Kolor z przestworzy (Color Out of Space) – recenzja

Nathanowi Gardnerowi (Nicolas Cage) udało się spełnić swoje życiowe marzenie – przeprowadził się z rodziną na spokojną wieś, aby uprawiać pomidory i hodować alpaki. Niestety nie wszyscy członkowie rodziny podzielają jego entuzjazm. Dochodząca się do siebie po przebytym raku piersi żona Theresa (Joely Richardson) próbuje wrócić do dawnej pracy doradcy finansowego, jednak odległość od cywilizacji i słabe połączenie internetowe powodują ciągłą utratę klientów. Z kolei córka Lavinia (Madeleine Arthur) zwyczajnie nienawidzi nowej lokacji i odprawia wiccańskie rytuały, w intencji ucieczki z zabitej dechami wsi. O wiele lepiej radzi sobie starszy syn Benny (Brendan Meyer), który spędza całe dnie na paleniu trawki z mieszkającym w okolicy podstarzałym hipisem. Młodszy syn Jack (Julian Hilliard) jest wycofany społecznie i akceptuje jedynie obecność psa. Na farmie pojawia się także młody hydrolog (Elliot Knight), który bada poziom zanieczyszczenia lokalnych wód gruntowych. Sytuacja rodziny ulega zmianie, gdy pewnej nocy na farmę spada meteor, rozświetlając ją niezwykłym kolorem. Po kilku dniach od jego upadku zaczynają się dziać dziwne rzeczy: w ogrodzie pojawia się zmutowana roślinność, pies nieustannie skamle, najmłodszy syn rozmawia ze studnią, a reszta rodziny zaczyna zachowywać się agresywnie. Hydrolog będący świadkiem tych wydarzeń zaczyna uważać, że meteor mógł wypuścić do wód gruntowych jakąś nieznaną substancję.

Nicolas Cage kolor z przestworzy

Adaptacja twórczości H.P. Lovecrafta nie jest łatwą sprawą. Film jest medium wizualnym, a klimat w pracach Samotnika z Providence opiera się głównie na przymiotnikach opisujących rzeczy niemożliwe do przeniesienia na taśmę filmową. Chociaż adaptacji dzieł Lovecrafta jest wiele, tylko kilka nich można nazwać udanymi. Ekranizacji Koloru z przestworzy podjął się Richard Stanley – zapomniany przez Hollywood reżyser kultowego thrillera science fiction Hardware i nieukończonej Wyspy doktora Moreau. Stanley nie pracował przy żadnym filmie od czasu wyrzucenia go z planu (kulisy tej historii można poznać w dokumencie Lost Soul: The Doomed Journey of Richard Stanley’s Island of Dr. Moreau), jednak mimo ponad 20-letniej przerwy reżyser pokazuje, że nie zapomniał swojego rzemiosła. Weźmy taką stosunkowo prostą jak na horror scenę. Rodzina przed telewizorem, matka przygotowuje posiłek. Krojąc warzywa, staje coraz bardziej zamyślona, zupełnie jakby coś w nią wstępowało. Nóż nie przestaje pracować, a kobieta coraz bardziej odpływa w swoim zamyśleniu. Z każdym cięciem palce znajdują się coraz bliżej ostrza, a ruchy robią się coraz bardziej agresywne. Wiemy, co nadchodzi, widzieliśmy to już w dziesiątkach innych filmów, mimo to reżyserowi udaje się wycisnąć z tak ogranej sceny maksimum napięcia.

  Mistrzowie horroru - recenzja serialu

Kolor z przestworzy

Na dużą pochwałę zasługują efekty specjalne. Na ekranie możemy zobaczyć straszne efekty działania kosmicznej skały, a jeden z nich jest chyba najbardziej obrzydliwą rzeczą, jaką można zobaczyć na ekranie od czasów carpenterowskiego „Coś”. Mimo stosunkowo niewielkiego budżetu Stanleyowi udało się pokazać prawdziwy body horror. Spora w tym zasługa praktycznych efektów specjalnych. Szkoda tylko, że efektom praktycznym nie dorównują komputerowe, te wyglądają bardzo tanio.

Od wielu lat Nicholas Cage kojarzy się z przesadnie ekspresyjnym, zahaczającym o szaleństwo aktorstwem. Czasami te aktorskie akrobacje są jedynym powodem, dla którego warto obejrzeć dany film. Miłośnicy szarżowania w wykonaniu Cage’a podczas seansu Koloru z przestworzy powinni być usatysfakcjonowani. Cage gra jedną ze swoich lepszy ról, a gdy skała zmienia całkowicie zachowanie jego bohatera, na ekranie możemy zobaczyć prawdziwy popis szaleństwa. Aktor jest wyraźnie w swoim żywiole, zabawny i jednocześnie przerażający.

Kolor z przestworzy to znakomity powrót Richarda Stanleya i zarazem jedna z lepszych adaptacji dzieł Samotnika z Providence. Film w świetny sposób miesza ze sobą kamp, lovecraftowską grozę i atmosferę kultowych horrorów lat 80. Atmosfera filmu jest hipnotyczna, występ Nicolasa Cage’a odpowiednio podkręcony, a praktyczne efekty specjalne wyglądają fenomenalne. Wielcy Przedwieczni powinni być zadowoleni.

7/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *