„Dirty John” to oparty o prawdziwe wydarzenia serial Netflixa z 2018, opowiadający o kobiecie systematycznie manipulowanej przez czarującego kochanka, tytułowego „Brudnego Johna”. Serial odniósł niemały sukces, ale biorąc pod uwagę zakończenie opowiedzianej w nim historii, kontynuacja nie miałaby sensu. Twórcy postanowili więc wykorzystać swój sukces w inny sposób – tworząc serialową antologię, w której każdy sezon będzie opowiadał o sprawie kryminalnej związanej z nieudanym związkiem. Drugi sezon opowiada historię, która była jedną z najgłośniejszych amerykańskich spraw kryminalnych z początku lat 90.
Państwo Broderick przechodzą najgorszy okres w swoim życiu – rozwód. Obserwując wydarzenia z ich życia, łatwo zauważyć, dlaczego do tego doszło. Para nie mogłaby się bardziej różnić. On – wpływowy adwokat, chłodno kalkulujący każdą decyzję, ona – rozmarzona idealistka z dziecinnym charakterem. Ich batalia rozwodowa przypomina walkę Goliata z Dawidem. Dawidem, który nie umie używać procy. Betty zachowuje się irracjonalnie – nie stawia się na rozprawy, wbrew zakazowi sądu nieustannie nachodzi męża, a jej zachowania doprowadzają do niekorzystnych dla niej postępów w sprawie rozwodowej. Zwyzywanie męża przez telefon może i przynosi jej pięć minut satysfakcji, ale na dłuższą metę pogrąża ją jeszcze bardziej. Mąż skrupulatnie wszystko nagrywa i przedkłada do sądu jako kolejne dowody na niepoczytalność żony. Zresztą nawet i tego nie musi robić, gdyż Betty w przypływie szału wjeżdża autem w jego nowy dom. Mimo całej agresji skierowanej w męża, za każdym razem, gdy go widzi, rzuca mu desperackie spojrzenia w stylu „nie odchodź”. Pod koniec pierwszego odcinka poznajemy tragiczną prawdę o zakończeniu tej nierównej walki – Betty zastrzeliła Dana i jego nową żonę. Dla widza sprawa jest jasna – mąż próbował po prostu zostawić kobietę z zaburzeniami i nie zdążył się od niej dostatecznie szybko odseparować. W głowie wydaliśmy już wyrok. Jednak w kolejnych odcinkach nasza opinia zaczyna ulegać zmianie, gdy poznajemy całą 20-letnią historię małżeństwa i wszystkie okoliczności prowadzące do tragicznych wydarzeń.
Największą zaletą serialu oprócz ciekawej historii pokazującej rozpad związku jest aktorstwo. Grająca tytułową rolę Amanda Peet błyszczy w roli kobiety całkowicie nieświadomej konsekwencji swoich czynów. Aktorka ma bardzo dużo pracy, jej niestabilna postać przechodzi niemal wszystkie stany emocjonalne – od irracjonalnej radości aż po druzgocącą depresję. Jest to bez wątpienia najlepsza rola w filmografii tej aktorki. Bardzo dobrze wypada też niegdysiejszy idol nastolatek – Christian Slater. Jego postać to arogancki, wpływowy i bardzo czarujący prawnik sprawnie ukrywający przed światem swoje ciemniejsze oblicze. Dan Broderick wie dokładnie, jaki guzik trzeba wcisnąć, by wyprowadzić żonę z równowagi i korzysta z tego przy każdej nadarzającej się okazji.
Kto ponosi winę za całą sytuację? Betty oczywiście pociągnęła za spust, jednak czy Dan swoimi manipulacjami sam doprowadził do tragicznego finału, czy może to Betty jest wyrachowaną zimną morderczynią, udającą skruchę po fakcie? Dirty John: The Betty Broderick nie próbuje w jednoznaczny sposób wskazać osoby winnej. Zamiast tego serial demonstruje jak cała seria mniejszych i większych błędów popełnionych przez obie strony, doprowadziła do fatalnego końca. Końca, którego można było uniknąć.
Drugi sezon Dirty John to opowieść o rozpadzie udanego związku, ze znakomitym występem Amandy Peet i porywającą, opartą na faktach historią. Twórcom udaje się w bardzo zgrabny sposób opowiedzieć historię z tragicznym finałem, bez popadania w pułapki typowe dla tanich melodramatów. Naprawdę warto obejrzeć.
8/10
Nie spotkałam się z tym serialem, jednak tematyka od razu nasuwa mi myśl o ,,Historii małżeńskiej” w głównej roli z Adamem Driverem i Scarlett Johansson. Według Twoich słów bardzo przypadło mi do gustu, że twórcy nie dali widzom jednoznacznej odpowiedzi, kto był ostatecznie winny. To się naprawdę ceni w wszelkiej twórczości, gdy autorzy pozostawiają nam pole do popisu, pewną refleksję.
Pozdrawiam!
Faktycznie, trochę to przypomina „Historię małżeńską”, tyle że z wątkiem kryminalnym. Również pozdrawiam.