The Infectious Madness of Doctor Dekker – recenzja

W The Infectious Madness of Doctor Dekker wcielamy się w psychiatrę zastępującego tytułowego doktora Dekkera. Został on zamordowany, a nasza bezimienna postać musi przejąć jego pacjentów i rozwiązać zagadkę zbrodni. Pacjentów przejętych w schedzie po Dekkerze jest pięciu. Bryce to grabarz, któremu się wydaje, że doba ma dodatkową specjalną godzinę, podczas której czas się zatrzymuje, a on może robić, co chce. Claire to bogata kobieta z morderczymi skłonnościami. Erin pracuje jako pielęgniarka w domu opieki. Na jej zmianach umiera podejrzanie dużo pacjentów. Marianna to młoda rozwiązała kobieta, która cierpi na omdlenia, po których budzi się naga na plaży. Nathan uważa, że żyje w pętli czasu i niczym bohater Dnia Świstaka przeżywa w kółko ten sam dzień. Oprócz tej piątki przeprowadzamy także rozmowy z zarządzającą kliniką Jayą. Każda z tych osób miała potencjalny motyw i możliwości, aby zabić doktora Dekkera. Celem gry jest trafne wytypowanie zabójcy.

Gra podzielona jest na pięć aktów, podczas których spotykamy się z pacjentami, by pomóc rozwiązać trapiące ich problemy i dowiedzieć się jednocześnie o metodach terapii stosowanych przez poprzednika. Stan emocjonalny naszych podopiecznych jest wyrażony trzema kolorami: czerwonym, pomarańczowym i zielonym. Czerwony oznacza problemy emocjonalne a zielony ich brak. Gdy pojawiają się w gabinecie, mają kolor czerwony, a my zadając im odpowiednie pytania, staramy się doprowadzić ich do stanu do pomarańczowego lub nawet lepiej – zielonego.

Tytuł jest reklamowany jako gra FMV, jednak produkcja bardziej wpasowuje się w gatunek gier tekstowych. Z pacjentami porozumiewamy się, wpisując pytania przy pomocy klawiatury. Po każdym pytaniu oglądamy krótki filmik z odpowiedzią i na jej podstawie staramy się pociągnąć dalszą konwersację. Nasza postać prowadzi dziennik, w którym zapisywane są wszystkie pytania i udzielone na nie odpowiedzi. Tematy które warto dalej zgłębić, odznaczone są gwiazdką. Czasami postacie zadają pytania nam. Na ogół istnieje więcej niż jedna prawidłowa odpowiedź i tylko od nas zależy, czy zachowamy się profesjonalnie, czy namówimy pacjenta do złego uczynku i wpędzimy go w większe szaleństwo. Nasze decyzje mają wpływ na rozwój akcji i zakończenie. Pacjenci będą pamiętać, co im zalecaliśmy i nawiążą do tego podczas następnych spotkań.

Zaraźliwe szaleństwo doktora dekkera

Zabójca jest za każdym razem wybierany losowo, a my na jego trop możemy wpaść dzięki malutkim nieznaczącym wypowiedziom. Zginęła książeczka z receptami i nikt się nie przyznaje do jej kradzieży? Wystarczy sobie przypomnieć, który z pacjentów wspomniał, że miał przepisany lek na spanie. Skoro Dekker przepisał jej lek, nie ma szans, aby pacjent nie widział(a) książeczki. Nasz rozmówca nie pamięta nic z poniedziałkowego wieczoru, bo trochę za dużo wypił? Czy on przypadkiem na pierwszej sesji nie wspominał, że nie pije alkoholu? Samodzielne wyłapywanie tego typu nieścisłości i konfrontowanie z nimi pacjentów daje dużo satysfakcji.

  W lesie dziś nie zaśnie nikt - recenzja

Gra tekstowa będzie tak dobra, jak będzie użyty w niej parser, a z tym bywa różnie. W przeciwieństwie do starych gier tekstowych, w których wpisywało się jedno lub dwa słowa (np. idź w lewo) tutaj często musimy używać pełnych zdań. Na szczęście nie zawsze. Pacjent zaczyna opowiadać, że ostatnio ma lęki i w tym momencie, aby pociągnąć konwersację wystarczy, że napiszemy słowo „lęki?”. Jednak czasami gra wymaga od nas użycia konkretnego sformułowania. Samo „dr. Dekker?” spowoduje, krótką wypowiedź pacjenta na temat naszego poprzednika, lecz aby dowiedzieć się coś o morderstwie, musimy zapytać konkretnie „what do you know about dr Dekker’s murder?”. Gra czasami wybacza nam małe literówki, np. pominięcie apostrofu w ‘it’s’ a czasami wymaga bezwzględnej poprawności. W niektórych momentach musimy zadać pytanie sformułowane w konkretny sposób i w sumie nie ma żadnego powodu, dla którego gra nie akceptuje innej poprawnej formy, oprócz tego, że twórcy zapomnieli ją uwzględnić. Na szczęście mamy do dyspozycji podany już system zapisu naszych pytań i udzielonych odpowiedzi oraz notatki. W ostateczności możemy po prostu wpisać „podpowiedź”, aby gra jej nam udzieliła. Posiadacze konsol są w nieco lepszej sytuacji, gdyż wybierają gotowe pytania z menu.

Marianna dr dekker
Na konsolach część pytań możemy wybrać z gotowej listy

Aktorzy grają ludzi z zaburzeniami i w większości przypadków odgrywają swoje sceny przekonująco. Pomagają im w tym świetnie napisane dialogi. Czasami jest śmiesznie, czasami strasznie. Nie sposób nie roześmiać się w duchu, słuchając wywodów profesora fizyki, na temat jego teorii światów równoległych. Brzmi to bardzo interesująco do czasu, gdy profesor zaczyna opowiadać, że swoje badania nad przechodzeniem między wymiarami prowadził w… kasynie. Według jego teorii, wyniki ruletki w alternatywnych wszechświatach układają się inaczej i trzeba jedynie wiedzieć, jak po nie sięgnąć. Naturalnie jest on zdegenerowanym hazardzistą, lecz profesor jak na inteligentnego człowieka przystało, ma na wszystko gotową racjonalizację – włącznie z tym, kto mu „sabotuje” badania. Ten przypadek jest akurat zabawny, ale mamy też do czynienia z bardziej poważnymi zaburzeniami.

Gra jest reklamowana, jako „lovecraftowska” i faktycznie czasami można odnieść wrażenie, że akcja dzieje się w uniwersum stworzonym przez samotnika z Providence. Nawiązań jest bardzo dużo, ale nie oczekujcie ujrzenia przedwiecznych. Akcja gry od początku do końca odbywa się w gabinecie, a o wątkach loveraftowskich jedynie usłyszycie. Miłośnicy tego pisarza z radością będą wyłapywali wszystkie smaczki i nawiązania.

Doktor dekker gra

Gra jest bez wątpienia oryginalna i wymagająca, jednak nie jest to tytuł dla każdego. Produkcja wymaga od nas cierpliwości, uwagi i bardzo dobrej znajomości angielskiego. Gracze szukający dynamicznej akcji i nowoczesnego interfejsu mogą sobie tę pozycję darować, natomiast ci, którzy szukają gry fabularnej z ciekawą i rozbudowaną historią i interesującymi postaciami, trafili pod właściwy adres.

Contradiction – Spot The Liar! – recenzja

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *