Police Quest SWAT – recenzja

Zapoczątkowana w 1987 roku seria Police Quest, miała na celu przybliżenie graczom realiów pracy policjanta. Zamiast emocjonujących pościgów, rutynowe patrole, zamiast strzelanin i pościgów papierkowa robota. Trzy pierwsze odsłony to ciepło przyjęte tradycyjne przygodówki point and click. Część czwarta z podtytułem „Open Season” była zarazem rebootem serii – pojawili się nowi bohaterowie i nowa sceneria. Wtedy też do ekipy tworzącej gry dołączył Daryl F. Gates – były szef policji w Los Angeles i twórca oddziałów SWAT. Czwarta część nie spotkała się taką przychylnością graczy jak poprzednie odsłony, jednak zarobiła na siebie wystarczająco, aby powstała część piąta. Ta ukazała się w 1995 roku. Tym razem nie wcielamy się w detektywa a nowego członka specjalnych oddziałów policyjnych.

O ile poprzednie cztery odsłony to rasowe przygodówki, tak SWAT ciężko zakwalifikować do jakiegoś konkretnego gatunku. Zamiast podejmować się tego karkołomnego zadania, spróbujemy tu po prostu opisać przebieg rozgrywki. Gra rozpoczyna się w audytorium. Po wysłuchaniu przemówienia naszego zwierzchnika możemy wybrać jedno z dostępnych szkoleń. Są to na ogół opisy sytuacji, lub nagrania prawdziwych policjantów tłumaczących daną tematykę. Jak postępować w przypadku próby samobójczej. Metody rozmowy z przestępcą przetrzymującym zakładnika. Biurokratyczne procedury związane z użyciem broni palnej. Materiału zarówno do czytania jak i oglądania jest sporo więc jeśli lubimy tematykę policyjną, mogą nas one zainteresować. Niestety wszystko, czego możemy nauczyć się w klasie, nie ma nic wspólnego z dalszą rozgrywką.

Police quest swat gra

Po wyjściu z klasy musimy zaliczyć trening strzelecki. Jest to bardzo uproszczona wersja gry z „celowniczkiem”. Sterując kursorem, musimy oddać odpowiednią ilość strzałów do tarczy, zgodnie z komendami instruktora. Na ogół jest to tzw. mozambique drill (dwa strzały w korpus i jeden w głowę), lub pojedynczy strzał w wyznaczoną część ciała. Okazjonalnie dostajemy polecenie zmiany broni. Sekcja jest bardzo nudna i ciągnie się w nieskończoność. Po jej zaliczeniu przechodzimy do podobnej — tym razem z ruchomymi celami. Jeśli zaliczymy i ją trafiamy na trening snajperski. Tutaj naszym zadaniem jest dobieranie odpowiednich ustawień lunety. Gdy zaliczymy już wszystkie niezbędne treningi, przenosimy się w końcu do właściwej gry.

Nasza postać zostaje przydzielona do jednej z trzech możliwych akcji uwolnienia zakładników (biuro firmy, magazyn, dom na przedmieściach). Po dotarciu na miejsce oglądamy filmiki przerywnikowe: wywiad ze świadkiem, instrukcje dowódcy, plan taktyczny itp. W końcu nasz oddział rozpoczyna działania. Jest to prezentowane w postaci nagrania FMV, więc nie mamy żadnej kontroli nad przebiegiem akcji. Nasz oddział powoli przejmuje kontrolę nad kolejnymi pomieszczeniami danego obiektu. Okazjonalnie możemy coś zakomunikować, jednak w większości przypadków opcja ta nie ma wpływu na dalszą rozgrywkę. W pewnym momencie w jednym z pomieszczeń pojawi się przestępca. Trzeba go wtedy szybko namierzyć i zastrzelić. To wszystko. W późniejszym czasie zostaniemy awansowani i sami możemy rozplanować akcję. Od której strony budynku wejść? Czy oddział ma wejść do środka z hukiem, czy dyskretnie? Tworzy to swoistą grę strategiczną. Albo inaczej: tworzyłoby, gdyby nie fakt, że w praktyce ciągle oglądamy filmiki i naszą jedynym zadaniem jest zaliczenie kolejnego QTE. Po przejściu misji wracamy do bazy, gdzie oczekując na kolejne zadanie, zabijamy czas szkoleniami.

  Doom Eternal - recenzja

Police quest swat sierra

Można zrozumieć, do czego zmierzali twórcy. Gra miała pokazać realia pracy policjanta oddziałów specjalnych, który większość dnia spędza, nie strzelając do bandytów, tylko przechodząc kolejne szkolenia i oczekując na wezwanie. Praca taka nie jest dla narwańców, tylko cierpliwych i zdyscyplinowanych profesjonalistów. Założenia były bardzo dobre, niestety zawiodła formuła. Przełożenie działań jednostek specjalnych na grę FMV zwyczajnie nie działa. To, że same założenia były dobre, udowadniają kolejne trzy kolejne odsłony serii. SWAT 2 to izometryczna strategia czasu rzeczywistego, w której dowodzimy tytułowym oddziałem. SWAT 3 i 4 to pierwszoosobowe strzelanki taktyczne. Każda z tych gier robi to samo, co omawiana tutaj produkcja, jednak pozwala niemal w pełni kontrolować działania oddziały i przebieg rozgrywki. Tutaj tego po prostu zabrakło.

Jedynym elementem, który należy uczciwie pochwalić, jest grafika. Nagrania są w zaskakująco dobrej jakości. Nie jest to może poziom współczesnych gier FMV, jednak jak na swoje czasy pod względem graficznym produkcja robi wrażenie. Inne produkcje FMV Sierry z tego samego roku (Phantasmagoria, Gabriel Knight 2) wyglądają o wiele gorzej. Nie najgorzej wypadają także aktorzy. Oczywiście jeśli można ich tak nazwać, bo lwia część obsady to emerytowani policjanci opowiadający o swojej pracy.

Police quest swat gra sierra

Pomysł na grę pokazującą działanie oddziałów SWAT nie jest zły — niestety zawiodło wykonanie. Twórcy nie mieli pojęcia jak połączyć ze sobą stylistykę FMV z grą edukacyjną i elementami przygodówki. Powstał z tego niestrawny miszmasz, który nie przypadnie do gustu ani fanom serii, ani miłośnikom innych gier Sierry. Police Quest: Swat to czarna owca serii, którą lepiej sobie darować.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *