Strażak Cooper Adams zabiera swoją nastoletnią córkę Riley na koncert megagwiazdy Lady Raven. Wszystko wygląda jak należy: kolejki, rozwrzeszczane nastolatki, ochroniarze, sklepy z pamiątkami i tłumy ludzi. Jednak Cooper jest zaskoczony nadzwyczaj dużą liczbą policjantów zabezpieczających teren. Od jednego z pracowników dowiaduje się, że wzmożona ochrona wynika z obecności seryjnego zabójcy, znanego jako „Rzeźnik”. FBI otrzymało od kogoś anonimową informację i zamieniło halę koncertową w ogromną pułapkę.
Pułapka
M. Night Shyamalan to reżyser, który zasłynął z przewrotnych filmowych twistów. Zazwyczaj następują one pod koniec filmu. W „Pułapce” główny zwrot akcji poznajemy już w pierwszych minutach – to Cooper jest poszukiwanym zabójcą. Reszta filmu to jego próby ucieczki z zasadzki, przy jednoczesnym ukrywaniu swojej prawdziwej tożsamości przed córką i służbami. Morderca przypomina nieco serialowego Dextera – jest inteligentny, wyrachowany, czarujący i świetnie wtapia się w tłum, udając nadopiekuńczego ojca. W przeciwieństwie do kolegi po fachu z Miami, Cooper jednak nie ma żadnych moralnych zahamowań. Jeśli odwrócenie uwagi policji wymaga zepchnięcia niepełnosprawnej kobiety ze schodów lub okaleczenia kogoś do końca życia, morderca zrobi to bez wahania.
Film zaczyna się bardzo obiecująco. Scenografia jest oryginalna, ponieważ thrillerów rozgrywających się podczas masowych imprez jest niewiele (np. „Oczy węża”, „Nagła śmierć”). Shyamalan mistrzowsko buduje napięcie, a gdy poznajemy prawdziwą naturę głównego bohatera, film zamienia się w ekscytującą grę w kotka i myszkę ze służbami. Gdyby reszta filmu była na poziomie jego wprowadzenia, mielibyśmy do czynienia z jednym z lepszych dzieł reżysera. Niestety, dość szybko pojawiają się elementy psujące odbiór: nienaturalne dialogi i wiele naciąganych zbiegów okoliczności oraz idiotycznych zachowań postaci pobocznych. Aby nie zdradzić zbyt wielu szczegółów fabuły, posłużmy się przykładem z początku filmu. Cooper z córką stoją w kolejce po koszulkę, ale przy kasie dochodzi do sprzeczki o ostatnią sztukę. Cooper deeskaluje sytuację, namawiając córkę do ustąpienia. Sprzedawca docenia ten gest i obiecuje, że odłoży dla niego koszulkę, gdy tylko dotrze nowa dostawa. Ta scena jest poprawna i nie ma się do czego przyczepić. Niestety, przy kolejnym spotkaniu pracownik jest tak poruszony „dobrym sercem” Coopera, że nie tylko zdradza mu szczegóły obławy, w tym tajne hasło identyfikacyjne zarezerwowane dla pracowników obiektu, ale nawet zabiera go do niedostępnej dla uczestników koncertu części budynku. Takich scen z każdą minutą jest coraz więcej. Cooper ma więcej szczęścia niż rozumu.
Na pochwałę zasługuje bezbłędna gra aktorska Josha Hartnetta. Jego postać nie tylko wygrywa kolejne starcia z policją, ale i ratuje film przed mieliznami scenariusza. Dzięki zaangażowaniu aktora, łatwiej przełknąć nawet najbardziej naciągane sceny. Reszta obsady również spisuje się dobrze, z wyjątkiem Saleki Shyamalan, grającej Lady Raven. Jest ona córką reżysera i zawodową piosenkarką, więc rola gwiazdy pop wydaje się wprost skrojona pod nią. W pewnym sensie gra samą siebie. Niestety, w połowie filmu jej rola zostaje rozbudowana i Lady Raven staje się jedną z kluczowych postaci. Widać wtedy wyraźnie jej braki. Gdyby nie była córką reżysera, z takim warsztatem nie przeszłaby pierwszego etapu castingu.
„Pułapka” to dobrze zagrany i trzymający w napięciu thriller. Gdyby nie naciągane sceny i rażące zbiegi okoliczności, moglibyśmy mówić o jednym z najlepszych filmów Shyamalana. Niestety, elementy te sprawiają, że film można zaliczyć co najwyżej do średniaków. Jeśli wyłączycie myślenie i zawiesicie niewiarę, będziecie się dobrze bawić.
6/10