Artykuł zawiera spoilery fabularne z rozmaitych gier.
Naga Lara Croft
Żeńskich bohaterek w grach wideo było dużo, jednak to Lara Croft została pierwszą, na punkcie której świat dosłownie oszalał. Uwielbiały ją zarówno dziewczyny, które miały popkulturowy wzór do naśladowania, jak i młodzi chłopcy, którzy cenili Larę za…inne walory. Właśnie w takich klimatach narodziła się plotka, że istnieje tajemniczy kod rozbierający bohaterkę do naga. Oczywiście kod taki nie istniał. Mimo wszystko plotka miała się dobrze i w końcu została urzeczywistniona poprzez fanowskie łatki. Dzięki domorosłym koderom marzenie o zobaczeniu trójkątnych piersi w końcu mogło się spełnić.
Nudality w Mortal Kombat
Skoro już jesteśmy przy nagości, warto także wspomnieć o Mortal Kombat. Grę otaczały dziesiątki mitów o ukrytych postaciach, planszach, specjalnych ciosach i fatality. Jedną z takich plotek było domniemane nudality, czyli możliwość zakończenia walki poprzez rozebranie przeciwniczki do naga. Dla graczy, którzy potrafią grać jedną ręką, mamy jednak złą wiadomość, gdyż nudality w Mortal Kombat nigdy nie istniały, nawet w formie fanowskich patchów. Twórcy Mortal Kombat mieli dość darmowej reklamy dzięki przemocy zawartej w grze i nie potrzebowali jeszcze dodatkowych kontrowersji. Oporów takich nie mieli za to twórcy gry zatytułowanej Tattoo Assassins. Jest to bijatyka naśladująca Mortal Kombat. Przeciwnika w niej można wykończyć na ponad 2000 sposobów (!), w tym właśnie poprzez rozebranie do naga. Tych, których serce zabiło szybciej trzeba niestety sprowadzić na ziemię. Twórcy nie pokazują wszystkiego, gdyż postać wciąż zasłania się rekami. Półnagich walorów nie docenili producenci, gdyż gra nigdy oficjalnie się nie ukazała. Można ją zdobyć jedynie w formie romu do emulatora.
Polybius i tajne rządowe eksperymenty
W 1981 roku, w gabinetach arcade w okolicach Portland w Oregonie pojawiły się automaty z grą Polybius. Na pierwszy rzut oka automat nie różnił się od innych popularnych w tamtym czasie maszyn. Uważny obserwator mógł jednak dostrzec, że ekran maszyny błyska nieco intensywniej od innych gier, a gracze, którzy rozpoczęli rozgrywkę, musieli być odrywani od automatu niemal na siłę. Dodatkowo gra zwracała na siebie uwagę obecnością smutnych panów w czarnych garniturach, którzy od czasu do czasu pojawiali się w takim nietypowym dla nich miejscu i zgrywali z automatu jakieś dane. Gracze Polybiusa zaczęli cierpieć na różne dolegliwości takie jak amnezja, bezsenność i halucynacje. Wszystko to oczywiście było częścią tajnych rządowych eksperymentów, związanych z komunikatami podprogowymi.
Tyle że to wszystko wyssana z palca bzdura. Już sama nazwa sugeruje, że jest to zwykły dowcip. Polibiusz był greckim historykiem, który zasłynął niezwykłą dokładnością i rzetelnością swoich prac. Według niego, jeśli jakieś wydarzenie nie mogło być zweryfikowane, nie powinno być uznawane za fakt. Tak naprawdę pierwsza wzmianka o grze pojawiała się dopiero w okolicach 2000 roku na stronie będącej bazą danych gier arcade. Później legenda zaczęła żyć własnym życiem i pojawiły się nawet „prawdziwe„ wersje gry. Oczywiście żadna z nich nie wywołuje wspomnianych objawów. Co ciekawe mimo niemożności odnalezienia choćby jednego egzemplarza automatu, istnieją „świadkowie„, którzy się zarzekają, że grę widzieli. Może to być związane z podobieństwem fikcyjnego Polybiusa do prawdziwej gry Tempest, która we wczesnych wersjach była w stanie wywołać zaburzenia błędnika.
Śmierć Squalla w Final Fantasy 8
Pod koniec pierwszego dysku główny bohater Final Fantasy VIII walczy z czarownicą Edeą. Edea strzela szpikulcem lodu, który przebija klatkę piersiową Squalla. Następnie Squall budzi się w więzieniu cały i zdrowy, a gra nigdy więcej tego tematu nie porusza. Wiele osób nazwa to złym scenopisarstwem i tandetną próbą wciśnięcia cliffhangera na koniec pierwszej płyty. Jednak istnieją też tacy, którzy uważają, że właśnie w tym momencie główny bohater ginie a dalsza akcja gry to jego pośmiertne wizje. Za teorią tą ma przemawiać fakt, że od początku drugiej płyty fabuła gry zaczyna robić się coraz dziwniejsza, a w niektórych etapach rzeczywistość dosłownie rozpada się na naszych oczach. No i sam fakt, że Squall przeżył przebicie ciała metrowym soplem, a następnie upadek z dużej wysokości, jak gdyby nic. Istnieje nawet strona poświęcona wyłącznie tej teorii. Jednak twórcy gry stanowczo jej zaprzeczają i twierdzą, że nawet jeśli pewne elementy fabuły do niej pasują, nigdy nie mieli intencji zabicia głównej postaci.
Sheng Long z Street Fighter 2
Kolejny mit pochodzi z gry Street Fighter II. Każda z postaci ma w niej swoją specjaną planszę z napisem, która wyświetla sie po pojedynku. Chun-Li po wygranej walce twierdzi, że jest „najsilniejszą kobietą na świecie„, a Ryu pokonanego przeciwnika kwituje stwierdzeniem „You must defeat Sheng Long to stand a chance„. Przez to zdanie niektórym graczom zapaliły się lampki w głowach. Kim jest tajemniczy Sheng Long, którego trzeba pokonać? Okazuje się, że Ryu mówił tak naprawdę nie o żadnej postaci a o swoim specjalnym ruchu zwanym Shōryūken. Na skutek złego tłumaczenia w miejscu tym pojawił się Sheng Long, co dla niektórych graczy brzmiało jak azjatyckie imię. Dodatkowo angielska instrukcja do wersji na SNESa mówiła o Sheng Longu, jako o mistrzu Ryu i Kena. Stąd już niedaleka droga, do dopisania do tego całego mitu o sekretnej postaci czekającej na odblokowanie. Mit ten zapewne w końcy by umarł śmiercią naturalną, gdyby nie amerykański magazyn o grach komputerowych Electronic Gaming Monthly. W 1992 roku redaktorzy postanowili umieścić instrukcję jak odblokować ukrytą postać. Miało to być żartem na Prima-Aprilis. Żart udał się lepiej niż planowano.
Bez pozwolenia gazety i jakiejkolwiek weryfikacji dowcip przedrukowały inne publikacje i w ten sposób legenda o Sheng Longu trafiła do graczy na całym świecie. Uparci gracze stracili tysiące żetonów, próbując zostać pierwszą osobą, której uda się odblokować tajemniczą postać. Dokonanie tego nie było łatwe. Trzeba było przejść całą grę, nie dając się uderzyć ani razu, a następnie podczas końcowej walki nie wolno było uderzyć swojego przeciwnika, ani otrzymać od niego żadnych obrażeń do czasu zakończenia limitu czasowego. Dziesięć razy z rzędu! Po dziesięciu rundach, na planszy miał pojawić się sam Sheng Long.
Redaktorzy magazynu mieli sporo zabawy otrzymując listy od graczy, którzy prosili o dodatkowe instrukcje, gdyż mimo spełnienia warunków postać się nie pojawiała. Jednak dopiero pod koniec roku redakcja zorientowała się, że ich dowcip wymknął się spod kontroli i gracze na cały świecie próbują ich zmyślonego tricku. W grudniowym wydaniu magazynu redakcja potwierdziła, że był to dowcip na Prima Aprilis.
Mimo iż Sheng Long nigdy nie został grywalną postacią, odcisnął swoje piętno na serii. Akuma i Gouken są częściowo wzorowani na Sheng Longu. W 1997 roku magazyn EGM przy okazji zbliżającej się premiery Street Fighter 3 po raz kolejny wypuścił fałszywą plotkę o Sheng Longu i po raz kolejny wielu graczy się nabrało. Jakby tego było mało, ofiarą żartu z 1997 roku padł nawet amerykański oddział Capcom, który kontaktował się w tej sprawie z japońskim oddziałem. W 2008 roku przy okazji premiery Street Fighter 4 reprezentant Capcomu powtórzył żart z 1992. Tym razem gracze mieli już dość i na firmę spadła fala krytyki. Już na drugi dzień Capcom przyznał, że to żart a Sheng Long nie ukaże się w żadnej z nadchodzących gier, na zawsze pozostając mitem.
Saddam Husajn i konsole Playstation
Kolejna legenda dotyczy nie gier tylko samej konsoli, a konkretnie Sony PlayStation 2. W 2000 roku pojawiły się doniesienia, że dyktator Saddam Husajn, kupił około 4000 konsol PlayStation 2, aby wykorzystać ich podzespoły do systemu naprowadzania rakiet. Irak miał w tym czasie nałożone embargo i zakup jakichkolwiek części elektronicznych służących do zastosowań wojskowych był niemożliwy. Konsole klasyfikowane jako zabawki mogły natomiast zostać legalnie sprzedane. Kilkanaście połączonych ze sobą konsol miało generować moc obliczeniową wystarczającą do obsługi rakiet. Teoretycznie jest to możliwe, jednak w praktyce takie zadanie byłoby bardzo trudne. Konieczność napisania od podstaw odpowiednich programów wymaga eksperckiej wiedzy i wielkich nakładów pracy. Dodatkowo historia ta ma jedną poważną lukę, gdyż Irak mógł zdobyć podzespoły komputerowe taniej z innych źródeł. Czyli kupno konsol, aby zrobić z nich „oczy” rakiet, byłoby wyważaniem otwartych drzwi. Jednak mimo tego sprawę podchwyciły inne media i tak się narodził fake news.
Pies w Duck hunt
Jedną z najbardziej znienawidzonych postaci w historii gier jest pies z gry Duck Hunt na NESa. Jeśli nie uda nam się zestrzelić kaczek, wychyli się on zza krzaków i zacznie się z nas naśmiewać. Gracze w pierwszym odruchu próbowali oczywiście się zemścić strzelając do niego zaciekle, jednak próby te były bezowocne. Mimo wszystko w każdej szkole można było znaleźć osobę, która „znała 100% sposób” na pozbycie się złośliwej psiny. Tak naprawdę nie istniał żaden sposób na dokonanie tego w wersji na NESa. Nie kłamali jedynie ci, którzy mieli okazję zagrać w oryginalną wersję na automatach Vs. Duck Hunt. W niej można rozprawić się z bezczelnym psem.
Ożywienie Aeris w Final Fantasy 7
Pod koniec pierwszej płyty Final Fantasy VII, Aeris zostaje zabita przez Sepirotha. Wielu graczy nie mogło się pogodzić z odejściem jednej z najsympatyczniejszych postaci i tak powstała teoria, że istnieje możliwość jej ożywienia. Aby tego dokonać, należało spełnić szereg warunków: odwiedzić pewne miejsca, uzyskać rzadkie przedmioty, pokonać przeciwników itp. Niestety wszystko to wierutne bzdury. Gracze co prawda stworzyli mody, pozwalające nam grać postacią Aeris i używać jej w walce już po śmierci, jednak nawet wtedy fabularnie Aeris nadal nie żyje. Twórcy gry nie przewidywali innego obrotu spraw, czego dowodem są cutscenki i dialogi uwzgledniające jej śmierć. Inną powiązaną teorią była możliwość zabicia Tify zamiast Aeris. To także jest nieprawdą.
Ożywienie generała Leo w Final Fantasy 6
Mimo iż w serii Final Fantasy to śmierć Aeris odbiła się największym echem, tak naprawdę jest ona jedynie powtórzeniem historii generała Leo z Final Fantasy VI. Tam zrozpaczeni gracze tam także tworzyli rozmaite teorie. Przykładowo trzeba się udać do lokacji X, powalczyć z tysiącem (!) przeciwników, poczekać na pojawienie się złotego smoka, pokonać jego i zdobyć w ten sposób specjalny potion ożywiający Leo. Naiwniacy, którzy w to uwierzyli, musieli spędzić setki godzin grindując swoją drużynę. A tak na marginesie, śmierć w Final Fantasy to zawsze taki dziwny temat. Przecież w grze istnieją przedmioty, które ożywiają postać, więc w sumie nie wiadomo, dlaczego postacie czasami giną naprawdę, a czasami wystarczy im magiczny eliksir.
Miniatura żołnierza Shinra
Inną teorią związaną z Final Fantasy 7 była miniaturka żołnierza Shinra w skali 1/35. Niektórzy gracze uznali, że 1/35 oznacza odnalezienie pierwszej z 35 figurek. Tak naprawdę w grze były tylko dwie takie figurki a ich jedynym celem było zaśmiecenie nam inwentarza. Można też było je wygrać kasynie. W internecie można znaleźć dziesiątki sugestii, do czego mogą one służyć. Od obrony fortu, aż do naszej prywatnej kolekcji. Ba! Niektóre nawet sugerowały związek żołnierzyków z ożywieniem Aeris, lub stworzeniem klonu Sepirotha. Żadna z tych teorii nie jest prawdziwa, gdyż figurki są pozostałością po skasowanych wątkach, które nigdy nie trafiły do gry.
Jeszcze jedną teorią z Final Fantasy 7 jest chory człowiek w początkowym etapie gry. Tutaj gracze spędzali długie godziny, próbując dostarczyć mu 99 eliksirów, zgodnie ze wskazówkami podanymi w internecie. Oczywiście wszystko na nic. Tutaj także mamy do czynienia z usuniętym wątkiem.