Lara Croft: Tomb Raider – recenzja | Adaptacje gier wideo

Po finansowej porażce Wing Commander, stało się jasne, że adaptacje gier komputerowych to zła inwestycja. Okazało się, że nawet zaangażowane samego twórcy gry nie pomaga w zgrabnym przeniesieniu jej na ekran. A ponieważ w Hollywood wszystko toczy się wokół pieniędzy, przez dwa lata na rynku panowała cisza. I kto wie, czy zobaczylibyśmy kiedyś jeszcze jakąkolwiek adaptację gry komputerowej, gdyby nie Niemcy i ich zawiłe przepisy podatkowe.

Tomb raider 1996
Dziś ta gra na nikim nie robi wrażenia, ale w 1996 była jedną z najpopularniejszych gier na świecie.

Niemieckie prawo podatkowe jest naprawdę skomplikowane. Jednak znaleźli się sprytni ludzie, którzy znaleźli sposób nie tylko na odnalezienie się w tym gąszczu przepisów, ale także wyciśnięcia z niego sporych pieniędzy. W bardzo dużym uproszczeniu: Niemiec inwestujący w film, może sobie odpisać wszystkie związane z tym filmem koszty od podatku. Ten sam inwestor zapłaci podatek tylko wtedy, gdy film osiągnie zysk. W praktyce inwestor, który właśnie zarobił na jakimś biznesie i stoi przed koniecznością zapłacenia ponad 40% podatku (!), może zainwestować te pieniądze w film i zapłacić podatek, dopiero jak film zarobi na siebie. Mało tego, film nie musi nawet znajdować się w produkcji, a odpis od podatku jest natychmiastowy. Wytwórnia Paramount sprzedała niemieckiej firmie prawa do filmu Tomb Raider, po jakimś czasie odkupując je od niej za niższą cenę i zyskując na tym prawie $10m (!). Następnie prawa zostały sprzedane brytyjskim producentom i w ten sposób film zarobił na siebie prawie $22 mln, tylko na obrocie prawami autorskimi. Później wytwórnia sprzedała prawa do dystrybucji w różnych krajach. W ten sposób film z budżetem $94 praktycznie sam się sfinansował. Teraz pozostała najtrudniejsza cześć – zrobić film.

Angelina Jolie jako Lara Croft

Tomb Raider w 1996 wdarł się przebojem do świadomości graczy. Niezwykła grywalność, piękna grafika, (jeszcze piękniejsza na raczkujących akceleratorach grafiki)  i seksowna kobieta w roli głównej. Tytuł osiągnął olbrzymi sukces, stając się jedną z najlepiej sprzedających gier w historii. Sequel sprzedał się jeszcze lepiej, a dzięki pomysłowej kampanii promocyjnej, używającej prawdziwej modelki, Lara stała się symbolem seksu. Gra zdawała się przemawiać do wszystkich. Atletyczna, piękna i inteligenta pani archeolog, stała się wzorem do naśladowania dla dziewczyn na całym świecie, a jej obfite kształty obiektem uwielbienia mężczyzn. Gra była też bardzo dobra pod względem grywalności. Formuła łączyła rozwiązywanie zagadek, z bardzo dynamiczną akcją. Scenariusz do filmu o przygodach Lary powstał już w 1998, jednak jej autorem był człowiek odpowiedzialny za Mortal Kombat: Annihilation, więc chyba nikogo nie dziwi, że projekt nigdy się nie zmaterializował. Inny scenariusz rok później napisał Stephen E. de Souza, odpowiedzialny także za niezbyt udaną adaptację Street Fighter. Ten skrypt był brany pod uwagę, ale ostatecznie został odrzucony. W końcu po licznych zawirowaniach scenariusz został napisany przez pięciu różnych scenarzystów.

Reżyserem Lara Croft: Tomb Raider został Simon West najbardziej znany ze swojego napakowanego akcją debiutu – Con Air. Pozostał jeszcze angaż do roli głównej, a ten rozgrzewał prasę branżową przez długi czas. Kandydatek było tyle, że łatwiej byłoby wymienić aktorki, które nie były brane pod uwagę. W końcu wybór padł na Angelinę Jolie. W roli jej ekranowego partnera obsadzono przyszłego Bonda, czyli Daniela Craiga. Ze względu na wymienione powyżej układy z brytyjskimi producentami, jednym z warunków było obsadzenie odpowiedniej ilości brytyjskich aktorów. Z drugiej strony producenci chcieli w głównej roli amerykańską gwiazdę, jaką była Jolie, co doprowadziło do kuriozalnej sytuacji, w której amerykanka musiała udawać Brytyjkę, a rodowity Brytyjczyk z nienagannym angielskim akcentem musiał się uczyć wymowy amerykańskiej. Obydwoje polegli na tym zadaniu. Żeby było jeszcze śmieszniej, w roli głównego antagonisty wystąpił szkot Iain Glen (znany najbardziej z roli Joraha Mormonta w Grze o Tron).

  Wing Commander - recenzja | Adaptacje gier komputerowych

Daniel Craig i Iain Glen

Lara Croft: Tomb Raider podbił kina na całym świecie, zarabiając prawie $300 milionów. O ile jednak publiczność była zadowolona, tak krytycy mieli z filmem spory problem. Większość z nich wyśmiała niedorzeczny scenariusz będący zlepkiem kolejnych scen akcji, słabo napisane postacie oraz doklejone na siłę zakończenie. Jedynym zachwalanym elemntem filmu była odtwórczyni roli głównej. Angelina w roli twardej i nieustępliwej heroiny wypada nadzwyczaj dobrze. Zyskują na tym liczne sceny akcji w jej wykonaniu. Trochę tylko szkoda, że reżyser ich nadużywa. Lara chyba nawet jadąc po bułki do sklepu, musi zrobić coś niebezpiecznego i bezsensownego. Przykładowa scena: Lara wieczorem relaksuje się, skacząc w swoim salonie na podwójnym bungie (?), kiedy nagle przez okna, wpadają komandosi. Po chwili obserwujemy efektowny balet, w którym Lara załatwia ich po kolei, skacząc od ściany do ściany jak jakiś Spider-Man. Na końcu wsiada na motocykl i wykonując nim nieprawdopodobne akrobacje, wymiata resztę bandytów. Wszystko wygląda tak, jakby Michael Bay kręcił Szybkich i Wściekłych. Nawet zwykły marsz bohaterów w kierunku kamery nie mógł odbyć się bez kilku startujących helikopterów zaraz za ich plecami i zwolnionego tempa.

Jako bezmyślny akcjoner film sprawdza się bardzo dobrze, jednak zakończenie rozczarowuje. Wiemy, że wszystko rozbija się o przedmiot dający niezwykłą moc, jednak w pewnym momencie, wprowadza to zbyt duży chaos.

Lara Croft: Tomb Raider, to typowy hollywoodzki odmóżdżacz z solidnym aktorstwem. Jeśli szukamy w nim jakiejkolwiek logiki, to pomyliliśmy adres, ale jeśli mamy ochotę na oglądanie pięknej kobiety, obijającej pięściami dziesiątki przeciwników to trafiliśmy w dziesiątkę. Film zwrócił na siebie uwagę producentów, którzy ponownie łaskawym wzrokiem spojrzeli na gry wideo. Niestety zwrócił też uwagę pewnego niemieckiego reżysera, który wpadł na pomysł intratnego biznesu.

Tomb Raider: Kolebka Życia – Recenzja | Adaptacje gier wideo

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *