Gdybyśmy mieli sporządzić listę najbardziej stereotypowych scenariuszy kina akcji to zdanie „bohater chce się wycofać, jednak najpierw musi wykonać ostatnią misję” bez wątpienia trafiłoby na jej szczyt. Jeśli dodamy do tego Liama Neesona w roli twardziela, otrzymamy prawdopodobnie najbardziej oklepany film świata. Na pierwszy rzut oka nowy film Martina Campbella (Casino Royale) próbuje odciąć się od tej wyświechtanej formuły. Neeson nie gra szlachetnego stróża prawa, tylko bezlitosnego zabójcę, a jego postać cierpi na pogłębiającego się Alzheimera. Podejście takie stwarza spore możliwości, niestety twórcy Memory nie mają zamiaru z nich korzystać.
Grany przez Neesona bohater dostał właśnie kolejne zlecenie. Ma zabić dwie osoby: szemranego biznesmena i meksykańską imigrantkę. Pierwszą część zadania udaje mu się wykonać bez problemu, jednak bezwzględny killer zdejmuje palec ze spustu, gdy drugim celem okazuje się 13-letnia dziewczyna. Zabicie dziecka jest dla niego granicą nie do przekroczenia. Zamiast tego idzie więc pobić swojego zleceniodawcę i nakazuje mu odwołać kontrakt. Niestety na drugi dzień okazuje się, że dziewczynka nie żyje, a na niego został wydany wyrok śmierci. Zabójca postanawia na własną rękę rozprawić się z ludźmi pociągającym za sznurki. Drugim bohaterem jest agent FBI zajmujący się pedofilskim gangiem. Tropy prowadzą do wysoko postawionych osób, jednak brakuje konkretnych dowodów. Sytuacja się zmienia, gdy kontaktuje się nim zabójca, chętny podzielić się swoją wiedzą.
Największą wadą filmu jest zmarnowany potencjał. Chociaż zarys fabuły sugeruje pogłębione psychologicznie kino akcji, w praktyce dostajemy pustą wydmuszkę. Postacie nigdy nie wychodzą poza utarty stereotyp: szlachetny stróż prawa, zabójca, który nie odrzucił do końca swojego człowieczeństwa, złowieszcze elity, przełożeni martwiący się o własny stołek itp. Niewykorzystany zostaje także wątek zaników pamięci głównego bohatera. Służą one jedynie dwóm zwrotom akcji. Ciężko to porównać do filmów takich jak Memento, Ghajini czy Człowiek bez Pamięci, gdzie twórcy wyciskali z tego naprawdę świetne pomysły.
Dużym atutem są sprawnie nakręcone sceny akcji. No cóż, za reżyserię odpowiada Martin Campbell, czyli twórca najlepszych filmów z Bondem. Choreografia walk i strzelanin jest dobra, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę podeszły wiek głównego aktora. Twórcom udaje się uniknąć pułapki Uprowadzonej 3, czyli sztucznego nadawania scenom dynamizmu poprzez niezliczone cięcia. Inną zaletą jest mroczna atmosfera przywodząca na myśl neo-noirowe filmy Taylora Sheridana.
Pod względem aktorskim jest różnie. Widać, że Neeson nawet w tak miałkim filmie naprawdę się stara. Nagród żadnych za tę rolę nie będzie, jednak ciężko oskarżyć aktora o granie na autopilocie. Wielką pomyłką jest obsadzenie Moniki Bellucci w roli złowieszczej antagonistki. Piękna Włoszka jest zwyczajnie nieprzekonująca. Guy Pearce gra swoją rolę od niechcenia. Na drugim planie pojawia się niewykorzystany Ray Stevenson.
Biorąc pod uwagę nazwiska zaangażowane w produkcję, dzieło pozostawia pewien niedosyt. Memory nie jest najgorszym filmem w karierze Neesona, jednak jest filmem, o którym szybko zapomnimy.
5/10