Chronicle of Innsmouth: Mountains of Madness – recenzja

Chronicles of Innsmouth to oparta o twórczość H. P. Lovecrafta gra przygodowa z 2017 roku. Jak sama nazwa wskazuje, jej fabuła jest (luźno) oparta o opowiadanie zatytułowane „Widmo nad Innsmouth”. Wzorowana na klasycznych przygodówkach Lucasarts produkcja odniosła umiarkowany sukces. Na jego fali producent PsychoDev powrócił w 2021 roku z drugą częścią zatytułowaną Chronicles of Innsmouth: Mountains of Madness.

Choć gra jest sequelem, na upartego można w nią grać także bez znajomości poprzedniej odsłony. Wydarzenia z niej są streszczone w dialogach, a właściwa akcja gry skupia się na nowych wątkach. Głównym bohaterem jest poboczny bohater pierwszej części, prywatny detektyw Lone Carter, który po ucieczce z Innsmouth wraca do swojego rodzinnego Arkham. Okazuje się, że podczas ostatniej eskapady został czymś zainfekowany. Lone postanawia szukać pomocy, jednak w tym samym czasie zostaje wezwany do rozwikłania niezwykle brutalnego rytualnego morderstwa.

Mountains of Madness nie jest zwykłym odcinaniem kuponów od poprzedniej odsłony, a wykonaną od postaw nową grą z ulepszonym interfejsem i grafiką. Zamiast uroczego pikselartu rodem z końca lat 80., twórcy postawili na grafikę z połowy lat 90. Zupełnie jakbyśmy przeskoczyli z Commodore 64 na Amigę 1200. Postacie są ładnie animowane i poruszają się po starannie wykonanych lokacjach. Rozgrywkę urozmaicają ręcznie rysowane komiksowe wstawki, przypominające wykonaniem dawne flashowe animacje.

Zmianie uległ także interface, który został bardzo uproszczony. Poprzednia odsłona wzorowana była na starych produkcjach Lucasarts z charakterystycznym wyborem dostępnych czynności w formie czasownika: użyj, podnieś, przesuń itp. Teraz wystarczy, że nakierujemy na jakiś obiekt kursor, a gra sama zdecyduje jaką akcję wykonać.

Dbałości o elementy wizualne nie dorównuje nieprzemyślany scenariusz. Twórcy chcieli upakować w jednej grze zbyt wiele wątków, niestety nie potrafili ich połączyć ani zamknąć w satysfakcjonujący sposób. Gra jak wskazuje nazwa, jest adaptacją powieści „W górach szaleństwa”, jednak tak naprawdę na Arktykę wyruszamy dopiero po przejściu 2/3 gry. Wcześniej detektyw usiłuje wyjaśnić tajemnicę swojej infekcji i rytualnych zabójstw oraz zawiązać sojusz z nowo poznanymi towarzyszami. Pojawiają się także flashbacki z samym H.P. Lovecraftem, oraz szalonym arabem Abdulem Alhazredem. Wszystko sprawia wrażenie, jakby twórcy budowali jakąś epicką historię — jednak tak się nie dzieje. Po dotarciu na Arktykę spędzamy trochę czasu na małym śledztwie, trafiamy w pewne miejsce i nagle gra się kończy. Historia zostaje co prawda zamknięta, jednak w sposób tak raptowny, że można odnieść wrażenie, że twórcom po prostu skończyły się pieniądze i postanowili wydać to co mają. Świadczyć o tym może fakt, że niektóre custscenki z końcówki gry, które są po prostu czarnym ekranem w wyświetlanym tekstem. Wielka szkoda, bo rozpoczęte wątki miały potencjał na więcej.

  The Callisto Protocol – recenzja survival horroru

recenzja Chronicle of Innsmouth Mountains of Madness

Zagadki są albo bardzo proste, albo koszmarnie trudne. Jak to przygodówkach bywa, większość z nich ogranicza się do zabierania wszystkiego, co nie jest przyspawane do podłogi i późniejszego używania na przypadkowych przedmiotach. W grze są jednak przynajmniej trzy łamigłówki, na których zęby sobie połamią najtwardsi gracze.

Pod względem udźwiękowiania gra jest bez zarzutu. Muzyka jest klimatyczna, a aktorzy głosowi dobrze dobrani. Niewielką wadą jest niedopracowane miksowanie dźwięku. Czasami osoba stojąca bliżej ekranu mówi ciszej, niż znajdujący się w głębi rozmówca.

Mimo prostoty i braku wymagań sprzętowych gra potrafi się zwiesić bez wyraźnego powodu. Podczas ponad trzygodzinnej rozgrywki zdarzyło się to dwa razy. Dlaczego twórcy nie dodali funkcji autozapisu pozostanie wielką tajemnicą przedwiecznych.

Chronicle of Innsmouth: Mountains of Madness to gra stworzona przez ludzi, którzy doskonale znali materiał źródłowy. Twórcy jednak ewidentnie nie przeliczyli sił na zamiary, przez co dobrze rozpoczętej grze zabrakło satysfakcjonującej konkluzji. Z tego powodu polecamy ją kupić na promocji, gdyż pełna cena za niedokończony produkt jest nieco zbyt wysoka.

Shadow of the Comet: Recenzja Klasycznej Gry Przygodowej

Gry oparte o twórczość H. P. Lovecrafta

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *