W połowie lat 80. zyskujący coraz większą sławę w branży scenarzysta Sheldon Lettich, został zapoznany przez swojego znajomego Richarda Bendera z niejakim Frankiem Duxem – instruktorem sztuk walki, który opowiedział mu kilka ciekawych historii. Jedną z nich było jego uczestnictwo w tajnym turnieju o nazwie Kumite organizowanym co pięć lat przez IFAA (International Fighting Arts Association). Historię potwierdził także Bender. Na poparcie swych słów, Dux pokazał artykuł z branżowego magazynu Black Belt. Gazeta już na początku artykułu zaznaczyła, że była w stanie zweryfikować tylko niektóre fakty, ale ich ilość jest wystarczająca, aby uznać historię za wartą publikacji. Według Duxa, w tajnym turnieju uczestniczą wojownicy z całego świata, walcząc w formule full contact. Każdy z zawodników staczał 20 walk dziennie – 10 rano i 10 po południu. Było to możliwe dzięki stosunkowo szybkim walkom, które miały trwać średnio 30 sekund. Walki odbywały się po trzy jednocześnie (dzięki podziałom na kategorie wagowe), aż do samego finału. Poziom trudności rósł. Najpierw walki przeprowadzane były na dużej macie, później na mniejszej, aż w końcu ostatniego dnia, na dachu budynku. Pokonany przeciwnik musiał jeszcze tego samego dnia opuścić turniej. Zawody trwały 3 dni i wyłaniały ostatecznego zwycięzcę – najlepszego wojownika na świecie. Turniej wygrał Frank Dux.
Dux twierdzi że samo zaproszenie, jak i zwycięstwo w turnieju zawdzięcza swojemu mistrzowi – Senzo Tanace. To on miał od dzieciństwa szkolić Duxa w sztuce walki, zwanej Koga Yamabushi Ninjutsu. Tanaka w latach młodości sam miał uczestniczyć i wygrać turniej Kumite. Aby zostać dopuszczonym do Kumite należało być członkiem IFAA, a przed wysłaniem zaproszenia wysłannicy organizacji testowali umiejętności przyszłego zawodnika.
Do artykułu w Black Belt, Dux pozował z wielkim trofeum otrzymanym za zwycięstwo oraz chwalił się zdobyciem rytualnego miecza. Opowiadał też Lettichowi o swoich przeżyciach w Wietnamie, za które został nagrodzony Medalem Honoru (najwyższe odznaczenie wojskowe w USA) oraz wspominał o swojej pracy dla CIA. Sheldon nie był zainteresowany przeżyciami wojennymi Duxa, gdyż sam był weteranem wojny w Wietnamie, natomiast bardzo zaciekawiła go historia tajnego turnieju. Na jej podstawie napisał skrypt, który wykupiła legendarna wytwórnia b-klasowych akcyjniaków – Cannon Films. Film odniósł niesamowity sukces, zarabiając 65 milionów dolarów na całym świecie, przy mikroskopijnym budżecie 2.3 miliona, oraz uczynił z van Damme gwiazdę kina akcji. Jednak sukces przyciągnął uwagę wielu osób. Szczególne zainteresowanie widzów wzbudziły słowa „film bazowano na prawdziwych wydarzeniach” oraz pokazane w końcówce filmu imponujące rekordy Franka.
Pomiędzy 1975 i 1980 Frank W. Dux stoczył 329 pojedynki. Zakończył swojej karierę jako niepokonany mistrz wagi ciężkiej w formule full contact Kumite.
Dux jest posiadaczem czterech rekordów świata;
Najszybszy nokaut – 3.2 sekundy
Najszybszy nokaut pięścią – 12 sekund
Najszybsze kopnięcie zakończone nokautem – 116 km/h
Największa ilość nokautów pod rząd – 56
(według Franka osiągi te były mierzone specjalnymi kamerami do zwolnionych ujęć)
Imponujące…
A teraz sprawdźmy twierdzenia Franka.
Kumite
Kumite to tajny turniej sztuk walki odbywający się co pięć lat. Jedynymi osobami, które potwierdzają jego istnienie, jest sam Frank oraz osoby z jego otoczenia. Wspomniany wyżej Richard Bender, który nie tylko potwierdzał rewelacje Duxa, ale nawet twierdził, że widział turniej na własne oczy, w późniejszym czasie odwołał wszystko. Według jego słów Frank miał go namówić do kłamstwa.
Ciężko też znaleźć jakieś ślady organizacji IFAA, na którą Frank się powołuje. Według jego słów organizacja nie jest tajna, ale „nie szuka rozgłosu”. Zresztą w latach 80., organizacja miała zostać rozwiązana. Co ciekawe śledztwo dziennikarskie wykazało, iż organizacja taka faktycznie przez pewien czas była w stanach zarejestrowana a jej oficjalnym adresem był…adres domowy Franka Duxa. Sam zainteresowany tłumaczył, że jego zwycięstwo w turnieju, miało pokazać włodarzom IFAA waleczność amerykanów i w ten sposób Dux miał zostać mianowany nieoficjalnym rzecznikiem organizacji, celem zwerbowania większej ilości wojowników z USA. Kolejną nieścisłością są strony internetowe organizacji o takiej nazwie. Znalazłem dwie. Jedna jest wykonana okropnie amatorsko i wygląda jak niedokończone zadanie domowe z informatyki. Troszkę lepiej wygląda druga strona, pod którą możemy znaleźć informacje o organizacji, jej historii i członkach. Problem w tym że w galerii wiszą w większości zdjęcia Franka oraz innego bardzo znanego „eksperta” od sztuk walki – Count Dante. Więcej o nim później.Reguły Kumite też wydają się dziwne. Według artykułu w magazynie Black Belt każdy z zawodników odbywał 10 pojedynków z rana i 10 po południu. To oznacza, że oprócz Duxa musiało być przynajmniej 20 innych zawodników. Jednak ten sam artykuł podaje także podział na wagi, więc liczba ta musiała się przynajmniej podwoić, jeśli nie potroić. Dodatkową regułą było opuszczanie terenu turnieju, przez pokonanego, jeszcze tego samego dnia. Więc jeśli na drugi dzień, zawodnik ponownie staczał 20 pojedynków, zawodników musiało być jeszcze więcej. O jakiej ilości mówimy? 100, 200? Dodatkowo mamy członków teamu (trenerzy, lekarze) no i samą publiczność. No i wreszcie obsługa techniczna – przykładowo walki miały być nagrywane przez 16 specjalnych kamer, które przecież musiały być obsługiwane przez specjalistów od takich spraw. Ze strony logistycznej to bardzo duża impreza. Wszystkie związane z nią rzeczy takie jak zakwaterowanie, catering, stawiają pod znakiem zapytania sekretność takiego turnieju. Wreszcie dochodzimy do strony finansowej. Zorganizowanie takiej imprezy musiałoby kosztować fortunę. Skąd nieznana nikomu organizacja wzięłaby na to fundusze?
Dux twierdzi, że został źle zrozumiany. Zawodników miało być 20 i mieli ze sobą walczyć po kolei. Czyli każdy z zawodników musiał zmierzyć się z 19 pozostałymi przeciwnikami. Tłumaczenie to powoduje, że sprawa wygląda jeszcze bardziej absurdalnie. Abstrahując nawet od dziwacznej struktury takiego turnieju (jak zawodnicy zostają wyeliminowani?) pozostaje kwestia nokautów. Frank twierdzi, że w jednym turnieju znokautował 56 przeciwników z rzędu. Jak mógł tego dokonać, skoro po pokonaniu pozostałych 19 wygrywał turniej? No, chyba że jego oponenci nie przejmowali się takimi drobiazgami jak utrata przytomności, tylko wstawali i walczyli dalej. Biorąc pod uwagę, że ci sami ludzie walczyli także między sobą (każdy staczał 10 pojedynków rano i 10 wieczorem), oznaczało to, że przeciętny zawodnik był nokautowany kilka razy dziennie(!). Kto miałby ochotę oglądać walkę z osobą zamroczoną, znadującą się o krok od zapadnięcia w śpiączkę?
Trofeum
Frank do magazynu pozował z wielkim trofeum będącym nagrodą za zwycięstwo w turnieju Kumite. Jednak dziennikarze odkryli, iż trofeum te zostało zamówione przez samego Franka w specjalistycznym sklepie zajmującym się wyrobem pamiątek i trofeów. Sklep ten znajduje się zaledwie kilka mil od miejsca zamieszkania Duxa. Ujawniono też fakturę wystawioną na nazwisko „zdobywcy”. Sam zainteresowany zaprzeczył wszystkiemu, twierdząc, iż każdy z dostępem do kserokopiarki mógł sfabrykować taki dokument.
Jeszcze ciekawiej sprawa wygląda z rytualnym mieczem bushido, który Frank otrzymał za zwycięstwo w turnieju. Dux stwierdził, że z jego pomocą wykupił od piratów porwane sieroty. Według jego wersji, podczas pobytu na Bahamach wpadł na trop pirackiej szajki handlującej dziećmi. Frank miał wykupić jedną z sierot, oddając w zamian swój miecz (nie, nie zmyślam tego, to są słowa samego Duxa).
Służba wojskowa.
Żadne dokumenty wojskowe nie potwierdzają obecności Franka za granicami USA. Dux służył w wojsku, ale nigdy nie był na żadnych misjach, a jego życie nie było zagrożone. W mieszkaniu Duxa można zobaczyć oprawiony w ramkę artykuł z gazety chwalący jego bohaterską służbę, jednak ta gazeta nie ma w swoich archiwach artykułu o takiej treści. Śledztwo dziennikarza LA Times wykazało, że Dux podczas służby wojskowej uległ wypadkowi tylko raz – kiedy spadł z ciężarówki, podczas jej malowania. Jeszcze ciekawsza jest historia z Medalem Honoru, czyli najwyższym odznaczeniem wojskowym USA. Dux nigdy nie był w stanie go zaprezentować, ale na dowód pokazywał znajomym zdjęcie, na którym pozował z…zupełnie innym medalem. W 1998 ukazała się książka „Stolen Valor: How the Vietnam Generation Was Robbed of Its Heroes and Its History„, autorstwa B.G. Burketta, w której koncentruje się on na oszustach, przypisujących sobie zasługi wojskowe. Jej autor, korzystając z prawa dostępu do informacji publicznych, uzyskał wgląd do kartoteki Franka. Wynika z niej, że Dux nigdy nie był Wietnamie oraz że nie ma go na liście elitarnych zdobywców Medalu Honoru. Frank w odpowiedzi stwierdził, iż jego kariera w CIA jest utajniona i zwykły człowiek, korzystając z prawa do informacji publicznej, nie jest w stanie uzyskać odpowiednich dokumentów. Cała sprawa zakończyła się procesem, który Frank wytoczył nie wydawcy książki, a branżowemu magazynowi Soldier of Fortune. Dlaczego akurat im? Bo w magazynie tym ukazała się recenzja książki Burketta, chwaląca ją, oraz pewne rozważania na temat prawdopodobieństwa przebiegu kariery wojskowej Franka. Dux proces przegrał.
Jeszcze jedna niewyjaśniona kwestia to czas służby Franka. Według papierów Dux zaciągnął się do rezerw w 1975 w wieku 18 lat, podczas gdy wojska USA wycofały się z Wietnamu już w 1972. Frank odpierał zarzuty, twierdząc, że wykonywał pewne misje związane z działalnością wywiadowczą, jednak nie w samym Wietnamie a gdzieś w tamtejszych okolicach (dokładnej lokacji nie może podać ze względu na tajemnicę służbową) i nie podczas wojny a po jej zakończeniu.
Kolega z oddziału Duxa nie przypomina sobie, aby ten otrzymał jakiekolwiek odznaczenie, gdyż nie miał za co. Do medali nawiązywał też scenarzysta Lettich, który skonfrontował Duxa z faktami, na co ten zaprzeczył wspominaniu o jakimkolwiek medalu. Warto jeszcze na koniec zaznaczyć, że w oficjalnych papierach wojskowych Duxa jest wzmianka o mitomanii.
Kariera w CIA
Dux twierdzi, iż ukończył tajne misje dla CIA w latach 1981-1987 pod kierownictwem dyrektora Williama Caseya. Wydarzenia te opisał szczegółowo w swoich wspomnieniach z 1996 zatytułowanych „The Secret Man: An American Warrior’s Uncensored Story” (w tej samej książce Dux przypisuje sobie zapoczątkowanie MMA). Dux twierdzi, że został wprowadzony do agencji, ponieważ Casey podejrzewał kreta w agencji. Aż pozwolę sobie zacytować tutaj fragment wywiadu.
“Casey nie wiedział dokładnie, komu mógłby zaufać. A kiedy masz do czynienia z takim problemem, nie możesz pracować standardowo, gdyż informacje często przeciekają do prasy. Casey chciał tego uniknąć za wszelką cenę. W sytuacjach, w których sprawy stawały się naprawdę brudne i nieprzyjemne, moim zadaniem było dojście do prawdy. Kiedy ją odkryłem, miałem prawo wymierzenia sprawiedliwości. Zasadniczo działałem jako sędzia, ława przysięgłych i kat.”
Mistrz Tanaka
Dux twierdzi, że walczyć nauczył go japoński mistrz Senzo „Tiger” Tanaka. Jednak w USA nigdy nie było żadnego Japończyka związanego z ninjitsu o takim nazwisku. Nie ma też żadnych historycznych zapisków o klanie Tanaka. Nie znają go też żadni ludzie na co dzień zajmujący się sztukami walki, w tym jeden z najsłynniejszych amerykańskich ekspertów od ninjitsu, Stephen K. Hayes.
Dux odparł zarzuty, twierdząc, iż jego mistrz nie żyje, jednak nie był w stanie podać lokalizacji grobu, ani nie wiedział nic o dalszych losach rodziny Tanaka. Uporczywy dziennikarz przeszukał oficjalne zapisy zgonów z okresu podanego przez Franka i nie znalazł nawet jednej osoby w Kalifornii o tym nazwisku, zmarłej w wymienionym okresie. Skonfrontowany po raz kolejny, Dux powiedział, że Tanaka nie było prawdziwym nazwiskiem, tylko pseudonimem, a prawdziwego nazwiska nie poda.
Jednak dziennikarz przyznał, że wpadł na pewien trop. Powiedział Frankowi, iż odnalazł tylko jedną osobę o nazwisku Tiger Tanaka, Okazało się, że chodzi mu o postać Tigera Tanaki z filmu „Żyje się tylko dwa razy” (piąty film z Jamesem Bondem). Frank na to stwierdził, że jego mistrz prawdopodobnie spotkał Iana Fleminga (twórcę postaci Bonda) i stąd wziął pomysł na nazwisko szefa japońskiego wywiadu.
W 2017 roku pojawił się nowy twist w tej historii. Frank Dux znalazł dowody na istnienie Senzo Tanaki. Odnalazł nie tylko świadectwo zgonu, ale i także dokument wydawany imigrantom przybywającym do USA. Niestety nie dowiemy się z tych dokumentów zbyt wiele, gdyż nie pokazują one żadnych innych danych, więc w grę wchodzi osoba, która mogła żyć w dowolnym miejscu w USA. No i nie wyjaśnia to, dlaczego Frank nie wiedział nic o swoim mistrzu ani jego rodzinie mieszkającej z nim.
Proces z JCVD
W 1998 Frank Dux wytoczył proces JCVD. Chodziło o niezrealizowany wspólny projekt pod nazwą Kumite. Od czasu Krwawego Sportu panowie się przyjaźnili, a Dux nawet spotykał się ze szwagierką belgijskiego gwiazdora. W pierwszej połowie lat 90. Dux i van Damme pracowali razem nad scenariuszem filmu pod tytułem „Kumite„. Niestety firma produkująca ten film, upadła. Van Damme porzucił projekt i rozpoczął kręcenie swojego debiutu reżyserskiego “The Quest”. Dux uznał, że Quest jest zwykłą przeróbką ich wspólnego projektu i zażądał honorarium oraz umieszczenia go w napisach. Sprawa trafiła do sądu. Dux twierdził, iż miał werbalną umowę, z JCVD. Ich konwersacja na ten temat miała być nagrana potajemnie na kasetę magnetofonową, niestety nagranie zostało zniszczone podczas trzęsienia ziemi. Jednak obrona powołała na świadka sąsiada Duxa, który zeznał, że podczas wspomnianego trzęsienia ziemi dom Franka nie doznał żadnych zniszczeń. Dux przegrał proces.
Myślę, że na podstawie podanych przeze mnie informacji, każdy może sobie wyrobić własne zdanie. Ja podzielę się moim. Otóż uważam, że Frank Dux to oszust i mitoman. Piraci i porwane sieroty? Tajny turniej z blisko setką zawodników z całego świata, o którym nikt nie słyszał? Tajna służba dla CIA? Błagam. Jednak trzeba przyznać, że bogata wyobraźnia mistrza Duxa, zaowocowała jednym z fajniejszych nostalgicznych filmów lat 80.
A dlaczego on to w ogóle robił? Powody są dwa. Pierwszy to jego mitomania. Już podczas służby wojskowej stwierdzono u Franka pewne problemy z psychiką. Każdy z nas potrafi kłamać, kiedy chcemy się pokazać w lepszym świetle lub zrzucić z siebie winę, jednak mitomani nie potrafią odróżnić fikcji, którą sami stworzyli, od rzeczywistości. Frank stworzył sobie legendę, a później po prostu uważał, że tak było. Człowiek żyjący w takich urojeniach jest w stanie uwierzyć w zdobycie trofeum, nawet kupionego przez siebie.
Drugim powodem jest to co zwykle, czyli pieniądze. Po sukcesie Wejścia Smoka, w latach 70. jak grzyby po deszczu wyrastały szkoły sztuk walki. W latach 80. rynek był już nasycony. Niektórzy „mistrzowie” aby przyciągnąć więcej klientów do swoich szkół, nieco podrasowali swoje CV. Taką osobą był niejaki Count Dante, nazywający siebie, „najgroźniejszym człowiekiem na ziemi”. To właśnie on wymyślił powielony później przez Franka Dim-Mak (dotyk śmierci – czyli zabicie przeciwnika jednym ciosem). Dante publikował też komiks, prezentujący jego przygody i niezwykłe umiejętności. Podobnie jak Frank, tworzył on wśród znajomych, bardzo dużo legend na swój temat. Przysporzyło mu to sporo sławy i klientów. Dux, tworząc fikcyjne opowieści o sobie, chciał prawdopodobnie, powtórzyć sukces Dantego. O jego powiązaniach z Count Dante, świadczyć mogą choćby wspomniane wyżej przeze mnie zdjęcia na stronie IFAA, oraz pewne powtarzające się terminy rzucane przez obu panów (Dim-Mak, Black Dragon Society itp.). Artykuł w Black Belt zrobił z Franka celebrytę w kręgu miłośników sztuk walki, a film rozsławił jego nazwisko na całym świecie. Po sukcesie Krwawego Sportu Dux podróżował po świecie, demonstrując swoje umiejętności. Na ogół nie walczył, tylko rozbijał cegły, butelki, itp. Przydatna była też jego zażyłość JCVD, dzięki której został choreografem w kilku jego filmach. Krótko mówiąc, Duxowi zwyczajnie opłacało się kłamać, gdyż dzięki temu zarabiał niemałe pieniądze. Ale to tylko moja opinia. Poniżej wrzucam linki na temat Duxa, a jeśli sami macie jakieś teorie, zostawcie je w komentarzach.
Cyfrowa kopia magazynu Black Belt
ja też widziałem iti na własne oczy 🙂
Świetny artykuł . Upada mit Franka Duxa ale nostalgia pozostaje. Film w swoim gatunku rewelacyjny, walki piękne i narodziny gwiazdy Van Damme. Szkoda ze już nie ma takich filmów jak w latach 80tych i 90tych.