Unsane 2018 – recenzja

Uciekając przed swoim stalkerem, Sawyer (Claire Foy) przeprowadza się do nowego miasta. Ma nudną pracę w banku, obleśnego szefa i wścibskich współpracowników. Niestety dopada ja przeszłość – Sawyer zaczyna widzieć swojego prześladowcę w twarzach przypadkowych mężczyzn. Bohaterka udaje się do szpitala, porozmawiać z psychologiem o swoich problemach. Podczas rozmowy wspomina, że miewa myśli samobójcze. To poważne wyznanie ma swoje konsekwencje i prowadzi do jej zamknięcia na 24-godzinną obserwację w szpitalu psychiatrycznym. Wkrótce bohaterka, dowiaduje się od jednego z pacjentów, że szpital prowadzi tego typu praktyki od dawna. Zatrzymują ludzi z problemami pod byle pretekstem, aby przetrzymać ich przez kilka dni, pobierając jednocześnie pieniądze z ubezpieczenia. Kiedy fundusz ubezpieczeniowy się kończy, pacjent nagle zostaje „uleczony”. Innymi słowy, wystarczy przesiedzieć te kilka dni cicho i jest się wolnym. Niestety ciężki charakter Sawyer wpędza ją w kłopoty i sprawia, że jej pobyt zostaje przedłużony. Jakby tego było mało w pielęgniarzu podającym jej leki, Sawyer nieoczekiwanie rozpoznaje swojego prześladowcę (Joshua Leonard). Czy jest to jedynie wytwór chorej wyobraźni bohaterki?

Soderbergh regularnie odgraża się, że kończy z kinem, ale jak widać (na szczęście), nie potrafi dotrzymać swojej obietnicy. A to zaskakuje nas fenomenalnym serialem The Knick, a to tworzy interaktywny serial/grę na telefony komórkowe. Wreszcie oficjalnie ogłosił swój powrót i nakręcił bardzo dobrze przyjęty Lucky Logan. Następnie zapadła cisza, jednak jak się okazało, zdolny twórca nie próżnował. W tajemnicy, w zaledwie 10 dni nakręcił niskobudżetowy horror psychologiczny Unsane. Co wyróżnia ten film od innych dokonań, to nakręcenie go praktycznie w całości na IPhonie jako urozmaicenia używając jedynie dodatkowych obiektywów. Używanie telefonu do kręcenia scen z jednej strony pozwala reżyserowi stworzyć klaustrofobiczną i nimalże dokumentalną atmosferę, jednak dodaje też filmowi wrażenia taniości. Niestety nawet w rękach tak wybitnego fachowca, telefon nie zastapi kamery i zarówno proporcje ekranu, jak i prześwietlone ujęcia bardzo rzucają się w oczy.

prześwietlone ujęcia

Film jest trzecią częścią nieoficjalnej trylogii Soderbergha, o problemach przemysłu medycznego w stanach. Pierwszy był Contagion (Epidemia Strachu) z 2011, opowiadający o wybuchu globalnej epidemii, następnie nakręcony dwa lata później Side Effect (Efekt Uboczny). Nierówna potyczka reżysera z systemem zdrowotnym USA trwa. O ile jednak dwa poprzednie filmy były w 100% poważne, tak tutaj Soderberg romansuje z kinem klasy B. Napisany przez Jamesa Gerbera i Jonathana Bernsteina skrypt, to świetna zabawa z formą i oczekiwaniami widza, jednak jest ona osiągnięta przy pomocy skrótów i dziur fabularnych. Na przykład okoliczności zatrzymania Sawyer w szpitalu. Od samego początku, mimo swoich lęków bohaterka jest silną osobowością, twardo stąpającą po ziemi i umiejącą odwrócić sytuację na swoją korzyść. Niestety od momentu przyjęcia do szpitala jej interakcje z pracownikami i pacjentami kończą się w prawie każdym przypadku, fizycznym atakiem z jej strony co w rezultacie przedłuża jej pobyt. Strasznie nie pasuje to do jej osobowości. Albo scena, w której matka bohaterki dzwoni do adwokata, aby wciągnąć córkę z zakładu, a ten zbywa ją pod byle pretekstem i w połowie zdania się rozłącza. Ponownie, mało realistyczne, ale w połączeniu z odrzuceniem zgłoszenia przez policję i znieczulicą pracowników szpitala zdaje się wysyłać subtelny przekaz o niedostatecznym słuchaniu głosów kobiet we współczesnym społeczeństwie. No, a że dzieje się to kosztem logiki…

  Someday You'll Return - recenzja

Jednak mimo niedostatków technicznych i scenariuszowych, film ma trzy bardzo mocne punkty, którym się broni. Po pierwsze reżyseria Sodherberga, który nawet mając taki niedopracowany scenariusz, wciąż potrafi wycisnąć z niego wszystkie soki. Ciężko znaleźć w filmie niepotrzebną scenę. Każda jest dokładnie przemyślana i znajduje się tam, gdzie ma być. Drugim mocnym punktem jest Clare Foy, która oddaje się roli w pełni i sprzedaje nam swoją postać, nawet tak gdzie jej zachowania wydają się nie do końca przemyślane. Trzecim punktem jest natomiast Joshua Leonard w roli…no właśnie, kogo? Mimo iż początkowo nie wiemy, ile z wydarzeń powstaje tylko w głowie otumanionej lekami bohaterki, za każdym razem, kiedy aktor pojawia się w scenie, kradnie ją dla siebie. Aktor, którego największym sukcesem był występ w słynnym Blair Witch Project, przez wiele lat grywał w różnych produkcjach, jednak nigdy nie zwrócił na siebie uwagi krytyków. Rola w Unsane może być dla niego przełomowa. W niektórych scenach wystarczy tylko jego spojrzenie na główną bohaterkę, aby widzom przeszły ciarki po plecach.

Unsane mimo pewnych niedoskonałości scenariuszowych to jeden z ciekawszych filmów 2018. Bardzo dobre aktorstwo, interesująca praca kamery i trzymająca (mimo wszystko) w napięciu fabuła. Film to bez wątpienia jeden z najlepszych filmów nakręconych przy pomocy nieprofesjonalnego sprzętu. Całkiem możliwe, że ten interesujący eksperyment, który zarobił już całkiem sporo pieniędzy, stanie się impulsem dla aspirujących twórców, którzy nie dysponują sprzętem ani budżetem do kręcenia podobnych filmów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *