Den of Thieves (Skok Stulecia) – Szybka recenzja

Film otwiera przeprowadzony z zegarmistrzowską precyzją, napad na konwój firmy ochroniarskiej. Niestety dochodzi do strzelaniny, w wyniku której giną ochroniarze, jak i przybyli na miejsce policjanci. Przywódca grupy przestępców Ray Merrimen (Pablo Schreiber) kwituje to stwierdzeniem – „od teraz jesteśmy zabójcami gliniarzy”. Przestępcy zabierają furgon i oddalają się z miejsca zdarzenia.
Następnie poznajemy drugiego bohatera – policjanta o pseudonimie Duży Nick’ O’Brien (Gerard Butler). Dowodzi on elitarnym oddziałem policjantów, działających na granicy prawa. Nick szybko typuje grupę która dokonała napadu, jednak podejrzewa, że stoją oni za większą liczbą niewyjaśnionych spraw. Ponieważ furgonetka, która przestępcy ukradli, nie przewoziła nic wartościowego, Nick uważa, że cała akcja jest przymiarką do jakiegoś naprawdę dużego skoku. Postanawia zostawić bandytów na wolności aby ich obserwować. W tym samym czasie przestępcy dowiadują się, że Nick jest na ich tropie. Rozpoczyna się gra w kotka i myszkę.

Pablo Schreiber i Gerald Butler
W rolach głównych występują Pablo Schreiber i Gerald Butler

Jeśli podczas czytania tego krótkiego opisu coś wam świta, to macie rację – chodzi oczywiście o Gorączkę z 1995. Skok Stulecia przez twórców został określony jako hołd oddany klasycznemu dziełu Michaela Manna, jednak tak naprawdę ilość scen i wątków „pożyczonych” z Gorączki powoduje, że możemy go nazwać luźnym remakiem, lub nawet bezczelną podróbką. Cała akcja kopiuje kolejne sceny z Heat, od sekwencji otwierającej, aż po końcową strzelaninę. Podobnie jest z głównymi postaciami, także skopiowanymi z tamtego filmu – nasz policjant jest ekstrawertycznym samcem alfa, który w każdej sytuacji próbuje zdominować swoje otoczenie, natomiast przestępca jest skupionym i spokojnym liderem. Niestety, chociaż panowie grają na przyzwoitym poziomie, nie jest to magia duetu Pacino — de Niro. Większość scen podrabiających Gorączkę wypada po prostu gorzej, gdyż nie jest to ten sam poziom aktorstwa, ani reżyserii. Niektóre sceny w ogóle wydają się niepotrzebnym zapychaczem. Problemy rodzinne Nicka można by spokojnie wyciąć, bez żadnej straty dla fabuły. Innym problemem są bezmyślnie umieszczone sceny. Owszem niektóre z nich wyglądają efektownie, ale w kontekście całego filmu nie mają sensu. Weźmy dla przykładu sekwencję otwierającą. Napad jest pokazany bardzo efektownie i demonstruje nam, że mamy do czynienia z zawodowcami. Jednak kiedy później dowiadujemy się nieco więcej o Rayu, który stara się zawsze unikać rozlewu krwi, zastanawiamy czy nie lepiej i mniej ryzykownie byłoby ukraść taki furgon z parkingu firmy ochroniarskiej? Albo kupić używany model i odpowiednio przerobić. No ale scenarzysta filmu nie zwracał na to uwagi, scena miała być efektowna i naśladować dzieło Manna. Takich scen jest niestety więcej. Co ciekawe, gdy reżyser nie próbuje kopiować, a tworzy coś własnego, wychodzi to o wiele lepiej. W scenie przesłuchania jednego z przestępców mamy świetnie budowane napięcie. Bardzo dobrą sceną jest też humorystyczne przywitanie chłopaka swojej córki, przez jednego z bandytów.

  Nie tylko Czarna Pantera — Przegląd filmów z czarnoskórymi superbohaterami

Ton filmu jest dziwny. Od samego początku oglądamy twarde policyjno-gangsterskie kino akcji. Wszystko ocieka testosteronem i ulicznym realizmem. Jednak w połowie tego ponad dwugodzinnego filmu, akcja nagle się zmienia w heist movie. Szczególnie boleśnie tę zmianę pokazuje końcówka filmu, która wyciąga dziwaczny twist po prostu z kapelusza. Owszem ogladanie pomysłowego włamania dostarcza rozrywki, jednak ta nagła zmiana konwencji  dziwi. Szkoda też, że mimo bogatego drugiego planu, niewiele dowiadujemy się o członkach ekip policjantów i przestępców. Są oni zaledwie tłem.

Skok Stulecia to męskie kino akcji z kilkoma całkiem udanymi scenami, solidnym aktorstwem i ciekawą intrygą. Niestety film niepotrzebnie zbyt mocno kopiuje Gorączkę. Oglądając go, mamy cały czas wrażenie, że gdzieś już to widzieliśmy i było to zrobione znacznie lepiej.

6/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *