Tajne akta: Tunguska – recenzja

Tajne Akta: Tunguska (ang. Secret Files: Tunguska) to klasyczna przygodówka point-and-click z 2006 r., opracowana przez niemieckie studia Fusionsphere Systems oraz Animation Arts i wydana przez Deep Silver. Tytuł otwiera trzyczęściową serię – kolejne odsłony ukazały się w 2008 i 2012 r.

Tajne akta: Tunguska – fabuła

Nina Kalenkow przybywa odwiedzić swojego ojca – dyrektora berlińskiego muzeum. Niestety jego biuro zostało splądrowane, a on sam zniknął. Wszystko wskazuje na porwanie. Z pomocą asystenta ojca, Maxa Grubera, Nina rozpoczyna prywatne śledztwo. Wkrótce odkrywa poszlaki świadczące o tym, że porwanie może mieć związek z dawnymi badaniami ojca nad katastrofą tunguską.

Fabuła pod względem struktury do złudzenia przypomina gry takie jak Broken Sword czy Runaway: A Road Adventure. Historia balansuje między szpiegowskim thrillerem, fantastyką naukową i teoriami spiskowymi, a wszystko podlane jest odrobiną lekkiego humoru. Poszukiwania prowadzą przez Berlin, Moskwę, Syberię, aż po Kubę i Antarktydę, odsłaniając spisek sięgający początków XX wieku.

Sterowanie odbywa się przy pomocy myszy. Interfejs jest bardzo wygodny, gdyż używa „inteligentnego” kursora. W praktyce oznacza to, że kliknięcie lewym przyciskiem automatycznie wybiera akcję adekwatną do sytuacji (przemieszczanie się, użycie przedmiotu, podniesienie itp.). Prawy przycisk służy do oglądania. Na dole ekranu przez cały czas wyświetla się belka z miniaturkami dostępnych przedmiotów. Całość jest niezwykle wygodna i intuicyjna. W tym eleganckim systemie pojawia się jednak duży zgrzyt – tzw. pixel hunting. Przedmioty i obiekty w żaden sposób nie wyróżniają się od tła, a niektóre z nich mają zaledwie kilka pikseli. Trafienie w takie miejsce, nawet wiedząc, czego szukamy, bywa niezwykle frustrujące. Na poniższym obrazku zaznaczyłem czerwonym kółkiem leżące na ziemi zapałki, które są tak małe i tak niewidoczne, że można na nie trafić jedynie przypadkiem, lub z solucją.

tajne akta tunguska zapałki

Grafika jest śliczna. Tła są ręcznie rysowane, a poruszające się po nich postacie stworzone w pełnym 3D. Ruchy postaci są płynne i naturalne dzięki rotoskopowej animacji, a same modele bardzo szczegółowe. Twórcy chwalą się stworzeniem 110 unikalnych, ręcznie renderowanych lokacji. Do gry trafiło także mnóstwo prerenderowanych filmików przerywnikowych. Jak na standardy gier przygodowych z tamtego okresu Tajne akta Tunguska to prawdziwa superprodukcja.

Nieco gorzej wypadają zagadki, które są nie tyle trudne, co absurdalne. Mając w ekwipunku rozżarzony do czerwoności kawałek metalu, musimy wsiąść do łódki, przepłynąć całe jezioro, by na drugim brzegu nabrać wody do szklanki i w niej ostudzić nasz przedmiot. Tego typu urągających zdrowemu rozsądkowi zadań jest całe mnóstwo. Problem Tunguski polega na tym, że twórcy postawili na ilość, a nie jakość. Mamy więc szereg prostych i intuicyjnych łamigłówek, po czym nagle pojawia się coś tak osobliwego, że można na to wpaść tylko metodą prób i błędów. Bo co zrobić, gdy potrzebujemy cytryny? Oczywiście zdjąć z budynku flagę, zarzucić ją na znak drogowy, a chwilę później rozpędzony samochód dostawczy ledwo mieści się w zakręcie, przy okazji gubiąc trochę cytryn. Najgorsza jednak jest zagadka z kotem, którego musimy zwabić starą, zgniłą pizzą (jak wiadomo – ulubiony przysmak kotów), posolić ją, żeby kotu zachciało się pić, i przykleić mu do sierści dyktafon. Kot pójdzie do domu napić się wody i przy okazji nagra rozmowę telefoniczną właściciela.

Gra była wielokrotnie wznawiana. Ostatni port ukazał się w 2018 r. na konsolę Nintendo Switch. Trzeba jednak podkreślić, że niezależnie od urządzenia, na którym gramy, jest to wciąż ta sama gra i z wyjątkiem sterowania dostosowanego do danego urządzenia, nie uświadczymy żadnej różnicy.

Spolszczenie

Tunguska otrzymała pełny polski dubbing, niestety jego jakość pozostawia sporo do życzenia. Na plus należy zaliczyć fakt, że polscy aktorzy głosowi się starają i mają dobrze dobrane głosy – pod tym względem wersja PL wypada lepiej od angielskiej. Niestety coś poszło nie tak podczas tłumaczenia i edycji. Podczas rozmów postacie płynnie przechodzą z formy oficjalnej na bezpośrednią, po to by za chwilę znów mówić w sposób oficjalny. Dziwnie się słucha, gdy bohaterka zaczyna rozmowę od „ty”, w drugim zdaniu używa „pan”, a w trzecim znowu przechodzi na „ty”. Zdarza się też, że odzywki są zupełnie nieadekwatne do sytuacji: bohaterka zadaje kilka pytań przypadkowej osobie, a rozmówca żegna się słowami „zrobię to” – mimo że o nic jej nie prosiliśmy. Zupełnie jakby nagranie wklejono w niewłaściwe miejsce. Można też odnieść wrażenie, że aktorzy nie znali kontekstu dialogów. Podczas rozmowy Nina czasami wtrąca własne przemyślenia – na przykład gdy rozmówca nie chce zagłębiać się w jakiś temat, Nina rozmyśla, że trzeba go pociągnąć za język. Zamiast jednak użyć jakiegoś jasnego sformułowania (np. muszę się dowiedzieć co on ukrywa), Nina mówi „A więc to tajemnica? Bardzo dobrze. Proszę powiedzieć mi więcej”. W kontekście jej następnego pytania brzmi to, jakby pytała o to samo dwa razy z rzędu. Jedyną podpowiedzią, że jest to jej wewnętrzne rozmyślanie, jest ukośna czcionka napisów. Więc albo tłumacz powinien się wysilić i sformułować jej wewnętrzne przemyślenia inaczej, albo aktorka powinna zmienić głos, żeby było jasne, że sobie rozmyśla.

tajne akta tunguska spolszczenie

Tajne Akta: Tunguska to efektowna zrealizowana przygodówka, której największą siłą są oprawa audiowizualna, tempo wydarzeń i różnorodność lokacji. Niestety nierówna jakość zagadek, pixel hunting oraz potknięcia lokalizacyjne potrafią zrujnować frajdę z rozgrywki. Jeśli kochasz klasyczne przygodówki i jesteś w stanie przymknąć oko na nielogiczne rozwiązania (lub wesprzeć się poradnikiem), Tunguska może dostarczyć odrobinę zabawy. Jeśli jednak „moon logic” doprowadza się do nerwicy, omijaj ten tytuł szerokim łukiem.

Ace Ventura – recenzja gry przygodowej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *