Skąd wzięła się najnowsza adapokalipsa, czyli o konflikcie Crowder – Maza

Za najnowszą odsłoną adapokalipsy na YouTube stoją dwie osoby: konserwatywny komik/komentator Steven Crowder oraz lewicowy dziennikarz portalu Vox, Carlos Maza. Vox posiada kanał na YouTube, na który Maza regularnie nagrywa serię zatytułowaną StrikeThrough. Steven Crowder także prowadzi kanał na YouTube i także komentuje podobne zagadnienia, dodając do nich akcent humorystyczny. Jedna z serii, które Crowder prowadzi na swoim kanale, nazywa się Rebuttal i jest skupiona na wytykaniu nieścisłości w filmikach nagrywanych przez Mazę. Przykładowo Maza nagrywa filmik, w którym twierdzi, że organizacja Antifa jest niesłusznie oczerniana przez prasę, jako brutalna bojówka, kiedy tak naprawdę są oni bardziej skupieni na pokojowych protestach i walce z faszyzmem, na co Crowder nagrywa swoje wideo, w którym pokazuje fragmenty programu Mazy a następnie statystki zniszczeń dokonywanych przez Antifę. Na YouTube to niemal standardowa praktyka i dużo twórców prowadzi ze sobą debaty w ten sposób. Szczególnie podczas tzw. dram.

https://www.youtube.com/watch?v=JwIJccMH1Wg

Drama rozpoczęła się 30 maja. Wtedy to Maza opublikował wpis na Twitterze, w którym oskarżył Crowdera o ataki na swoją seksualność i pochodzenie. Maza twierdzi, że na nagraniach z cyklu Rebuttal, Crowder regularnie go atakuje. Do tego samego wpisu Maza dodał nagranie, na którym widzimy montaż nagrań Crowdera, w których padają sformułowania takie jak: „jąkający się gej”, „latynoski gej z Voxa”, „meksykański gej” itp. Crowder parodiuje także gestykulację Mazy i jego charakterystyczny głos. W kolejnym wpisie Maza pokazał, że w 2018 roku ktoś upublicznił jego dane w Internecie i od tego czasu bombardowany jest esemesami, w których jest wzywany do debaty z Crowderem (na dowód czego Maza wkleił zrzut ekranu telefonu komórkowego). W kolejnym wpisie Maza stwierdził, że nie jest zły na Crowdera i innych atakujących go twórców a na YouTube za to, że pozwala na tego typu prześladowanie. W ostatnim wpisie Maza pokazał zdjęcie Crowdera ubranego w koszulkę z wizerunkiem Che Guevary i napisem „Socjalism is for f*gs”. Jest to oczywiście gra słów, gdyż slogan jednoznacznie kojarzy się z obraźliwym hasłem, jednak w miejscu literki „I” znajduje się rysunek owocu figowego, co z kolei jest nawiązaniem do miejsca w którym Che Guevara został stracony (wioska ta nazywa się Drzewo Figowe). Crowder sprzedaje takie koszulki w swoim internetowym sklepie.

Carlos maza tweety
Od tych wpisów zaczęła się drama.

Wpisy Mazy uzyskały dużo polubień. Skontaktował się z nim także YouTube i zapewnił, że portal przyjrzy się sprawie. W odpowiedzi Crowder nagrał wideo, w którym oskarża Vox o wywieranie nacisków na YouTube. Crowder twierdzi w nim, że Vox jest wielomilionową korporacją, która atakuje jego kanał. Zaprzeczył też jakimkolwiek powiązaniom z ujawnieniem danych osobowych Mazy (tzw. doxxing) oraz stwierdził, że zawsze potępiał tego typu zachowania. Odnoście zarzutów o prześladowanie, Crowder twierdzi, że wszystkie przytyki typu „latynoski gej” dodawane są dla efektu humorystycznego. Crowder stwierdził też, że jest zdziwiony obrażaniem się Mazy na nazywanie go gejem, gdyż Maza określa się sam tak na codzień. Nawet jego Twitterowy pseudonim to gaywonk. Crowder pokazuje też wpisy Mazy, w których ten sam określa się jako „queer” (ciota). Crowder podsumował swoje nagranie słowami „jeśli nazywanie ciebie słowami, jakimi określasz sam siebie na co dzień, jest dla ciebie obraźliwe, nikt nie jest w stanie zrozumieć zasad, jakie próbujesz narzucić”. Crowder podkreślił także, że na koszulkach wyraźnie widać owoc figowy a słowo to „figi”.

socjalizm jest dla fig koszulka

Opinie internautów w sprawie były podzielone. Jedni chwalili Mazę i jego działania, nazywając je walką z nienawiścią, natomiast inni zaczęli mu wypominać, że jest hipokrytą, gdyż oskarża innych o sianie nienawiści, a sam nawoływał do przemocy (Maza w kilku tweetach namawiał do obrzucania polityków szejkami).

Przez kilka kolejnych dni Maza nie ustawał w swojej krucjacie przeciwko Crowderowi, codziennie publikując wpisy, w których oskarżał YouTube o bezczynność. Międzyczasie Crowder nagrał kolejne wideo. Tym razem były to „przeprosiny”. Słowo jest w cudzysłowie, gdyż mimo iż Crowder przeprasza różne osoby za słowa, których używał na przestrzeni lat, szybko można się zorientować, że całe nagranie to zwykłe szyderstwo.

W końcu nadeszła odpowiedź od YouTube. Portal stwierdził, że Crowder nie naruszył żadnego z punktów regulaminu i w żadnym z nagrań Crowdera pracownicy YouTube nie znaleźli namawiania do przemocy, nienawiści lub próby doxxowania. Maza nie zaakceptował takiej odpowiedzi i zaczął zamieszczać kolejne wpisy oskarżające internetowego giganta o przyzwolenie na ataki na jego seksualność. Wpisy te Maza zaadresował także do społeczności LGBT, twierdząc, że YouTube ma ich gdzieś. Maza zaczął nawoływać do bojkotu reklamodawców.

Crowder w odpowiedzi na decyzję portalu stwierdził, że podjęto dobrą decyzję i gdyby została podjęta inna, portal musiałby także zablokować wielu innych prominentnych twórców. Do tego wpisu Crowder dodał montaż z konkurencyjnych programów, których prowadzący używają bardzo niecenzuralnego i obraźliwego słownictwa.

Historia jednak się tutaj nie kończy. Dosłownie dzień później YouTube ogłosiło nowy regulamin. Platforma zapowiedziała wprowadzenie większego nacisku na likwidację mowy nienawiści. Zapowiedziany został też nacisk na usuwanie nagrań propagujących teorie spiskowe oraz propagujących nienawistne ustroje. Innym powodem do bana może być nawoływanie do nienawiści na podstawie przynależności do konkretnej grupy społecznej.

nowy regulamin youtube
Nowy regulamin YouTube

Maza nie wydawał się tym usatysfakcjonowany, pytając retorycznie co z tego, skoro Crowder wciąż istnieje na platformie i wciąż może siać nienawiść. I wtedy właśnie w odpowiedzi YouTube ogłosiło, że Crowder straci możliwość zarabiana pieniędzy na reklamach i zastanie usunięty z programu partnerskiego. Komentarz wywołał falę negatywnych odpowiedzi w których uzytkownicy pytali jak to jest możliwe, że najpierw portal nie stwierdza żadnych naruszeń, a następnie odbiera mu płatnosci. W odpowiedzi YouTube napisało, że aby przywrócić możliwość zarabiania, Crowder będzie musiał usunąć linki do sprzedaży kontrowersyjnych koszulek z figami. Po jakim czasie na twitterowym koncie YouTube pojawił się kolejny wpis, w którym portal przeprosił za zamieszanie i sprostował, że nie chodzi jedynie o kontrowersyjne koszulki a o inne przewinienia. Niestety, żadne konkrety nie padły.

  Gone Home - recenzja spoilerowa

I właśnie tutaj rozpoczęła się właściwa adapokalipsa. W krótkim czasie na fali nowego regulaminu usuniętych zostało wiele filmików lub nawet całych kanałów. Wielu twórców zostało też całkowicie zdemonetyzowanych. Nikt nie otrzymał wcześniejszego ostrzeżenia, więc zainteresowani dowiedzieli się o tym już po fakcie. Spora część tych kanałów to kanały związane z polityką, jednak wśród nich znalazły się też tak kuriozalne, jak kanał o historii, lub nagrania muzyczne z relaksacyjnymi dźwiękami.

Opinie o sprawie

Jak można się domyślić, w zależności od sympatii politycznych danego serwisu informacyjnego można przeczytać artykuły atakujące jedną lub drugą stronę konfliktu. Jednak co ciekawe największa krytyka spada na YouTube i to z obu stron. Portal jest krytykowany za niechlujny PR, zmianę decyzji w sprawie Crowdera oraz o niekonkretyzowanie powodów, dla których decyzja została zmieniona.
Tajemnicą poliszynela jest, że na dramach zawsze korzystają osoby w nią zaangażowane i tak było też w tym wypadku. Crowder największe pieniądze zarabia na sprzedawaniu członkostwa w swoim klubie (69$/za rok) i według niego, od momentu, w którym rozpoczęła się afera, sprzedaż pobiła rekord. Maza z kolei zyskał przynajmniej 50.000 nowych followersów na Twitterze, co przy uprawianym przez niego aktywizmie jest na wagę złota. Na sprawie zarobi też Vox, gdyż YouTube zapowiada zmianę algorytmu i podawanie wyników z „bardziej autorytatywnych źródeł” a za takowe uważany jest Vox. W praktyce oznacza to, że po wpisaniu dowolnego hasła wyświetlały będą się najpierw wyniki dużych serwisów, takich jak BBC, CNN, czy Vox a dopiero później zwykłych użytkowników.

Najbardziej stratni na całej aferze są inni użytkownicy. Pod hasztagiem #voxadapokalyse padają oskarżenia o cenzurę i uginanie się pod naciekiem korporacyjnego lobby. Ludzie wklejają też zrzuty ekranu z anulowania subskrypcji YouTube premium. Wśród zarzutów padających w kierunku YouTube bardzo często pada bardzo uogólniony język nowego regulaminu, pod który można podciągnąć wszystko. Np. przykład sformułowanie o grupach, które stawiają się ponad innymi grupami ludzi. No bo co to w ogóle znaczy? Niby w domyśle chodzi o jakieś formy rasistowskiej supremacji, jednak nie jest to sprecyzowane. Równie dobrze można by powiedzieć, że osoba mówiąca o PCmasterrace podpada pod ten punkt regulaminu. Ktoś też porównał działania YouTube do działań policji, która zmniejsza limit prędkości na autostradzie z80 do 40 km/h, a następnie wystawia mandaty każdemu, kto kiedykolwiek przekroczył w tym miejscu prędkość 40 km/h.

Tyle, jeśli chodzi o opinie innych. Moja jest taka: to dopiero początek. Z dwóch powodów. Po pierwsze YouTube od dawna chce zmienić wizerunek platformy dla szarego Kowalskiego na coś w rodzaju Netflixa. Bezpieczny content, celebryci i starannie wyselekcjonowany dobór treści. To stąd te nieudolne próby zrobienia z Willa Smitha twarzy YouTube. YouTube chce zostać platformą bezpieczną i przyjazną wszystkim, a aby to się dokonało, oryginalni twórcy muszą się dostosować, albo odejść. Drugim powodem są dziennikarze, którzy jak wiadomo, nie pałają miłością do użytkowników platformy. Dlatego właśnie ciągle wybuchają afery tego typu. Dziennikarze nie chcą lub nie potrafią zrozumieć internetowej kultury i w ich oczach opowiadający żart PewDiePie to nowe wcielenie Hitlera. Dziennikarze tylko czekają na dobrą okazję do oczernienia całej społeczności. I to nie jest zwykła spekulacja. W ciągu tygodnia od wybuchu afery pojawiły się trzy artykuły atakujące społeczność. Vox napisał list otwarty do CEO Youtube, wzywający do wprowadzenia większych restrykcji. Cnet opublikował artykuł o tym, jak użytkownicy platformy a w szczególności gracze sieją negatywne emocje i zarabiają na tym pieniądze za odsłony (jak przykład podany jest Angry Joe). New York Times natomiast opublikował artykuł o człowieku, który zradykalizował się, oglądając filmiki na YouTube (jako winny podawany jest tutaj algorytm sugerujący mu coraz gorsze treści).

Ataki na społeczność youtube

Sytuacja będzie się pogorszyła. Będą pojawiał się kolejne niedoprecyzowane punkty regulaminu (w roku 2019 YouTube dokonało już 30 zmian regulaminu!) a możliwość zarabiania będą tracili kolejni użytkownicy. YouTube oczywiście świetnie sobie poradzi bez nich, wciąż zarabiając na milionach innych kanałów. Żadnego rubasznego humoru, żadnych kontrowersyjnych treści. Tylko pytanie, czy takiego portalu chcą zwykli użytkownicy?
Ktoś się może zastanawiać, czy istnieje jakieś rozwiązanie tego problemu. Na chwilę obecną niektóre kraje eksperymentują z wprowadzaniem specjalnych urzędów do spraw portali społecznościowych (w tym Polska). Można w nich się odwoływać od decyzji podjętej przez dany portal. O wiele ciekawszym rozwiązaniem wydaje się prawne zdefiniowanie portali społecznościowych jako przestrzeni publicznej (ang. public square). Oznaczałoby to, że portal mógłby odmówić usługi swojemu użytkownikowi usługi jedynie w przypadku złamania przez niego prawa obowiązującego w danym kraju. Ostatnim i najlepszym wyjściem z sytuacji byłoby pojawienie się konkurencji YouTube, próbującej wykraść gigantowi użytkowników poprzez mniej restrykcyjny regulamin. Niestety, na chwilę obecną YouTube jest bezkonkurencyjne.

A wy co sądzicie o całej sprawie?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *