Alan Wake Remastered – recenzja

Alan Wake to wydana w 2010 roku gra studia Remedy Entertainment. Fabuła opowiada historię Alana Wake’a, popularnego pisarza thrillerów, który cierpi na blokadę twórczą. Alan wraz ze swoją żoną Alice przyjeżdżają do małego miasteczka Bright Falls, aby odpocząć i znaleźć inspirację. Wkrótce po przyjeździe Alice znika w tajemniczych okolicznościach, a Alan budzi się tydzień później, nie pamiętając, co się wydarzyło. Podczas poszukiwań żony pisarz odkrywa, że sceny z jego nieopublikowanej książki zaczynają ożywać w prawdziwym świecie.

Łącząca elementy horroru i psychologicznego thrillera produkcja od razu zdobyła uznanie zarówno wśród graczy, jak i krytyków. Alan Wake zaowocował dwoma dodatkami, spin-offem i dobrze ocenianą kontynuacją. Po niemal 11 latach od premiery Remedy postanowiło odświeżyć przygody pechowego pisarza wydając odświeżoną wersję gry zatytułowaną Alan Wake Remastered.

Pod względem mechaniki Alan Wake jest grą akcji z elementami survival horroru. Tytułowym bohaterem poruszamy się w perspektywie trzecioosobowej, do złudzenia przypominającej tę z Maxa Payne’a. Kluczową różnicą jest wykorzystanie światła jako broni. Nie wystarczy po prostu strzelać do przeciwników – aby zrobić im krzywdę, należy ich najpierw potraktować skupioną wiązką światła latarki. Dopiero tak nadwątlonego przeciwnika można zastrzelić. Latarka korzysta z baterii, które musimy regularnie wymieniać. Niestety pomysł ten nie został do końca dopracowany, gdyż z jakiegoś powodu latarka zużywa baterię w kilka sekund (czasami nie starcza nawet na jednego przeciwnika). Oznacza to, że oprócz ciągłego przeładowywania musimy także co chwila zmieniać baterię, co na dłuższą metę staje się po prostu nużące.

Jeżeli zostaniemy poturbowani przez przeciwników, jedyną metodą podleczenia się jest stanięcie w snopie światła (np. z latarni). Niestety aspekt ten psuje nieco rozgrywkę. Światło pełni nie tylko rolę lekarstwa, ale i checkpointu. Jeśli dobiegniemy do światła, wszyscy przeciwnicy automatycznie znikają, a my, nie niepokojeni, możemy ruszać dalej. Zamiast męczyć się więc z upierdliwymi przeciwnikami, lepiej ciągle uciekać w kierunku następnej latarni. Zabicie przeciwnika nie daje nam dodatkowych korzyści, więc zwyczajnie nie ma sensu tego robić. W praktyce więc Alan Wake to bardziej symulator uciekania niż survival horror.

recenzja Alan wake remastered

Najmocniejszą stroną gry jest rozbudowana fabuła. Alan Wake to gra, której napisanie spokojnie można by przypisać Stephenowi Kingowi. Pełna mniej lub bardziej subtelnej symboliki fabuła czerpie pełnymi garściami także z serialu Twin Peaks, filmu „Ptaki”, Edgara Allana Poe, a nawet H. P. Lovecrafta. Narracja w grze jest prowadzona w sposób epizodyczny, przypominający serial telewizyjny. Każdy epizod kończy się cliffhangerem, po czym następny „odcinek” rozpoczyna się podsumowaniem wydarzeń z poprzedniego. Zabieg ten nic specjalnego nie wnosi. Odcinków jest sześć, a każdy trwa około godziny (w zależności od naszych umiejętności). Oprócz tego, po zakończeniu gry możemy zagrać w dwa dodatki, jednak w porównaniu do właściwej gry są one bardzo słabe. Historia pechowego pisarza została nieco bardziej rozwinięta w spin-offie zatytułowanym „Alan Wake’s American Nightmare”, jednak nie jest on częścią remasteru.

  Mgła - recenzja serialowej adaptacji Stephena Kinga

W grze występują dwa rodzaje znajdziek. Pierwsze to porozrzucane tu i ówdzie termosy. Nie mają one większego znaczenia w fabule, chyba że interesują nas trofea/achievementy. O wiele ciekawszy jest drugi rodzaj znajdziek, będący porozrzucanymi stronami manuskryptu nowej powieści Alana. Każda znaleziona kartka zawiera rozbudowujący narrację fragment historii. Gdy w grze spotykamy jakąś postać, na ogół oglądamy krótką cutscenkę lub zamieniamy kilka słów i tyle. Z kart manuskryptu możemy często odkryć szerszy kontekst całej sytuacji. Jeśli ktoś lubi zagłębiać się w świat gry, odnajdywanie kolejnych kartek będzie świetną zabawą.

alan wake recenzja

Wszystkie wymienione powyżej elementy pozostały przeniesione praktycznie bez większych zmian. Cóż więc niesie ze sobą Alan Wake Remastered? Oprócz drobnych kosmetycznych zmian, typu podmiana produktów z product placementem, największemu usprawnieniu uległa grafika. Alan Wake Remastered korzysta z wielu dobrodziejstw nowoczesnych kart graficznych. Grać można w rozdzielczości 4K, z 60 klatkami na sekundę. Podmieniono niektóre tekstury oraz poprawiono modele postaci, aby bardziej przypominały grających ich aktorów. Dodano też nowy komentarz deweloperów i na nowo nagrano filmiki przerywnikowe. Ten ostatni aspekt trochę rozczarowuje, gdyż twórcy nie pokusili się o ich ulepszenie, więc postacie wciąż mają nienaturalną mimikę.

Alan Wake Remastered to dobra propozycja dla osób, które jeszcze nie miały okazji zapoznać się z tą produkcją. Mimo kilku niedociągnięć, wciągająca fabuła oraz klimatyczna atmosfera wciąż potrafią oczarować. Dla fanów oryginalnej wersji może to być okazja do ponownego przeżycia przygody w ulepszonej oprawie wizualnej. Warto jednak mieć na uwadze, że gra nie wprowadza znaczących zmian w rozgrywce, co może nieco rozczarować graczy oczekujących nowości.

The Callisto Protocol – recenzja survival horroru

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *