Bloodshore – recenzja gry FMV

Wales Interactive to firma, która od kilku lat z różnym powodzeniem usiłuje reanimować gatunek gier FMV. W ich katalogu znaleźć można produkcje różnych gatunków: horror, komedia, kryminał, czy nawet gra o epidemii. Wydany w 2020 roku Bloodshore jest próbą zekranizowania gatunku battle royale.

W niedalekiej przyszłości najpopularniejszą rozrywką na świecie jest transmitowany na żywo reality show Kill/Stream. Kilkunastu śmiałków trafia na odludną wyspę, aby rywalizować ze sobą na śmierć i życie o popularność i wysoką nagrodę pieniężną. Właśnie rozpoczyna się trzynasty sezon. Tym razem bohaterami są trzecioligowi celebryci: aktorzy, influencerzy i streamerzy. Wcielamy się w zapomnianego aktora Nicka Romeo, który dzięki występowi w reality show liczy na wielki powrót. Uczestników najnowszej edycji na miejscu czeka niemiła niespodzianka – w przeciwieństwie do poprzednich edycji nie istnieje możliwość kapitulacji i ujścia z życiem. Tym razem będzie tylko jeden zwycięzca, a gra musi się odbyć do samego końca.

Temat morderczego reality show pojawiał się już w tylu filmach i grach, że Bloodshore nie jest w stanie nas niczym zaskoczyć. Postacie przemierzają wyspę, do czasu wpadnięcia w kolejną zasadzkę. W jej wyniku ktoś ginie, a kim będzie ta osoba, zależy od naszych decyzji. Postacie, które ujdą z życiem, idą dalej, aż trafią na kolejną śmiertelną pułapkę. Okazjonalnie pojawiają się scenki pokazujące reakcje widzów, lub para bombastycznych prezenterów komentujących wydarzenia na wyspie. Wszystko to już widzieliśmy w filmach takich jak The Condemned, Running man, Hunger games czy Battle royale. Z „Uciekiniera” twórcy pożyczyli sobie zresztą kilka elementów scenariusza. Charakterystyka postaci ogranicza się do ogranych stereotypów. Atrakcyjna i próżna influencerka. Zapatrzony w liczbę subskrybentów vloger. Żartowniś. Tchórz. Nie dowiadujemy się zbyt wiele o towarzyszach – pełnią oni rolę mięsa armatniego, aby ilość ofiar się zgadzała.

  Sanitarium - recenzja gry przygodowej z 1998

Niedostatki scenariusza nadrabiane są aktorstwem i budżetem. Jak na grę FMV całość jest nakręcona z rozmachem. Są strzelaniny, eksplozje i dużo zabawnego gore. Nie można także narzekać na aktorów, którzy grają całkiem przyzwoicie. Na tle wielu gier FMV jest to aktorstwo niemal oskarowe.

Bloodshore recenzja

Interakcja jest ograniczona do minimum. Co jakiś czas na ekranie pojawia się wybór dialogu, albo akcji. Czasami wybór nie ma wpływu na przebieg rozgrywki, a czasami diametralnie zmienia przebieg wydarzeń. Jeśli popełnimy błąd kosztujący nas życie gra „przewinie się” do momentu podjęcia złej decyzji. To wszystko. Nie ma żadnego używania przedmiotów, rozwiązywania łamigłówek i innych tego typu atrakcji. Bloodshore to nic więcej jak interaktywny film.

Przejście Bloodshore powinno zająć w granicach 1.5 godziny. Później możemy przejść grę jeszcze raz, dokonując innych wyborów. Wszystkich scenek jest łącznie na dobre trzy godziny seansu. Aby zobaczyć każde zakończenie i odblokować 100% trofeów, wystarczy przejść grę trzy razy.

Jeśli szukacie gry FMV z nieco głębszą fabułą i rozgrywką trafiliście pod zły adres. Bloodshore to odmóżdżacz, o którym zapominamy 5 minut po zakończeniu gry. Udane aktorstwo i ładne plenery nie są w stanie zrównoważyć oklepanej historii i braku elementów rozgrywki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *