Deponia – recenzja wszystkich części

Deponia jest zrujnowaną planetą-wysypiskiem śmieci. Na jej powierzchni, w niewielkiej wiosce Kuvaq, żyje główny bohater Rufus. Jego największym marzeniem jest ucieczka z Deponii i dostanie się do unoszącego się nad powierzchnią planety miasta Elysium. Miejsce to jest idyllicznym rajem, którego mieszkańcy wiodą luksusowe życie. Niestety Depończycy nie mają tam wstępu. Aby dostać się do Elisium, Rufus ciągle opracowuje nowe plany, z których większość kończy się spektakularną katastrofą. W wyniku najnowszego udaje mu się na w końcu wylądować w wymarzonym miejscu, jednak chwilę później Rufus spada z powrotem na powierzchnię Deponii, razem z jedną mieszkanek Elysium – Goal.

Daedalic Entertainment przez niektórych graczy nazywanie jest niemieckim LucasArts i na przykładzie tej gry widać dlaczego. Śliczna, ręcznie rysowana grafika i pełne pięknych detali animacje zachwycają. Momentami jest to nawet wada, gdyż przedmioty tak idealnie wpasowują się w tła, że ciężko je wypatrzyć. Oprócz tego okazjonalnie pojawiają się cutscenki. Nie są to zachwycające filmy FMV, tylko stosunkowo proste animacje, jednak spełniają swoje zadanie.

Główny bohater przypomina trochę kombinację Guybrusha Threepwooda z Homerem Simpsonem. Po Guybrushu odziedziczył sarkazm, naiwność i zaradność, a po Homerze samolubność, zadufanie i granicząca z głupotą arogancję. Postać została napisana w taki, a nie inny sposób, aby wprowadzić do gry jak najwięcej humoru. Niestety ten aspekt nie zawsze wychodzi, tak jak powinien. W grze jest cała masa gagów, jednak w zalewie całkiem udanych trafiają się zbyt wymuszone lub przewidywalne.

deponia gra

Interface to nie odbiega specjalnie od kanonu gier przygodowych. Prawy przycisk myszy to oglądanie przedmiotów, lewy to przemieszczenie się lub używanie. Inwentarz otwieramy przekręceniem kółka myszki (domyślnie), lub poprzez specjalną ikonkę. Jedno małe zastrzeżenie, jakie można mieć do interfejsu to używanie przedmiotów. Praktycznie każda gra przygodowa działa na zasadzie „kliknij i zapomnij”. Klikamy jakiś przedmiot, a postać do niego podchodzi i wykonuje daną akcję. Tutaj kliknięcie spowoduje, że Rufus jedynie podejdzie do przedmiotu. Dopiero po zbliżeniu się trzeba kliknąć jeszcze raz. Dla przyzwyczajonych do tradycyjnych przygodówek będzie to irytująca wada.

 

Z zagadkami bywa różnie. Niektóre są logiczne i przemyślane, inne bazują na jakiejś pokrętnej logice, jednak pojawiają się także kompletnie bezsensowne. Gdy Rufus pakuje się na drogę, potrzebuje racji żywnościowej. A że nie chce mu się nic organizować, jako jedzenie pakuje okruszki znalezione za kanapą. Chociaż brzmi to niedorzecznie, w przedziwny sposób pasuje do krętactwa i lenistwa głównej postaci. Większość łamigłówek zmusza nas do takiego nieszablonowego myślenia. Na szczęście nie możemy zginąć i mamy nieskończenie dużo prób, więc nie istnieje możliwość zapędzenia się w kozi róg.

W dalszej części artykułu omawiać będziemy kolejne części Deponii, więc uwaga na spoilery.

Chaos on Deponia – Deponia 2

Fabuła pierwszej części kończy się cliffhangerem. W końcówce gry okazuje się, że mieszkańcy Elysium którzy zeszli na powierzchnię Deponii nie mieli zamiaru ratować Goal, tylko dokonać inspekcji mającej na celu udowodnienie, że planeta jest opustoszała. Deponia ma zostać zniszczona. Tymczasem główny bohater z pomocą Doca usiłuje naprawić Goal. Niestety jej osobowość zostaje rozbita na trzy części: wyniosła, bojownicza i dziecinna. Doc jest w stanie to naprawić, jednak Goal musi wrócić do laboratorium. Zadaniem Rufusa jest wymyślenie jak tego dokonać.

Druga część jest praktycznie identyczna z pierwszą. Ten same engine, ten sam styl animacji, zbliżone zagadki. Niewielką zmianą jest długość gry. Pierwszą część można ukończyć w 3.5 godziny, a na drugą poświęcić trzeba około 7 godzin. Pojawia się dużo więcej cutscenek i dialogów. Czasami możemy spędzić dobre 10 minut na jałowych rozmowach z jakimś przypadkowym NPC-em. Niestety z dialogami wiąże się drobny problem. Niektóre zagadki są od nich uzależnione. Nie możemy podnieść jakiegoś przedmiotu, nawet jeśli wiemy, że nam się przyda, dopóki któraś z postaci nam o nim nie powie. Niestety w drzewku dialogowym zdanie aktywujące ten konkretny przedmiot jest pod zupełnie innym tematem. Powoduje to bolesną konieczność przeklikiwania się przez wszystkie dostępne dialogi z każdą osobą. Czasami w ten sposób trafiany na naprawdę udany gag, a czasami musimy wysłuchać po raz piąty tę samą zaprogramowaną odzywkę.

Inną irytującą wadą jest dziwny problem z wybieraniem przedmiotów z inwentarza. Z jakiegoś powodu, dany przedmiot czasami trzeba kliknąć kilka (naście) razy, aby go wybrać. Bug pojawia się jedynie w wersji na PC (być może już został załatany). Jeszcze jednym problemem jest nasilenie mini gierek. Pojawiają się niemal na każdym kroku. W pierwszej części także były obecne, jednak nie w takiej ilości. Na szczęście twórcy dali opcję ich pominięcia.

Zagadki trzymają ten sam poziom co w poprzedniej części. Niewielkim powiewem świeżości jest możliwość przełączania osobowości Goal. Każda z nich inaczej zareaguje na jakieś wydarzenie — zmusza więc to nas do dodatkowego wysiłku.

Goodbye Deponia- Deponia 3

W trzeciej części bohaterowie nadal usiłują zapobiec zniszczeniu Deponii. Rufus dowiaduje się, że planeta ma zostać wysadzona w konkretnym celu. Elysium jest statkiem kosmicznym, którego mieszkańcy planują opuścić system gwiezdny, a wysadzenie leżącej pod miastem planety ma pomóc w nadaniu statkowi odpowiedniej prędkości.

Po raz kolejny mamy do czynienia z niemal identyczną grą. Pierwsza znacząca różnica pojawia się dopiero w połowie gry, gdy Rufus odkrywa możliwość klonowania. Aby sprostać kilku zadaniom, postanawia sklonować siebie w wyniku czego musimy grać aż trzema Rufusami. Każdy z nich ma inne zadanie, jednak postacie mogą wymieniać się przedmiotami, co powoduje znaczne skomplikowanie łamigłówek. System jest wygodny i wprowadza coś nowego w wyświechtaną formułę. Twórcy zrezygnowali ze spamowania mini gierkami. Pojawia się ich kilka, jednak ich obecność nie jest tak nachalna, jak w przypadku poprzedniej części.

  Bloodrayne - recenzja serii horrorów od Uwe Bolla

Poziom zagadek jest wyważony. Trafia się kilka niewypałów, jednak ogólnie zagadki zaskakują pomysłowością. Poprawie uległ też humor. Twórcy o wiele częściej bawią się w autocytaty i nawiązania do poprzednich odsłon. Warto też podkreślić, że trafiają się dowcipy niepoprawne politycznie.

Rufus deponia

Najlepszym elementem gry jest scenariusz. Fabuła rozkręca się powoli, jednak gdy nabiera wiatru w żagle, robi się niezwykle ciekawa. Tak naprawdę gra jest zwieńczeniem historii głównego bohatera. Z emocjonalnego punktu widzenia zakończenie jest świetne, aczkolwiek wielu graczy uważa je za kontrowersyjne. Wymieniane są różne powody. Smutny nastrój, niepasujący do komediowej gry, brak rozwiązania wszystkich wątków i przede wszystkim brak wyjaśnienia, czy końcowa akcja przyniosła jakiś skutek. Inni traktują zakończenie jak kolejny cliffhanger. Tak czy inaczej, trzecia odsłona zamyka trylogię i kończy historię Deponii.

Deponia Doomsday – Deponia 4

Chociaż Daedalic zarzekało się, że nie zrobi kolejnej gry w serii, firma słowa nie dotrzymała i kolejna odsłona ukazała się w 2016 roku. Fani, którzy oczekiwali kontynuacji wydarzeń z ostatniej części, dostali coś zupełnie innego. Doomsday nie jest sequelem, a czymś w rodzaju rebootu, czy też może reinterpretacji wydarzeń opowiedzianych w trylogii. Narratorem intra jest Goal, która opowiada przebieg dotychczasowych wydarzeń. Bohaterka zastanawia się, co by było, gdyby mogła je zmienić. I właśnie taką zmienioną wersję wydarzeń poznajemy. Tak jak w oryginale Rufus żyje na Deponii i usiłuje dostać się na Elysium. W wysiłkach dopinguje go Toni, będąca wciąż jego dziewczyną. Najnowszy plan Rufusa o dziwo zastaje pokrzyżowany poprzez nieoczekiwane pojawienie się podróżnika w czasie. Wykorzystując nowo poznanego towarzysza, Rufus usiłuje naprawić przebieg wydarzeń, niestety prowadzi to do coraz większych katastrof…

Warstwa graficzna samej gry wygląda tak samo, jednak wszelkiego rodzaju cutscenki i minigierki zrealizowane są z większym rozmachem. Animacje w poprzednich odsłonach realizowane były w sposób oszczędny. Jeśli widzieliśmy zbliżenie twarzy, animowane były tylko usta i oczy, a reszta sylwetki stała zastygła w bezruchu. Tutaj animowane przerywniki są dużo lepsze.

Autorzy nie pokusili o zwykłe skopiowanie lokacji z poprzednich odsłon, a przecież miałoby to uzasadnienie, skoro Rufus przeżywa swoją przygodę na nowo. Praktycznie każda odwiedzana przez nas lokacja jest nowa i stworzona od podstaw na potrzeby gry. Nie sposób jednak nie zauważyć, że sporą część lokacji odwiedzamy wielokrotnie, gdyż na skutek machinacji czasowych cofamy się do tych samych miejsc.

Deponia doomsday recenzja

Fabułę Deponia Doomsday porównać można do czwartej odsłony Matrixa. Podobnie jak tam samo istnienie gry spowodowane jest jedynie próbą dopisania trochę na siłę dalszych przygód ulubionych bohaterów. O ile jednak twórcy Matrixa zwyczajnie polegli na tym zadaniu, tak twórcom Deponii udało się z niego wyjść obronną ręką. Scenariusz jest wciągający i jak w każdej części humorystyczny. Nie jest jednak pretekstowy i pisany na kolanie. Ciężko tutaj opisać fabułe gry bez spoilowania, jednak można spokojnie powiedzieć, że twórcy nie mają zamiaru wycofywać się z kontrowersyjnego zakończenia poprzedniej odsłony. Warto też dodać, że ze względu na podróże w czasie fabuła jest bardzo skomplikowana.

Muzyka jest nieco słabsza niż w poprzednich odsłonach. Są to na ogół remiksy wcześniejszych utworów. Niestety te zmiksowane wersje nie wpadają w ucho. Czwórka ma najsłabszą ścieżkę z całej serii. Nawet przerywnikowe utwory „Hazzah!” są dużo gorsze.

Nieznaczny spadek jakości nastąpił w zagadkach. Niektóre są zbyt abstrakcyjne, lub mają też zbyt ogólnikowe opisy. Kombinujemy ze sobą materiał genetyczny, aby stworzyć hybrydę, o jakiej marzy jeden z mieszkańców Elysium. Lista wymagań jest długa i dokładna. Problem w tym, że do podanego przez niego opisu pasuje więcej niż jedno rozwiązanie. Istnieją też przynajmniej dwie zabugowane łamigłówki, które mogą całkowicie zablokować dalszy postęp.

Znacznie łatwiejsze są za to minigierki. Mamy na przykład zagadkę, w której mając do dyspozycji trzy pojemniki o różnych rozmiarach, musimy odmierzyć odpowiednią ilość płynu (coś jak zagadka Simona ze Szklanej Pułapki 3).

O ile pierwsze odsłony sprawiają wrażenie jednej gry podzielonej na trzy części, czwórka wydaje się być bardziej niezależna. Niestety tylko do pewnego stopnia. W praktyce osoba, która w nią zagra, bez znajomości poprzednich odsłon będzie mocno zagubiona, gdyż gra nie traci czasu na ponowne przedstawianie postaci i łączących ich relacji. Dlatego lepiej zacząć od pierwszej Deponii.

Seria Deponia powinna przypaść do gustu większości graczy. Świetna grafika, pieczołowicie wykonane animacje, ciekawa historia i sporo dobrego humoru, to zalety obok, których nie można przejść obojętnie. Miłośnicy staroszkolnych przygodówek odnajdą w niej to, co podobało im się w starych grach, a gracze rozpoczynający być może połkną przez nią bakcyla przygodówek.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *