Rosewater – recenzja gry przygodowej

Harley Leger jest byłą mistrzynią boksu, która przybywa do miasteczka Rosewater, by podjąć pracę dziennikarki w lokalnej gazecie. Jej pierwszym zadaniem jest przeprowadzenie wywiadu z legendarnym rewolwerowcem Jake’iem Ackermanem. W wyniku splotu wydarzeń Harley, Jake i jego asystent Danny zostają uwikłani w poszukiwania zaginionego naukowca, który prowadził dziwaczne eksperymenty w okolicach Rosewater. Odnalezienie naukowca (lub jego zwłok) może okazać się intratne, gdyż wraz z nim zaginęła pokaźna suma pieniędzy. Wkrótce do ekipy dołączają kolejni członkowie: meksykański rewolucjonista Filomeno Marquez, Indianka Nadine Redbird oraz właścicielka zmotoryzowanego dyliżansu, Lola Johnson.

Rosewater to klasyczna przygodówka point-and-click, wyróżniająca się ciekawą strukturą narracyjną. Po zawiązaniu akcji w pierwszym akcie bohaterowie wyruszają w długą wędrówkę przez pustkowia. Podczas tej przeprawy gra losowo dobiera kolejne przygody: od oszusta sprzedającego „uzdrawiający” eliksir, przez archeolożkę poszukującą skamielin, po romantyka budującego pałac swojej dawno niewidzianej ukochanej. Łącznie przygotowano kilkanaście epizodów, z których tytuł losowo wybiera kilka, by wypełnić najobszerniejszy – drugi – akt. Twórcy uznali, że najważniejsza jest droga, a nie cel, dlatego żadne z tych wydarzeń nie łączy się bezpośrednio z głównym wątkiem. Zamiast tego pozwalają one lepiej poznać charaktery postaci i zacieśnić więzi w drużynie. Co więcej, wykonanie tych zadań jest całkowicie opcjonalne – jeśli czegoś nie dopniemy, fabuła i tak ruszy dalej.

recenzja rosewater

Gra obfituje w dialogi poboczne, a bohaterowie żywo reagują na nasze decyzje. W większości przygodówek bezpiecznie jest „przeklikać” wszystkie opcje dialogowe, lecz w Rosewater słowa i czyny niosą konsekwencje. Jeśli bez zastanowienia wypytamy przypadkowe osoby o naukowca, wkrótce jeden z towarzyszy zwróci nam uwagę, byśmy nie zdradzali celu wyprawy obcym ludziom. Możemy wedrzeć się do zamkniętego pomieszczenia wyłamując zamek, albo użyć wytrychów – skutek jest identyczny, lecz później spotkamy właściciela domu i będziemy musieli naprawić szkody. Do miejsca strzeżonego przez bramkarza możemy się dostać przekupstwem, lub walcząc z nim. Od naszych decyzji zależeć będzie także zakończenie. Pod względem rozgałęzienia fabularnego gra jest porównywalna z Indiana Jones and the Fate of Atlantis.

Poprzednia gra studia, czyli Lamplight City, mocno nawiązywała do pierwszej odsłony Gabriela Knighta, zarówno atmosferą, jak i tematyką. Rosewater to zdecydowanie luźniejsza opowieść, której nastrój można porównać do serii Broken Sword. Choć gra osadzona jest w tym samym uniwersum co Lamplight City i zawiera kilka subtelnych odniesień, jest w pełni samodzielną produkcją – bez problemu można w nią grać bez znajomości poprzednich tytułów.

  Desperate Escape i Lost in Nightmares - recenzja DLC do Resident Evil 5

Oprawa graficzna stoi na wysokim poziomie. Animacje postaci wykonano techniką rotoskopową, dzięki czemu ruchy są płynne i naturalne. Tła pełne są drobiazgów i prezentują się znakomicie w estetyce pixel-art; najbliższymi porównaniami sprzed lat byłyby tu Full Throttle czy Beneath a Steel Sky. Jedynym zgrzytem są okazjonalne pełnoekranowe sekwencje animowane, które odstają poziomem i wypadają nieco amatorsko.

rosewater gra

Równie dobrze prezentuje się udźwiękowienie. W obsadzie dubbingu znalazły się gwiazdy pokroju Roger Clarka (Arthur Morgan z Red Dead Redemption 2), Cam Clarke’a (Liquid Snake z Metal Gear Solid) czy Gavina Hammona (Kenny z The Walking Dead). Całości dopełnia klimatyczna muzyka autorstwa Marka Benisa, znanego z Lamplight City.

Choć Rosewater jest produkcją dobrą, nie jest grą wolną od wad. Sporym mankamentem jest brak dobrego wątku głównego. Poszukiwanie naukowca to jedynie pretekst do nawiązania sojuszu z innymi bohaterami. Grze brakuje przez to prawdziwego napięcia, gdyż stawka całej wyprawy nie jest wysoka. Zresztą podobnie jest w przypadku licznych zadań pobocznych — ich pomijanie nie niesie ze sobą jakichś większych konsekwencji. Największy problem leży jednak w konstrukcji postaci – wszyscy towarzysze Harley są niemal identyczni pod względem charakteru. Każdy jest przesadnie miły, empatyczny i uczynny. Brakuje wyraźnych różnic osobowości i tym samym potencjału do konfliktów. Zestawmy to na przykład z filmami Avengers — tam też grupa pozytywnych bohaterów ma wspólny cel, jednak ich odmienne osobowości i światopoglądy powodują sporo utarczek słownych, konfliktów i zabawnych sytuacji. Tutaj brakuje wyrazistych osobowości, przez co nasza drużyna wypada blado i mało autentycznie, a gra wieje nudą.

rosewater gra recenzja

Czy warto kupić Rosewater? To zależy. Gra jest przyjemną, nastrojową przygodówką z ładną grafiką i świetnym udźwiękowieniem. To powinno trafić do każdego. Nie każdemu jednak przypadną do gustu oryginalne pomysły twórców: epizodyczna struktura i skupienie się na relacjach międzyludzkich, zamiast pełnego suspensu i zwrotów akcji wątku głównego. Jeśli te elementy wam nie przeszkadzają, Rosewater będzie strzałem w dziesiątkę.

 

Phantasmagoria – recenzja gry z 1995

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *