Ostatni Doom z 2016 roku pokazał że może jeszcze sporo namieszać w gatunku, niesamowita grafika, perfekcyjna optymalizacja i to za co wszyscy kochaliśmy tą serię – Całe pokłady miodu, ultra brutalną rozgrywkę i zwyczajną frajdę z wybijania tysięcy piekielnych sługusów. Kiedy zapowiedziany został Doom Eternal każdy oczekiwał że gra zostanie nowym królem FPSów, że konkurencja zostanie zmieciona z powierzchni ziemi, a Doom Guy, zwany teraz Slayerem, ponownie zarządzi. Czy tak się jednak stało?
Eternal zaczyna się w momencie który dla nas, ludzi, jest niesłychanie ciężki. Demony urządzają sobie na naszej planecie wielką imprezę, mordują nas, zamieniają nasze miasta w sterty kości i popiołu, a my ocalali mogą jedynie czekać w kolejce na śmierć. Slayer oczywiście nie może pozwolić aby świat skończył się w taki sposób, znowu przywdziewamy hełm, znowu łapiemy za potężną dwururkę, znowu w planach mamy masową eksterminację ton piekielnego mięsa.
O ile w poprzedniej odsłonie fabuła praktycznie nie istniała, tak w Eternal zaskakująco wiele jest opowieści. Możemy w końcu lepiej poznać naszego protagonistę, poznać jego historię i motywację, już na samym początku też poznamy głównych złych i z nienawiścią w oczach będziemy kroczyć przed siebie żeby w końcu ich dopaść. Jasne, Doom to nadal gra w której głównym celem jest eksterminacja wszystkiego co ma czelność się poruszyć, jednak fajnie jest w końcu móc zagłębić się w świat gry.
Jasne, fabuła nie jest tutaj na poziomie historii z takiego Heavy Rain czy tytułów tworzonych przez Telltale, jednak pozwala się wciągnąć i śledzić losy świata z ciekawością. Zaskakująco wiele tutaj czytania, słuchania dialogów, mamy nawet jeden poziom który w całości opowieścią stoi, gdzie narzędzi mordu niemal używać nie będziemy, a zamiast tego skupimy się na bohaterze. Sama historia zabierze nam z życia od 17 do 20 godzin, zależnie oczywiście od stopnia trudności.
https://www.youtube.com/watch?v=qTDXLfjzK-0&feature=emb_title
Skoro już przy tym jesteśmy – Poprzedni Doom był stosunkowo prosty, rzadko zdarzały się momenty gdzie utknąłem na dłuższy czas. Doom Eternal, nawet na średnim poziomie, nie wybacza błędów i nie pozwala niemal w ogóle odetchnąć. Jesteśmy tutaj ciągle w ruchu, wrogowie dosłownie nas zalewają, a my jesteśmy zmuszeni do bezustannego tańca między nimi. W grze dodatkowo pojawiło się wiele etapów platformowych, a to bujamy się na jakichś rurkach, a to łapiemy się ścian, przeważnie kiedy akurat zdarza się przerwa w wybijaniu stworów, to my jesteśmy zmuszeni do udawania piekielnej wersji Mario Bros.
Przyznać muszę że o ile jest to fajne rozwiązanie raz na jakiś czas, to jednak są takie etapy gdzie zmuszeni jesteśmy pokonywać dość długie sekwencje platformówkowe, a to mocno irytuje. Fakt, jest to jakieś urozmaicenie rozgrywki, jednak uważam że twórcy przesadzili z ilością tego skakania i szukania drogi za jakimiś pękniętymi ścianami czy korytarzami wysoko nad ziemią. Można to tłumaczyć tym że walka jest teraz wielopoziomowa, wrogów atakujemy z góry, z doły czy dobijając się od ścian, a wspomniane poziomy dobrze uczą nas takiego latania po mapie, jednak dla mnie była tego zbyt wielka ilość.
Walka jest tutaj niesamowicie wręcz szybka, tempo rozgrywki względem Dooma z 2016 roku naprawdę mocno wzrosło. Eternal zmusza nas do tańca, szybkich uników, wiecznych skoków, nie pozwala nam zatrzymać się nawet na sekundę. Każda nasza przerwa coby odsapnąć karana jest tym że wrogowie nas zalewają, a nam pozostaje wrócić do się do ostatniego punktu zapisu.
Samo mięso armatnie w grze także rozwinęło się od naszego ostatniego spotkania z siłami piekielnymi. Fakt, spotkamy tutaj wielu starych znajomych, jak na przykład impy czy powolne zombiaki, jednak zobaczymy tutaj też nowe… No, twarze. Gargulec, korzystające z energetycznych tarcz maszkary czy inne takie cuda prosto z otchłani pełnej lawy. Nawet jednak już znani nam wrogowie stają się tutaj wyzwaniem, każdy ma teraz swoje słabe punkty, posiada miejsca które lepiej niszczyć w pierwszej kolejności coby go osłabić. Przykładowo Cacodemon, czyli latająca paskudna głowa, może być teraz pokonany jednym ruchem – Gdy otwiera usta możemy do nich wrzucić granat, w ten sposób osłabimy poczwarę na tyle, że jeden sprawny cios chwały i oponent staje się historią.
Sami wrogowie są jak wspomniałem twardsi niż wcześniej, musimy poznawać ich słabe strony i wykorzystywać to w walce żeby odnosić sukcesy. Miłym akcentem jest tutaj to, że każdy nas strzał, każdy cios odznacza się na przeciwniku, gołym okiem możemy zobaczyć ile jeszcze życia pozostało w danej maszkarze. Przyznam że wygląda to świetnie, kiedy uciekasz przed większym przeciwnikiem, a on cały w strzępach stara się nas dogonić, gdy my jednym strzałem posyłamy go z powrotem w miejsce z którego wylazł.
Wspomniałem o ciosach chwały, to system który pozwala zabić słabego przeciwnika szybko i efektownie. Kiedy dostatecznie poturbujemy wroga zostanie on chwilowo ogłuszony, zacznie świecić, a jedyne co nam pozostaje to szybko się do niego dostać i wykończyć go na dobre. Wygląda to niesamowicie dobrze, a prócz walorów estetycznych, zyskujemy dzięki temu amunicję o którą normalnie tutaj ciężko. System jest więc przemyślany, i żeby osiągać w grze sukcesy, musimy z niego ciągle korzystać.
Narzędzia mordu to przekrój starych znajomych z nowymi elementami. Powraca oczywiście strzelba, nieśmiertelna, klasyczna dwururka wywracająca wnętrzności czy karabin z funkcją snajperki. Każda broń ma kilka funkcji, wspomniana strzelba na przykład może strzelać przyklejanymi bombami, a taką wyrzutnię rakiet możemy zamienić w coś co można by nazwać samobieżną haubicą.
Do tego wszystkie zdobywamy także mody, jeden pozwoli na szybsze przeładowanie, a jeszcze inny na większą moc wybuchu na przykład. Opcji w tym temacie jest tutaj multum, a tylko od nas zależy jak je wykorzystamy. Przyznam że ja używałem głównie strzelby, na przemian z karabinem przerobionym na potężny karabin snajperski rozrywający wrogów na drobne kawałki, każdy jednak będzie musiał odkryć sam co go będzie bawić najbardziej.
Poza standardową bronią, do naszego zestawu mocy dochodzą specjalne umiejętności – Przykładowo zyskamy miotacz ognia przyczepiony do naszych ramion, każde poparzenie wroga będzie skutkować tym że ten będzie upuszczał pancerz który my wykorzystamy. Wracają granaty, pojawią się też ich lodowe wersje czy cios potężnym łapskiem który zamienia kilku wrogów w krwawą miazgę. Powraca dobrze nam znana piła łańcuchowa której tutaj naprawdę warto używać, rozcinanie wroga skutkuje nie tylko świetnymi animacjami, ale powoduje że ci upuszczają amunicję, a jak wspomniałem – Dość ciężko o nią. Tylko skuteczny balet między wrogami i korzystanie ze wszystkich opcji doprowadzi do sukcesu w Doom Eternal.
Sam bohater też może zostać ulepszony, podobnie jak jego broń – Żetony spowodują że moc naszych granatów się zwiększy, albo będziemy mogli dalej skakać. Do zestawu tych cudowności dochodzą kryształy strażnicze które polepszą nasze zdrowie czy pancerz, a to i tak jeszcze nie wszystko. Trzecią opcją na zwiększenie naszej mocy są runy – Te wspomogą nas na przykład większą odległością z której możemy wykonać zabójstwo chwały, sprawić że wrogowie będą dłużej oszołomieni, przez co zyskamy więcej czasu żeby ich ubić, czy w końcu pomogą nam szybciej i sprawniej mordować całe towarzystwo.
Pod względem oprawy jest po prostu NIESAMOWICIE – Grałem na Xbox One X i to jak ta gra działa i wygląda sprawia że włosy jeżą się na głowie. Gra jest niesamowicie szybka, ultra płynna i nie zwalnia nawet na sekundę gdy na ekranie dzieją się prawdziwe cuda. Cała masa przeciwników i wybuchów w tle nie przeszkadza w tym żeby tytuł utrzymywał stałe 60FPS, zero zadyszki, za optymalizację gry należą się naprawdę ogromne brawa.
Nie inaczej jest jeśli chodzi o muzykę – W tym temacie znowu powraca Mick Gordon, słuchając muzyki w grze adrenalina rozrywa nam żyły i wyzwala naprawdę dzikie instynkty. Ścieżka dźwiękowa idealnie współgra z tym co widzimy na ekranie i nie pozwala nawet na odrobinę odpoczynku, cały czas jesteśmy pompowani rządzą niszczenia., a muzyka nie pozwala nam się zatrzymać.
Doom Eternal to świetny tytuł, zaskakująco wciągająca opowieść, cudowna oprawa, a do tego robi to co robił zawsze najlepiej – Niesamowicie wciąga, niesamowicie bawi i nie pozwala na wytchnienie. Czy jest najlepszym FPSem? Tutaj to kwestia gustu, ja jednak uważam że to zdecydowana czołówka jeśli chodzi o dzisiejsze strzelanki. Warto sięgnąć po Eternal i przekonać się na własnej skórze.
Autor: