Pan Samochodzik i templariusze 2023 – recenzja

Książki z cyklu „Pan Samochodzik i…” to bez wątpienia czołówka polskiej literatury młodzieżowej. Mało który pisarz potrafił w tak wciągający sposób opisywać historię Polski i mieszać fakty z fikcją. Nic dziwnego, że po materiał źródłowy sięgnęli filmowcy. Niestety adaptacje książek Nienackiego to temat bardzo drażliwy, szczególnie dla fanów twórczości pisarza. Pierwsze dwie są uznawane za udane, jednak z perspektywy współczesnego widza są bardzo archaiczne. Kolejne trzy ekranizacje spokojnie można zaliczyć do najgorszych polskich filmów w historii. Materiał źródłowy został w nich spłycony lub całkowicie zignorowany. Dość powiedzieć, że w jednym z filmów wehikuł głównego bohatera zmienia się w…UFO. Ostatnia i najbardziej obraźliwa adaptacja powstała w 1991 roku. Teraz po ponad trzydziestu latach klasykę postanowił odświeżyć Netflix. Niestety adaptacje w wykonaniu giganta streamingowego to prawdziwa loteria czego przykładem jest koncertowo popsuty Wiedźmin. Jak wyszło z Samochodzikiem?

Na początek wypadałoby porównać książkę z filmem, niestety nie ma czego porównywać. Oprócz imion postaci, pływającego po wodzie wehikułu i poszukiwania skarbu templariuszy film nie ma nic wspólnego z pierwowzorem. Nawet tytułowa postać nie przypomina odpowiednika z książek. Filmowy Samochodzik jest napędzanym adrenaliną egocentrykiem, rozwiązującym większość problemów przy pomocy pięści. Jest też znanym w całym kraju celebrytą. Ministerstwo, w którym pracuje, przypomina komórkę wywiadu, a wuj Gromiłło żyje i jest kimś w rodzaju bondowskiego „Q”. Głównym przeciwnikiem jest międzynarodowy zabójca, który wygląda jak połączenie Zorro z granym przez Danny’ego Trejo nożownikiem z filmu Desperado. Wybuchają bomby, trup ściele się gęsto. Może z 5% fabuły pochodzi z książki, a reszta to radosna twórczość scenarzystów. Film ewidentnie nie został zrobiony dla fanów, tylko podpięty pod znaną markę w celach marketingowych. A jak wypada, jeśli spojrzymy jak na dzieło niezależne? No cóż – jest lepiej, jednak tylko odrobinę lepiej.

gromiłło pan samochodzik
Wuj Gromiłło (Adam Ferency)

Największym problemem filmu jest scenariusz. Można odnieść wrażenie, że twórcy za punkt honoru postawili sobie umieszczenie w nim jak największej ilości ogranych klisz z amerykańskich filmów. Jakby tego było mało, film jest pełen błędów i absurdów fabularnych. W pierwszej scenie Tomasz i jego przeciwnik przybywają do latarni morskiej. Samochodzik szybko zostaje obezwładniony i zdradza, że jest w posiadaniu listu, z którego wynika, że latarnia wskazuje miejsce ukrycia skarbu. Przeciwnik jest tym faktem ewidentnie zdziwiony. Pozostaje pytanie, po co argentyński łowca skarbów przybył do rosyjskiej latarni morskiej, jeśli o tym nie wiedział? Przechodził z tragarzami? Chwilę później Tomasz ściga się z przyjacielsko nastawionym Petersenem, chociaż celem jest wypłynięcie w morze, a tylko jeden z nich dysponuje amfibią. Takich błędów w filmie są dziesiątki.

Motywacje postaci są absurdalne. Głównym przeciwnikiem jest morderca. Człowiek, który nie waha się kogoś zadźgać albo wysadzić w powietrze. Tomasz jest świadkiem przynajmniej dwóch zabójstw dokonanych przez tego osobnika, jednak kiedy spotyka go po raz kolejny w miejscu publicznym, odpycha go rękami i mówi: odpuść sobie – zupełnie jakby chodziło o sprzeczkę dwóch kolegów, a nie schwytanie międzynarodowego zabójcy. Powiadomienie władz nie wchodzi w rachubę, bo przecież została jeszcze godzina filmu. Puszczenie złoczyńcy wolno owocuje pożarem, w którym o mało nie ginie jeden z młodocianych bohaterów. Tutaj już żarty się skończyły – przeciwnik jest psychopatą i niedoszłym mordercą dziecka. Każda trzeźwo myśląca osoba w tym momencie powiadomiłaby władze. Jednak nie w netflixowym Samochodziku – tutaj najważniejszy jest skarb i zrozumienia przez Tomasza, że „dzieci to siła”. Można by pomyśleć, że główny bohater jest idiotą, albo pozbawionym jakichkolwiek uczuć potworem, jednak osoby z jego otoczenia po tak dramatycznym incydencie także na niego naciskają, aby zabrał ze sobą dzieciaki. No bo co może pójść nie tak?

  State of Mind - recenzja

Pan samochodzik 2023 recenzja

Niezbyt dobrze wypada także wątek historyczny. Książka ma pewne walory edukacyjne, gdyż spora część informacji w niej zawartych jest prawdziwa. Niestety podobnie jak w przypadku scenariusza, wątki historyczne z filmu to fantazja twórców. Gdyby ktoś miał potraktować film jako poważne źródło informacji, uznałby, że Jaćwingowie to jakaś neopogański kult. Skarb został oznaczony na mapie koordynatami geograficznymi, mimo iż te w czasach templariuszy nie były powszechnie używane. Jeśli „Kod Leonarda da Vinci” ma w sobie więcej wartościowych informacji historycznych niż twój film, chyba pora poprawić scenariusz.

Grający tytułową rolę Mateusz Janicki jest zaskakująco dobry. Ze swoim wyglądem everymana aktor pasuje do roli także wizualnie. Nie najgorzej wypadają także młodzi aktorzy w roli harcerzy oraz Sandra Drzymalska w roli dziennikarki Anki. Niestety wcielająca się w Karen Maria Dębska przez cały film gra na jednej minie. Pozostali aktorzy pojawiają się w jednej czy dwóch scenach, wiec ciężko ich tu jakoś ocenić.

Twórcy Pan Samochodzik i templariusze sami nie widzieli, co chcą nakręcić: film szpiegowski, przygodowy, młodzieżowy czy komedię. Wyszedł im przez to niestrawny miszmasz, niepasujących do siebie stylów, bez żadnego związku z materiałem źródłowym. Scenariusz jest bezsensowny, sceny akcji odtwórcze a motywacje postaci absurdalne. Pan Samochodzik od Netflixa to zwykły niewypał, którego jedyną zaletą, jest to, iż jest lepszy od trzech poprzednich adaptacji książek Nienackiego. To jednak akurat marna pociecha, gdyż porzeczka była zawieszona tak nisko, że praktycznie szorowała po dnie.

4/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *