Niebo o północy – recenzja

W ostatnim czasie twórcy filmowi bardzo często raczą widzów obrazem kosmosu. Wysyłają swoich bohaterów na orbitę i ukazują uroki życia bohaterów podążających Drogą Mleczną. Jednak zwykle te historie nie są słodkie jak mały batonik MilkyWay, a zazwyczaj okraszone są lękiem, ale też odwagą. To od tego, w jaki sposób aktorzy odegrają swoje role i jaki scenariusz zostanie zaprezentowany, zależy reakcja odbiorców.

“Niebo o północy” to kolejna produkcja Netflixa, która zdecydowanie zasługuje na uwagę. I choć niektórzy mogą odnieść się sceptycznie do tej roli George’a Clooney’a, aktorowi trzeba przyznać, że dał z siebie wszystko, co najlepsze. Twarz poorana zmarszczkami, siwe włosy i zarost nie odejmują mu urody, ale są świadectwem dojrzałości mężczyzny, który nie potrzebuje już roli Playboya, żeby zrobić na kimś wrażenie. Clooney pokazuje, na co go stać. A stać na wiele. Wcielając się w rolę głównego bohatera, nie wybiega przed szereg, jednak wciąż emanuje swoim czarem i znakomitym wyczuciem, które pozwala widzowi zaangażować się w życie i emocje bohatera.

Tak jak kunszt aktorski Clooney’a nie pozostawia złudzeń, po raz kolejny ukłon należy skierować w kierunku Felicity Jones. Młoda aktorka ma na swoim koncie kilka wspaniałych  ról i tutaj po raz kolejny mogliśmy podziwiać jej grę. No cóż, dopisało nam szczęście.

“Niebo o północy” to obraz ukazujący dwie historie, które w pewnym momencie akcji splatają się ze sobą. Na pierwszym planie ukazana jest postać Profesora Augistine’a Lofthouse’a, który już w młodości badał możliwość zasiedlenia przez ludzi planety K-23 (a właściwie księżyca Jowisza). O jego przeszłości dowiadujemy się dzięki reminiscencjom, które jeszcze bardziej przybliżają nam postać graną przez Clooney’a. Naukowiec poświęcił całe swoje życie pracy i podporządkował temu nawet kwestie osobiste do tego stopnia, że nie zapoznał się z własną córką. Film rozpoczyna się od momentu opuszczania stacji badawczej na Arktyce, gdzie główny bohater postanawia zostać i egzystować samotnie w bazie. Na pytanie o dom, stwierdza “Miejsce dobre, jak każde inne”. Może to świadczyć jedynie o jego braku emocjonalnego przywiązywania do miejsc czy osób. Jednak w miarę jak akcja się rozwija, można dojść do wniosku, że każdy – nawet typ samotnika – potrzebuje wchodzić w relacje z innymi ludźmi. Śmiertlenie chory, potrzebujący regularnych transfuzji krwii mężczyzna odkrywa, że razem z nim w jednostce badawczej pozostała mała dziewczynka. Iris jest zamknięta w sobie, nie odzywa się, ale okazuje posłuszeństwo. Wkrótce staje się wierną towarzyszką bohatera. Kiedy nieudolne próby skontaktowania się z resztą świata zmuszają samotników do opuszczenia bazy, po drodze trafiają na wiele przeszkód. Muszą przede wszystkim stawić czoła mrozom i dzikim stworzeniom, ale też podejmować trudne decyzje…

W międzyczasie w przestrzeni kosmicznej krąży statek Ether, z którym bohater próbował się skontaktować. Główną misją astronautów było zbadanie możliwości zasiedlenia K-23. W drodze powrotnej załoga trafia na deszcz meteorów, w wyniku którego statek ulega uszkodzeniom. Po dokonaniu napraw na zewnątrz platformy, jeden z bohaterów zostaje zraniony i umiera. Badaczka Sully trafia na sygnał z bazy nad Jeziorem Hazen. Przebywający na Ziemi Profesor Lofthouse potwierdza załodze, że warunki na planecie pogarszają się, a jedyną szansą na przeżycie i ucieczkę przed skażeniem, jest zamieszkanie w bunkrach. Alternatywą pozostaje też powrót na K-23, na co też załoga (początkowo w większości) decyduje się.

  House of the Dead Uwe Bolla - recenzja | Adaptacje gier komputerowych

“Niebo o Północy” należy do filmów z gatunku sci-fi. Jednak nie można mu odmówić aspektów psychologicznych. Niewątpliwe losy bohaterów wielokrotnie zmuszają widza do przemyśleń nad wartościami, nad trudem i konsekwencjami dokonywanych wyborów. Możesz się spełniać, ale czasem wiąże się to z samotnością. Twórcy zawierają tu słynny przekaz, że “człowiek nie jest samotną wyspą”. Wobec narastających problemów najwięcej siły mają w sobie ostatecznie bohaterowie ze sobą związani, oczekujący wspólnego potomka.

Ścieżka dźwiękowa oddaje klimat i emocje, które widzimy na ekranie. Jednocześnie umiejętnie dobrany soundtrack nie zagłusza akcji filmu i pozwala skupić się na przedstawianych scenach. Bez wątpienia twórcy zasługują na uznanie w kwestii scenografii i obrazu. Trudne warunki pogodowe panujące na Islandii nie stanęły im na przeszkodzie, by oddać realia arktycznych jednostek badawczych. Podobnie sceny w kosmosie zostały poddane profesjonalnemu montażowi, którego nie powstydziłoby się NASA.

Być może Akademia nie zdecyduje o Oscarowej jakości filmu, jednak produkcja jest warta polecenia. Zarówno miłośnicy urokliwego Clooney’a, jak i filmów sci-fi powinni być zadowoleni. Netflixowi z kolei należy się kciuk w górę za kolejny dobry strzał. A skoro film był ze statkiem kosmicznym w tle – niech moc będzie z Wami!

Ocena 8/10

Autor:

Aleksandra Zdancewicz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *