Those who remain – recenzja

Edward przechodzi bardzo ciężki okres. Zżera go poczucie winy, gdyż z własnej winy niemal całkowicie zniszczył swoje małżeństwo. Z samobójczych zamiarów wyrywa go esemes od kochanki, która chce się z nim spotkać w położonym na odludziu motelu. Edward postanawia skorzystać z zaproszenia tylko po to, by z nią zerwać. Ma to być pierwszy krok na drodze do naprawienia popełnionych błędów. Po przybyciu na miejsce czeka go niemiła niespodzianka – motel jest pusty. Na dodatek ktoś kradnie mu auto. Po wyjściu z hotelu rozpoczyna się właściwa rozgrywka. Wyruszamy tropem skradzionego auta, ale szybko okazuje się, że złodziej doprowadził do wypadku, w wyniku którego spłonął żywcem. Edwardowi niedane będzie sprowadzić pomoc czy nawet przyjrzeć się dokładnie wrakowi, gdyż okazuje się, że w ciemnościach, poza zasięgiem płomieni, stoją tajemnicze postacie uzbrojone w maczety. Z jakiegoś powodu postacie te obawiają się światła. Nie pozostaje nic tylko uciekać, przez cały czas trzymając pozostając w świetle.

 

Mechanika gry jest dosyć prosta. Każda z lokacji to niewielki escape room, z którego musimy znaleźć drogę wyjścia, manipulując różnymi obiektami. Pojawiamy się w jakimś opuszczonym domu, penetrujemy jego wszystkie zakamarki, aż znajdziemy nożyce do metalu, przy pomocy których przetniemy łańcuch blokujący drzwi, za którym znajdziemy klucz do strychy, gdzie z kolei odnajdziemy ostatni kawałek łamigłówki pozwalający opuścić lokację. Czasami nie musi to być nawet przedmiot materialny a jakaś informacja posuwająca fabułę do przodu. Jest to bardzo prosta mieszanka gry eksploracyjnej i przygodówki. Jedynym poważnym utrudnieniem jest światło, a w sumie jego brak. Od momentu opuszczenia motelu Edward może przebywać jedynie w świetle, bo z ciemności spoglądają na niego niebieskie oczy tajemniczych postaci. Nie wiemy, kim one są, ale wejście w mrok oznacza niemal natychmiastową śmierć. Tutaj kłania się druga z mechanik, czyli manipulacja źródłami oświetlenia. W niektórych pomieszczeniach można zapalić światło przy pomocy włącznika, w innych trzeba pokombinować. Może trzeba będzie wymienić bezpieczniki, a może rozpalić na zewnątrz domu ognisko, które przez uchylone okno rozjaśni dane pomieszczenie. Przypomina to trochę rozgrywkę w A Plague Tale: Innocence, jednak tam było to dużo bardziej rozbudowane. Oprócz tego gra okazjonalnie przenosi nas w alternatywny wymiar, w którym ta sama lokacja jest pozbawiana grawitacji, co pomaga nam manipulować cięższymi przedmiotami. Czasami nasze życie utrudnia pojawiający się znikąd potwór, który systematycznie przeczesuje dane pomieszczenie. Nie można z nim podjąć walki, więc pozostaje pozostawanie poza zasięgiem jego wzroku. W większych pomieszczeniach nie jest to zbyt dużym wyzwaniem, lecz czasami gra rzuci nas też w wąskie korytarze, a wtedy unikanie potwora jest trudne.

Krótko po rozpoczęciu rozgrywki odkrywamy, że historia nie dotyczy wcale głównego bohatera, a dziewczynki, która w wyniku prześladowań popełniła samobójstwo. Okazuje się, że za tragedią stało wiele osób: od gnębiących ją rówieśników, poprzez broniących ich zachowań rodziców, aż po różnych reprezentantów władzy zamiatających sprawę pod dywan. Każda z odwiedzanych lokacji związana jest jedną z osób maczających palce w całej sprawie, a do nas przed opuszczeniem danej lokacji należy osądzenie takiej osoby. Po przeczytaniu wszystkich dokumentów i zapisków możemy taką osobą potępić lub jej wybaczyć. W jakim stopniu można winić kierownika poczty, który upewniał się, że korespondencja nie wpłynie na czas do odpowiednio urzędu, a jak bardzo policjanta, który aktywnie tuszował sprawę?

  Nawiedzony dom na wzgórzu (The Haunting of Hill House) - recenzja

ThoseWhoRemain diner

Trzeba przyznać, że wykreowana przez twórców atmosfera jest naprawdę dobra. Odwiedzane lokacje są ponure i przytłaczające, a poczucie zagrożenia wzmaga widok tajemniczych postaci czających się w mroku. Atmosfera podkreślana jest także przez bardzo umiejętne wykorzystanie światłocieni. Niestety, gdy zagłębiamy się w grę, czar szybko pryska.

Przez pierwsze trzy rozdziały nie mamy pojęcia, o co w ogóle chodzi. Nie znamy kontekstu wydarzeń i nie wiemy, co nasz bohater ma wspólnego z wszystkimi wydarzeniami. Powoduje to zobojętnienie i nudę. Oczywiście istnieją gry, w których nie od razy poznajemy odpowiedzi na podstawowe pytania, jednak na ogół w nich na ekranie dzieje się coś, nie pozwala się oderwać, a tu wieje nudą. Zagadki są albo prymitywnie proste, albo niejasne. Twórcy nie ustalają jasnych reguł, rządzących wykreowanym przez nich światem, co powoduje, że odnajdywanie kolejnych tropów polega bardziej na łucie szczęścia, niż naszej inteligencji i związku przyczynowo-skutkowym. W jednym momencie gry po podniesieniu przedmiotu pojawia się potwór, który zaczyna nas gonić. Uciekamy przed nim jedyną dostępną drogą – długim korytarzem. W pewnym momencie korytarz się kończy i nie ma z niego drogi ucieczki. Potwór dopada nas i zabija. I tak raz za razem. Co robić? Okazuje się, że mamy przed nim uciekać… ale nie za szybko. Jeśli będziemy uciekać powoli, w pewnym momencie teleportuje się on przed nas i będziemy mogli zawrócić i uciec, skąd przyszliśmy. Gdzie w tym logika?

Those Who Remain alternatywny świat

Jeszcze gorszym elementem gry jest poszukiwanie dokumentów. Na ogół nie wiemy, ile ich jest, ani gdzie ich szukać, więc błądzimy po omacku, przeszukując każdy zakamarek. Zaglądamy do każdej szuflady, otwieramy każdą szafkę i przesuwamy każdy karton, bo za nimi czasami także coś jest ukryte. I na ogół nie ma jasnych wytycznych, co teraz jest nam teraz potrzebne. Po prostu – szukajcie, aż znajdziecie. Nie byłoby to takie złe, gdyby gra w jakiś sposób nam to podpowiadała. Wtedy mielibyśmy satysfakcję z rozszyfrowania wskazówki, a tak mamy jedynie kończącą się powoli cierpliwość.

Niekonsekwencję cechuje też oświetlenie. Wejście w ciemność oznacza śmierć… jednak czasami nie. Niejednokrotnie błądziłem po budynku, sprawdzając dosłownie wszystko, gdy nagle okazywało się, że moja postać może z jakiegoś powodu przejść przez zaciemniony korytarz jak gdyby nigdy nic. To z kolei powodowało w późniejszym czasie wielokrotną śmierć, gdyż próbowałem różnych miejsc wyglądających bezpiecznie. Odrobina konsekwencji to wszystko, o co proszę.

Mimo iż Those who remains wygląda całkiem przyzwoicie i ma kilka udanych momentów, twórcy sabotują własną produkcję słabym scenariuszem i dziwacznymi, niekonsekwentnymi regułami gry. Towarzyszy temu przeciętna grywalność. Powoduje to, że tytuł ten ciężko z czystym sumienie komuś polecić.

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *