Western jest gatunkiem filmowym nierozerwalnie związanym z kinem. Jest to też gatunek filmowy, który przeszedł najwięcej zmian. Od naiwnych starych westernów, w których był prosty podział na zło i dobro, poprzez renesans lat 70. z krwawymi dziełami Peckinpaha i powolnymi spaghetti westernami Sergio Leone, aż po antywesterny w stylu Bez Przebaczenia. Mimo iż od czasu do czasu pojawiają się dzieła warte uwagi, większość nowszych westernów nie ma nic nowego do zaoferowania. Bezbożnicy (Godless) może i nie przynosi rewolucji na miarę dzieła Eastwooda, ale udowadnia, że w tym gatunku jest wciąż spory potencjał.
Frank Griffin (Jeff Daniels) jest charyzmatycznym przywódcą bandy składającej się najgorszych oprychów. To nie są zwykli złodzieje koni czy nawet mordercy. Frank otacza się ludźmi, z którymi nawet kryminaliści nie chcieliby się zadawać: gwałciciele, sadyści, matkobójcy i dzieciobójcy. Frank przemierza ze swoją bandą pustkowia, zachowując się jak kaznodzieja, a ci, którzy mu nie przypadną do gustu, doświadczają jego iście biblijnej furii. Banda zajmuje się wszystkim, od napadów, przez przypadkowe gwałty, aż po mordowanie całych miasteczek. Roy Goode (Jack O’Connell) jest prawą ręką Franka. Roy jest namaszczony na jego następcę, jednak w pewnym momencie, mając dość zachowania swoich towarzyszy, buntuje się i ucieka, zabijając kilku z nich i odstrzeliwując Frankowi rękę. Dla Franka jest to zdrada nie do przyjęcia. Po wyleczeniu rany wyrusza ze swoją bandą na poszukiwanie uciekiniera, zabijając każdego, kto choćby na niego spojrzał.
Roy trafia na farmę wdowy Alice Fletcher (Michelle Dockery). Alice mieszka na skraju miasteczka La Bele w Nowym Meksyku, które kilka lat wcześniej straciło prawie wszystkich mężczyzn w wypadku górniczym. Z tego powodu La Bele, jest niezwykłe – aby sobie radzić, kobiety zajmują się wszystkim, nawet typowo męskimi zajęciami. I radzą sobie z tym całkiem nieźle.
Jednym z niewielu ocalałych mężczyzn jest szeryf Bill McNue (Scoot McNairy). Kiedyś był on jednym z groźniejszych stróżów prawa, jednak obecnie traci wzrok. Próbuje ukrywać ten fakt, co powoduje, że kobiety uważają go za tchórza i fajtłapę. Na jego szczęście, nie ma on zbyt wiele roboty, gdyż do pacyfikowania drobnych rzezimieszków ma młodego zaczepnego zastępcę. Ostatnią rzeczą teraz mu potrzebną jest obecność człowieka, za którym podąża masowy morderca. Sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej, gdy do miasta przybywają przedstawiciele firmy, która chce ponownie uruchomić kopalnię. W zamian za prawa do jej użytkowania oferują złoto i towarzystwo mężczyzn.
Serial Bezbożnicy wywraca do góry nogami gatunek zwyczajowo zdominowany przez mężczyzn, czyniąc kobiety głównymi postaciami. Jest to zrobione w bardzo ciekawy sposób i nie sprawia wrażenia wciskanej na sile poprawności politycznej. Ciekawe jest też osadzenie akcji w realiach zbliżonych do postapokalipsy. Momentami można odnieść wrażenie, że sprawiedliwość w tym zakątku świata nie istnieje, a jedyne prawo stanowią rewolwery i przewaga liczebna.
Najbardziej fascynującą postacią serialu jest Frank. Przemierzając rejony opuszczone przez boga, sam się na niego kreuje. Jest autokratą i wymaga bezwzględnego posłuszeństwa. W zamian oferuje opiekę ludziom pogardzanym przez społeczeństwo. Sceny z nim zawsze trzymają w napięciu, gdyż w swoim zachowaniu jest on nieprzewidywalny. W kontraście z tym stoi jego troska o słabszych. W jednej scenie Frank wchodzi do domu pełnego osób chorych na chorobę zakaźną, aby im pomóc. Dziwnie się patrzy, gdy Frank Griffin — masowy morderca, jest najbardziej współczującą osobą.
Mimo licznych zalet serial Bezbożnicy ma też kilka wad. Pierwotne plany zakładały nakręcenie filmu, jednak później uznano, że materiału jest sporo i można z tego nakręcić mini serial. Niestety zaowocowało to mnóstwem niepotrzebnych wątków, które nic nie wnoszą do fabuły. Wydarzenia budowane na kluczowe, okazują się nic nieznaczącymi zapychaczami, a ciekawie zapowiadające się wątki, zostają nagle porzucone bez żadnego wyjaśnienia. Jest tego bardzo dużo. Gdyby serial miał mieć drugą serię, takie posuniecie ma sens, ale Godless jest w zamierzeniu zamkniętą miniserią. Rozczarować może także końcówka, która kończy się masakrą godną Peckinpaha. Niestety o ile scena ta wygląda świetnie, nie pasuje do reszty serialu a jej logika pozostawia wiele do życzenia.
Bezbożnicy to dobrze zagrany western z ciekawymi postaciami, nietypową scenerią, niedopracowanym scenariuszem i nieco rozbuchanym finałem. Jednak mimo swoich wad jest to wciąż jeden z najciekawszych reprezentantów tego gatunku na Netflixie. Jesli lubicie westerny czas poświęcony na obejrzenie siedmiu godzinnych odcinków nie będzie zmarnowany.
7/10