Większość filmowych marek ewoluuje i nie inaczej było w przypadku serii Rocky. Pierwsza odsłona to pełnokrwisty dramat sportowy, portretujący życie ubogiej części Filadelfii. Druga odsłona również celowała w realizm, jednak tym razem oprócz przeciwnika bokser musiał zmierzyć się ze sławą i zepsutym światem show-biznesu. W trzeciej nastąpiło odejście od realizmu na rzecz rozrywki. Zamiast odcieni szarości, panował bardzo wyraźny podział na dobro i zło, a antagonista był tak jednowymiarowy jak to tylko możliwe. Na dodatek pojawiły się sceny zahaczające o camp, takie jak walka Rocky’ego z potężnym zapaśnikiem. Czwarta odsłona to już prawdziwa jazda bez trzymanki. Pojawia się robot-służący, genetycznie zmodyfikowany bokser, montaż treningowy w rosyjskiej dziczy, Szwed grający Rosjanina i wielka przemowa o pokoju na świecie dokonana chwilę po morderczej bójce. Oczywiście nie oznacza to, że film jest zły. Nic bardziej mylnego, czwarta odsłona zmagań Rocky’ego jest rozrywkowa, nie pozostawia miejsca na nudę i jest niezwykle efektowna. Może ciężko brać ten film z powagą równą dwóm pierwszym odsłonom, jednak nie można zarzucić twórcom lenistwa i braku kreatywności. Rocky’emu 4 bliżej po prostu radosnym akcjonerom lat 80., niż poważnemu dramatowi.
Z niedostatków tych zdawał sobie sprawę Sylwester Stallone, gdyż po 26 latach od premiery postanowił przemontować swój film, aby nadać historii więcej realizmu i dramatyzmu, wykorzystując niemal 40 minut niewykorzystanych wcześniej scen. Czy udało mu się dopiąć celu?
Zacznijmy od długości filmu, gdyż Rocky vs Drago: The Ultimate Director’s Cut to wersja niemal takiej samej długości jak oryginalny film. Film jest dłuższy o niecałe 3 minuty. Gdzie się więc podziało głośno reklamowane 40 minut nowego materiału? Otóż Stallone faktycznie dodał 40 minut nowych ujęć, ale i jednocześnie wyciął niemal taką samą ilość. Z nowej wersji wyrzucono wszystkie sceny z robotem, sporą część ujęć z synem, Paulem i scenę rocznicy Rocky’ego i Adrian. Inną ofiarą cieć została Brigitte Nielsen, która w trakcie kręcenia filmu była partnerką Stallone. Tutaj raczej nikt łzy nie uroni, gdyż jej kreacja jest co najmniej dyskusyjna.
Czy nowy montaż przynosi istotnie zalety? Tak. Przede wszystkim o wiele lepiej zostają nakreślone motywacje postaci. Rozumiemy, dlaczego dana osoba zachowała się tak, a nie inaczej i dlaczego nie miała innego wyjścia. W oryginalnej wersji wszystko zmierzało do jak najszybszego konfliktu, natomiast tutaj bardziej niż cel liczy się droga.
Z technicznego punktu widzenia, najważniejszą zmianą jest poprawa kolorystyki i zmiana proporcji ekranu. Obraz został mocno rozjaśniony, dzięki czemu wszystko jest wyraźniejsze i bardziej żywe. Niewielkim zgrzyt powoduje trening Rocky’ego w Rosji, gdyż śnieg stał się oślepiająco biały, co powoduje, że film wygląda na prześwietlony. O wiele większy problem generuje zmiana proporcji ekranu. Zabieg ucięcia górnej i dolnej części ekranu miał spowodować, że film sprawi wrażenie szerszego, jednak w praktyce dokonano tego nieudolnie i w pośpiechu. Niektóre ujęcia wyglądają teraz na źle skomponowane, głowy wielokrotnie ucinane są na wysokości czoła. Jak nieporadnie dokonano tego zabiegu, niech świadczy fakt, że w montażu pokazującym nagłówki gazet, większość z nich została ucięta. Nie wiadomo dlaczego Stallone zdecydował się na taki dziwny zabieg. Żaden z filmów w serii nie był kręcony w takich proporcjach. Jedynie spinoffy serii, czyli Creed 1 i 2 używały tej proporcji ekranu, tam jednak film był od początku kręcony z myślą o takiej proporcji ekranu więc efekt jest o wiele lepszy.
Czy wersja reżyserska Rocky’ego 4 jest lepsza od oryginału? To zależy. Jeśli lubicie wolniejsze tempo pierwszych odsłon, nowa wersja może przypaść wam do gustu. Jeśli jednak bardziej cenicie aspekt rozrywkowy, lepiej pozostać przy starej wersji, gdyż nowa została tego niemal całkowicie pozbawiona.
6/10