Stellar Blade
Gra akcji stworzona przez koreańskie studio Shift Up. Rozgrywka do złudzenia przypomina tytuły z serii Bayonetta czy NieR: Automata. Główną bohaterką jest Ewa – członkini ziemskiego ruchu oporu walczącego z kosmicznymi najeźdźcami. Ewa charakteryzuje się niezwykle atrakcyjnym wyglądem, co spotkało się z krytyką ze strony osób, uznających to za promowanie „szkodliwych i nierealistycznych standardów piękna”. Kontrowersje wzbudziła również możliwość ubierania bohaterki w skąpe i niepozostawiające zbyt dużo dla wyobraźni ubrania.
Kolejne kontrowersje wywołało graffiti z napisem „HARD”, które w połączeniu z sąsiednim napisem „R shop” przypadkowo stworzyło frazę „Hard r”. To zestawienie zostało zinterpretowane przez niektórych jako nawiązanie do pejoratywnego terminu „nigger” (czarnuch). Choć umieszczenie graffiti obok siebie było przypadkowe, liczne artykuły na ten temat skłoniły twórców do zmiany grafiki w grze.
Mimo nacisków twórcy nie zmienili nic w wyglądzie bohaterki. Modyfikacjom uległy jedynie niektóre stroje. Niestety i to okazało się punktem zapalnym. Nawet tak drobna zmiana wystarczyła, aby posądzić twórców o uginanie się przed cenzorami. W odwecie gracze zaczęli dokonywać zwrotów preorderów, jako powód podając fałszywą reklamę. Niejaki Mark Kern, znany lepiej pod swoim internetowym pseudonimem Grummz, założył nawet petycję na change.org, pod którą domaga się od twórców przywrócenia oryginalnej wersji. W trakcie pisania tego artykułu petycja zebrała 60 tys. podpisów. Jej twórca argumentuje, że nie chodzi mu o „kilka centymetrów materiału” tylko o „podwójne standardy” i dotrzymywanie obietnic zawartych w materiałach reklamowych. Pod hasztagiem #freestellarblade gracze wrzucają porównania strojów i innych drobnych zmian.
Jeśli uważacie, że już dziwniej być nie może jesteście w błędzie. Grummz twierdzi, że w związku z próbą odcenzurowania gry otrzymał groźby śmierci. Jedna z osób nawet publicznie zaoferowała nagrodę w wysokości 20 tys. dolarów za jego zlikwidowanie. Konto tej osoby już zostało zawieszone, jednak znaleźli się naśladowcy. Streamerka o pseudonimie Denims zaoferowała podniesienie nagrody do 30 tys. W trakcie pisania tego artykułu, jej konta nie zostały zbanowane, jednak nagranie z ofertą zostało skasowane, a tweety na platformie „X” są chronione.
Suicide Squad: Kill the Justice League
Gra akcji, w której wcielamy się w członków tytułowego Legionu Samobójców, czyli grupy komiksowych złoczyńców walczących (pod przymusem) dla rządu USA. Tym razem ich zadaniem jest zabicie największych bohaterów komiksów DC, którzy pod wpływem Brainiaca zmienili się mordercze bestie.
Gra jest zarówno spin-offem jak i kontynuacją gier z serii Batman: Arkham. Jak spoiluje tytuł gry członkom Legionu udaje się wypełnić powierzone zadanie. Jedną z ofiar Legionu jest sam Batman, który po schwytaniu zostaje bezceremonialnie zastrzelony przez Harley Quinn.
Gra spotkała się z negatywnymi ocenami. Gracze krytykowali problemy techniczne, słaby scenariusz i powtarzalną rozgrywkę. Krytyka dotknęła również modelu rozgrywki w stylu live service, który jest nastawiony na maksymalne wyciąganie pieniędzy od graczy. Dodatkowo, niektórzy gracze poczuli się dotknięci tym, że gra zmusza ich do zabijania ulubionych bohaterów DC. Trochę dziwnę, biorąc pod uwagę, że informacja ta jest zawarta w tytule gry. Dziwnie brzmią także zarzuty o „braku szacunku” dla wcielającego się w Batmana Kevina Conroya, dla którego był to ostatni występ głosowy w grach, przed tragiczną śmiercią w 2022 roku. Twórcy gry przecież nie wiedzieli, że nagrywający swoje kwestie dialogowe aktor niedługo umrze.
Innym, o wiele bardziej zasadnym zarzutem jest żerowanie na popularności marki Arkhamverse (seria czterech gier z Batmanem w roli głównej). Gry te uważane są za jedne z najlepszych produkcji w historii, ze względu na świetną fabułę, wierność materiałowi źródłowemu i wprost niesamowitą grywalność. Fani serii uznali, że słaba gra została na siłę podłączona do sławnych poprzedniczek, aby zmaksymalizować zyski.
Batman: Arkham Asylum – historia powstania i recenzja
RapeLay
Niektóre omawiane w tej serii gry są naprawdę dziwne, jednak mało która jest w stanie dorównać tej produkcji. W RapeLay wcielamy się w Masaya Kimurę — recydywistę wielokrotnie skazywanego za molestowanie seksualne. Celem jest stalkowanie, a następnie zgwałcenie trzech kobiet – matki i jej dwóch córek (z czego jedna ma 12 lat!).

Choć pokręcona, japońska produkcja zyskała niesławę dopiero trzy lata po premierze, gdy nagłośniono, że egzemplarze gry sprzedawane są na platformie Amazon w Wielkiej Brytanii, niejako omijając oficjalne kanały dystrybucji (i nadanie kategorii wiekowej). Pod naciskiem opinii publicznej sklep wycofał grę. Aktywiści różnych organizacji zaczęli zasypywać premiera Japonii listami w sprawie kontrowersyjnej gry, co zaowocowało powołaniem specjalnego zespołu do wypracowania rozwiązań chroniących dzieci przed szkodliwymi treściami w grach. Gra została także zbanowana w krajach takich jak Argentyna i Australia.
A dlaczego taka gra w ogóle została wydana? Bo w Japonii gry z tematyką gwałtu może i nie są częścią mainstreamu, ale i nie są traktowane jak jakaś anomalia. Trochę tak jak z gazetkami pornograficznymi — nie każdy to kupuje, ale istnieją koneserzy tego typu materiałów. Producent RapeLay, czyli firma Illusion, przez ponad 30 lat działalności wydała ponad 100 tytułów erotycznych, z czego spora część zahacza o tematykę molestowania i gwałtów.
C.D.N.