Ace Ventura – recenzja gry przygodowej

Ace Ventura to zrealizowany za stosunkowo niewielkie pieniądze film, który został wielkim hitem i katapultą do sławy Jima Carreya. Na fali jego popularności w 1995 roku ukazały się sequel oraz animowany serial. Ten również okazał się sporym hitem. Kując żelazo, póki gorące twórcy serialu dogadali się z producentem gier i w ten sposób powstała gra przygodowa point and click o przygodach szalonego psiego detektywa.

Fabuła gry Ace Ventura

Ace Ventura dostaje nową sprawę – ma wyjaśnić tajemnicze zaginięcia psów zaprzęgowych na Alasce. Okazuje się, że sprawa jest związana z międzynarodową szajką handlarzy zwierząt.

Zacznijmy od grafiki, gdyż jest ona najlepszym elementem gry. Gdyby nie niska rozdzielczość i dithering (pikselowe przejścia między kolorami) produkcję można by pomylić z dowolnym odcinkiem serialu. Grafika jest kolorowa i niezwykle ładnie animowana. Pod tym względem gra Ace Ventura dorównuje najładniejszym przygodówkom tamtego okresu.

Sterowanie jest bardzo uproszczone. Aby obejrzeć lub użyć posiadane przedmioty, musimy kliknąć głównego bohatera. Pokaże się nam wtedy wewnętrzna strona jego koszuli, w której trzymane są wszystko posiadane przedmioty. Po wybraniu danego przedmiotu kursor zmienia się w jego miniaturkę. Teraz już wystarczy kliknąć jakiś obiekt. Ten minimalistyczny system jest prosty, jednak ma pewną wadę – bardzo często chcąc coś zrobić (np. otworzyć drzwi), klikniemy niechcący na bohatera. Inną wadą jest wymagana przez grę precyzyjność. Jeśli kursor wyjedzie choćby piksel poza podnoszony przedmiot, nic się nie stanie.

Ace Ventura został wydany przez 7th Level – firmę, dla której była to pierwsza przygodówka point and click. Niestety brak doświadczenia jest bardzo widoczny. Gra jest zbyt prosta. No bo co to za wysiłek intelektualny, kiedy bohater pojawia się pod drzwiami do własnego domu, a naszym zadaniem jest wyciągnięcie i użycie klucza – będącego jedynym przedmiotem, jaki posiadamy. Nawet mało doświadczony gracz przejdzie większość gry bez większego wysiłku. Dopiero pod koniec trafiają się dwie naprawdę skomplikowane łamigłówki, które w epoce przed internetowej niejednemu graczowi śniły się po nocach.

Ace Ventura – Recenzja Gry

Gra jest bardzo krótka. Całość trwa jakieś dwie godziny, z czego spora część odchodzi na oglądanie cutscenek. To trochę za mało jak na grę sprzedawaną w pełnej cenie. Aby temu zaradzić, twórcy umieścili w niej dodatkowe sekcje zręcznościowe. Niestety są one bardzo słabe. Jest to poziom gierek z niesławnego kartridża „Action 52”. Fragmenty te nie sprawiają radości, tylko frustrują. Na Alasce między lokacjami poruszamy się skuterem śnieżnym, co przypomina wyścigową minigierkę. Dotknięcie ściany lub jakiegoś obiektu powoduje wypadek i konieczność rozpoczęcia jazdy od początku. Jednak jazdę zawsze zaczynamy skierowani prosto w ścianę, na pełnym rozpędzie. Oznacza to, że mamy jakieś pół sekundy na reakcję. Kto tak projektuje gry?

  Bloodshore - recenzja gry FMV

Doszliśmy niestety do najsłabszego elementu gry – scenariusza. Fabuła jest nijaka i sprawia wrażenie kilku niezdarnie zlepionych wątków. Wykonujemy jakąś misję, nagle pojawia się czarny ekran, po czym akcja przenosi się zupełnie gdzie indziej. Nie ma w tym żadnego ładu i składu. Ciężko kibicować głównemu bohaterowi, gdy ani nie wiemy, do czego dąży historia, ani kim są postacie poboczne i przeciwnicy.

Ace Ventura Totem

Gra jest jedną z niewielu w pełni spolszczonych produkcji tamtego okresu. Niestety samo tłumaczenie nie jest najlepsze. Wiele gagów zostało spłyconych lub całkowicie usuniętych. W angielskiej wersji, gdy Ace przy pomocy siekiery wyłamuje drewniane drzwi, bohater mówi „here’s Johnny!”, co jest oczywistym nawiązaniem do Lśnienia. W polskiej wersji mówi po prostu: rozwalone. Co gorsza, nie najlepiej sprawdza się główny aktor. W angielskiej edycji w Ace’a wcielił się ten sam aktor co w kreskówce. Trzeba przyznać, że naśladowanie Carreya wychodzi mu znakomicie. Niestety jego polski odpowiednik wypada kiepsko. Aktor nawet nie próbuje żadnego naśladownictwa, zamiast tego jego głos łamie się w dziwny sposób, jakby postać za chwilę miała się rozpłaka.

Jeśli żadna z wymienionych powyżej wad wam nie przeszkadza, prawdziwą wisienką na torcie jest problem z dostępnością. Gry nie ma w sprzedaży, na żadnej cyfrowej platformie co oznacza, że pozostaje nam nabycie płytki z internetowej aukcji. Niestety nawet gdy już zdobędziemy grę, pojawi się problem z jej uruchomieniem. Jeśli posiadacie wersję 16-bitową (na Windows 3.1) potrzebny wam będzie specjalny program o nazwie Otvdm (program do uruchamiania 16-bitowych aplikacji na współczesnych komputerach). Trzeba się też uzbroić w cierpliwość, gdyż gra lubi się zwieszać w losowych miejscach. Być może na oryginalnym retro sprzęcie z antycznym Windowsem ten problem nie występuje.

Ace Ventura gra bardzo słaba, która broni się jedynie ładną grafiką. Większość jej pozostałych elementów jest kiepska i nie zadowoli maniaków przygodówek. Biorąc pod uwagę problemy z dostępnością i trudność z odpaleniem, lepiej tę pozycję sobie darować.

Teenagent – recenzja

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *