Cruise for a Corpse – recenzja

Gier bazujących na twórczości Agathy Christie ukazało się zaledwie kilka, a co gorsza, większość z nich jest co najwyżej przeciętna. Na szczęście istnieje kilka przyzwoitych gier inspirowanych twórczością angielskiej pisarki. Jedną z nich jest przygodowa gra detektywistyczna „Cruise for a Corpse” wydana przez Delphine Software w 1991 roku.
Detektyw Raoul Dusentier zostaje zaproszony przez milionera Niklosa Karaboudjana na luksusowy rejs. Gdy Karaboudjan zostaje zamordowany, Dusentier rozpoczyna śledztwo. Szybko okazuje się, że niemal każdy z pasażerów skrywa jakąś tajemnicę i miał prawdopodobny motyw zabójstwa.

cruise for a corpse amiga

Interfejs jest nieco ulepszoną wersją tego używanego we wczesnych grach LucasArts. Przedmioty używamy, klikając na nie i wybierając jeden z dostępnych czasowników (użyj, zabierz, otwórz itp.). Ułatwieniem jest to, że nie trzeba przebijać się przez wszystkie możliwości, gdyż gra sama wybiera listę akcji możliwych dla danego obiektu. System, choć daleki od doskonałości, nieznacznie wyprzedzał konkurencję. Innym oryginalnym pomysłem było zaimplementowanie upływu czasu. Wykonanie niektórych czynności (znalezienie przedmiotu, rozmowa itp.) przesuwa czas o 10 minut. Jest to w pewnym sensie odpowiednik systemu punktów z gier Sierry. Niestety, system ten został wdrożony wyjątkowo nieciekawie. Przeskok w czasie powoduje, że postacie magicznie się teleportują, a sprawdzone już przez nas meble wypełniają się nowymi przedmiotami. Co z tego, że przeszukaliśmy całe pomieszczenie, skoro uruchomiony dialog przesunął czas, co oznacza, że trzeba ponownie wszystko sprawdzić? Takie podejście, zamiast tworzyć płynny przyczynowo-skutkowy system, wybija z rytmu i wprowadza chaos. Na dodatek, konkretny dialog uruchomi przeskok czasu (i co za tym idzie, posunięcie fabuły naprzód) tylko o określonej porze. Możemy zapytać o to samo barmana o godzinie dziesiątej i jedenastej, i nic się nie stanie, jednak jeśli zapytamy o pierwszej, mimo iż uzyskamy identyczną odpowiedź, fabuła nagle ruszy z miejsca. W ten sposób gra zmusza nas do ciągłego poruszania tych samych tematów, bo może tym razem coś się wydarzy. Nie ma także żadnej wskazówki, że zagajenie danej postaci w tym momencie albo sprawdzenie po raz dziesiąty tej samej szafy da inny efekt. W praktyce oznacza to, że gra zmusza nas do klikania każdego interaktywnego przedmiotu, zamiast używania szarych komórek.

  Intensywność - recenzja miniserialu z 1997
cruise for a corpse gra
Scenariusz dosyć dobrze naśladuje twórczość mistrzyni kryminału. Mamy denata oraz szereg podejrzanych, z których każdy ma coś na sumieniu. Hermetyczne środowisko statku wyklucza udział osób trzecich. Intryga jest napisana całkiem dobrze, a fabuła trzyma w napięciu. Jedynym zgrzytem są nieco sztuczne dialogi. Być może to wina kiepskiego tłumaczenia.

Choć w dzisiejszych czasach grafika „Cruise for a Corpse” może budzić jedynie uśmiech politowania, jak na swoje czasy była całkiem imponująca. Tła są bitmapowe, a główna postać stworzona w grafice wektorowej. Sterowana przez nas postać jest przez to mało szczegółowa, jednak animacja ruchu jest niespotykanie płynna. Podczas konwersacji oglądamy natomiast ręcznie rysowane modele postaci. Pikselartowe tła zostały wykonane z wielką starannością i w niczym nie odbiegają od najładniejszych produkcji konkurencji. Statek, po którym się poruszamy, ma wiele pomieszczeń do eksploracji, a jego projekt jest dosyć realistyczny. Największe wrażenie robi jednak „filmowe” intro. Przy pomocy kilku sztuczek programistycznych i niewielkich wstawek z animacjami, grafikom z Delphine Software udało się stworzyć namiastkę filmowego wprowadzenia do gry. Na standardy 1991 roku było to coś wyjątkowego.

recenzja cruise for a corpse

Mimo wielu wad „Cruise for a Corpse” to gra, która nadal ma swój urok i potrafi wciągnąć, zwłaszcza fanów klasycznych przygodówek i miłośników kryminałów. Chociaż mechanika i interfejs nie są tak intuicyjne, jak mógłby być, gra rekompensuje to atmosferą i ciekawą intrygą. To jeden z tych tytułów, które przypominają o złotej erze przygodówek i pokazują, że nawet stare gry mogą dostarczyć solidnej rozrywki, o ile przymkniemy oko na pewne archaizmy.

Delphine Software – historia i upadek firmy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *