Amnesia: Rebirth – recenzja

W 2010 Frictional Games wydało swoje magnum opus – horror „Amnesia: Mroczny obłęd” (Dark Descent). Chociaż była to niezależna gra małego studia, a nie wysokobudżetowa produkcja, tytuł szybko podbił serca graczy i został okrzyknięty jednym z najstraszniejszych komputerowych horrorów w historii. Swój sukces twórcy zawdzięczają nietypowemu podejściu do rozgrywki. W przeciwieństwie do większości gier z tamtego okresu gracz nie jest w stanie w żaden sposób bronić się przed zagrożeniem i pozostaje mu jedynie ukrycie się lub ucieczka. Powoduje to atmosferę zaszczucia i bezradności.  W 2013 ukazał się równie dobrze przyjęty sequel produkcji zatytułowany „Amnesia: A Machine for Pigs” a teraz po siedmiu latach firma powraca z kolejną odsłoną serii zatytułowaną „Amnesia: Rebirth”.

Amnesia: Rebirth nie jest kontynuacją w ścisłym tego słowa znaczeniu. Pewne wątki nawiązują do „The Dark Descent” jednak granie w poprzednie części nie jest konieczne, aby zrozumieć fabułę Rebirth. Akcja gry toczy się w marcu 1937 roku, czyli niemal 100 po wydarzeniach z pierwszej odsłony serii. Wcielamy się w członkinię afrykańskiej ekspedycji archeologicznej Tasi Trianon. Samolot, którym leci Tasi rozbija się w samym środku algierskiej pustyni. Gdy bohaterka budzi się, odkrywa, że ​​wszyscy jej towarzysze zaginęli, a ona sama nie pamięta, co stało się bezpośrednio po katastrofie. Zdeterminowana, by odnaleźć swojego męża, Tasi wyrusza tropem pozostawionym przez ocalałych z katastrofy pasażerów.

Rozgrywka przypomina typową grę eksploracyjną – podążamy tropem innych uczestników feralnej ekspedycji, zbieramy pozostawione przez nich notatki, które stopniowo tłumaczą nam, co się wydarzyło po katastrofie i unikamy różnego rodzaju zagrożeń. Naszym największym wrogiem jest wszechobecna ciemność. Lwia część akcji rozgrywa się w mrocznych jaskiniach i pomieszczeniach, gdzie jedynym źródłem światła są szybko wypalające się zapałki, lub okazjonalnie odnajdywane pochodnie czy lampy naftowe. Tasi panicznie boi się ciemności i jeśli przebywamy w ciemnościach zbyt długo, główna bohaterka dostaje ataku paniki i zaczyna mieć halucynacje wzrokowe i słuchowe. A zapałki wypalają się bardzo szybko, więc trzeba je racjonować ostrożnie. Można powiedzieć, że zapałki są odpowiednikiem amunicji z typowych survival horrorów – jeśli używamy je ostrożnie, ich zapas powinien wystarczyć na przejście etapu, ale jeśli marnujemy, zostajemy z niczym. Drugą przeszkodą, którą Tasi napotka na swej drodze, są upiory. W ich przypadku użycie oświetlenia niechybnie zdradzi naszą pozycję, musimy więc ukrywać się w ciemnościach, co szybko może spowodować atak paniki.  Jesteśmy więc między przysłowiowym młotem a kowadłem.

  The Callisto Protocol – recenzja survival horroru

Amnesia rebirth gra

W grze nie brakuje także zagadek. Są one zróżnicowane pod względem trudności – od intuicyjnie prostych aż po trudne i pomysłowe. Gra pod tym względem jest dosyć wyważona. Niestety tego samego nie można powiedzieć o unikaniu potworów. Twórcy gry podjęli bardzo kontrowersyjną decyzję – jeśli zginiemy kilka razy w jednej sekcji, gra przenosi nas poza obszar zagrożenia, czasami nawet na sam koniec danego etapu. Z jednej strony wiadomo, że wielokrotne podchodzenie do tego samego przeciwnika może być frustrujące, jednak rozwiązanie zaproponowane przez programistów odbiera dużo napięcia. Po co błądzić po mrocznych korytarzach skoro można kilka razy skusić i przejść do kolejnej sekcji? Główną zaletą Amnesii jest trzymanie gracza w napięciu, a takie prowadzenie za rękę odbiera sporą część zabawy.

Historia opowiedziana w grze budzi mieszane uczucia. Wątki rozwijające mitologię są pomysłowe i ładnie wpasowują się w większy obraz tego co zastało zarysowane w poprzednich odsłonach. Fabuła zahacza też o świetnie rozpisane wątki jak np. francuska kolonizacja Afryki. Niestety scenariusz czasami razi swoją infantylnością. Zawarty w grze symbolizm serwowany jest tak nachalnie i nieporadnie, że budzi uśmiech politowania. Ponieważ główna bohaterka jest w ciąży, gracz zostaje uraczony dziesiątkami szczelin i portali przypominających kształtem kobiece narządy rodne. No i nie i zapominajmy o podtytule gry. Subtelne, prawda? Nieco niedomagają też wątki  postaci pobocznych a w szczególności ukochanego Tasi.
amnesia rebirth świeca

Mimo pomniejszych błędów Amnesia: Rebirth to solidny horror z interesującą mitologią i pomysłowymi zagadkami. Dotychczasowi miłośnicy serii, powinni być zadowoleni, gdyż znajdą tu wszystko, co polubili w poprzednich odsłonach. Natomiast co do graczy, którzy z serią jeszcze nie mieli do czynienia, powinni oni najpierw zobaczyć fragmenty gameplayu, aby samemu osądzić, czy jest to typ gry, który spełnia ich oczekiwania.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *