Akcja drugiego sezonu rozpoczyna się zaraz po zakończeniu pierwszego. Nad miastem pojawiają się sterowce z kartami figurami oznaczające rozpoczęcie gier o najwyższym stopniu trudności. Jakby tego było mało, okazuje się, że całe miasto zostało areną gry króla pik — uzbrojonego po zęby mordercy strzelającego do wszystkiego, co się rusza. Jedyną tymczasową ucieczką przed nim jest dołączanie do innych gier, zarządzanych przez „obywateli” – ludzi, którzy mają wizę na bezterminowy pobyt w Borderland.
Serial nie spuszcza z tonu nawet na chwilę. Tempo jest zabójcze, postacie giną w nieoczekiwany sposób, a gry są wyjątkowo okrutne. W jednej z nich przegrane osoby są rozpuszczane w kwasie siarkowym. Podobnie jak w pierwszej serii pojawiają się także gry-łamigłówki. Najciekawsza jest gra, w trakcie której grupa ludzi musi poprawnie podać symbol umieszczony na ich karku. Nie wolno jednak spoglądać w żadne lustrzane powierzchnie – jedyną dozwoloną metoda jest pytanie o symbol innych graczy. Czy można jednak ufać ludziom walczącym przeciw tobie o przeżycie?
Nieznacznej zmianie uległa struktura serialu, gdyż postacie się rozdzieliły. Oznacza to, że w każdym z odcinków śledzimy losy innego z nich. Ma to sporo sensu, gdyż dzięki temu możemy lepiej zapoznać się z motywacjami finalistów i ich przeżyciami w normalnym świecie. Pojawia się też kilku nowych graczy, którzy połączą siły z naszymi bohaterami.
Pod względem aktorskim nie ma się do czego przyczepić. Wszyscy aktorzy grają wiarygodnie. Serial najlepiej jednak oglądać w oryginalnym języku, z napisami lub lektorem. Angielski dubbing wypada nieco sztucznie i podkopuje wysiłek oryginalnych aktorów.
Widać, że twórcy dostali do dyspozycji większy budżet. Mieszanka efektów komputerowych z praktycznymi sprawdza się wyśmienicie. Jedna z najlepszych scen w serialu to pościg samochodowy ulicami opustoszałego miasta. Długie ujęcie, pędzących na złamanie karku aut, robi duże wrażenie, szczególnie kiedy uświadomimy sobie, jak duży obszar miasta musiał zostać wyłączony z ruchu. Inną godną uwagi rzeczą jest zmiana Borderlands, które zaczęło wyglądać, jakby upłynęło co najmniej sto lat. Wszystko jest zrujnowane i pokryte bujną roślinnością. Scenografowie wykonali kawał dobrej roboty.
Niewielką wadą są śladowe ilości tzw. „plot armor”. Najbardziej rzuca się to w oczy podczas strzelanin. Gdy zabójca strzela do przypadkowych ludzi, jest prawdziwym perfekcjonistą, jednak gdy strzela do ważnych bohaterów, kule trafiają pod ich nogi. Pojawia się też kilka niewielkich głupotek. Jedna z postaci przeżywa przygniecenie autem i eksplozję. W innym momencie postać przyjmuje na klatkę piersiową całą serię z karabinu…i wciąż żyje. Na szczęście takich momentów jest zaledwie kilka i nie rujnują odbiory serialu jako całości.
Drugi sezon jest zarazem ostatnim. Dramatyczny finał stanowi zamknięcie serii. Wielką wadą wielu seriali bazujących na tajemnicy (np. Lost) jest brak satysfakcjonującej konkluzji. Tutaj twórcy z zadania wyszli obronną ręką – nie dość, że większość wątków została wyjaśniona, to samo zakończenie jest zaskakujące.
Sezon 2 Alice in Borderland w niemal każdym aspekcie podnosi poprzeczkę. Efekty specjalne zawstydzą niejeden hollywoodzki film, sceny akcji są bardziej zróżnicowana, a gry wyjątkowo kreatywne i makabryczne. Na dodatek historia zostaje zakończona w satysfakcjonujący sposób. To wszystko sprawia, że Alice in Bordereland jest jednym z najlepszych seriali Netflixa ostatnich lat.
9/10