The Longest Journey (Najdłuższa podróż) – recenzja

April Ryan jest 18-letnią studentką sztuki, która od jakiegoś czasu miewa niezwykle realistyczne sny. Próbując wyjaśnić ich powód, kobieta odkrywa istnienie dwóch światów. Wymiar, w którym mieszka nazywa się Stark i jest odpowiednikiem naszej Ziemi z niedalekiej przyszłości. Jest to świat logiki i nauki. Przeciwieństwem jest Arcadia będąca miejscem magii i mistycyzmu. Przejścia między światami pilnuje Strażnik. Niestety z jakiegoś powodu porzucił on swoją pozycję, co oznacza, że równowaga została zachwiana, a jedyną osobą zdolną ją przywrócić jest April.

Jak widać fabuła Najdłuższej podróży, nie jest specjalnie odkrywcza. Zwykły szaraczek okazuje się wybrańcem, od którego zależy los całego świata (a w tym przypadku światów). Tego typu scenariusz był przerabiany w dziesiątkach, jeśli nie setkach gier (o filmach nawet nie wspominając). Nie wróży to zbyt dobrze samej grze, tym bardziej że podobieństw do innych dzieł jest o wiele więcej. A to spotykamy staruszkę przypominającą do złudzenia Babę Jagę, a to trafiamy na ród stworków kojarzących się z Ewokami. Stworki żyją sobie w chatkach rodem z Władcy Pierścieni, a za horyzontem pływa w powietrzu ruchomy zamek. Scenariusz jest po prostu jednym wielkim tyglem, do którego autorzy wrzucili nawiązania do niemal wszystkich znanych trendów z science fiction i fantasy. Jednak o dziwo z tego galimatiasu pomysłów twórcom wyszło bardzo zgrabna i o ironio oryginalna gra.

Najdłuższa podróż gra

Postać kontrolujemy przy pomocy myszy. Lewy klawisz myszy służy do przemieszczania. Jeśli po najechaniu na jakiś przedmiot kursor zmieni się w oko, April obejrzy go i skomentuje. Gdy kursor zmieni się w niewielki nóż, kliknięcie otwiera trzy ikonki: obejrzenie, mowa i użycie. Prawym klawiszem przywołujemy inwentarz. Poziom zagadek jest zróżnicowany. Niektóre są dobrze opracowane i logiczne, a inne kompletnie bezsensowne. W pewnym momencie bohaterka musi nakręcić zegarek. Jak tego dokonać? Oczywiście przy pomocy pinezki…bo tak właśnie nakręca się zegarki. Takie kwiatki trafiają się kilkakrotnie, a zagadka z kluczem na torach to już prawdziwy majstersztyk abstrakcyjnego myślenia. Dodatkowym utrudnieniem jest konieczność spełnienia jakiegoś warunku. Możemy wpaść na pomysł użycia danego obiektu, jednak nic nie zadziała, dopóki nie usłyszymy jakiegoś dialogu. Na szczęście w grze nie można zginąć albo zapędzić się w kozi róg, więc możemy eksperymentować do woli.

The longest journey gra

Dużą wadą gry jest jej tempo. Samo wprowadzenie trwa bite pięć godzin (!) i jest wypełnione przepełnionymi ekspozycją dialogami. Już na samym początku gry spotykamy właścicielkę wynajmowanego domu. Przeklikanie się przez wszystkie dialogi zajmuje niemal 20 minut. Krótko po tym April trafia do baru, gdzie spędza jakieś 15 minut na pogaduszkach. Po rozwiązaniu kilku zagadek bohaterka odkrywa przejście do alternatywnego świata, gdzie od razu trafia na rozmówcę, który ochoczo wyjaśnia podstawowe zagadnienia związane z Arkadią. Ile czasu będziemy z nim rozmawiać? Niemal pół godziny! Żadnych cutscenek czy filmików – po prostu dwie stojące postacie i niekończący się potok słów. Od czasu do czasu rozmówca przejdzie parę kroków, chyba tylko po to, żeby ekran nie wypalił się nam na stałe na monitorze. Gra to prawdziwy test na cierpliwość. Oczywiście budowanie świata przedstawionego jest potrzebne, jednak ilość informacji, jakie otrzymujemy, jest przytłaczająca. Jakby tego było mało, wciskane nachalnie ekspozycje nie zawsze są serwowane w naturalny sposób. Przykładem niech będzie wspomniana rozmowa z gospodynią. April w pewnym momencie prosi ją o opowiedzenie…jak się poznały. No bo wiadomo, że mieszkający razem współlokatorzy pytają się ciągle o takie rzeczy. Takich baboli jest całkiem sporo. A można przecież było podsunąć tę informację na dziesiątki o wiele bardziej organicznych sposobów.

Wielką zaletą jest główna postać. Z jakiegoś powodu scenarzyści gier i filmów zawsze mieli problem z rozpisywaniem postaci kobiecych. W latach 90. kobiety pełniły rolę ozdoby, lub obiektu romantycznego zainteresowania głównego bohatera, a obecnie w filmach tworzonych dla „współczesnego widza” kobieta góruje nad wszystkimi dookoła zarówno pod względem fizycznym jak i intelektualnym. April unika tych pułapek. Jest po prostu zwykłą dziewczyną, która została wplątana w przerastające ją sprawy. Bohaterka stara się jak może, poradzić sobie z otaczającymi ją problemami — czasami jej się udaje, czasami nie. Takie podejście nadaje postaci głębi. Innym elementem nadającym April charakteru i osobowości są jej sarkastyczne komentarze.

  Return to Monkey Island - recenzja

The longest journey recenzja

Najdłuższa Podróż – Wersja polska

W grze swoich głosów użycza kilku znanych aktorów. Krukowi głos podkłada Jarosław Boberek, a w April Ryan wcieliła się Edyta Olszówka. Do warsztatu nie ma się co przyczepić – aktorka wypowiada swoje dialogi wyraźnie i wkłada w nie odpowiednie emocje. Problem jednak leży w jej interpretacji postaci. April jest młodą kobietą, jednak Olszówka gra ją jakby wcielała się w małą dziewczynkę. Pozostaje jedynie przypuszczać, że po przeczytaniu scenariusza aktorka uznała, że to jakaś produkcja skierowana dla dzieci. Pojawiają się także niewielkie potknięcia przy wymowie nazw miejsc i imion. Jedna postać mówi Tob(i)as, a inna wymawia te samo imię w zangielszczony sposób Tob(aj)as. Czy nikt takich rzeczy nie sprawdzał?

Mimo drobnych niedociągnięć „The Longest Journey” to jedna z najlepszych gier point-and-click i obowiązkowa pozycja dla fanów gatunku.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *