Kosiarz umysłów 2: Ponad cyberprzestrzenią – recenzja

Oryginalny Kosiarz umysłów został chłodno przyjęty przez krytyków, jednak spodobał się widzom i zarobił sporo pieniędzy. Oznaczało to nieuchronny sequel. Ten pojawił się w 1996, jednak został zniszczony przez krytyków i zignorowany przez widzów.

Fabuła rozpoczyna się dokładnie tam, gdzie zakończyła się poprzednia część – laboratoria Virtual Space Industries wylatują w powietrze. Job zostaje wyciągnięty spod gruzów i trafia pod kuratelę złowieszczej korporacji. Jego zadaniem jest pomoc w udoskonaleniu chipa, który potrafi przejmować kontrolę nad każdym systemem operacyjnym na świecie. Problem w tym, że twórca chipa umieścił w nim dodatkowe zabezpieczenie, którego nawet Jobe nie potrafi złamać.

W zakończeniu pierwszej części Jobowi udało się wgrać swój umysł do sieci, co ogłosił rozdzwonieniem się telefonów na całym świecie. Ciało Joba zeschło się na wiór, a głowa zwyczajnie odpadła. Tymczasem tutaj Job żyje i ma się dobrze. Dlaczego twórcy zignorowali ikoniczne zakończenie? Przyczyna jest prosta – nie chciało im się wymyślać nic nowego, więc powtórzyli fabułę poprzedniej części. Ostatecznym celem tytułowego bohatera jest wgranie się do Internetu i przejęcie władzy nad światem.

W tytułowego kosiarza wcielił się Matt Frewer. Aktor nie jest podobny do Jeffa Faheya i gra w zupełnie inny sposób. Chłodnego i opanowanego władcę cyberprzestrzeni zastąpił…Jim Carrey. Przerysowana kreacja nie jest dziełem przypadku. W latach 80. Matt Frewer wcielał się w „wirtualnego” prezentera telewizyjnego, Maxa Headrooma w popularnym serialu telewizyjnym. Reżyser Kosiarza umysłów 2 pracował przy nim, więc postanowił wykorzystać nostalgię widzów. Niestety cierpi na tym fabuła. Ciężko bać się głównego antagonisty i traktować go poważnie, kiedy zachowuje się jak postać z głupkowatej komedii. Fahey w dosyć przekonujący sposób wcielał się we wszechwładnego kosiarza, tymczasem patrząc na Frewera czekamy aż zacznie krzyczeć: chcesz usłyszeć najbardziej wkurzający dźwięk na świecie? Reszta obsady też się nie popisuje. Aktorstwo jest albo słabe, albo tak złe, że aż zabawne. Z oryginalnej obsady powrócił jedynie Austin O’Brien w roli Petera.

Kosiarz umysłów 2

W poprzedniej części, sekwencje rozgrywające się w wirtualnej rzeczywistości zostały wyrenderowane na stacjach roboczych. Tutaj twórcy uznali, że wynajęcie speców od efektów komputerowych będzie za drogie, więc posunęli się do najtańszej zagrywki – użyli stockowych nagrań. Całość wygląda bardzo sztucznie. Aktorów podwieszono na linkach i podłożono pod to nagranie z drona, aby uzyskać efekt lotu. Kaskaderzy na motorach wykonali kilka akrobacji w lesie i w ten sposób powstała sekwencja „wirtualnego” pościgu. Tego typu efekty może i by przeszły w jakimś serialu telewizyjnym z tamtego okresu, ale w filmie kinowym wyglądają strasznie tandetnie.

  Recenzja serialu TY (You) od Netflixa (sezon 1)

Bezsensy fabularne mnożą się jak króliki. To, że Jobe potrafi przejąć kontrolę nad dowolnym komputerem, można uwierzyć jednak jakim cudem potrafi kontrolować pociągi, samoloty i helikoptery? Nie da się kontrolować samolotów pasażerskich przez Internet. Jobe desperacko próbuje zdobyć informację o chipie, a jednocześnie usiłuje zabić jedyną osobę, która ją posiada. Chociaż od wydarzeń z poprzedniej części minęło zaledwie kilka lat, miasto wygląda niczym cyberpunkowa metropolia. A jak według twórców filmu zdobywa się utajnione dane? Oczywiście logując się do systemu i wypowiadając komendę: pokaż mi supersekretne dane. Zresztą dialogi to w ogóle temat na odrębną historię. Przez lwią cześć filmu postacie posługują się bezsensownym techno-żargonem. Każdy, kto choć trochę zna się na komputerach, wie, że komendy „zwiększ indeks pamięci”, „podmień zmienne na trójwymiarowe ”, czy „wykonaj nano-podprogram” nie mają zbyt dużego sensu. Można odnieść wrażenie, że scenarzysta kupił jakąś książkę o programowaniu, po czym wybrał ze skorowidza kilka przypadkowych słów.

Kosiarz umysłów 2 to nie tylko jeden z najgorszych sequeli, ale i najgorszych filmów w historii. Fabuła nie ma sensu ani w kontekście wydarzeń z poprzedniej części, ani nawet jako samodzielne dzieło. Rażących absurdów jest tyle, że można by na te temat napisać osobny artykuł. Aktorstwo śmieszy, a dialogi nie mają najmniejszego sensu. Tego filmu trzeba unikać jak ognia.

2/10

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *