Pierwszy sezon Dextera to luźna adaptacja powieści Jeffa Lindsaya zatytułowanej „Demony dobrego Dextera”. W sezonie pojawia się większość kluczowych postaci z książki, jednak ich relacje i charaktery odbiegają od książkowych odpowiedników. Kolejne sezony były w całości oparte o oryginalne wątki fabularne.
W dalszej części artykułu znajdują się SPOILERY.
Dexter – Sezon 1
Dexter jest seryjnym zabójcą, który swoją mroczną żądzę zabijania wyładowuje nocami na innych mordercach. Za dnia jest natomiast niepozornym laborantem od śladów krwi zatrudnionym w wydziale zabójstw policji w Miami. Życie Dextera zmienia się diametralnie, gdy w mieście pojawia się seryjny morderca zwany „Zabójcą z chłodni”. Morderca zabija prostytutki i tnie ich ciała na kawałki. Dexter postanawia zlikwidować konkurenta, jednak okazuje się, że przeciwnik zna jego mroczny sekret.
Krótko po premierze Dexter stał się jednym z ulubionych serialowych antybohaterów, dołączając do panteonu sław takich jak Tony Sporano czy Walter White. Podobnie jak w tamtych serialach Dexter pozwala widzowi stanąć stronie bezprawia, jednak w przeciwieństwie do nich główny bohater nie jest zwykłym kryminalistą walczącym o swoje miejsce w przestępczej hierarchii, tylko bezlitosnym mordercą. Jak sam się określa, jest niczym pusta w środku skorupa. Żadnych uczuć. Jedyne co mu sprawia przyjemność to dokonanie morderstwa. Oczywiście postać taka byłaby dla nas odrażająca, więc scenarzyści obdarzyli ją sympatyczną twarzą Michaela C. Halla i wyposażyli w „kodeks Harry’ego”, czyli zasadę zabijania jedynie innych morderców. W ten sposób oglądanie wyczynów Dextera sprawia nam przyjemność. W końcu oglądamy wymierzanie sprawiedliwości. Problem jednak w tym, że główny bohater nie robi tego z poczucia sprawiedliwości tylko z chorej żądzy zabijania. Pytanie więc, czy powinniśmy takiej postaci kibicować? Czy jest on lepszy od tych, których likwiduje? Czy bohater powinien zostać ukarany, czy odjechać tryumfalnie na koniu w stronę zachodzącego słońca? Pierwszy sezon oczywiście nie odpowiada na żadne z tych pytań, jednak będą one powracały w kolejnych sezonach.
Oprócz fascynującej zabawy w kotka i myszkę dwóch seryjnych zabójców, dużą zaletą pierwszego sezonu jest mnogość różnego rodzaju wątków. Siostra Dextera chce dołączyć do wydziału zabójstw, jednak tkwi w obyczajówce i musi zmagać się z niechęcią przełożonej. Szefowa Dextera, Maria LaGuerta, kurczowo trzyma się swojej posady, walcząc z każdym, kto stanie na jej drodze. Co ciekawe na początku serialu scenarzyści zasugerowali, że Dexter pociąga seksualnie swoją przełożoną, jednak w kolejnych odcinkach wątek ten został bez słowa porzucony. Sympatyczny Angel Batista, zmaga się z problemami osobistymi. Sierżant Doakes jest niemal całkowicie oddanym pracy stereotypowym twardym gliną. On jako jedyny dostrzega w głównym bohaterze coś niepokojącego. Vicent Masuka jest kolegą Dextera z laboratorium. Jest to najsłabiej napisana postać, gdyż jego cała osobowość ogranicza się do nieustannego rzucania seksualnymi podtekstami. Rita, czyli dziewczyna Dextera jest ofiarą przemocy domowej, samotnie wychowującą dwójkę dzieci. Początkowo Dexter traktuje ją jak element kodeksu Harry’ego – przykrywkę, dzięki której jeszcze lepiej wtapia się w społeczeństwo, jednak stopniowo zaczyna się do niej przywiązywać. Ich związek komplikuje się, gdy z więzienia wychodzi były mąż Rity. Wątków pobocznych jest mnóstwo i większość z nich jest interesująca.
Casting Michaela C. Halla był strzałem w dziesiątkę. Aktor w idealny sposób wciela się zarówno w pogodnego laboranta jak i demonicznego zabójcę, ukrywającego się pod fasadą normalności. Rola wymaga rozbudowanego warsztatu aktorskiego i sporej dozy subtelności. Łatwo byłoby przeszarżować, robiąc z głównego bohatera postać niemal komediową, jednak gwiazdorowi udaje się zachować odpowiedni balans. Na tle reszty obsady wyróżnia się także Julie Benz w roli sponiewieranej przez życie Rity.
Pierwszy sezon ma kilka drobnych potknięć, jednak w ogólnym rozrachunku jest to kawał dobrej telewizji, ze świetnym aktorstwem, wciągającą historią i satysfakcjonującą konkluzją.
Dexter – Sezon 2
Nurkowie trafiają na podwodne cmentarzysko ofiar Dextera. Z powodu odkrycia kilkudziesięciu ciał, rozpoczyna się największe dochodzenie w historii Miami. Do ujęcia zabójcy ochrzczonego przez prasę „Rzeźnikiem z Bay Harbor” zostaje ściągnięty specjalista od łapania seryjnych morderców, agent Frank Lundy.
Dużą zaletą sezonu drugiego jest oryginalność. Logicznym krokiem byłoby napisanie fabuły o pojedynku z kolejnym, jeszcze bardziej bezwzględnym psychopatą, jednak twórcy poszli w zupełnie inną stronę. Głównym przeciwnikiem staje się agent FBI, zawzięcie tropiący „Rzeźnika z zatoki”. Dexter musi cały czas być o krok przed ścigającym go agentem i starać się sabotować śledztwo, zwodząc jednocześnie nieodstępującego go na krok sierżanta Doakesa. Sprawę utrudnia fakt, że po zabiciu brata, Dexter wciąż nie może dojść do siebie, co wpływa na jego skuteczność.
Nagromadzenie wątków nie pozostawia miejsca na nudę. Były mąż Rity przekonuje ją o tym, że Dexter go napadł, w życiu Dextera pojawia się tajemnicza i piękna Lila, LaGuerta walczy o odzyskanie stanowiska, agent Lundy co chwila trafia na nowy trop, Debra zmaga się z traumą, a Dexter odnajduje jednego z zabójców matki.
https://www.youtube.com/watch?v=9L2cfsB3Om4
Po raz kolejny zadane zostają pytania o moralność głównego bohatera. Agent Lundy jest bez wątpienia postacią pozytywną. Imponuje nam jego profesjonalizm i przenikliwość, jednak mamy świadomość, że fabuła zmierza do konfrontacji. Czy Dexter będzie w stanie zabić niewinną osobę, aby uniknąć odpowiedzialności? To samo dotyczy Doakesa. Wiemy, że jego postać kieruje się twardymi zasadami i poczuciem sprawiedliwości. Nie da się z nim negocjować – Dexter musi go zabić, albo się mu poddać. Eric King wreszcie ma okazję pokazać, że jest całkiem niezłym aktorem. W pierwszym sezonie jego rola paranoika z obsesją na punkcie głównego bohatera balansowała na granicy parodii. Scena, w której Doakes błaga o życie przypadkowego handlarza narkotyków to kawał dobrego aktorstwa.
O ile sezon sezon pierwszy w powolny sposób odsłania przed nami tajemnice przeszłości, drugi pokazuje stopniowe uczłowieczanie Dextera poprzez związek z Ritą. W ostatnich odcinkach jednym z powodów, dla których bohater nie chce się poddać, jest świadomość ciosu, jaki zada to jego bliskim.
Jeśli można za coś skrytykować ten sezon, to bez wątpienia jest to wątek odzyskiwania pozycji przez LaGuertę. Jest on po prostu głupi. Zaraz po pojawieniu się na komendzie, nowa pani kapitan szybko rozdała dyspozycje i ustawiła do pionu swoją poprzedniczkę. Została nakreślona jako twardo stąpająca po ziemi kobieta o silnym charakterze. Tymczasem w drugim sezonie LaGuerta odzyskuje swoją pozycję poprzez sypianie z jej narzeczonym i podrzucanie dowodów zdrad. Prowadzi to do załamania nerwowego jej następczyni, co biorąc pod uwagę charakter postaci, jest to bardzo nierealistyczne. Drugą sporą wadą jest bardzo wygodne rozwiązanie dylematu moralnego Dextera. Doakesa zabija Lila. W późniejszych sezonach motyw „cudownego” wybawienia głównego bohatera z opałów zacznie się powtarzać. W praktyce sezon ten wystawił Dextera na próbę i jako widz oczekiwalibyśmy odpowiedzi: co jest dla bohatera ważniejsze – kodeks czy ochrona siebie i swoich bliskich. Scenarzyści rzucają mu jednak koło ratunkowe. W pierwszym sezonie tego nie było. Dexter musiał dokonać wyboru między przybraną siostrą a rodzonym bratem – jedyną osobą, która go w pełni rozumie i akceptuje. Można też się przyczepić do kilku pomniejszych błędów typu: jak Dexterowi udało się namierzyć Lilę w obcym kraju i jak udało mu się dokonać zabójstwa bez zostawiania śladów?
Mimo drobnych wad sezon drugi kipi od napięcia i jest jednym z najlepszych sezonów serialu.
Dexter – Sezon 3
Podczas szamotaniny Dexter zabija przypadkowego mężczyznę. Okazuje się nim brat zastępcy prokuratora okręgowego Miguela Prado (Jimmy Smits). Znany z bezwzględnego zwalczania przestępczości prokurator uruchamia zakrojone na szeroką skalę śledztwo. W międzyczasie Rita odkrywa, że jest w ciąży, a Debra prowadzi śledztwo w sprawie seryjnego mordercy zdzierającego ze swoich ofiar skórę.
Sezon trzeci nieznacznie obniża loty. Wątków wypełniających odcinki jest mało, a te, które już się pojawiają, są zbyt nudne. Po nakreśleniu z kim Dexter ma do czynienia, oczekiwalibyśmy zabawy w kotka i myszkę zwieńczonej starciem tytanów. Nic takiego się nie dzieje. Zadarcie z rodziną Prado ogranicza się do wizyt prokuratora na posterunku i wymawianiu słowa „Freebo” na wszystkie możliwe sposoby. Szwankuje tempo. Następuje zawiązanie przyjaźni, które co prawda mówi nam wiele o charakterach postaci, jednak na dłuższą metę staje się nudne. Później gdy morderczy sojusz zostaje zawiązany, Dexter i Prado niemal natychmiast stają przeciw sobie. A kiedy już dochodzi do ich pojedynku, Dexter ogrywa prokuratora niczym małe dziecko. Skoro twórcy wykreowali postać nieustępliwego, inteligentnego i wpływowego przeciwnika, mogli pozwolić mu ze swoich umiejętności skorzystać. Tymczasem Prado w końcówce serialu zostaje sprowadzony do głupca, który dowód popełnienia zbrodni trzyma w swoim gabinecie.
https://www.youtube.com/watch?v=91LWc4mjGKM
Ciekawie wypada prowadzony z żelazną konsekwencją wątek związku Dextera i Rity, który przeszedł na kolejny poziom. Rita jest w ciąży. Kobiecie już nie wystarczają przypadkowe wizyty swojego chłopaka – chce pełnego zaangażowania. Dexter tymczasem zmaga się z lękami dotyczącymi przyszłego ojcostwa.
Wielkie brawa należą się wcielającemu w rolę Prado Jimmiemu Smitsowi. Aktor jest urodzony do ról tego typu. Pogodny i silny mężczyzna podobnie jak Dexter skrywa mroczne oblicze. Tylko okazjonalnie maska zsuwa się na tyle, że można zobaczyć jego prawdziwe ja. Dobrze wypada także nowa postać detektywa Joeya Quinna. Jest on następcą sierżanta Doakesa i jego kompletnym przeciwieństwem. Quinn jest przystojny, wyluzowany, ma spore poczucie humoru i potrafi się świetnie dogadywać z ludźmi. Nie jest to jednak chodzący ideał, bliżej mu do policjanta żyjącego na krawędzi, takiego jak Despero z Pitbulla czy McNulty z The Wire. Quinn lubi obierać drogę na skróty, popełnia błędy w osądzie a czasami nawet łamie prawo, jednak w głębi ducha jest dobrym policjantem oddanym pracy.
https://www.youtube.com/watch?v=nwcI5WVPv8I
Kiepsko wypada drugoplanowy wątek seryjnego zabójcy zdzierającego skórę z ofiar. Postać pojawia się późno i jest zbyt słabo zarysowana, aby wywołać większe wrażenie. Scenarzyści dodali ją tylko po to, aby zająć czymś bohaterów pobocznych i znaleźć winowajcę wyczynów Dextera. Szwankuje też sinusoidalny związek Rity z informatorem. Kocham go – nie kocham go…ale kocham go…ale nie kocham go…ale sama nie wiem…. Z pozostałych wątków warto jeszcze wymienić eutanazję przeprowadzoną przez Dextera na przyjaciółce, oraz złamanie kodeksu Harry’ego poprzez zabicie pedofila w napadzie złości.
Warto też zwrócić uwagę, na sporą zmianę dotyczącą ojca Dextera. W poprzednich sezonach Harry pojawiał się jedynie we wspomnieniach Dextera, natomiast swoje dylematy moralne bohater rozwiązywał przy pomocy wewnętrznych monologów. Od trzeciego sezonu w krytycznych momentach pojawia się „duch” Harry’ego i podpowiada synowi najkorzystniejsze rozwiązanie danego problemu.
Sezon trzeci jest dobry, jednak pozbawiany fajerwerków. Tak naprawdę jeśli wiemy, że Rita zachodzi w ciążę, a ostatni odcinek kończy się ślubem, sezon można spokojnie pominąć.
Dexter – Sezon 4
Nastąpił przeskok czasowy. Rita urodziła dziecko, a nowożeńcy wprowadzili się do wymarzonego domu na przedmieściach. Niestety Dexter nie radzi sobie z nadmiarem obowiązków i pogodzeniu ich ze swoim nietypowym hobby. Nieprzespane noce, spotkania z wścibskimi sąsiadami, podejrzliwość Rity i natłok pracy dają mu się porządnie we znaki. Doprowadza to do popełnienia licznych błędów, zarówno pracy jak i podczas nocnych łowów. W tym samym czasie w Miami pojawia się seryjny morderca zwany „Trójkowym zabójcą”. Jego tropem podąża emerytowany agent Lundy. Dexter szybko namierza Trójkowego. Okazuje się, że Arthur Mitchell jest nie tylko najdłużej ukrywającym się seryjnym zabójcą w historii Miami, ale jednocześnie osobą prowadzącą bardzo udane życie rodzinne. Zamiast go zabijać, Dexter postanawia zbliżyć się do niego, aby poznać tajemnicę jego sukcesu.
Wiele osób uważa ten sezon za najlepszy. Nic dziwnego. Arthur Mitchell to świetnie zagrany i wyjątkowo niebezpieczny antagonista. Postać jest bardzo nieprzewidywalna. Za każdym razem gdy wydaje się nam, że wiemy już o Trójkowym wszystko, twórcy serwują nam coś nowego. Fabuła jest bardzo angażująca a scenariusz pozbawiony większych błędów. Oprócz genialnego Johna Lightlowa prawdziwy popis swoich umiejętności daje Jennifer Carpenter.
Mimo wielu zalet powodem, dla którego sezon czwarty został uznany za najlepszy, jest szokujący finał. Życie Dextera zatacza pełne koło gdy odnajduje swojego syna w kałuży krwi. Pojawiają się odpowiedzi na niemal wszystkie pytania zadawane przez bohatera – czy jest on w stanie funkcjonować jako seryjny zabójca i głowa rodziny? Czy będzie w stanie zapewnić bliskim bezpieczeństwo? Finał jest też wyjątkowo zaskakujący ze względu na wypracowany w głowie widza schemat: Dexter zmaga się ze sprytnym przeciwnikiem, jednak na końcu udaje mu się go przechytrzyć i zabić, po czym wraca do domu, do bliskich, aby pofilozofować na temat swojego życia. Stało się tak trzy razy, więc niemal instynktownie widzimy nadchodzący happy end. Tymczasem w tym sezonie po raz pierwszy wygrywa przeciwnik Dextera.
Jak w każdym sezonie w tle przewija się kilka wątków pobocznych. Mamy poszukiwania „Wakacyjnych morderców”, romans Angela i LaGuerty, bardzo nudny związek Debry z informatorem i podobnie nudny związek Joeya z dziennikarką Christine. Jednak nawet w tym aspekcie twórcy zaskakują, gdyż większość wątków w zaskakujący sposób łączy się z główną fabułą. Tak naprawdę tylko romans Angela z Laguertą jest dodany trochę na siłę i odstaje jakościowo od reszty.
Większość odcinków trzyma wysoki poziom, jednak dwa wybijają się ponad pozostałe. W odcinku „Dex takes holiday” Dexter poluje na przebiegłą morderczynię, pracującą w policji. Antagonistka jest świetna i aż szkoda, że ten wątek nie został rozciągnięty na kilka odcinków. Drugim jest oczywiście odcinek ze Świętem Dziękczynienia u Mitchellów. Dexter po raz pierwszy przekonuje się, że ideał szczęścia rodzinnego, do którego tak zawzięcie dążył, okazuje się jednym wielkim fałszem. Rodzina jest zakładnikiem tyrana. Mimo wszystko Dexter zostaje w tym toksycznym środowisku, gdyż obawia się, do czego może dojść jeśli wyjdzie.
https://www.youtube.com/watch?v=wJwfhuAoO-A
Mimo dobrego scenariusza nie wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Sporą wadą jest rosnące między Ritą a Dexterem napięcie dotyczące zatrzymania przez niego swojego starego mieszkania. Odkrycie przez Ritę tego faktu jest katalizatorem późniejszych tragicznych wydarzeń. Problem w tym, że wątek ten jest bez sensu. Biorąc pod uwagę pozycję zawodową Dextera cały problem dałoby się rozwiązać w minutę. Kochanie, wczoraj przyniosłem z pracy 30 zdjęć zmasakrowanych ciał, które musiałem rozłożyć na podłodze, przeanalizować i sporządzić raport. Dwa dni wcześniej miałem przy sobie komplet noży i porównywałem wzory nacięć na skórze. Naprawdę chcesz, abym przynosił takie rzeczy do domu z trójką dzieci?
Zakończenie sezonu pokazuje Harrisona siedzącego w kałuży krwi obok zabitej matki. Historia zatoczyła koło. Końcówka czwartego sezonu jest idealnym zwieńczeniem historii Dextera. Niestety nie dla stacji Showtime…
Dexter – Sezon 5
Tym razem nie ma żadnego przeskoku czasowego i oglądamy bezpośrednią kontynuację poprzedniego sezonu. Dexter zmaga się żalem i gniewem po utracie ukochanej. Pomóc może mu jedynie dokonanie zabójstwa jednak bycie w centrum uwagi i opieka nad trójką dzieci niemal całkowicie wypełniają jego kalendarz. Gdy w końcu udaje mu się upolować seryjnego zabójcę, okazuje się, że niedoszła ofiara jego oponenta przeżyła i jest świadkiem morderstwa popełnionego przez Dextera. Kobieta twierdzi, że była ofiarą gangu zwyrodnialców i prosi Dextera o pomoc w ich zlikwidowaniu.
Sezon piąty znacząco różni się od poprzednich podejściem do postaci Dextera. W poprzednich oglądaliśmy rozwój i uczłowieczanie postaci. Dexter był wytrawnym manipulatorem i przebiegłym przestępcą, jednak o sferze uczuciowej nie miał zielonego pojęcia. Na przestrzeni czterech sezonów, pod czujnym okiem Rity nauczył się wielu rzeczy i odkrył w sobie uczucia, o których istnieniu nie miał pojęcia. W sezonie piątym po raz pierwszy oglądamy głównego bohatera zmagającego się z uczuciem żałoby, traumy i poczuciem winy. Jedynym sposobem wydaje mu się zabicie kogoś, jednak jak się później okazuje, prawdziwą metodą na pogodzenie się ze stratą ukochanej jest pomoc innej ofierze przemocy.
Z powodu obranej przez scenarzystów tematyki tempo sezonu jest dużo wolniejsze. Pierwszy odcinek skupia się na trywialnych sprawach związanych z pochówkiem. Później Dexter mimochodem namierza w końcu potencjalną ofiarę, jednak polowanie na nią zajmuje ma aż dwa odcinki. Następnie oglądamy powolne nawiązywanie więzi z Lumen. Tak naprawdę na znajomy widzom pojedynek Dextera z demonicznym złoczyńcą serial wraca dopiero po kilku odcinkach. Zresztą nawet słowo „demoniczny” jest tu nadużyciem, gdyż w katalogu antagonistów Dextera, Jordan Chase jest zaledwie przeciętniakiem. Kołcz stojący na czele szajki gwałcicieli zapowiada się interesująco, jednak na dłuższą metę okazuje się nudny i nijaki. Brak mu nieprzewidywalności Trójkowego, czy charyzmy Miguela Prado.
https://www.youtube.com/watch?v=3LZAuDgt0TM
Najmocniejszym elementem całego sezonu jest kreacja Julie Stiles. Szkoda, że scenarzyści ucięli jej wątek tak raptownie. Po zabiciu ostatniego przestępcy Lumen nagle poczuła się wyzwolona z żądzy zabijania. Jest to bardzo nierealistyczne. W jej wątku razi też jeden szczegół – scena seksu z Dexterem. Scenarzyści tego samego serialu pisali przecież wątek Rity, która bardzo długo po odejściu od swojego oprawcy nie była w stanie zebrać się na żadną intymność. Lumen była w o wiele gorszej sytuacji, gdyż była torturowana i gwałcona grupowo. Ciężko uwierzyć, że ofiara takich przeżyć tak szybko byłaby gotowa iść z kimś do łóżka. Plotki głoszą, że postać Lumen została usunięta z serialu, gdyż między grająca ją Julią Stiles a Michaelem C. Hallem wybuchł romans, co nie spodobało się ówczesnej żonie Halla, czyli Jennifer Carpenter. Jednak to tylko plotka…
Wątki poboczne są całkowicie zmarnowane. Debra zajmuje się sprawą morderstw „Santa Muerte”, a Quinn zawzięcie próbuje udowodnić, że Dexter był tajemniczym przyjacielem rodziny Trójkowego. Pojawia się także wynajęty przez Quinna emerytowany detektyw, który na jego zlecenie śledzi Dextera. Mamy jeszcze konflikt między nowożeńcami: Angelem i LaGuertą i religijną nianię o której pomoc zabiega Dexter.
W sezonie piątym zaczynają się głupoty, przez duże „G”. Scenarzyści coraz częściej ignorują logikę, tworząc spore dziury fabularne. W jednej ze scen przestępca wyważa drzwi pokoju hotelowego, w którym ukrywa się Lumen. Na jej ratunek przybywa Dexter. Para likwiduje bandytę i wyjeżdża z hotelu z pokrojonym ciałem. Czy naprawdę nikt z obsługi hotelowej nie zwrócił uwagi na wyważone drzwi? Czy nie zauważyła ich ochrona Chase’a, poszukująca zaginionego szefa? Inny przykład: Dexter jedzie na pomoc Lumen, która postrzeliła jednego za swoich oprawców. W bagażniku ma związaną folia ofiarę. Gdy Dexter i Lumen tropią krwawiącego przestępcę, ofiara z bagażnika ucieka. Na miejscu pojawia się wydział zabójstw. Dexter zabija rannego złoczyńcę, dopada swoją ofiarę dosłownie kilka kroków od policjantów i układa jedno ciało obok drugiego. Przybyły na miejsce Masuka (dlaczego nagle jezdzi na akcje?) twierdzi, że dwaj mężczyźni zabawiali się w erotyczną asfiksję. Dlaczego mieliby praktykować zabawy seksualne w magazynie, do którego się włamali? Dlaczego jedna z ofiar nie ma ubrania? Czyżby przejechała całe miasto ubrana w folię kuchenną? Przecież nawet osoba nieobeznana z kryminalistyką od razu dostrzeże nieścisłości. Czy Debra pięć minut po przybyciu na miejsce zbrodni ma prawo uznać sprawę za erotyczne zabójstwo, bez wzywanie ekipy, która zabezpieczy ślady? Dexter nie miał czasu ich usunąć. Lumen podczas akcji nie nosi rękawiczek, a jak wiemy, jej odciski palców są zarejestrowane w bazie danych.
Scenarzyści po raz kolejny rzucają Dexterowi koło ratunkowe. Gdy siostra nachodzi go na miejscu zbrodni, z jakiegoś powodu nie ma zamiaru zajrzeć za foliowy parawan.
Sezon piąty można sobie spokojnie darować.
Dexter – Sezon 6
W mieście pojawia się dwójka seryjnych zabójców: mentor i jego uczeń. Ich celem jest mordowanie ludzi w stylu naśladującym sceny z biblijnej Apokalipsy Świętego Jana.
Można odnieść wrażenie, że cały sezon został napisany wokół jednego wielkiego twistu – jest tylko jeden morderca. Postać grana przez Colina Hanksa, cierpi na rozdwojenie jaźni, niczym bohater filmu „Podziemny krąg”. Niestety oprócz głównego wątku, sezon nie ma nic do zaoferowania. Wątki poboczne wieją nudą. Masuka ma nowych pomagierów…i co z tego? Quinn rozstaje się z Debrą i przez cały sezon się upija, co nie wnosi nic ciekawego oprócz kilku humorystycznych sytuacji. Debra spotyka się z psychologiem. Nie dość, że nuda, to jeszcze prowadzi to do chyba najgłupszego wątku w całym serialu – Deb nagle czuje seksualny pociąg do swojego brata. Kobieta argumentuje, że jej wszystkie nieudane związki są spowodowane właśnie tym — nie potrafi sobie ułożyć życia z nikim, gdyż skrycie kocha się w swoim przybranym bracie. To chyba jest ten moment, który miłośnicy seriali określają „jumping the shark”. Już nawet nie chodzi o przywodzący na myśl kazirodztwo romans, tylko o fakt, że scenarzyści wyciągnęli ten wątek z kapelusza. Nigdy nie było insynuowane, że Debra czuje coś do Dextera, oprócz siostrzanej miłości.
Na tle innych, sezon wyróżnia się stylistyką zabójstw, przywodzącą na myśl serial Hannibal. Tam powolne tempo wynagradzane było jednak zwrotami akcji i głęboką warstwą psychologiczną, natomiast twórcy Dextera nie mają w tym temacie nic do zaoferowania, oprócz pseudofilozoficznych przemyśleń głownego bohatera.
Motywem przewodnim sezonu jest religia. Nie chodzi jednak jedynie o religijne zabójstwa, a o życie duchowe Dextera. Pod wpływem nawróconego przestępcy, Brata Sama, Dexter zaczyna kontemplować na temat wiary, grzechu i odkupienia. Niestety jak to zwykle w serialu bywa, wszystko kończy się, gdy Dexter postanawia wrócić do swojego dawnego ja. Cały wątek religijny serwowany jest też zbyt nachalnie.
W sezonie pojawiają się trzy nowe ważne postacie. Detektyw Mike Anderson jest niemal kopią sierżanta Doakesa. Cehuje go ta sama niezdrowa obsesja na punkcie pracy i ten sam opryskliwy stosunek do współpracowników. Drugą postacią jest nowa opiekunka Dextera, będąca także siostrą Angela Batisty — Jamie. Pal licho, że mamy to do czynienia z nagłym pojawieniem się członka rodziny, o którym wcześniej nie było mowy. Większy problem tkwi w tym, że Jamie Batista jest chyba najbardziej zmarnowaną postacią w całym serialu. Jest ona młodą atrakcyjną dziewczyną, która nie ma żadnych zainteresowań, oprócz ciągłej opieki nad Harrisonem. Na każde zawołanie Dextera, o każdej porze dnia i nocy, Jamie jest gotowa przybyć i siedzieć z dzieckiem godzinami, bez zadawania pytań. Z jakiegoś powodu informacje o ciągłej nieobecności Dextera nie docierają do Angela, który by przecież wiedział, że Dexter nigdy nie robi żadnych nadgodzin. Trzecią osobą jest Louis Green — stażysta Masuki, który zostaje chłopakiem Jamie. Louis z jakiegoś powodu ma niezdrową obsesję na punkcie Dextera.
https://www.youtube.com/watch?v=xIKAE5nAcSo
Głupot tu jeszcze więcej niż w sezonie piątym. Nie będziemy wszystkich wymieniać, bo powstanie referat, jednak warto wspomnieć, że Dexter po raz kolejny niepotrzebnie naraża swoich bliskich, prowokując zabójcę do działania. Czy zabicie ukochanej przez Trójkowego nie było wystarczającą nauczką?
Z odcinków wieje nudą. Dexter najlepiej sprawdza się gdy główny bohater działa pod presją. Im więcej osób na jego tropie, tym lepiej. Niestety w szóstym sezonie zabójcy nie mają z Dexterem nic wspólnego, a gdy Dexter z jednym z nim się zaznajamia, nie sprawia on wrażenia kogoś stanowiącego zagrożenia. Colin Hanks jest przyzwoitym aktorem, niestety ze swoją fizjonomią nie jest on w najmniejszym stopniu przerażający. O wiele lepiej sprawdza się jak zawsze niezwodny Edward James Olmos, jednak jego rola jest krótka.
Z pozytywów należy wymienić wątek Brata Sama i sceny, w których Dexter rozprawia się z emerytowanym seryjnym zabójcą, rozmyślając czy sam skończy w taki sam sposób: schorowany, zniedołężniały i osamotniony ze swoją kolekcją szkiełek. Świetnie ogląda się także odcinek, w którym Dexter jedzie za miasto ze swoim bratem. Szkoda, że twórcy nie zdecydowali się rozpisać tego na więcej odcinków. Mógłby się pojawić motyw, w którym Mroczny Pasażer przejmuje nad bohaterem niemal całkowitą kontrolę. Bardzo dobrze wypada także niespodziewany cliffhanger z ostatniego odcinka. Szkoda jedynie, że wątek odkrycia przez Debrę zabójstw Dextera jest spóźniony o sezon.
https://www.youtube.com/watch?v=54O4JKgvj08
Sezon szósty to bez wątpienia jeden z najsłabszych sezonów serialu. Całość jest zbyt nudna i powtarzalna a oprócz finałowego twistu, serial nie ma nic do zaoferowania.
Dexter – Sezon 7
Detektyw Anderson zostaje zastrzelony przez członka ukraińskiej mafii. Dexterowi udaje się dopaść sprawcę i wymierzyć sprawiedliwość. Niestety okazuje się, że nie był to zwykły żołnierz, a wysoko postawiony członek organizacji przestępczej.
Sezon siódmy powraca z energią, niespotykaną od czasu sezonu czwartego. Motyw Debry stopniowo odkrywającej coraz więcej faktów na temat swojego brata wprowadza dużo świeżości i napięcia. Po raz pierwszy życiowa filozofia Dextera zostaje poddana tak mocnej krytyce. Siostra wytyka mu hipokryzję i zakłamanie, przy okazji wygadując rzeczy, które my, jako widzowie, chętnie wykrzyczelibyśmy scenarzystom. Każda pseudofilozoficzna racjonalizacja uczynków Dextera zostaje zrównana z ziemią. Jennifer Carpenter czuje się jak ryba w wodzie, grając miotająca się między oddaniem do brata, a odrazą do jego poczynań Debrę.
Bardzo dobrze wypada także postać głównego przeciwnika, w którego wciela się Ray Stevenson. Postać eleganckiego zabójcy, nie jest może czymś odkrywczym, jednak dzięki charyzmie Stevensona efekt jest ponadprzeciętny. Sirko nie jest przeciwnikiem, którego można zwodzić jak dziecko. Na tle poprzedników wyróżnia się opanowaniem i profesjonalizmem. Jest też jednym z niewielu przeciwników wyraźnie dominujących nad Dexterem. Jest silny, wytrzymały, inteligentny, świetnie posługuje się bronią, ma pod sobą potężną organizację oraz niemal nieograniczone zasoby finansowe. Postać jest też świetnie zagrana. Scena w barze to jedna z bardziej pamiętnych scen z całego sezonu. Miło też zobaczyć retrospekcje z sierżantem Doakesem, mimo iż próba odmłodzenia aktorów nie wypada zbyt przekonująco.
https://www.youtube.com/watch?v=VniM9ASkMjs
Wątków pobocznych jest kilka. Quinn rozpoczyna romans z erotyczną tancerką pracującą w mafijnym klubie (najbardziej przewidywalny wątek w całym serialu), Debra tropi mordercę kobiet, Louis mści się na Dexterze, LaGuerta próbuje otworzyć sprawę „Rzeźnika z Bay Harbour” a wydział policji w Miami ściga podpalacza-mordercę. Najważniejszym wątkiem pobocznym, jest jednak sprawa Hannah Mckay – trucicielki, która wpada w oko Dexterowi i staje się jedną z niewielu osób, którym udaje się ujść cało z foliowego stołu.
Warto zwrócić uwagę, że sezon siódmy jest pierwszym, w którym wątki postaci drugoplanowych są kontynuowane. Do tej pory postacie znikały z serialu bez słowa wyjaśnienia. Tak było z Barbarą (dziewczyna Angela z trzeciego sezonu), tak było z Sonyą (irlandzka niania) i z Lumen. Prawdopodobnie ktoś w końcu wpadł na pomysł, aby kontrakty z aktorami podpisywać na dłużej.
Niestety mimo licznych zalet sezon ma też sporo wad. Zabójstwo dokonane na lotnisku przypomina parodię. Dexter potrafił spędzić godziny na przygotowywaniu pokoju śmierci. Nawet kropla krwi nie mogła się wydostać poza foliowe łóżko. Gdy w sezonie trzecim ktoś ukłonił się Miguelowi Prado, Dexter natychmiast odwołał akcję. Tymczasem tutaj główny bohater jedzie na lotnisko, porywa swoją ofiarę, znajduje pomieszczenie z bagażami, i przeprowadza egzekucję poprzez roztrzaskanie głowy gaśnicą. W każdym momencie ktoś może wejść, wszędzie są kamery, osoba kręcąca się po terenie lotniska przykuwa uwagę, a możliwości dokładnego posprzątanie miejsca zbrodni są ograniczone. Dziwne jest też zachowanie głównego antagonisty. Jest on zaprezentowany jako osoba kalkulująca wszystko na zimno, jednak zabija Louisa na łodzi i dopiero po egzekucji każde swoim ludziom sprawdzić kim była ta osoba i czy mówiła prawdę. Dlaczego nie zabrać go ze sobą i trochę nad nim „popracować”? Mało przekonująco wypada także ucieczka Hanny w ostatnim odcinku.
Mimo kilku wad sezon siódmy jest bardzo udany i warty ponownego obejrzenia. Choćby dlatego, że to ostatni dobry sezon serialu…
Dexter – Sezon 8
W Miami grasuje morderca, który wycina swoim ofiarom kawałki mózgu. Policja zwraca się o pomocy do wybitnego neuropsychiatry dr. Evelyn Vogel. Okazuje się, że kobieta zna przeszłość Dextera, gdyż to ona pomogła Harry’emu opracować jego kodeks. Tymczasem Debra po zabójstwie LaGuerty stoczyła się na dno. Pracuje w agencji detektywistycznej, upija się do nieprzytomności, sypia z podejrzanymi i unika jakiegokolwiek kontaktu z bratem.
Dexter do tej pory miał lepsze i gorsze sezony, jednak ósmy to absolutne dno. Już początek pokazuje, że scenarzystom przestało zależeć na utrzymaniu wiarygodności. Zakończenie poprzedniego sezonu postawiło bohaterów w trudnej sytuacji. Nie żyje zasłużona policjantka, która kilka dni wcześniej oskarżyła publicznie Dextera o bycie seryjnym zabójcą, na dodatek zginęła z broni należącej do Debry, która miała z nią burzliwe stosunki. W momencie zabójstwa Dexter i Debra nie mieli alibi, a Debra po zabójstwie rzuciła nagle pracę. No cóż, po raz kolejny jesteśmy zmuszeni zaakceptować fakt, że wszyscy pracownicy policji w Miami są niewidomi i mają niskie IQ.
Mimo iż mamy do czynienia z ostatnim sezonem, scenarzyści nie kwapią się z zamykaniem istniejących wątków, tylko tworzą nowe na potęgę. Bohaterowi powinien palić się grunt pod nogami, zmuszając go do desperackich posunięć, od których nie ma odwrotu, jednak twórcy za wszelką cenę chcą utrzymać wszystko po staremu. Dexter znowu mierzy się z psychopatą, znowu doświadcza problemów rodzinnych, a międzyczasie poluje na kolejnych rzezimieszków. Business as usual.
Postać dr Vogel jest całkowicie niepotrzebna. Nie budzi zainteresowania i jest wciśnięta na siłę. Po siedmiu sezonach nagle dowiadujemy się, że to nie Harry wymyślił kodeks, tylko pani psycholog. Widzowie mogą to kupić w sezonie drugim, ale nie ósmym. Na dodatek całość przypomina kupowanie czasu, gdyż na dłuższą metę, jej postać nie ma większego znaczenia. Gdyby pani doktor nie pojawiła się w serialu, nic by to nie zmieniło.
Całkowicie zmarnowana została postać Debry. Najpierw oglądamy ją jako samodestruktywną alkoholiczkę, zapijającą się w poczuciu winy. Nie może sobie wybaczyć zabójstwa LaGuerty i twierdzi, że zabiła „nie tę osobę”. Wyglada na to, że w końcu mamy konsekwencje złych uczynków Dextera, prawda? Nic z tego. Po kilku odcinkach Debra błyskawicznie odbija się od dna, wybacza bratu i wszystko wraca do normy. Co więc robią z nią scenarzyści? Debra zostaje postrzelona, a jej mózg umiera z powodu zatoru. W końcówce Dexter odłącza ją od aparatury podtrzymującej życie. To, że postać ginie jest zrozumiałe, ale czy musiała zginąć w tak bezsensowny sposób? Gdyby w sezonie czwartym Dexter wrócił do domu i dowiedział się, że Rita dostałą zatoru, odebrałoby to scenie cały dramatyzm.
Scenarzyści po raz kolejny próbują wcisnąć na siłę wątek związany z Masuką. Tym razem jest to pojawienie się jego córki (Masuka oddawał nasienie do banku spermy). Wątek zmierza donikąd. Dexter na oczach Quinna i Batisty dokonuje zabójstwa w sali przesłuchań. Co z tego wynika? Nic. Angel chyba był jedną z wczesnych ofiar zabójcy wycinającego kawałki mózgu, gdyż jego postać zachowuje się, jakby przeżyła lobotomię. Widać, że Quinn przynajmniej skojarzył pewne fakty z przeszłości, jednak śmierć Olivera sprawiła mu satysfakcję, tymczasem Batista wciąż tkwi w błogiej nieświadomości.
Dziury fabularne po prostu się mnożą. Poszukiwana listem gończym Hannah, porusza się po mieście bez żadnych przeszkód. Seryjny zabójca odpowiedzialny za śmierć kilku osób nie jest nawet skuty kajdankami, a Dexter może sobie do niego wejść sam pod byle jakim pretekstem. Pojawia się potencjalny następca Dextera, którego bohater próbuje wychować na swojego następcę, jednak młodzieniec ginie. Po co był ten wątek? Jak Dexterowi udaje się wynieść zwłoki ze szpitala niezauważonym i po co w ogóle je kradnie? Oczywiście chciał jej wyprawić pochówek w swoim stylu, jednak jako fachowiec od pozbywania się zwłok powinien wiedzieć, że ciało wrzucone do wody pod wpływem gazów wypłynie na powierzchnię. Następnie porwie je tornado i nadgniłe ciało Debry skończy w czyimś ogródku. Kiepski sposób na uczczenie pamięci ukochanej siostry. No i w jaki sposób bohaterowi udało się sfingować, śmieć poprzez wpłynięcie łodzią prosto w oko cyklonu? Czy Dexter miał tam ukrytą łódź podwodną? A może porzucił łódź i przepłynął te kilkanaście kilometrów do brzegu wpław?
Sezon rozczarowuje, gdyż scenarzyści unikają jak ognia elementu, który jest nieodłączną częścią każdego dobrego serialu – konsekwencji. Każdy, kto poznał prawdę o Dexterze, zginął, a pozostali znajomi żyją w błogiej nieświadomości. Nie ma żadnej obławy. Na własnych warunkach Dexter opuszcza miasto i zaszywa się gdzieś na końcu świata. Nie zapłacił za swoje zbrodnie, ani nie został za nie nagrodzony. W większości dobrze ocenianych finałowych sezonów seriali instynktownie czujemy, że wydarzenia zmierzają do nieubłaganego końca. W ostatnim sezonie Breaking Bad, tajemnica głównego bohatera wychodzi na jaw, odrzuca go własna rodzina i zdradza wspólnik. Każdy kolejny krok pogrąża go coraz bardziej i wiemy, że nie ma dla niego już odwrotu. Podobnie z serialem „Rodzina Soprano”, gdzie Tony Soprano zabija jedną z najbliższych mu osób. Tutaj tego nie ma. Do samego końca scenarzyści robią wszystko, aby zachować status quo. Priorytetem było szykowanie gruntu pod dalsze przygody, a nie definitywne zamknięcie serialu. Inną wadą jest brak motywacji. Postacie robią różne rzeczy, jednak w sumie nie wiadomo dlaczego. Decyzje podejmowane są spontaniczne.
Najlepszą częścią feralnego zakończenia jest ostatnia scena, w której główny bohater bez słowa rzuca przygnębione spojrzenie w stronę ekranu. Zapewne tak samo aktor wyglądał podczas pierwszego czytania ostatnich stron scenariusza. Ósmego sezonu należy unikać jak ognia. Wystarczy wiedzieć, że w końcówce Dexter pozoruje samobójstwo i czekać na nadejście kontynuacji w postaci serii miniserii „New Blood”.
Dlaczego ostatnie sezony Dextera są tak słabe?
Dlaczego serial upadł tak nisko? No cóż, winę należy zgonić wyłącznie na scenarzystów, którzy z uporem maniaka trzymali się tej samej utartej formuły. Dexter był nietykalny. Nawet jeśli został zapędzony pod ścianę, z opałów ratował go jakiś cudowny zbieg okoliczności. Takie coś można przełknąć za pierwszym i piątym razem, ale nie dwudziestym. Drugim powodem były wątki zmierzające donikąd. Angel bierze ślub, po czym szybko się rozwodzi. Ten sam bohater rzuca pracę i otwiera restaurację, tylko po to, aby szybko powrócić do służby. Takich bezsensownych wątków są dziesiątki. Po trzecie brak spójności i logiki. W jednym odcinku Dexter zostaje zrugany za nadużywanie zasobów laboratorium do prywatnych celów, jednak w kolejnych ponownie robi różnego rodzaju testy na potęgę i nikt się tym nie interesuje. Mimo bycia zwykłym laborantem bohater ma dostęp do wszystkich danych i nikt nigdy nie sprawdza, że każda z zaginionych osób była przez niego prześwietlana w systemie. Dexter wychodzi z pracy kiedy chce i nikt nie sprawdza, czy naprawdę pracuje, czy nie. Po czwarte brak dobrych antagonistów. Zabójca z chłodni, czy Trójkowy to przerażające postacie. Na ich tle Jordan Chase czy Travis wypadają blado. Co sprowadza nas do ostatniego powodu, czyli zwykłej nudy. Gdy brakuje wspomnianych wyżej elementów, co nam pozostaje? Dobre aktorstwo, ładne ujęcia Miami i przyjemna dla ucha muzyka, jednak to za mało, aby siedzieć na krawędzi kanapy, obgryzając z nerwów paznokcie. Serial nigdy nie był dziełem głębokim, jednak swoje braki nadrabiał aspektami rozrywkowymi. Gdy ich zabrakło, serial stał się niczym tytułowy bohater – pustą skorupą.
Serial całościowo oceniamy 7/10, jednak gdybyśmy mieli ocenić sezony indywidualnie, oceny wygladają nastepująco:
1 – 8/10
2- 9/10
3 – 6/10
4 – 9/10
5 – 7/10
6 – 5/10
7 – 7/10
8 – 2/10