Pan Samochodzik i Templariusze to druga i zarazem najbardziej znana część cyklu książek Zbigniewa Nienackiego. Swoją sławę zawdzięcza serialowej ekranizacji ze Stanisławem Mikulskim. Akcja powieści toczy się rok po wydarzeniach z Wyspy Złoczyńców. Tomasz z Wiewiórką, Sokolim Okiem i Wilhelmem Tellem wyruszają na kolejną wyprawę. Tym razem celem jest skarbu zakonu templariuszy. Okazuje się, jednak że w ogólnopolskiej gazecie jakiś dziennikarz napisał na ten temat artykuł i do miejscowości, w której znajduje się tajemniczy dokument, zmierzają dziesiątki poszukiwaczy skarbów. Rozpoczyna się wyścig z czasem.
Jeśli pierwsza część trąciła trochę tanim PRL-owym kryminałem, Pan Samochodzik i Templariusze to powieść drogi. Przez większość czasu bohaterowie podróżują, zwiedzając różne obiekty związane z przeszłością zakonu templariuszy. Od tej części Nienacki zaczął wprowadzać do cyklu bardzo charakterystyczne motywy, które później wielokrotnie powtarzały się w kolejnych książkach. W Wyspie Złoczyńców mieliśmy dwie naiwne niewiasty: Zaliczkę i Teresę. Obie panie nie tylko były łatwowierne, ale i nie grzeszyły urodą. Była jeszcze całkiem niebrzydka Hanka, jednak jej główną rolą było wygłaszanie kolejnych ekspozycji. W Templariuszach mamy dwie piękne kobiety: ambitną poszukiwaczkę skarbów Karen i przenikliwą dziennikarkę Ankę, która planuje napisać artykuł o zwariowanych poszukiwaczach skarbów. Obie kobiety są ważne i sporo wnoszą do fabuły. Zawzięta Karen dorównuje wiedzą Samochodzikowi i niejednokrotnie portafi go ubiec, a Anka samodzielnie rozwiązuje zagadkę kryminalną związaną z głównym wątkiem. Trend dwójki kobiet w otoczeniu Tomasza będzie się powtarzał w kolejnych powieściach.
Jak zwykle możemy się dowiedzieć sporo ciekawostek historycznych, jednak tym razem fabuła jest bardziej skupiona na jednym wątku. W Wyspie Złoczyńców mogliśmy poczytać o: wykopaliskach, rekonstrukcji czaszek, poszukiwaniach skarbu, bursztynowej komnacie, historii fikcyjnego miasteczka i popełnionych w nim zabójstwach. Nadmiar wątków mógł być nieco rozpraszający. Tutaj cała historia toczy się wokół jednego – skarbu Templariuszy.

Książka Pan Samochodzik i Templariusze choć nie jest wolna od błędów, wciąż jest jednym z najlepszych samochodzików (dla niektórych najlepszym). Z wad można wymienić niektóre rozwiązania fabularne (omówię je w sekcji ze spoilerami). Razić też może dydaktyzm bijący z kart książki. Zarówno harcerze jak pan Tomasz ciągle kogoś pouczają. Niestety dialogi te brzmią strasznie pompatycznie i sztucznie a wygłaszane przez bohaterów mądrości to „oczywiste oczywistości”. Na szczęście w Księdze Strachów autor zrezygnował z tego zabiegu.
Pan Samochodzik i Templariusze – serial
O ile Wyspa Złoczyńców została zekranizowana jako film fabularny, ekranizacja Templariuszy ze Stanisławem Mikulskim to mini serial. Akcja zaczyna się w okolicach książkowego rozdziału drugiego – Tomasz z harcerzami są już w podróży. Tak jak w książce, spotykają Petersenów i pomagają im się wydostać z błota. Jednak cały wątek Mikłokuku został wycięty. Ekipa od razu udaje się do zamku templariuszy, pod którym rozbijają obóz. Później mamy różne wątki na zmianę, mieszające fragmenty książki ze scenami wymyślonymi na potrzeby serialu.

Lekkość to najlepsze słowo opisujące ten serial. Nie ma tutaj żadnego wyścigu z czasem, nie ma poczucia zagrożenia, jest tylko zabawa, psikusy i wygłupy. Tomasz tym razem na szczęście nie pajacuje jak w Wyspie Złoczyńców. W ogóle Mikulski jest lepszym aktorem i lepszym Samochodzikiem. No może z jednym małym wyjątkiem. Mikulski jest diablo przystojny, a to trochę nie pasuje do wizerunku książkowego przeciętniaka. Uśmiechałem się w duchu, oglądając scenę uwodzenia. W książce Karen jest zjawiskowo piękna i Tomasz momentami wydaje się tracić dla niej głowę. Tutaj podczas sceny uwodzenia wygląda jakby to Tomasz ją uwodził.
Samochodzikowi puryści oczywiście od razu zauważą wszystkie zmiany względem powieści. I to nie tylko duże jak zmiana zakończenia, lecz też małe jak wygląd postaci. Dla przykładu, Kapitan Petersen w książce był opisany jako mężczyna niski, barczysty i muskularny. W filmie tylko wzrost się zgadza. Kozłowski jest w książce przystojny, a w serialu…nie za bardzo. Książkowy Malinowski nie był także w żaden sposób spokrewniony z Petersenami. Różnic można by się doszukiwać bez końca. Jednak tak naprawdę nie jest to aż takie ważne w obliczu tego, iż serial jest zwyczajnie bardzo dobry.

Jedyną wadą, którą, do której można się przyczepić, jest absolutny brak poczucia zagrożenia. Wszystko jest wesołe, mamy ciągłe psikusy, a kolejne tropy w ręce wpadają same. Jednym słowem sielanka. Przydałoby się trochę napięcia i emocji. No, ale jeśli serial ten postawimy w jednym szeregu z późniejszymi ekranizacjami, to serial jest przy nich po prostu fenomenalny.
Ciekawostki
Zatoka, w której Petersen poszukiwał zatopionych galeonów, jest nadal przeszukiwana przez poławiaczy skarbów. Niedawno odkryto w niej statek, który miał należeć do Kolumba. Kraj obecnie nazywa się Haiti, a nie San Domingo.
Nienacki umieścił w książce swego rodzaju easter egg, w postaci nazwiska pana Chabrola – prezesa Towarzystwa Poszukiwaczy Skarbów. Nazwisko to wymawiane na głos kojarzy się z szabrowaniem.
Tomasz zawsze starał się być honorowy i szlachetny, dlatego scena, w której podczas holowania płata Kozłowskiemu psikusa, nie pasuje do jego charakteru. Z książki wynika, że oplątał mu linę wokół nóg, więc gdyby ruszył gwałtownie skończyłoby się to szpitalem. Prawdopodobnie autorowi chodziło o linę pozostawianą na lekkim luzie, która w miarę naciągania się popchnęłaby nogi ofiary i ją przewróciła, tak to zostało pokazane w serialu. Jednak żeby żart się skończył śmiechem, a nie szpitalem, trzeba by to zrobić powoli. A Tomasz opisuje, że ruszył tak gwałtownie, że lina się zerwała, co świadczy o braku wyobraźni.

W pewnym momencie wychodzi na jaw sfałszowanie przez Kozłowskiego umowy między skarbem państwa a Petersenami. Zawodowy poszukiwacz taki jak Petersen wiedziałby o tym, że umowa jest nic niewarta. Poza tym policjant, który to odkrył fałszerstwo, nie śmiałby się z tej sytuacji. Podrabianie umów jest karalne.

Sakwa, czyli stowarzyszenie eksploracyjne na rzecz ratowania zabytków okryło prawie kilometrowy tunel wybudowany przez Templariuszy! Co prawda nie ma on swojego wejścia w studni, ale potwierdza to niektóre teorie zawarte w książce.
Tutaj znajdziecie cały materiał i nieco więcej zdjęć (tvn24.pl)
Znaki Templariuszy to fikcja. Nienacki pożyczył je sobie z książek niejakiego Roberta Charrouxa. Niestety nie jest on żadnym autorytetem w tej dziedzinie, a pisarzem z pogranicza fantastyki i teorii spiskowych.
Myszkując z harcerzami nocą po zamku, Tomasz dociera do pomieszczenia z małymi tunelikami, dzięki którym można podsłuchiwać, co się dzieje w innych kondygnacjach zamku. Taka średniowieczna aparatura podsłuchowa. No i tak się akurat składa, że na niższych kondygnacjach buszuje właśnie poszukujące skarbu małżeństwo. Mimo iż z rozmowy wynika, że małżeństwo już dwie noce tak chodzi nocą po zamku, dopiero kiedy nasi bohaterowie mogą ich usłyszeć, żona pyta męża, co tu właściwie robią (bo przecież poprzedniej nocy jej takie pytanie nie przyszło do głowy). Mąż na to odpowiada „no przecież ci mówiłem…”, po czym krok po kroku opowiada jej cały plan (biedaczka zapomniała widocznie po co chodzi nocą po zamku). No i tak się składa, że to, co mąż jej mówi, ma kolosalne znaczenie dla fabuły i postępów w poszukiwaniu skarbu. Lenistwo autora aż bije po oczach.
Kozłowski był sprytnym naciągaczem i oszustem, ale nie mordercą. Odcięcie liny z panem Samochodzikiem, by mu wystarczyło do kupienia czasu, przecież nie mógł wiedzieć, że ze studni jest drugie wyjście. Dla niego, po przecięciu liny, Tomasz jest uwięziony. Zrzucanie kamieni, celem zabicia nie ma sensu i nie pasuje do jego charakteru.
Podpisanie dokumentu przez Petersena nie zwalniałoby Malinowskiego z zarzutu uwięzienia.

Świetny cykl recenzji, czytałem z przyjemnością, mam nadzieję, że będziesz kontynuował opisywanie kolejnych tomów. Po śmierci Nienackiego czytałem dalej, ale poległem na Skarbie Wikingów – po prostu tego się nie dało czytać. Może teraz gdy jestem starszy i silniejszy… Ogólnie mam ochotę zacząć od nowa 🙂
Polecam rozpoczecie od nowa. Też mam duże opory przed tymi nowymi książkami i co zacznę, to zaraz znajduję sobie wymówkę i zajmuję się czymś innym. Na razie czytałem tylko kilka z tych książek i żadnej nie skończyłem. No ale może w końcu się uda. Jest 18 kontynuatorów, więc nawet statystycznie rzecz biorąc, któryś powinien być dobry….prawda? ( ಠ_ಠ)