Graveyard Keeper – recenzja

„Graveyard Keeper” to niezależna gra, wydana przez rosyjskie studio Lazy Bear Games,  które wcześniej zaprezentowało „Punch Club” – wysoko ocenianą i nietypową strategię zarządzania karierą boksera. Ich nowsze dzieło, stanowi udane połączenie RPG z symulatorem zarządzania…cmentarzem. Nie żartuję!

Początkowo ta dwuwymiarowa gra ukazała się na platformy, takie jak PC oraz Xbox One, a niecały rok później również na PlayStation 4, Android, iOS oraz Nintendo Switch. Graveyard Keeper nieco przypomina znane, koneserom niezależnych produkcji, „Stardew Valley”. Jak przedstawia się jego fabuła?

Bezimienny bohater zostaje potrącony w wypadku samochodowym. Gdy dochodzi do siebie, okazuje się, że porwano go z czasów współczesnych i wrzucono w scenerię średniowiecznego fantasy, w którym ma za zadanie opiekować się miejscowym cmentarzem i kościołem. Zmuszony do wykonywania rozkazów gadającej czaszki nasz bohater powoli odkrywa historię miejsca, w którym się znalazł i próbuje odnaleźć drogę powrotną do swojego świata.

Na start dostajemy zestaw drewnianych narzędzi składających się z kilofa, łopaty oraz siekiery. Dzięki nim zaczynamy zdobywać punkty, które możemy podzielić na trzy kategorie: zielone, czerwone i niebieskie. Zielone związane są z jedzeniem, uprawą oraz zbieraniem wszelkiego rodzaju roślin i grzybów. Rzemieślnicze reprezentuje barwa czerwona. Te umiejętności pozyskujemy, dzięki wydobywanym surowcom i innym pracom fizycznym. Ostatni kolor reprezentuje duchowieństwo. Aby dostać niebieską punktację, należy pracować nad badaniami oraz wszystkimi rzeczami, które są bezpośrednio powiązane z kościołem.

Gadająca czaszka

Wielu z Was zapewne zadaje sobie teraz wiele pytań. Na co właściwie mi te punkty? Co mogę z nimi dalej zrobić? W jaki sposób faktycznie wykorzystam je w tej grze? Śpieszę więc z odpowiedziami. Jednym z elementów jest tutaj drzewko technologii, które pozwala nam odkrywać nowe materiały do craftowania, daje możliwość wydobywania surowców bądź po prostu sadzenia warzyw i owoców. Nie można też pominąć faktu, że cały tydzień rozłożony jest na różne fazy Księżyca. Są postacie, które występują w każdej z nich i są też takie, które ujawniają się tylko podczas jednej. Czynności, takie jak wygłaszanie kazań, mozna wykonać jedynie w niedzielę.

  Chłopaki nie płaczą - recenzja gry

Samo poruszanie się jest intuicyjne i bardzo proste. Utrzymana w 16-bitowym stylu grafika, przyjemnie zaskakuje. Jest wyraźna i czytelna, a wręcz miła dla oka. Postacie są ładnie narysowane i animowane. Klimatu dodaje też muzyka, która dobrze współgra z otoczeniem, ponieważ cały czas się zmienia – w zależności od tego, w jakiej lokacji się znajdujemy.

Graveyard keeper

Gra jest stabilna i nie wymaga wiele od naszego komputera. Minimalne wymagania to Intel Core i5 1.5 GHz, 4gb ramu i najprostsza karta grafiki z 256mb. Co prawda na słabszym sprzęcie możemy spotkać się ze spadkiem klatek, jednak jest to mało widoczne i jakoś bardzo nie przeszkadza w całej rozgrywce. Naturalnie nie dotyczy to wersji konsolowej.

„Graveyard keeper”, czyli symulator grabarza z elementami rpg i craftingu, ma fabułę przedstawioną w sposób humorystyczny, ale jest to iście czarny humor. Gra jest pełna elementów, które dla przeciętnego człowieka mogą wydawać się dziwne – wystarczy wspomnieć o… wycinaniu kawałków ciała z trupa. Jeśli jednak nie przeszkadzają Wam takie momenty i jesteście wielbicielami wspomnianego już „Punch Club”, to sięgnijcie po ten tytuł. Gwarantuję, że przypadnie Wam do gustu.

Ocena: 8/10

Autor: Dawid Skępski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *