Po sukcesie Batman v Superman studio Warner Bros postanowiło rozbudować swoje superbohaterskie uniwersum. Jednym z planowanych filmów został Batman w reżyserii Bena Afflecka. Na przeszkodzie stanęły problemy osobiste aktora i porażka finansowa Ligii Sprawiedliwości. Affleck porzucił projekt, jednak studio nie miało zamiaru rezygnować ze swojego najsłynniejszego i najbardziej kasowego superbohatera. Solowy film trafił w ręce reżysera Planety małp Matta Reevesa. Reeves wyrzucił do kosza scenariusz Afflecka i napisał własny, całkowicie oderwany do uniwersum DCEU. Czy udało mu się stworzyć dobre dzieło?
Akcja dzieje się w opanowanym przestępczością Gotham City. Batman działa już od dwóch lat, jednak wbrew jego wysiłkom statystyki przestępstw się nie poprawiają. Sytuację pogarsza pojawienie się seryjnego mordercy, który w bezlitosny sposób likwiduje najważniejszych obywateli Gotham i upublicznia kompromitujące ich materiały. Zabójca rzuca wyzwanie Batmanowi poprzez zostawiane przy ofiarach listy z zagadkami.
O dziełach, które zainspirowały nowego Batmana, można by napisać esej. Od dzieł Finchera, poprzez Taksówkarza i Chinatown, aż po Francuskiego Łącznika, film usiany jest licznymi nawiązaniami. Ba! Niektóre sceny stylizowane są nawet na horror. Reeves pożyczył sobie także kilka wątków z komiksów, z których najważniejszy to Długie Halloween.
Reeves celuje w twardy realizm. Gadżety to nie jakaś kosmiczna technologia, a samoróbki wykonane chałupniczą metodą. Batmobil to przerobiony muscle car. Jaskinia nietoperza to opuszczona stacja metra. Z wieżowca Batman ucieka przy pomocy wingsuit. Mroczny Rycerz w wizji Reevesa staje się najbardziej przyziemnym Batmanem w historii.
Obsada została dobrana bezbłędnie. Paul Dano w Roli Riddlera jest przerażający. Aż szkoda, że większość filmu gra w masce. Podobnie jest z Colinem Farrellem w roli Pingwina. Bardzo dobrze sprawdza się Zoe Kravitz w roli Catwoman. Jej wersja może spokojnie konkurować z Michelle Pfeiffer czy Anne Hathaway. Niewielkie zastrzeżenia można mieć jedynie do odtwórcy roli tytułowej. Podobnie jak poprzednicy Pattinson ma do odegrania tak naprawdę dwie kreacje: Mrocznego Rycerza i Bruce’a Wayne’a. O ile w pierwszej roli jest świetny, tak w drugiej nieco zawodzi. Nie ma znaczenia czy siedzi w samotności w jaskini, czy pokazuje się publicznie – aktor gra dokładnie tę samą postać. Stoi to nie tylko w sprzeczności z filozofią ukrywania tożsamości, ale i powoduje, że postać staje się jednowymiarowa.
Jest to pierwszy film w serii, w którym tak duży nacisk położono na aspekt detektywistyczny. W poprzednich adaptacjach Batman po prostu pojawiał się w odpowiednim miejscu, aby pokrzyżować plany złoczyńcy, lub dokonywał pracy umysłowej gdzieś pomiędzy kadrami. Tutaj niczym w grach z serii Arkham, Batman metodycznie ogląda miejsce zbrodni w poszukiwaniu śladów, które mogły umknąć policyjnym ekspertom. Podobnie z jego przeciwnikiem. Riddler jest złoczyńcą, siejącym zamęt i zniszczenie przy pomocy swojego intelektu, a nie siły fizycznej.
Niestety mimo całego wysiłku włożonego w produkcję, Batman z 2022 to film nie do końca przemyślany. Mamy twardy realizm, a jednak przestępcy strzelają do Batmana jak do kaczki. Można kupić to, że kuloodporny strój zatrzyma jedną czy dwie kule, ale nie pełny magazynek wystrzelony z odległości trzech metrów. Na dodatek ta kuloodporność jest niekonsekwentna, gdyż w innym momencie Batmana powala zaledwie jeden strzał. Batman reaguje lękiem na myśl, że ktoś dowiedział się o jego prawdziwej tożsamości, jednak bohater tak naprawdę nie robi nic, aby ją ukryć. Nietoperz bije do nieprzytomności ulicznych opryszków za jakieś drobne przewinienia, jednak puszcza wolno Pingwina, który spowodował gigantyczną kraksę, w której zgineło mnóstwo osób. Takich błedów jest całkiem sporo. Być może w bardziej kreskówkowej wersji przeszłyby niezauważone, jednak tutaj reżyser sam wybrał realizm.
Film trwa niemal trzy godziny, co powoduje, że jest jednym z najdłuższych filmów superbohaterskich. Reżyser lubuje się w długich ujęciach, niestety nie wszystkie są potrzebne. Można zrozumieć zwiedzanie miejsca zbrodni, ale czy widz musi oglądać przeciągłe ujęcia jazdy na motocyklu? O ironio mimo tak długiego metrażu scenarzysta nie był w stanie rozbudować postaci. No bo co tak naprawdę wiemy o Alfredzie? A co z Pingwinem? Tak na dobrą sprawę postać grana przez Colina Farella wydaje się niepotrzebna i gdyby ją wyciąć, fabuła w żaden sposób nie zostałaby zubożona.
The Batman to film zrobiony z wizją. Matt Reeves ewidentnie miał pomysł jak wyróżnić się na tle poprzedników i zrobić coś oryginalnego, niestety nie dopracował swego dzieła w pełni. Gdyby nie dziury fabularne The Batman mógłby zostać najlepszym filmem z Mrocznym Rycerzem. Pozostaje mieć nadzieję, że zapowiedziany sequel będzie bardziej dopracowany i będzie tym, czym „Mroczny rycerz” był dla „Batman: Początek” – sequelem idealnym.
7/10