Niesamowity Dwór – kilka gorzkich słów o filmie z 1986

Tomasz Raczek kiedyś napisał o filmie „Kac Wawa”, że jest niczym nowotwór złośliwy – zabija wiarę w kino i aktorów. Złych polskich filmów jest oczywiście całe mnóstwo, ale oglądając większość z nich, po prostu sięgamy po pilota i leniwie zmieniamy kanał, mrucząc pod nosem „co za gó$%o”. Jednak nakręcić film tak zły, że spowoduje u widza agresję, która mu popsuje cały dzień, to prawdziwy wyczyn. „Niesamowity Dwór” zalicza się do tych najgorszych. Wyobraź sobie czytelniku że zasiadasz do oglądania ekranizacji swojej ulubionej powieści, a dostajesz coś pokroju „The Room” Tommego Wiseau. Każda minuta seansu staje się mordęgą, szczególnie jeśli w głowie masz wciąż sceny z książki. „Jak oni mogli to tak spartolić” – to pytanie, które pozostanie z tobą na długo. Jeśli mieliście zamiar obejrzeć ten film, choćby z ciekawości, postaram się was od tego odwieść..

Pan Samochodzik wehikuł
Jedna z pierwszych scen od razu nas odrzuca – wehikuł z parasolem, zębami i kominem?

Film wita nas ujęciem wehikułu jadącego w stronę ekranu i od razu zostajemy zaatakowani niezwykłą wizją twórców tego filmu. No bo trzeba było użyć sporo wyobraźni, żeby wpaść na pomysł przystrojenia wehikułu: kolorowym parasolem, kominem, czymś, co przypomina antenę radarową, płetwami, gigantycznym reflektorem, trąbkami, parą dużych oczu i wielkimi zębami. Widzimy też głównych bohaterów, niestety Tomasz ma założone czapkę i gogle, więc wrócę do niego później. Bigos nie wygląda na swoje 22 lata, które miał w książce, raczej na jakieś 40. Panna Wierzchoń też nie jest „świeżo po studiach” no, chyba że studiowała pięć kolejnych kierunków. Warto odnotować, że ubrana jest jakby uciekła z planu filmu kostiumowego. No i gdy tak sobie jadą, nagle pojawiają się tajemnicze postacie ubrane na czarno, które odpalają świece dymne (kibice Legii?) i zasłaniają całą drogę gęstą mgłą. Samochodzik uruchamia komputer pokładowy o nazwie Bajtek (?) i wydaje mu komendę „jazda bez widoczności”. Uruchamia się jakaś gra wyścigowa na Atari z całą glorią 8-bitowych dźwięków i grafiki. Bigos patrząc zdziwiony, zaczyna sobie pogwizdywać. Wtedy komputer się wyłącza, a oburzony Tomasz pyta, kto mu kazał to gwizdać, po czym dodaje, że Bajtek nie lubi Lady Pank (?), ale uwielbia Mozarta. W tym czasie Bajtek zaczyna wyświetlać na ekranie jakiś program muzyczny, a moje poczucie czasu zaczyna szwankować. Piszę tak, bo minęło już dobre pół godziny tej tortury, ale pasek postępu filmu pokazuje, że to dopiero 5 minut!

Bajtek Pan Samochodzik
Nie wiem co to za gry, ale mam przeczucie że nie pytano ich twórców o pozwolenie na użycie.

Po tej scenie widzimy ponownie ubrane na czarno postacie, które zastawiają kolejną pułapkę, wysypując na jezdnię gwoździe. Tomaszowi na komputerze wyświetla się ostrzeżenie, a on zaczyna coś wpisywać w klawiaturę swojego Atari…prowadząc(!). Pisanie i wysyłanie esemesów jest dla lamusów – Tomasz potrafi sobie podczas jazdy grać w gry komuterowe. No i może mam już zwidy od oglądania tego filmu, ale w poprzednich scenach było ustalone, że Bajtek reaguje na komendy głosowe…a nawet gwizd. Pewnie mi się coś pomyliło. Tak czy inaczej Tomasz uruchamia „pochłaniacz”, czyli coś w rodzaju odkurzacza, który zasysa te gwoździe. Wujek Gromiłło był geniuszem, instalując urządzenia na takie sytuacje. Banda rzezimieszków podąża za bohaterami, jednak nagle widzą na drodze krowę (albo byczka) i tak ich ten fakt przeraża, że postanawiają przed nią/nim uciekać (nie wiem, może film kręcono w Indiach i nie można było zatrąbić, albo chociaż wyminąć). Jadąc na wstecznym, wjeżdżają w rozsypane przez siebie gwoździe i są tym faktem bardzo zaskoczeni. Ja w sumie też, bo przed chwilą widziałem, że gwoździe zostały zassane przez wechikuł. Tomasz z ekipą jadą dalej, jednak jakimś cudem ta sama banda szpiegów z krainy deszczowców dociera przed nimi do najbliższego drogowskazu i odwraca go, żeby wskazywał zły kierunek. Na szczęście Bajtek ma też wbudowany GPS, a że nie wynaleziono jeszcze Google map, jest on w stanie tylko wyświetlić komunikat „zły kierunek” i żadnych innych wskazówek. W końcu bohaterowie dojeżdżają do dworu. Kolejna scena to Janiak oglądający ich przyjazd. Wygląda jak Gargamel albo Igor – pomocnik doktora Frankensteina. Z jakiegoś powodu widzimy najpierw jego twarz, po czym następuje przebitka na sowę (?), po czym znowu widzimy jego twarz. Może to jakaś aluzja do twórczości David Lyncha? Poziom surrealizmu wskazuje na to, że twórca Twin Peaks mógł maczać palce przy tej produkcji.

Janiak i Bigos. Od razu widać że Bigos właśnie ukończył studia.

Po dotarciu do drzwi pojawia się grupka dzieci, wracająca z próby kółka dramatycznego. Następna scena to zwiedzanie dworu przy światłach latarek. Panna Wierzchoń myli sowę z diabłem(?). Nie pytajcie. W tym momencie możemy obejrzeć pana Tomasza w pełnej okazałości. Powiem najdelikatniej jak potrafię – wyobraźcie sobie skrzyżowanie Woodego Allena z Antonem Chigurhem (zabójca z No Country for Old Man). No nie jest to dokładnie wersja Tomasza, jaką sobie wyobrażałem. Jesteśmy też uraczeni prześmiesznym dowcipem. Pan Samochodzik prosi o pomoc we włączeniu korków, żeby przywrócić zasilanie, na co Bigos odowiada, że z fizyki miał zawsze trójki… Eeeech, na szczęście bite pół godziny filmu za nami. A nie, przepraszam, dopiero 15 minut minęło. Wierzchoń i Bigos postanawiają postraszyć Tomasza. Bigos idzie spać a panna Wierzchoń, schodzi powoli po schodzach w papilotach na głowie i maseczką kremową na twarzy, trzymając świece. Wygląda jak jakaś meduza, więc Tomasz porządnie się wystraszył. Teraz zagadka: jak sobie wyobrażacie Tomasza wystraszonego? Cokolwiek myślicie, wasza odpowiedz, jest błędna. Otóż według twórców tego filmu przestraszony Tomasz zwany Samochodzikiem wydaje z siebie jęki, jakby właśnie dostawał zawału i krzyczy: „JESTEM PRACOWNIKIEM MINISTERSTWA KULTURY I SZTUKI, TO JEST ZAMACH, ZAMACH NA URZĘDOWĄ OSOBĘ, JA, JA PROTESTUJE!”, jednocześnie kuląc się w kącie jak zbity piesek. Nie wiem, czy to taka aktorska interpretacja pana Piotra Krukowskiego, czy może tak było napisane w scenariuszu, ale odbiega to nieco od moich wyobrażeń o tej postaci. Po tej scenie widzimy śpiącego Bigosa, który w nieprzyzwoity sposób głaszcze i przytula swoją gitarę przez sen. Ponieważ Tomasz był przed chwilą w pokoju Bigosa i wydawało mu się, że Bigosa w nim nie było, a teraz jest, Tomasz natychmiastowo robi jedyną logiczną rzecz – zaczyna kwestionować swoją poczytalność (trochę jak ja po obejrzeniu tego filmu). Możliwe też, że ta scena to archiwalne nagranie Piotra Krukowskiego, chwilę po podpisaniu kontraktu, kiedy sobie zdał sprawę, w jakim filmie będzie grał.

Panna Wierzchoń i Pan Samochodzik
Panna Wierzchoń i Pan Samochodzik. Kapelusz wypożyczyła ciotka Eveline z „Fantomasa”

Budzi się nowy dzień, panna Wierzchoń przygotowuje pyszne śniadanko, i mamy scenę z budzeniem Bigosa przy pomocy jajecznicy. Kiedy Bigos zaczyna opowiadać, że miał piękny sen o damskich duchach, przypomina mi się od razu sposób, w jaki przytulał się i głaskał swoją gitarę przez sen. Nie wiem, czy to jakiś przemycony humor dla dorosłych, ale w sumie nie chcę wiedzieć. Po śniadaniu Tomasz fotografuje okolicę. Po południu bohaterowie udają się do stołówki na posiłek i poznają Marysię (tutaj Mery) graną przez Annę Majcher. Jeśli ktoś nie zna, pani Anna to PRL-owska seksbomba, dorównująca „walorami” Kasi Figurze, ale nie dorównująca jej zdolnościami aktorskimi. Scena ze stołówki jest dość wierna książce. Później widzimy scenę grupowego tańca nad brzegiem jeziora(?). Grupka przypadkowych ludzi tańczy wspólnie w rytm piosenki disco niczym w bollywodzkim filmie. Przez lornetkę obserwuje ich półnagi wąsacz w czapce marynarskiej, który też próbuje tańczyć, ale chyba nie umie(?). Po chwili w tańczącą grupę wpada dwóch opryszków, których poznaliśmy wcześniej. Wszyscy tańczą razem. Nawet Janiak z daleka sobie nuci pod nosem. Opryszki świetnie się bawią, a ja nie mam pojęcia, o co chodzi. Może to naprawdę jakiś prequel Twin Peaks? Dobra wiadomość jest taka, że to już pół godziny filmu, zła, że film trwa półtorej godziny. Jedynie muzyka w tej scenie nie jest najgorsza.

Waldema Batura, Pan Samochodzik
Waldemar Batura. Bez komentarza.

Tomasz zakłada swoją pułapkę z dywanika i pasty do zębów. Zapada noc, słyszymy dziwną muzykę, a z grobu wychodzi zombie (?). Po dachu dworu chodzi lunatykujący Bigos. Widzimy świecące czaszki i Ewoki z Gwiezdnych Wojen. Ktoś chyba przypadkowo teledysk wmontował w gotową wersję filmu. Nieważne. Rano Tomasz śledzi odciski stóp pozostawione przez ducha, które prowadzą do…łóżka Bigosa. Jednak okazuje się, że buty należą do Tomasza. Acha, byłbym zapomniał, Bigos spał ze szkieletem w łóżku (?). Przeskok w czasie od razu do sceny z wywoływaniem duchów. Bohaterowie zostają zamknięci, a duchy bawią się z Bajtkiem (?). Tomasz znajduje list, od zmarłego właściciela, w którym jest napisane, że nie musi on już tropić przestępców, bo wszystko jest dobrze i dwór jest bezpieczny. Po chwili udaje mu się uciec z zamknięcia, otwierając okno i schodząc z pierwszego piętra po rynnie. Goni duchy przez park i w ciemnościach nocy wpada na dzieci, które jak widać, lubią grupowo włóczyć się po parku nocą. Dzieciaki mówią mu, że duchy uciekły do auta, a jeden z nich nazywa się Batura. Samochodzik podejmuje pościg i znowu jesteśmy uraczeni jakąś 8-bitową grą. Na dodatek wehikuł okazuje się wyposażony w nitro, dzięki czemu momentalnie dogania przestępców. Mamy też scenę z przejazdem wehikułu po wodzie. Dziwna sprawa z tą nocną aurą, pościg dzieje się w nocy, przejazd po wodzie o poranku, później Tomasz staje po drugiej stronie i niebo jest niebieskawe, ale po chwili, znowu mamy czarną jak smoła noc. Dobrze wiedzieć, że na planie był ktoś, kto pilnował takich detali. Następuje słowna konfrontacja Batury z Tomaszem, a walczą o tytuł najgorszego aktora w tej scenie. Obydwoje się bardzo starają, ale jednak w końcu trofeum muszę oddać w ręce Pana Samochodzika za jego odczytane niczym z kartki papieru „łżesz jak zwykle”. Za to Batura otrzymuje nagrodę pocieszenia za zrujnowanie własnego planu. Otóż jak gdyby nigdy nic, Batura nagle mówi do Tomasza, że w dworze była kiedyś tajna loża masońska, by po chwili dodać, że w sumie to Tomasz nic nie wie na ten temat. Oczywiście Batura jest w błędzie, bo Tomasz nic nie wiedział sekundę temu, ale teraz już wie skoro Batura, sam mu o tym powiedział. Warto też wspomnieć o wyglądzie samego Batury. Nie będę się pastwił, ale powiem, że nie jest facet który „jest zbyt piękny jak na mężczyznę”. Nie jest też on demoniczny ani sprawiający wrażenie bardzo inteligentnego. Batura w tym filmie jest co najwyżej komiczny i to w złym tego słowa znaczeniu.

  Bloodshore - recenzja gry FMV
Losowa scena tańca.

Po powrocie do dworu Tomasz wybudza współpracowników i idą razem na poszukiwanie Marysi. Okazuje się jednak, że nic jej nie grozi i bezpiecznie opala się w ośrodku wypoczynkowym. Reżyser chyba nie chciał ryzykować, że tatusiowie w kinie postąpią ze swoimi dziećmi jak Tomasz z Bigosem i panną Wierzchoń w Teatrze, więc dał tę scenę, żeby na jeszcze trochę ich zatrzymać. Albo uznał, że skoro Anna Majcher nie umie grać, to niech się wykaże od innej strony. Dowiadujemy się też, o chorobie Janiaka, która go tak zdeformowała.

Anna Majcher Pan Samochodzik
Seksbomba PRL-u. Anna Majcher.

Kolejna scena to panna Wierzchoń uciekająca przed myszą na stół. Tomasz z Bigosem stroją sobie z niej żarty, gdy nagle Bigos z okrzykiem wskakuje na stół. Kiedy Tomasz pyta się go co się stało, Bigos odpowiada że przypomniał sobie że się też boi myszy. I czasem nie myślcie sobie, że ta scena była zabawna, okropne aktorstwo zrujnowało potencjał. Po tym wszystkim w Tomaszu coś pęka – wpada w szał, zaczyna krzyczeć i trzaskać drzwiami oraz ubliżać swoim pracownikom (typowy pan Samochodzik, prawda?). Gdy już się opanowuje, pracownicy przynoszą mu kolekcję masońskich medali, która była ukryta za obrazem. Obraz spadł ze ściany od trzaśnięcia drzwiami. Dzięki temu następuje zgoda. Później Tomasz, przegląda wywołane zdjęcia i odkrywa, że grób pierwotnego właściciela kryje sekretne przejście. Teraz będzie scena z uwięzieniem Tomasza, ale twórcy filmu nie byliby sobą, jakby nie zrobili jej po swojemu. Otóż zwiedzając tajne przejście, w pewnym momencie Tomasz widzi stojące przy ścianie zabytkowe krzesło. Krzesło po każdej stronie ma naturalnych rozmiarów figurę ludzką. Jedna trzyma kielnię a druga młot. No i kiedy Tomasz sobie siada na tym krześle, figury ożywają i biedak dostaje młotem po głowie. Nawet nie próbuję się zastanawiać, ile czasu musiały tak te postacie stać w niewygodniej pozycji, czekając na to czy ktoś będzie na tyle głupi aby na nie usiąść. Kiedy Samochodzik odzyskuje przytomność, Batura pokazuje mu odnalezione skarby. W tym samym czasie z wizytą przyjeżdża dyrektor Marczak. Podczas ucieczki bandziory próbują ukraść wehikuł, jednak odstrasza ich Bajtek. Notując uwagi dyrektora Marczaka, Bigos zasypia na fotelu i uruchamia w ten sposób obrotową ścianę. Po drugiej stronie jest Tomasz, jednak kiedy Marczak idzie powiadomić o swoim znalezisku pannę Wierzchoń, mechanizm ponownie się uruchamia i po ich powrocie widzą Bigosa. Dyrektor mdleje. Uwięzionemu Tomaszowi na pomoc przychodzi Janiak. Po uwolnieniu, Tomasz bierze Marczaka, pannę Wierzchoń i Bigosa do wehikułu i wyruszają w pogoń za Baturą. Kiedy Samochodzik już go prawie dopada, nagle gwałtownie skręca z drogi i mówi, że jadą na premierę szkolnego przedstawienia. W trakcie przedstawienia możemy zobaczyć młodziutką Natalię Kukulską wykonującą „Smutną Królewnę”…i jest to całkiem niezła piosenka. Nie wiem jednak dlaczego ludzie z publiczności zachowują się, jakby wzięli jakieś dopalacze przed przedstawieniem. Smutne jest też to, że dzieciaki ze szkolnego przedstawienia, grają lepiej niż jakikolwiek dorosły w tym filmie.

Po chwili widzimy scenę z Baturą, Marysią i ich wspólnikiem, podczas podziału łupów. Okazuje się, że w workach, zamiast skarbów jest drewno na opał. Batura zaczyna się bić z drugim opryszkiem i w końcu wrzuca go do ogniska (!). Akcja wraca do Janówki. Tomasz oprowadza wszystkich po dworze, pokazuje mechanizm obrotowego fotela i ujawnia, że to Janiak podmienił worki. Dzięki niemu skarb jest bezpieczny. Marczak zgadza się sfinansować leczenie Janiaka. Na końcu okazuje się, że duchy i Ewoki to poprzebierane dzieciaki. Strasząc chciały przyciągnąć więcej turystów. Na końcu pojawia się Marysia i prosi o podwózkę. Tomasz odjeżdża z nią, a wszyscy wiwatują. Tutaj ponownie podejrzewam, że ta scena to autentyczna reakcja aktorów, kiedy dowiedzieli się, że już nie muszą więcej uczestniczyć w tym filmie.

Pan Samochodzik Niesamowity dwór
It’s a Trap!

Ten film to kompletna abominacja. Wypacza wszystkie aspekty związanie z światem stworzonym przez Zbigniewa Nienackiego. Aktorstwo jest po prostu okropne. Brakuje spójności fabularnej. Kontynuacja zdarzeń, logika postępowania bohaterów i ich motywacje, wszystko leży. Niektóre sceny są tak surrealistyczne i przypadkowe, że zastanawiam się, czy w montażowni nie zaszły jakieś pomyłki. Tomasz jest jedną z nagorzej zagranych postaci w polskim kinie. W interpretacji pana Krukowskiego, Samochodzik to maniak cierpiący na zaburzenia dwubiegunowe. Raz kuli się w kącie jak mała dziewczynka, po to, żeby chwilę później zgrywać twardziela (konfrontacja z Baturą). Raz wpada podekscytowany jakby cierpiał na ADHD, a zaraz po tym mówi spokojnym wyważonym tonem. No i jego dziwny napad złości. Tak, wiem, że to film dla dzieci, ale Pan Kleks jest także filmem dla dzieci i ogląda się go całkiem przyzwoicie, nawet po tylu latach. Przypuszczam, że to właśnie kinowy sukces wydanego dwa lata wcześniej pana Kleksa spowodował, że twórcy wymyślili sobie taką wizję tego filmu. Nawet zdjęcia są nieudane. Mimo iż twórcy mieli do dyspozycji przepiękny pałac w Kozłówce, nie potrafili tego wykorzystać do żadnych interesujących ujęć. Ba! W nocy pałac wygląda jak domek dla lalek. Co za fuszerka. Jedyny aspekt tego filmu, który nie odstrasza to muzyka. Mamy tu trzy całkiem przyjemne piosenki, a motywy z nich przewijają się w tle w różnych momentach filmu. Aczkolwiek „Ekscentryczny Dans”, jest tak niepasujący do filmu o nawiedzonym dworze, jak to tylko możliwe.

Bajtek, Pan Samochodzik
Nawet Bajtek wie że twórcy filmu obrali zły kierunek

Film mogę polecić tylko miłośnikom bardzo złego kina, którzy lubują się w wyszukiwaniu jak najgorszych produkcji. Ewentualnie nadaje się on do wspólnego seansu z kolegami przy piwku, żeby się pośmiać i skomentować nieudolność twórców. Natomiast każdemu, kto ma ochotę sięgnąć po ten film ze względu na postać Pana Samochodzika, stanowczo odradzam. Nawet nie ma co porównywać. Już lepiej przeczytać po raz kolejny książkę. Pozostaje mieć nadzieję, że ktoś, kiedyś zekranizuje Niesamowity Dwór w sposób, jaki książka ta zasługuje.

4 komentarze

  1. Z serca dziękuję za powyższy tekst – ubawił mię do łez, a to rzadkie 😀
    Książka należy do mego osobistego kanonu ( czytam raz w roku w listopadzie, ten czas pasuje mi do treści), pójdę więc za w/w poradą i w żadnym wypadku NIE obejrzę owego gniota. Poza doskonałą ekranizacją „Templariuszy” inne „samochodziki” pomijam. Czas lat 80tych to ogólnie okres wybuchu pseudo-nowoczesnych (czytaj: porąbanych) wersji książek. Było, na szczęście minęło, a ja kłaniam się czapką do ziemi za powyższe.

  2. Niesamowity dwór to moja ulubiona ksiązka spośród wszystkich”Samochodzików”. Może dlatego, że kocham listopad a może jest jakis inny powód. Fakt, że tak jest. Podobnie jak Beata wracam często do niej, chociaż raczej w upały, żeby pocieszyć sie opisem chłodu. Ale nie o tym… Dziękuję za opis filmu. Na pewno nie skorzystam tzn. z obejrzenia, nie z opisu. Już samo „cudne” przedstawienie wehikułu odstrasza. Podejrzewam, że chyba tylko Janiak jest w miarę ok. bo brak negatywów w opisie. A poza tym Ludwik Benoit był ok.

  3. Ja do tego chciałabym dodać coś na temat przedstawienia. Dzieci grają w porządku, niektórzy jednak zachowują się jakby byli niespełna rozumu rżąc jak koń. Natomiast piosenka o smutnej królewnie ma niesmaczne zakończenie, gdyż wychodzi na to, że „mała, smutna królewna bierze dzisiaj z królewiczem ślub. Dziecko bierze ślub. Fuj.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *