-byla-najladniejsza-dziewczyna-w-klasie/repzb oczywiście są różnice, ale okoliczności samobójstwa podobne; można znaleźć inne przypadki prześladowania z nagraniem na telefonie komórkowym, ale ten był najbardziej znany i miał miejsce przed 2008, kiedy wyszedł trzeci sezon.

      • Co do policjanta-zawodnika MMA, to moim zdaniem pierwowzorem był policjant Paweł Kakietek, wielokrotny Mistrz Polski w boksie. Poznajemy go w 4. odcinku „Prawdziwych psów”. Gdy kręcili dokument, to o MMA nikt nie słyszał, gdy kręcili „Pitbulla” stawało się co raz bardziej popularne

  2. Hej 🙂 piszesz świetnie artykuły i przedstawiasz niezwykle ciekawe informacje. Zwróć jednak proszę uwagę na literówki, bo we wszystkich artykułach o Pitbullu jest ich bardzo dużo, co rozprasza w czasie czytania.
    Pozdrawiam 🙂

  3. Przeczytałem wszystkie ciekawostki z sezonów 1-3 Pitbulla- genialne, rzetelne opracowanie. Ze swojej strony wyłapałem jeszcze jedną nieścisłość- jak Komiks w odwecie wjeżdża z bronią na Kmieciaka, Artaka i resztę ekipy i Kubuś ratuje go z 'linii strzału’, to potem Despero przyjeżdża i Kubuś mówi mu że to Komiks, podając jego ksywkę.
    A skąd niby Kubuś miałby znać jego ksywkę? Przecież on wcześniej nie obracał się w półświatku, a na tym etapie wtapiania się w otoczenie, to dopiero popijał sobie w knajpie, nie obracał się jeszcze w grupie Kmieciaka- a tym bardziej nie był wtajemniczany jeszcze w żadne tematy, żeby gangusów rozpoznawał i wymieniał bezbłędnie po ksywkach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *