The Punisher 2004 – recenzja

Pierwsza odsłona Pogromcy nie odniosła sukcesu. Na przeszkodzie stanęły nie tylko złe recenzje, ale także problemy wytwórni, która na wielu rynkach nie wprowadziła filmu do obiegu kinowego (jednak film odkuł się na kasetach wideo). Mimo wszystko prace nad drugim filmem kinowym z Punisherem rozpoczęły się już w 1997. Film od początku miał być rebootem całkowicie oderwanym od filmu z Dolphem Lundgrenem. Reżyserem został debiutujący na tym stanowisku scenarzysta Jonathan Hensleigh (Szklana pułapka 3, Twierdza).

W roli głównej obsadzono jeszcze mało znanego Thomasa Jane. Rola w marvelowskiej superprodukcji mogła być przepustką do najwyższej ligi. W głównego przeciwnika wcielił się John „subtelne aktorstwo” Travolta. Tym razem Frank Castle jest policjantem, który niczym Sonny Crocket z Miami Vice działa pod przykrywką rozpracowując gang narkotykowy. Podczas obławy, ginie syn szefa mafii, Howarda Sainta. Dla Franka miała to być ostatnia misja, więc zostaje upozorowana jego śmierć, a on przechodzi na zasłużoną emeryturę. Wściekły gangster dowiaduję się o prawdziwej tożsamości agenta, którego obwinia o śmierć syna. Na zjazd rodziny Castle wysłany zostaje pluton egzekucyjny. Dochodzi do masakry, z której Frank jako jedyny uchodzi z życiem. Po dojściu do siebie główny bohater ma tylko jeden cel – zniszczyć rodzinę Saint.

Film się nie udał, a winę za to należy zgonić na scenariusz i reżyserię. Oczywiście jest to dzieło niemalże autorskie, więc winnego nie trzeba daleko szukać. Jednak scenarzysta i zarazem reżyser odbija piłeczkę, twierdząc, że przed rozpoczęciem zdjęć obcięto mu budżet o prawie połowę i skrócono okres zdjęciowy, co spowodowało, że musiał przepisywać poszczególne sceny na kolanie, już podczas kręcenia filmu.

The punisher 2004 thomas jane

Film oparto luźno o trzy komiksy: Punisher Year One, Punisher: War Zone i Welcome back, Frank. Niestety mimo czerpania z dobrego materiału źródłowego, całość nie pasuje do komiksowego Pogromcy. Frank zajmował się karaniem przestępców. Zabiłeś kogoś – zginiesz, sprzedajesz narkotyki – zginiesz. Tymczasem oglądamy stereotypowy film o zemście z dodanymi wątkami szekspirowskimi. Punisher nie tropi złoczyńców, tylko skupia się na rodzinie Saint i swojej prywatnej wendecie przeciw nim. Jednak nie ma zamiaru tego osiągnąć przy pomocy karabinu z bojowym okrzykiem na ustach. Jego zemsta to przebiegła intryga, w wyniku której przestępcy mają się powybijać nawzajem. Swój cel Pogromca osiągnie przy pomocy szantażu, podstępu i manipulacji.

Jakby zmian było mało, reżyser postanowił ubogacić fabułę kilkoma absurdalnymi scenami. W zamiarze miały one oddać hołd określonym gatunkom filmowym, ale w praktyce odstają od reszty filmu, nic do niego nie wnosząc. Tworzy to problem z tonacją filmu. Autor żongluje tematami i stylistyką — od początkowych dramatycznych scen masakry, poprzez spaghetti western, szekspirowską zemstę, kicz, komedię aż po grindhousową rzeźnię. Niepasujących do siebie scen nakręconych w różnych konwencjach jest zwyczajnie za dużo. Może ktoś taki jak Tarantino złożyłby to w sensowną całość, jednak pan Hensleigh ewidentnie tego nie potrafi.

Weźmy taką przykładową scenę: Frank walczy z olbrzymim Rosjaninem, ciosy padają w rytm operowej pieśni, a w tle tańczy ze sobą dwóch niczego nieświadomych sąsiadów. Kamera na zmianę pokazuje dramatyczną walkę i taniec dwóch comic relief. Co reżyser chciał w ten sposób osiągnąć, oprócz wywołania zażenowania u widza? Twórcy filmu nie mogli sobie darować także wprowadzenia wątku miłosnego. Bo jeśli w filmie znajduje się atrakcyjna kobieta, to prawo nakazuje, że musi ona czuć pociąg do głównego bohatera. Nie dość, że wątek romansu pasuje do Punishera jak pięść do nosa, to jeszcze między aktorami nie ma żadnej chemii.

  Oddworld: Abe's Oddysee - recenzja

Zabawny jest fakt, iż Dolph Lundgren znany ze swojej niesamowitej sylwetki, do roli Pogromcy odłożył ciężary i zgubił prawie 15 kilo masy. Jak przyznał w wywiadzie, uważał, że facet, który żył w kanale przez ostatnie 5 lat, nie może być wielki i umięśniony. Natomiast Thomas, który normalnie jest raczej szczupłą osobą, do swojej roli przybrał dużo masy mięśniowej, do dziś dzierżąc tytuł najbardziej „przypakowanego” Pogromcy.

The Punisher 2004 Frank castle

Jako Pogromca Thomas Jane wypada wiarygodnie. Niestety jego aktorski wysiłek idzie w gwizdek, gdyż postać jest fatalnie napisana. Podczas wspomnianej już walki z olbrzymim Rosjaninem, po każdym nieudanym ataku Jane robi komiczne miny, jakby był Brendanem Fraserem grającym w Mumii. Owszem jest to zabawne, ale całkowicie nie pasuje do wizerunku ponurego mściciela, który niedawno stracił całą rodzinę. Jane wypruwa sobie flaki, grając rozpacz ból i cierpienie, a za chwilę ktoś mu każe grać scenę komediową. Na drugim planie szaleje jak zawsze przerysowany John Travolta i nieco zagubiony w swej roli Ben Foster. Najlepszym aktorem w filmie, obok Thomasa Jane jest bez wątpienia Will Patton, który błyszczy w roli demonicznego Quentina Glassa. Scena z wyrywaniem kolczyków, naprawdę wywołuje ciarki.

The punisher 2004 Quentin Glass

The Punisher 2004 to film z dużym potencjałem, który został zmarnowany przez kiepski scenariusz, brak spójności i dziwaczne, niepasujące do reszty filmu sceny. Szkoda, tym bardziej że aktorzy naprawdę się starali. Na pocieszenie fanom pozostaje fakt, że Thomas Jane kilka lat później powtórzył rolę w o wiele lepiej ocenianym filmie krótkometrażowym Dirty Laundry.

4/10

The Punisher 1989 – recenzja

Wszystkie gry z Punisherem

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *