Wyspa Złoczyńców – recenzja książki i filmu

Wyspa Złoczyńców to powieść dla młodzieży napisana przez Zbigniewa Nienackiego, opublikowana po raz pierwszy w 1964 roku. Obecnie jest pierwszą częścią cyklu książek o Panu Samochodziku, jednak oryginalnie autor nie miał zamiaru tworzyć całej serii, tylko traktował ją jako luźną kontynuację swoich trzech poprzednich powieści: Uroczysko, Pozwolenie na przywóz lwa i Skarb Atanaryka. Książki te w późniejszych latach zostały włączone do oficjalnego cyklu jako prequele.

Fabuła zaczyna się od odziedziczenia przez głównego bohatera spadku po swoim wujku-wynalazcy. Jest nim pokraczny wehikuł. Tomasz początkowo zamierza się go pozbyć, jednak gdy poznaje ukryte zalety szkaradnego auta zmienia zdanie i decyduje się je zatrzymać. Tym bardzie, że akurat potrzebuje środka transportu. Tomasz właśnie wyrusza na urlop w okolice Ciechocinka, gdzie ma zajmować się pewną tajemniczą sprawą. Po dotarciu na miejsce podróży, bohater odkrywa, że jego nowy nabytek nie tylko potrafi rozwijać zawrotną prędkość, ale i jest amfibią.

Wechikuł pan samochodzik
Wehikuł pana Samochodzika w wersji filmowej i narysowany przez Szymona Kobylińskiego

Powieść różni się od reszty cyklu swoją niezwykle ponurą atmosferą. Wyspa Złoczyńców przypomina pod tym względem bardziej PRL-owski kryminał, niż typowego Samochodzika. Mamy morderstwo i opisy rozbojów dokonywanych przez bandytów. Tomasz biwakuje samotnie, a jedną noc spędza w miejscu po spalonej leśniczówce, w której porwano i torturowano człowieka. Czytając opisy, można poczuć gęsią skórkę. W kolejnych książkach Nienacki zrezygnował z tak ponurego klimatu na rzecz radosnej przygody. Warto też wspomnieć, że po raz pierwszy pojawiają się harcerze. Sama intryga nie jest zbyt skomplikowana. Strony zapełnione są wątkami pobocznymi, niewiele wnoszącymi do głównej historii. Największą tajemnicę główny bohater ukrywa przed czytelnikiem — w odróżnieniu od kolejnych części, gdzie niemalże siedzimy w głowie Tomasza i wiemy o większości jego posunięć. Gdy Wyspa złoczyńców trafiła do księgarni w 1964 roku, czytelnik mógł zadawać sobie różne pytania. Kim jest główny bohater? Jakie kierują nim zamiary? Skąd ma tyle informacji? Co takiego ukrywa przed mieszkańcami? Tajemnica otaczająca główną postać jest motorem napędowym fabuły. Niestety oznacza to, że osoba zaznajomiona z postacią Pana Samochodzika, nie będzie czuła tej atmosfery tajemnicy jak osoba rozpoczynająca przygodę z serią.

Wyspa złoczyńców nie jest najsłabszą odsłoną cyklu, ale ciężko ją także nazwać najlepszą. Gdybyście kiedyś chcieli wciągnąć swoich znajomych w „Samochodziki”, albo odświeżyć sobie serię, lepiej zacząć od części drugiej, trzeciej lub czwartej.

Adaptacja Wyspy złoczyńców to udany film, lecz nieudana ekranizacja

Film jest lekką komedią, luźno mieszającą wątki zawarte w książce. Dzieło ogląda się całkiem przyjemnie, jeśli nie przeszkadza nam brak wierości oryginałowi. Fabuła momentami wydaje się trafiać w ducha książek, po to, by za chwilę zrobić coś zupełnie niepasującego do serii. Autorzy zrezygnowali całkowicie z klimatu grozy jaki panował w książce. Nie ma tu mowy o bandzie Barabasza i zabójstwach. Wszystko jest zrobione na wesoło. Szkielet fabularny jest mniej więcej ten sam: Tomasz przybywa do miasteczka, poszukuje skarbu, są bunkry, jest ktoś, kto coś w nich ukrył, są harcerze i Zaliczka. Wycięto niektóre postacie i wątki. Zamiast opisywać cały film, napiszę tu kilka luźnych przemyśleń.

Machulski pan samochodzik
Po lewej Jan Machulski jako Pan Samochodzik. Obok filmowy Skałbana

Tomasz jest grany przez młodego Jana Machulskiego najbardziej znanego z roli Kwinty w Vabanku. Jego podejście do roli jest ciekawe, aczkolwiek niepasujące do postaci książkowej. Samochodzik jest trochę zbyt niepoważny i nadekspresyjny. Błaznuje, opowiada dziwne żarciki i wchodzi ludziom w przestrzeń osobistą. Humor w jego wykonaniu jest dyskusyjny. Przykładowo, kiedy podczas zwiedzania bunkra wpada plecami na rurkę podnosi ręce do góry, myśląc, że to broń. Kiedy się orientuje, że nikt do niego nie mierzy, odwraca się, patrzy przez chwilę na tę rurkę, uśmiecha i wykonuje gest, jakby dobywał rewolweru. No do mnie ten humor nie trafia. Machulski ma jednak wygląd typowego everymana, czyli dokładnie tak jak sobie główną postać wyobrażam. Na dodatek w niektórych scenach, kiedy gra w bardziej stonowany sposób, widać w nim prawdziwego Tomasza. Są też fajne sceny między nim a harcerzami – rozmawia z nim jak z partnerami, a nie jakby tłumaczył coś małym dzieciom. W filmie nie ma Teresy i Hanki – wydarzenia z ich udziałem przypadły Zaliczce. To ona jedzie autostopem, ona też wpada w pułapkę przygotowaną przez Tomasza. Trzeba przynać, że Joanna Jędryka jest piękna, w przeciwieństwie do książkowej Zaliczki. Opałko mówi i nie ma wzmianki o zakładzie zmuszającym go do milczenia. Banda Barabasza nie pojawia się w ogóle, a znaleziona czaszka należy do Gabryszczaka, a nie Pluty.

Joanna Jędryka
Joanna Jędryka w roli Zaliczki (i Teresy i Hanki)

W filmie jest kilka naprawdę zabawnych scen. Moja ulubiona dzieje się na obozie, gdzie Tomasza budzi hałas. Zaspany bohater wychodzi zdenerwowany przed namiot, gdzie widzi dwóch studentów tnących drewno. Podchodzi do nich i pyta, czy długo będą tak jeszcze robić, na co oni odpowiadają że Zaliczka im kazała ciąć do momentu, kiedy on wstanie, więc właśnie skończyli. W ogóle niektóre dialogi i szermierka słowna są bardzo samochodzikowe. Z innych zmian — aktor grający Karola jest sympatyczniejszy niż w książce. Skałbana nazywa się Kolasa i jest przewodnikiem turystycznym PTTK a nie rybakiem. Nie wygląda też on jak jego książkowy odpowiednik. Tam był opisywany jako barczysty starszy facet o ponurej reputacji. Tutaj jest to śmieszny drobny facecik. Na koniec trzeba przyznać, że końcowy pościg jak na tamte czasy jest sprawnie nakręcony. Uważne oko zauważy sztuczkę z lekkim zwiększeniem prędkości taśmy (która to jest stosowana do dziś – np. Mad Max), ale jak na taki stary film i polskie warunki, wyszło nieźle. Sam pojazd to oczywiście prawdziwa amfibia i sceny na wodzie prezentują się świetnie.

  The Invincible (Niezwyciężony) - recenzja gry

https://www.youtube.com/watch?v=rVK1y3yzd5I

Film warto obejrzeć, jednak należy pamiętać, że nie jest to prawdziwy samochodzik, tylko dzieło dość luźno inspirowane książką. Jest to w sumie film dla całej rodziny, ale życzę powodzenia w zainteresowaniu swoich dzieci filmem z lat 60.

Inspiracje i ciekawostki

Miasteczko, w którym dzieje się akcja powieści to Antoninów. W okolicach, w których biwakuje Tomasz Włóczęga, nie istnieje miejscowość o takiej nazwie, natomiast różnego rodzaju opisy zawarte w książce sugerują, że chodzi o Aleksandrów Kujawski. Zgadza się odległość do Ciechocinka i wysp na Wiśle. Jest nawet cmentarz i bunkry w okolicznych lasach. Jednak Antoninów nosi w sobie także cechy innego miasteczka – Nieszawy. Miasteczko to leży niedaleko od Aleksandrowa. Innym tropem wskazującym na Nieszawę jest historia Antoninowa – miało być ono w przeszłości królestwem przemytu herbaty. Z przemytu rosyjskiej herbaty słynęła właśnie Nieszawa. Trzecim miasteczkiem, na którym prawdopodobnie wzorował się Nienacki, jest Brześć Kujawski, w którym to odbywały się badania archeologiczne opisywane w powieści.

Wyspa złoczyńców nie istnieje, ale jeśli przyjmiemy Aleksandrów jako Antoninów, to są dwa miejsca, które mogły posłużyć za pierwowzór: Kępa dzikowska i Zielona kępa. Są to wyspy utworzone przez małe odnogi Wisły, znajdujące się na wysokości Ciechocinka. Niestety nie ma żadnych informacji o rozbiciu i pochowaniu tam jakiejś bandy. Trzeba też pamiętać że z czasem koryto Wisły uległo zmianie, szczególnie po budowie zapory wodnej we Włocławku i być może Nienacki miał na myśli inną, nieistniejącą już wyspę.

mapa wyspa złoczyńców

Dziedzic Dunin mógł być inspirowany postacią Leopolda Jana Kronenberga – posiadacza ziemskiego, który po wojnie wyemigrował do USA. Jego majątek przepadł na rzecz skarbu państwa. Po śmierci Kronenberga, jego żona na mocy testamentu oddała różne kosztowności Muzeum Historycznemu. Niektórzy spekulują, że przedmioty te były ukryte gdzieś w Polsce do czasu jej przyjazdu. Ile w tym prawdy nie wiadomo. Reszta detali nie pasuje do tej postaci. Jest też możliwe że Nienacki wzorował się na jakimś innym bogaczu, który się dorobił na wojnie i musiał uciekać z kraju po jej zakończeniu.

Jest to jedyna część, w której Tomasz przed pływaniem musi przykręcić śrubę i kotwicę. W późniejszych częściach nie ma o tym ani słowa.

Pseudonim Pan Samochodzik nie pada w książce ani razu.

W powieści nigdy nie jest powiedziane, ile Tomasz ma lat, ale dużo osób określa go jako młodą osobę. Jeśli założyć że główny bohater jest alter-ego pisarza, to powinien mieć 32 lata.

W Wyspie złoczyńców wspomniany jest brat Tomasza – Paweł. W późniejszych książkach nie ma o nim mowy.

Użyte jest też po raz pierwszy nazwisko Marczak – tak nazywa się gajowy.

Żaden oddział harcerski nie pozwoliłby swojemu podopiecznemu paradować z kuszą. Atrakcje obozowe, takie jak obława na kłusowników, też wydają się czymś nie do przyjęcia.

Nienacki znał doskonale opisywane w książce okolice, ponieważ w młodości spędzał tam wakacje.

Prace archeologiczne, które miał okazje oglądać Tomasz, są wydarzeniem autentycznym. Nienacki brał w nich udział, stąd jego doskonała wiedza w tym temacie. Jest prawdopodobne że postacie z obozu antropologów były wzorowane na autentycznych postaciach. Autor lubił wzorować się na istniejących osobach. Wydana w późniejszych latach powieść Nienackiego „Pewnego razu w Skiroławkach”, wywołała skandal obyczajowy, kiedy ludzie z otoczenia Nienackiego rozpoznali siebie w rozpasanych seksualnie bohaterach powieści.

Informacje o rasach i pochodzeniu ludzi, zawarte w książce są już mocno nieaktualne. Jedynie czaszki rekonstruuje się w taki sam sposób, z tym że teraz całą pracę wykonuje komputer.

Przy większości tematów poruszanych w książce, takich jak antropologia i rekonstrukcja czaszek Nienacki powołuje się na radzieckie źródła i radzieckich naukowców. Z oczywistych powodów.

Polityczna agitacja Nienackiego

Teraz trochę nieprzyjemne nawiązanie. Otóż banda Barabasza była wzorowana na żołnierzach Konspiracyjnego Wojska Polskiego. Nienacki, w późnych latach 50-tych napisał cykl reportaży „Warszyc!”, opartych o spreparowane akta Służby Bezpieczeństwa dotyczące ujęcia i zamordowania Stanisława Sojczyńskiego. Był on jednym z dowódców KWP. Po wojnie ci, którzy nie porzucili broni i nie uznali sowieckiego systemu, zostawali uznawani za zdrajców i bandytów. Taki los spotkał właśnie Warszyca, a Nienacki opisywał to zarówno w reportażach, jak i w swojej powieści „Worek Judaszów” zekranizowanej w 1971 pod tytułem „Akcja Brutus”. Pisząc wspomniane reportaże, Nienacki korzystał ze spreparowanych przez SB akt, w których to żołnierze KWP przedstawiani byli jako zwykli bandyci. W późniejszych latach autor pisał że okoliczności sprawy były bardziej „sensacyjne”, niż to opisał, ale uważał, że egzekucja była słuszna. Warto zauważyć że Warszyc, podobnie jak Barabasz został wsypany przez członka swojej organizacji.

Śledczy, który w książce zajmuje się sprawą Skałbany, wspomina że przed pracą w milicji był członkiem Korpusu Bezpieczenstwa Wewnetrznego. KBW zostało powołane specjalnie do rozprawiania się z wszelkiego rodzaju organizacjami sprzeciwiającymi się sowietyzacji Polski. Milicjant oczywiście nie mówi o tym tylko o swojej walce z „bandytami”. Wspomina nawet że kilku takich osobiście przesłuchiwał. Wychodzi na to że był on po prostu katem żołnierzy wyklętych.

Warszyc
Warszyc (wikimedia commons)

Za drobne poprawki artykułu dziękujemy Kustoszowi ze strony Znienacka.com.pl

Pan Samochodzik i Templariusze – recenzja książki i serialu

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *