Emily w Paryżu – recenzja

Wyobraź sobie najprzyjemniejsze i najbardziej relaksujące chwile, jakich w życiu doznałeś. Taki idylliczny spokój i ciepło przynosi właśnie oglądanie serialu “Emily w Paryżu”. Nie tylko wszechobecna elegancja i oryginalność paryskich zakamarków, ale odgrywająca się w tle historia miłosna sprawia, że wszystko to przyciąga uwagę spragnionego radości widza.

Młoda Amerykanka, tytułowa Emily, jest pełną energii i spontaniczną dziewczyną, która ma wiele kreatywnych pomysłów i lubi swoją pracę. Kiedy trafia do Paryża, aby pełnić funkcję managerki w firmie współpracującej z najwybitniejszymi osobowościami z branży modowej, spełniają się jej marzenia. Nawet rozstanie z chłopakiem nie hamuje jej zapału. Pomimo początkowych potknięć, za każdym razem odnajduje w sobie chęć do dalszej walki o sympatię nowych kolegów z pracy. Jednak jej największym problemem jest fakt, że nie mówi po francusku, co zostaje uznane za przejaw ignorancji wobec nowej szefowej i reszty załogi. Po kilku próbach zakończonych niepowodzeniem udaje się jej w końcu zyskać przychylność kilku osób z otoczenia. W trakcie swojego pobytu w Mieście Świateł (tak, Paryż nazywany jest Miastem Świateł, a Rzym jest Miastem Miłości) poznaje też przyjaciółkę Mindy, uroczą Camille i przystojnego sąsiada kucharza – Gabriela. Oczywiście, żeby historia nie była zbyt prosta Gabriel natychmiast urzeka młodą Amerykankę, dochodzi nawet do namiętnego pocałunku, kiedy nagle okazuje się, że kucharz jest związany z koleżeńską Camille i sprawy nieco się komplikują. W międzyczasie Emily spotyka kilku Francuzów, jednak ostatecznie i tak ciągnie ją ku wyjątkowemu Gabrielowi…

Emily w Paryżu

Historia sama w sobie nie różni się znacznie od tych, jakie serwowali nam twórcy seriali do tej pory. Mimo wszystko jest przyjemny dla oka i pozwala na odprężenie się po ciężkim dniu pracy. Bez wątpienia sceneria zachęca do sięgnięcia po kolejne odcinki produkcji, bo w końcu przecież możesz zwiedzić najciekawsze zakątki Paryża bez ruszania się z fotela. Nie można też pominąć kwestii podkładu muzycznego, który świetnie podkręca klimat przewijających się na ekranie wydarzeń.

 

  Książę i Tchórz - recenzja

Niektórzy mogliby nazwać ten serial wręcz banalnym. Jednak tak pozytywny odbiór może tylko świadczyć o tym, jak bardzo każdy pragnie podobnych przygód – ale takich… spokojnych. “Emily w Paryżu” jest niczym wielowarstwowy tort. Raczej większość chce go posmakować, nie tylko oglądać, a chwile rozkoszy pozostają jeszcze na długo po spożyciu słodkości.

7/10

Autor:

Aleksandra Zdancewicz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *