Recenzja gry „Lost Horizon”

„Lost Horizon” to klasyczna gra przygodowa point-and-click, stworzona przez niemieckie studio Animation Arts, znane z wysoko ocenianej serii „Tajne Akta”. Fabuła osadzona jest w realiach lat 30. XX wieku i koncentruje się na losach Fentona Paddocka – przemytnika z Hongkongu, który przypadkiem zostaje wciągnięty w konflikt z chińską triadą. Szansą na ucieczkę z kłopotów staje się prośba przyjaciela z wojska, lorda Westona, o pomoc w odnalezieniu syna zaginionego podczas himalajskiej ekspedycji.

Mechanika rozgrywki jest typowa dla gatunku – zbieramy przedmioty, łączymy je, używamy w odpowiednich miejscach, rozmawiamy z napotkanymi postaciami i rozwiązujemy zagadki logiczne. Sterowanie jest wyjątkowo intuicyjne: po najechaniu kursorem na interaktywny obiekt pojawia się ikona myszy z podświetlonym klawiszem. Lewy przycisk zazwyczaj służy do interakcji (np. użycia, podniesienia, pchnięcia), a prawy – do oglądania lub czytania. Jedynym drobnym mankamentem jest sporadyczny „pixel hunting”, który można jednak zniwelować, używając opcji podświetlenia aktywnych elementów planszy.

Grafika prezentuje się solidnie. Ręcznie rysowane tła są estetyczne, a lokacje zróżnicowane – od rozpalonych pustyń Bliskiego Wschodu po śnieżne szczyty Himalajów. Postacie trójwymiarowe poruszają się płynnie, choć w przerywnikach filmowych wypadają słabiej – ich mimika jest ograniczona, a synchronizacja ruchu warg z dialogami często zawodzi.

lost horizon gra recenzja

Największym problemem gry jest jej tempo. Każdy rozdział, trwający około godziny, zawiera serię zagadek i interakcji, które rzadko wnoszą coś do głównego wątku. Zamiast budować napięcie i rozwijać intrygę, gra serwuje graczowi zbiór absurdalnych i nieintuicyjnych łamigłówek. Przykładem może być sytuacja z monetą w studzience kanalizacyjnej. Do jej wydobycia Fentonowi potrzebne będą: balon z gumowej rękawicy, sznurek, butla z helem i… dziecięcy wózek. Bohater znajduje starą rękawicę, napełnia ją helem, zawiązuje sznurkiem znalezionym przy starym bukiecie kwiatów, całość przywiązuje do niemowlęcego wózka, po to, aby wystraszone dziecko upuściło swojego lizaka, do którego bohater przyklei monetę. Twórcy chyba nie wiedzieli, czy chcą stworzyć własną wersję Indiana Jones i Fate of Atlantis, czy może celowali w absurdalny humor rodem z Monkey Island. Co ciekawe, mimo sporego stopnia abstrakcyjności zagadek, ich rozwiązanie nie jest trudne, gdyż ilość lokacji i dostępnych przedmiotów jest ograniczona, co oznacza, że na rozwiązanie możemy wpaść metodą prób i błędów.

  Venom - recenzja

recenzja lost horizon

„Lost Horizon” to przygodówka z potencjałem, który niestety nie został w pełni wykorzystany. Mimo ciekawego klimatu i estetycznej oprawy graficznej, jej konstrukcja i jakość zagadek pozostawiają wiele do życzenia. To propozycja głównie dla wyrozumiałych fanów gatunku, gotowych przymknąć oko na absurdalne rozwiązania i fabularne przestoje.

Indiana Jones and the Fate Of Atlantis – recenzja

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *