Hitman 2007 – recenzja filmu

Hitman to seria skradankowych gier akcji, w których gracz wciela się w Agenta 47 – płatnego zabójcę pracującego dla tajemniczej agencji. Seria słynie z dużej swobody działania, klimatu szpiegowskiego thrillera i zachęcania gracza do eksperymentowania z różnymi metodami skrytobójstwa. Od debiutu w 2000 roku cykl doczekał się licznych kontynuacji, spin-offów i rebootu, zdobywając status jednej z najważniejszych marek w gatunku stealth. W końcu popularną marką zainteresowali się twórcy filmowi i w ten sposób w 2007 roku ukazała się pierwsza ekranizacja gry Hitman.

Hitman 2007 – fabuła

Głównym bohaterem filmu jest międzynarodowy zabójca Agent 47 (Timothy Olyphant). Od trzech lat w iście stachanowskim tempie eliminuje kolejne ofiary, a liczba zabitych dawno przekroczyła trzycyfrową granicę. Jego tropem podąża zawzięty agent Interpolu Mike Whittier (Dougray Scott). Hitman jednak nie zamierza uciekać ani przechodzić na emeryturę. Właśnie otrzymał nowe, wyjątkowo poważne zlecenie – ma zabić prezydenta Rosji. Niezawodny Agent wykonuje zadanie, jednak już następnego dnia okazuje się, że prezydent jest cały i zdrowy. W tym momencie na Agenta zapada wyrok śmierci. Ścigają go zarówno inni zabójcy pracujący dla agencji, jak i rosyjskie służby specjalne dowodzone przez sadystycznego Yurija Marklowa (Robert Knepper).

Olga kurylanko Hitman

Pierwszy problem, który rzuca się w oczy, to całkowite niezrozumienie przez twórców materiału źródłowego. Gra nigdy nie stawiała na dramatyczną akcję – jej esencją było dokonanie skrytobójstwa. Tutaj praktycznie tego nie ma, a większość scen zamienia się w strzelaniny. Niestety, są to bardzo kiepskie strzelaniny, pełne schematów i pozbawione oryginalności. Akcja jest kręcona w radosnym stylu tanich akcyjniaków prosto na DVD: ujęcie bohatera strzelającego w jedną stronę, przebitka na wroga dziurawionego kulami, ujęcie bohatera strzelającego w drugą stronę, kolejna przebitka… i tak w kółko.

Twórcy wyraźnie próbowali nakręcić nowoczesny szpiegowski film akcji w stylu trylogii o Bourne’ie. Niestety, scenariusz nie ma sensu. Prezydent Rosji zostaje zastrzelony z karabinu snajperskiego przez Agenta. Na oczach kamer dostaje kulę prosto w twarz, a jego głowa niemal eksploduje, obryzgując krwią kilkanaście stojących najbliżej osób. Mimo to gdy następnego dnia pojawia się w telewizji z małym plasterkiem na czole, nikt tego nie kwestionuje, a Agenta natychmiast zostaje oskarżony o niewykonanie zlecenia. Czy nikt z agencji nie ogląda telewizji i nie widział, że Agent wykonał swoje zadanie? Sama koncepcja tajnej organizacji, która tatuuje swoich zabójców w niezwykle widocznym miejscu, też jest w filmie kompletnie pozbawiona sensu – w grze miało to fabularne uzasadnienie, tutaj już nie.

Hitman timothy olyphant

Jeszcze gorzej wypadają dialogi, tak oklepane, że nawet w latach 80. uznano by je za kiczowate. „On jest duchem”, „Nie wiecie, z kim macie do czynienia”, „Myślisz, że to koniec? To dopiero początek!” – to tylko niektóre z perełek serwowanych przez scenarzystów. Podążający śladem Hitmana Mike pełni identyczną funkcję jak pułkownik Trautman w Rambo – pojawia się w kolejnych miejscach, aby ostrzec lokalnych dowódców, że „nie są przygotowani” i tylko on wie, co robić. Oczywiście nikt go nie słucha, co prowadzi do rzezi. Zabawne jednak, że „duch” prawie nigdy nie zachowuje się jak duch – gdziekolwiek się pojawia, zostawia po sobie pasmo zniszczeń.

Aktorstwo w filmie jest po prostu tragiczne. Najgorzej wypada główna postać. Mający na koncie naprawdę udane występy w Justified i Deadwood Timothy Olyphant zalicza chyba swój najgorszy występ w karierze (no, może oprócz Szklanej pułapki 4). Aktorstwo Olyphanta jest drewniane, a on sam kompletnie nieprzekonujący. Nie pomaga też jego fizjonomia. Hitman z gry wyglądał bardzo męsko i groźnie, natomiast Olyphant z wygoloną głową wygląda jak bobasek. Twórcy trochę zmarnowali szansę, gdyż oryginalnie główną postać miał zagrać Vin Diesel, który do roli pasowałby o wiele lepiej. Reszta obsady też nie zachwyca. Nawet urodzony do grania czarnych charakterów Robert Knepper (pamiętny T-bag z Prison Break) nie potrafi nic wycisnąć ze swojej roli. Jedyną osobą, która naprawdę się stara, jest Olga Kurylenko, ale scenarzyści nie dali jej zbyt wiele do zagrania.

Hitman to filmowe śmietnisko. Nie sprawdza się ani jako kino akcji, ani jako film szpiegowski. Nie działa nawet jako b-klasowe guilty pleasure. Przy takich produkcjach można chociaż się pośmiać, ale tutaj wszystko jest drętwe i nudne. Nawet jak na standardy adaptacji gier komputerowych, Hitman to dzieło wyjątkowo słabe. Zresztą – o jakiej adaptacji mówimy, jeśli jedynym wspólnym elementem z grą jest ogolony na łyso zabójca?

2/10

 

Ciekawostki z filmu Uliczny Wojownik (Street Fighter)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *