Gabriel Knight Sins of Fathers – recenzja i porównanie wersji

Gabriel jest początkującym pisarzem, który prowadzi małą księgarnię w Nowym Orleanie, a w wolnych chwilach wiedzie żywot playboya, zaliczając co chwila nowe łóżkowe przygody. Niestety w ostatnim czasie nasz bohater przechodzi zastój twórczy. Na dodatek zaczynają męczyć go bardzo realistyczne koszmary związane z morderstwami voodoo, które niedawno miały miejsce w okolicach Nowego Orleanu. Gabriel zaczyna się nimi interesować, uważając, że będą świetnym materiałem do jego nowej książki. Jednak coś, co zaczyna się jako próba znalezienia taniej sensacji, powoduje, że bohater odkrywa świat, którego nigdy nie znał: świat rytuałów voodoo i magii gdzie walka między dobrem a złem nabiera bardzo realnych kształtów.

W księgarni Gabriela pracuje Grace Nakimura. Pełni ona funkcję asystentki, zarówno dla Gabriela, jak i dla nas – graczy. Przekazuje nam wiadomości i poszukuje informacji na interesujący nas temat (akcja gry toczy się w epoce przed-internetowej, wiec znalezienie informacji nie jest kwestią wpisania czegoś w Google). Mimo że jej rola jest minimalna, nie da jej się nie polubić. Jej cierpki język i szermierka słowna z Gabrielem, wywołują uśmiech na twarzy. W naszym śledztwie pomaga detektyw Mosley – przyjaciel Gabriela z dzieciństwa, który prowadzi sprawę morderstw. W miarę postępów w grze sprawa zatacza coraz szersze kręgi i dowiadujemy się nie tylko o samych morderstwach, ale także o przeszłości rodziny Knight.

Gra jest podzielona na dziesięć dni. Każdy dzień zaczyna się tak samo, Grace przychodzi do pracy, Gabriel wstaje, chwyta filiżankę kawy i rozmawia z nią o postępach w śledztwie. Rozmowa ta nakreśla nam zadania do wykonania w danym dniu. Później wyruszamy na miasto. Po każdej akcji lub konwersacji, która powoduje postęp w śledztwie, słyszymy charakterystyczny dźwięk, a stan naszej punktacji się zwiększa. Większość zagadek jest logiczna, nie ma tu absurdalnych łamigłówek znanych z wielu gier przygodowych, ale są momenty dosyć trudne. Bardzo pamiętna jest sekwencja, w której musimy rozgryźć kody voodoo, a następnie przy ich pomocy, podrzucić fałszywą wiadomość.
Scenariusz gry przesiąknięty jest nowoorleańską religią voodoo. Większość elementów tego kultu opisanych w grze jest prawdziwa. Z gry dowiemy się o związkach voodoo z chrześcijaństwem i wierzeniami plemiennymi z Afryki. Na dodatek spora część gry rozgrywa się w prawdziwych lokacjach. Podczas rozgrywki zwiedzimy atrakcje turystyczne Nowego Orleanu. Gabriel mieszka w historycznej Francuskiej Dzielnicy, a podczas śledztwa zwiedzimy Bazylikę katedralną św. Ludwika, Jackson Square, Cmentarz St. Louis czy pub Napoleon House. Wszystkie te lokacje zostały pieczołowicie odtworzone, włącznie z ich położeniem na mapie miasta. Pod tym linkiem znajdziecie fajny katalog zdjęć z miejsc które odwiedził Gabriel. Taka szczegółowa mieszanka fikcji z prawdziwą historią nie była wcześniej używana w grach przygodowych. Autorka scenariusza Jane Jensen podeszła bardzo profesjonalnie do swojego zadania i spędziła długie tygodnie, zgłębiając tajniki wierzeń voodoo. Gra też w świetny sposób, stopniowo przekazuje nam te informacje, dzięki czemu nie czujemy się nimi przytłoczeni lub po prostu znudzeni. Autorka przyznaje, że inspirację przy tworzeniu gry czerpała z filmu „Harry Angel” z Mickeyem Rourke.
Sierra od wielu lat produkowała dwuwymiarowe gry przygodowe a Gabriel Knight wydaje się ich opus magnum. Tła miejsc które odwiedzamy zostały stworzone ręcznie, na podstawie prawdziwych lokacji natomiast płynne ruchy postaci osiągnięto dzięki technice rotoskopi. Interesujące jest użycie komiksowych chmurek w cutscenkach – nadało to oryginalności i stylu, aczkolwiek przyczyna była bardzo prozaiczna – konieczność zmieszczenia gry na kilku dyskietkach.

Gabriel z Mosleyem remake
Gabriel z detektywem Mosleyem (remake)

Gra obecnie posiada trzy wersje, znacząco różniące się od siebie. W 1993 wydane zostały jednocześnie wersja dyskietkowa i CD. Wersja dyskietkowa jest mocno okrojona. Rozdzielczość niektórych fragmentów gry została obniżona. Animowane wstawki z wersji CD są w niej statyczne. Jednak co najważniejsze wersja CD posiada pełen dubbing, podczas gdy w wersji dyskietkowej uświadczymy tylko napisy. Do wersji CD, Sierra zgromadziła imponującą obsadę. W roli Gabriela wystąpił Tim Curry znany z takich filmów jak Rocky Horror Picture Show czy Kevin sam w Nowym Yorku. Oczywiście najbardziej pamiętany jest on z roli morderczego klauna w adaptacji powieści Stephena Kinga IT. Głos detektywa Mosleya podkłada Mark Hamil, czyli sam Luke Skywalker, lub jeśli ktoś woli – głos Jokera w grach i animacjach o Batmanie. W grze znalazły się też głosy Michaela Dorna, dobrze znanego miłośnikom Star Treka, oraz Leah Remini. Obsada robi wrażenie, w 1993 większość gier miała albo napisy, albo głosy podkładane przez amatorów, a nawet samych twórców gry.

  Kosiarz umysłów 2: Ponad cyberprzestrzenią - recenzja

Wydany w 2014 remake posiada niestety nową obsadę i wypadają oni bardzo słabo. Szczególnie źle wypada główny bohater- próbuje on naśladować nowoorleański akcent i wypada to tragicznie. Żeby wam dać porównanie, wyobraźcie sobie Polaka słabo mówiącego po angielsku, ale jednocześnie próbującego naśladować brytyjski akcent. Co drugie słowo zostaje zniekształcone w przesadny sposób. Gabriel oprócz tego brzmi jakby był znudzony, a w momentach, kiedy probuje być czarujący, mamy wrażenie, że słuchamy wstępu do filmu pornograficznego. Reszta obsady też się nie popisuje – ich wykonanie można ocenić na źle lub poprawnie. Co ciekawe, występ Tima Curry’ego w starszej wersji też jest krytykowany, ale według mnie wypada on o niebo lepiej niż aktor głosowy z remaku. Natomiast głos Grace w obu wersjach brzmi bardzo dobrze, z lekką przewagą oryginału.

Muzyka w grze stoi na bardzo wysokim poziomie. Dużo wpadających w ucho melodii z tematem głównym, który jest bardzo charakterystyczny i przewija się później w różnych wariacjach przez resztę cyklu. Na potrzeby remake, przygotowano nowe aranżacje tych utworów i są one równie dobre.

Interfejs jest charakterystyczny dla gier przygodowych tamtego okresu. Zamiast prostego zbiorczego polecenia „use”, gracze muszą wybrać spośród „push”, „operate” i „take”. Ten interface jest bardzo przestarzały i został porzucony przez większość twórców gier już drugiej połowie lat 90. Remake posiada uproszczony interface, w którym po najechaniu na interesujący nas przedmiot rozwija się małe menu, w którym możemy użyć przedmiotu, obejrzeć go, lub użyć na nim przedmiot będący „na wierzchu” plecaka. Wewnątrz plecaka możemy oglądać przedmioty w przybliżeniu lub łączyć ze sobą.

W którą wersje zagrać? To już zależy od nas samych i naszych preferencji. Jak wcześniej wspomniałem, w starszej wersji dubbing jest lepszy, ale interfejs bardziej toporny. Jest natomiast jeszcze jedna rzecz, która może wpłynąć w znaczący sposób na nasz odbiór gry – klimat. A starsza wersja kreuje dużo lepszą atmosferę. Chociaż do dyspozycji grafika było zaledwie 256 kolorów, to wykorzystane zostały one po mistrzowsku. Większość lokacji skąpana jest w kontrastujących ze sobą odcieniach pomarańczowego i niebieskiego. Kolory te niosą też pewną symbolikę: zło – dobro, miejsce przyjazne – miejsce wrogie. Remake wydaje się stać w rozkroku pomiędzy oddaniem ducha oryginału a byciem jak najbardziej efektownym i nowoczesnym. Symbolika kolorów gdzieś przepadła, zamiast tego mamy bardzo jaskrawe i nasycone radosne kolory, które nie pasują do mrocznej historii. Z drugiej strony odpalenie starego Gabriel Knight na współczesnych komputerach może być wyzwaniem dla mniej obeznanego użytkownika. Więc jeśli uważasz się za niedzielnego gracza, polecam Gabriel Knight XX Anniversary Edition ze względu na swoją prostotę i łatwość odpalenia. Z kolei, jeśli jesteś bardziej obeznany z komputerami, polecam oryginał z 1993.

Gabriel knight remake vs oryginał

Gabriel Knight – Grzechy Ojców jest jedną z najlepszych gier przygodowych, jakie kiedykolwiek zostały napisane. Gra jest często określana mianem horroru, ale dla mnie jest to gra detektywistyczna z elementami thrillera. Tajemnica stojąca za całą historią jest idealnym haczykiem, aby zwabić nas do sekretnego półświatka Voodoo w Nowym Orleanie. Postacie są sympatyczne a historia ciekawa i logiczna, co wbrew pozorom nie zawsze idzie w parze.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *