Louise dowiaduje się, że został jej miesiąc życia. Samotna matka porzuca pracę kelnerki i wyrusza na wyprawę przez Stany ze swoim synem Mitchem. Celem jest spędzenie tytułowego „najlepszego miesiąca życia”, oraz znalezienie synowi nowego domu.
Best Month Ever! to gra będąca dziełem studentów warszawskiej filmówki. Jest to w zamierzeniu gra przygodowa point and click, jednak w praktyce bliżej jej wizualnej noweli albo grom autorstwa Telltale games, gdyż aspekt grywalny jest ograniczony do minimum. Przemieszczamy postać po ekranie i klikamy na wyznaczone obiekty, oglądając uruchomione w ten sposób cutscenki. Okazjonalnie pojawiają się minigierki, jednak grywalności w nich tylko co kot napłakał. Głównym celem jest dokonywanie kolejnych wyborów. Ktoś zgubił pieniądze – oddać mu je czy zatrzymać dla siebie? Na zaczepkę odpowiedzieć pojednawczo czy sarkastycznie? Każdy z takich wyborów może mieć wpływ na dalszy przebieg historii.
Jak można się domyślić, Best Month Ever nie stawia na wartką akcję tylko dramat. Poruszanych jest wiele ważnych tematów: przemijanie, rodzina, rasizm, dojrzewanie. W teorii wszystko brzmi interesująco, jednak wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Gra trwa zaledwie około czterech godzin, więc tematy te są poruszane zdawkowo. Jakiś wątek pojawia się znikąd, zostaje rozwiązany w kilka minut i więcej do niego nie wracamy. Twórcy miotają bohaterów od jednej tragedii do drugiej, jednak żadna z nich nie zostaje dostatecznie rozwinięta i nie ma wpływu na rozwój postaci. Na dodatek ilość nieprawdopodobnych sytuacji, w jakie zostają uwikłani bohaterowie, jest zbyt duża, aby brać scenariusz na poważnie.
Pod względem technicznym gra pozostawia sporo do życzenia. Potrafi się zwiesić bez żadnego powodu, a ilość klatek na sekundę spada do poziomu pokazu slajdów. Problemy sprawia także sterowanie. Ciężko powiedzieć jakim cudem autorom udało się popsuć ten aspekt, skoro wszystko ogranicza się do klikania w jeden z wyznaczonych punktów. Rażą także niedopracowane animacje. Ruch postaci jest nienaturalny, a obiekty niejednokrotnie się przenikają.
Grafika w Best Month Ever jest na poziomie gry indie. Ani nie odrzuci od ekranu, ani nie powali na kolana. Chociaż większość akcji oglądamy w perspektywie dwuwymiarowej, twórcy lokacje zostały stworzone w 3d. Był to spory błąd. Niezoptymalizowana grafika obciąża sprzęt, a jej efektów praktycznie i tak nie widać. Twórcy mogli użyć bitmapowych grafik i nikt by nie zobaczył różnicy. Dla odmiany ręcznie rysowane plansze używane w cutscenkach, wyglądają naprawdę ładnie.
Największy nacisk gra kładzie na dokonywanie wyborów. Mają one nie tylko kształtować dalszy przebieg historii, ale i wpływać na to kim stanie się syn gdy dorośnie. Każdy z drobnych wyborów zmienia jedną z trzech przypisanych mu statystyk: praworządność, pewność siebie i relacje z innymi ludźmi. W zależności od uzyskanych wyników zobaczymy jeden z ośmiu końcowych filmików pokazujących dalsze losy Mitcha. Chłopiec może zostać bandytą, politykiem (w sumie to samo), lekarzem, wojskowym itp. Dokonywane wybory powinny także zmienić przebieg fabuły. Powinny, gdyż tego nie robią. Twórcy poszli na skróty i zamiast umieścić liczne rozgałęzienia fabularne, wprowadzili iluzoryczne wybory. Podczas rodzinnej kolacji, możemy wybrać konfrontację, lub próbę pojednania. W obu przypadkach dochodzi do konfrontacji. Na początku gry bohaterka usiłuje odebrać zaległą wypłatę od szefa. Louise jest zdeterminowana, gdyż nie ma pieniędzy. Możemy jednak odejść z kwitkiem i w żaden sposób to nie wpłynie na dalszy przebieg wydarzeń.
Ciężko powiedzieć, dla kogo ta gra została stworzona. Na pewno nie dla miłośników przygodówek, gdyż aspekt grywalny jest mocno ograniczony. Rozczarują się nią także osoby szukające głębokiej historii, ponieważ wątki poruszane są w sposób bardzo powierzchowny. Pozostaje więc kilka minigierek, mnóstwo pozornych wyborów i problemy techniczne. Pomysł dobry, ale wykonanie słabe – to jedyne co przychodzi do głowy po ukończeniu gry. Wielka szkoda, bo Best Month Ever! to produkcja z potencjałem na więcej.