Making a Murderer to wyprodukowany przez Netflix serial dokumentalny przedstawiający losy niejakiego Stevena Avery’ego. W latach 80. Steven został skazany na 35 lat pozbawienia wolności za brutalną napaść i gwałt. Sprawa budziła pewne wątpliwości, jednak burzliwa przeszłość Avery’ego i zeznania świadków doprowadziły do wyroku skazującego. Po 18 latach więzienia dowody zostały poddane testowi DNA, który dowiódł niewinność Stevena. Główny bohater wyszedł na wolność. W krótkim czasie został lokalnym celebrytą. O sprawie pisały gazety w całym kraju. Ponieważ zachowanie policji, jak i prokuratury od początku budziło zastrzeżenia (oskarżony miał 16 świadków i paragon potwierdzający, że znajdował się 40 mil od miejsca zdarzenia), Steven postanowił zawalczyć o swoje i wytoczył lokalnym władzom sprawę o gigantyczne odszkodowanie. Ze względu na zaniedbania w śledztwie, ubezpieczyciel nie wypłaciłby tej sumy, więc cała finansowa odpowiedzialność spadała na władze hrabstwa. Jednak wkrótce po rozpoczęciu sprawy ginie młoda kobieta – Teresa Halbach, a Avery jest ostatnią osobą, z którą miała kontakt. Policja i prokuratura nie mają wątpliwości – Teresa została zamordowana przez Stevena. Avery dostaje dożywocie.
Dokument skupia się na całej sprawie, a w szczególności na sposobie, w jaki prowadzono dochodzenie. Oglądamy nagrania z procesu i przesłuchań, wywiady z ekspertami, adwokatami, rodziną Avery’ego i wiadomości dotyczące sprawy. Nie ma żadnych aktorskich inscenizacji, wszystko składa się z autentycznych nagrań. Sposób, w jaki prowadzone było śledztwo jeży włos na głowie. Oczywiście trzeba też pamiętać, że dokument jest dosyć subiektywny i skupia się na aspektach sprawy świadczących na korzyść Stevena, jednak ilość dziwnych zbiegów okoliczności, małych niedopatrzeń i delikatnych nadużyć jest tak gigantyczna, że zaczynamy się zastanawiać, czy sprawa Avery’ego nie jest jedną z największych kompromitacji wymiaru sprawiedliwości i nadużyć organów ścigania. Warto wspomnieć, że w sprawie o gwałt, zanim jeszcze DNA Avery’ego zostało sprawdzone, policja otrzymała dowód, który mógł go całkowicie oczyścić. Funkcjonariusze jednak go zignorowali.
Brandon Dassey
Oprócz Stevena w sprawę został wplątany jego siostrzeniec – 16-letni Brandon Dassey. Chłopak jest upośledzony – ma niskie IQ i problemy z interakcją społeczną. Brandon został aresztowany jako podejrzany o współudział w zabójstwie. Scena jego przesłuchania budzi dreszcze. Chłopak pytany o szczegóły zabójstwa mówi, że nic nie wie. Jednak nadgorliwy policjant powtarza w kółko, „musisz powiedzieć prawdę”, „i tak wszystko wiemy”, „przyznaj się, to ci pomożemy”. W końcu chłopak pęka i zaczyna potwierdzać wszystko, co policjant mu podsuwa. Wygląda to mniej więcej tak:
-w jaki sposób ją zabiliście?
-nie wiem…
-strzeliliście jej w głowę, tak?
-tak, strzeliliśmy…
Brendan także trafia za kratki na dożywocie, wyłącznie no podstawie zeznania, którym sam się obciąża. Prokuraturze nie przeszkadzało to, że nie znaleźli żadnych fizycznych dowodów potwierdzających historię Bredana. Zupełnie jakby był pionkiem pozwalającym im złowić grubszą rybę.
Po premierze dokumentu w sieci zawrzało. Większość widzów uznało, że Avery jest niewinny. O sprawie wypowiadało się też wielu celebrytów. Powstała także petycja do prezydenta USA o ułaskawienie Stevena. Prawo amerykańskie jednak w tym przypadku nie przewiduje możliwości ułaskawienia. Prezydent może ułaskawiać skazanych za przestępstwa federalne, a Avery został skazany za złamanie prawa stanowego.
Wśród widzów znaleźli się także krytycy Avery’ego. Ludzie związani z oskarżeniem skrytykowali serial za zbytnią jednostronność i omijanie niewygodnych dla potrzeb dokumentu dowodów. W serialu pominięto na przykład DNA znalezione pod maską auta należącego do ofiary. Inna krytyka dotyczyła postaci Teresy, która przedstawiona była nie jako ofiara, a jako kolejny element układanki w sprawie przeciw Avery’emu. Twócy wzieli sobie krytykę do serca, gdyż w wydanej w 2018 drugiej serii, nieco więcej czasu poświęcają Teresie i jej rodzinie, przypominając widzom, że mimo wszystko to ona jest tutaj największą ofiarą. Można odnieść wrażenie, że niektóre sceny to list z przeprosinami dla jej rodziny.
Making a Murderer – sezon 2
Jedną z najważniejszych postaci drugiego sezonu jest Kathleen Zellner, nowy adwokat Avery’ego. Kathleen jest specjalistką od spraw, w których skazani zostali niewinni ludzie i ma na swoim koncie rekordową ilość 17 uniewinnionych osób. Nowa pani adwokat nie poszukuje sprawcy lub sprawców, interesuje ją dekonstrukcja sprawy morderstwa Teresy Halbach. W kolejnych odcinkach oglądamy jej konsultacje z ekspertami od broni palnej, medycyny sądowej, czy nawet plam krwi. Celem Zellner jest rozbicie w pył wszystkich dowodów przedstawionych przez prokuraturę i udowodnienie, że prawa konstytucyjne Avery’ego zostały złamane. Oglądanie Zellner przy pracy jest fascynujące. Pani adwokat kupuje auto identyczne z autem ofiary, po to, aby sprawdzić, czy plamy krwi należącej do Avery’ego mogły powstać w okolicznościach takich jak przedstawione w oskarżeniu. Podważa też największy zarzut skierowany przez prokuraturę przeciw twórcom serialu, czyli pominięcie DNA z potu Avery’ego. Te fragmenty przypominają momentami jakiś procedural typu CSI, z tym że tutaj wszystko jest realistyczne.
Drugim wątkiem są wysiłki pracowników organizacji zajmującej się niesłusznie skazanymi. Chcą doprowadzić do uwolnienia Brendana. Ich praca skupia się na udowodnieniu, że przesłuchanie policyjne naruszyło prawa konstytucyjne, gdyż Brendan był w tym czasie nieletni, a zeznanie zostało wymuszone. Tutaj nie oglądamy pracy detektywistycznej tylko prawnicze zmagania. Większość czasu bohaterowie ci składają kolejne wnioski i tłumaczą nam widzom, dlaczego musieli postąpić tak, a nie inaczej i jakie planują dalsze kroki.
Wadą drugiej serii jest jej długość. Pierwsza seria to dziesięć odcinków, a mimo to nie starczyło czasu, aby przedstawić wszystkie aspekty sprawy. Druga seria adresuje wszystko, co zostało pominięte i przedstawia nowe teorie. Jednak pomiędzy tymi bardziej interesującymi fragmentami oglądamy nieprowadzące nigdzie rozmowy ludzi z otoczenia Avery’ego, które są tak naprawdę powtarzanym na milion różnych sposobów zdaniem: „prawda kiedyś wyjdzie na jaw”. Nie pasują one do całości i sprawiają wrażenie dodanych na siłę fragmentów, aby ilość odcinków się zgadzała. Inną wadą (chociaż dla niektórych może to być zaleta) jest większy nacisk, na „szoł”. W pierwszej części wszystko pochodziło z wywiadów/oryginalnych nagrań/zdjęć, wzmacnianych komentarzem. Kiedy była mowa o kuli znalezionej w garażu Avery’ego, w tle widzieliśmy nagranie z policyjnego przeszukania i zdjęcia z policyjnej kartoteki. W drugim sezonie mamy sceny czysto wizualne, które sprawiają wrażenie zrobionych wyłącznie pod widza. Charyzmatyczna pani adwokat rozmawia z ekspertem o potencjalnym narzędziu zbrodni. W grę wchodzą: młotki, noże i oczywiście pistolet. Podczas rozmowy zestaw tych narzędzi jest rozłożony przed nimi w rządku i w sumie nie wiadomo po co, gdyż gdy mowa o młotku każdy wie, o co chodzi. Od razu widać, że jest to inscenizacja pod widza. Podobnie jest ze sceną z manekinem wysmarowanym sztuczną krwią. Jest to scena dla nas, gdyż ekspert chwilę wcześniej wytłumaczył pani adwokat, że plamy krwi znalezione w aucie nie mogły powstać w takich okolicznościach.
Making a Murderer jest fascynującym dokumentem. Bardzo jednostronnym, tworzonym niemal pod tezę, ale mimo to niezwykle wciągającym. Pokazuje liczne wady obecnego systemu prawnego, w którym potencjalnie każda osoba, przy złej woli innych ludzi może zostać zniszczona. Niezależnie czy uważamy Stevena za winnego, czy nie sam fakt, że do jego sprawy dopuszczeni zostali ci sami ludzie, którzy doprowadzili do jego pierwszego skazania i których Steven skarżył w sądzie, budzi wątpliwości. Podobnie jak metody wymuszania zeznań z osoby niepełnosprawnej. Jak powiedziała jedna z postaci z pierwszej serii: „mam nadzieję, że Steve naprawdę jest winny, ponieważ alternatywa jest nie do zniesienia”.
8/10
pierwszy sezon= bardzo dobry dokument