The Holy Gosh Darn – recenzja

Anioł Cassiel spędza kolejny monotonny dzień w niebie. Spokój przerywa nagłe pojawienie się setek zjaw, których obecność wywołuje potężną eksplozję, całkowicie niszczącą niebo. Winowajcą okazuje się Azrael – władca śmierci. Jedynym sposobem uniknięcia katastrofy jest cofnięcie się w czasie i znalezienie metody na przepędzenie zjaw. Dzięki specjalnemu zegarkowi należącemu do Śmierci Cassiel zyskuje możliwość podróży w czasie między godziną dwunastą w południe a szóstą wieczorem, czyli momentem eksplozji.

 

The Holy Gosh Darn to gra łącząca elementy przygodówki, platformówki z mechaniką podróży w czasie. Mieszanie tak odmiennych gatunków wydaje się dziwnym pomysłem, jednak końcowy efekt jest wyjątkowo zgrabny. Poruszając się w perspektywie 2D, rozwiązujemy zagadki i rozmawiamy z napotkanymi postaciami. Czas jednak jest ograniczony, a każda aktywność zabiera cenne sekundy. Tu kłania się pierwsza z oryginalnych mechanik gry, czyli możliwość popędzania rozmówcy. Podczas rozmowy możemy kazać naszemu dyskutantowi przejść do rzeczy, jednak wiąże się to z ryzykiem jego obrażenia, co spowoduje, że odmówi dalszej konwersacji. Czasem warto więc zacisnąć zęby i wysłuchać plotącego trzy po trzy osobnika do końca.

Choć gra jest reprezentantem gier z kategorii time-loop, nie jesteśmy zmuszeni do ciągłego powtarzania całego dnia krok po kroku. Fabuła podzielona jest na szereg zadań, a ukoronowaniem każdego z nich jest zdobycie jakiegoś przedmiotu czy informacji. Pierwszą misją jest zdobycie tajemniczego malowidła, które ma odstraszyć zjawy. Malowidło znajduje się w skarbcu, do którego klucz ma święty Piotr, niestety nie wierzy on w nadchodzącą katastrofę. Jedynym rozwiązaniem jest „przewinięcie” czasu do końca dnia, aby w obliczu nieuchronnej apokalipsy zdobyć informację, która przekona wcześniejszą wersję Piotra do wydania klucza. Z biegiem fabuły zagadki stają się coraz bardziej skomplikowane, a ich rozwiązanie wymaga precyzyjnego planowania. Musimy na przykład wykonać szereg czasochłonnych czynności, które sumarycznie zabierają zbyt dużo czasu. Tu godzina, tam dwie i dzień się kończy. Jeśli jednak zaczniemy je wykonywać w określonej kolejności, czasu starczy na wszystko. W późniejszych etapach możemy ulepszyć nasz przenośny wehikuł, co umożliwia np. cofanie się w czasie z wybranym przedmiotem. Dzięki systematycznemu dodawaniu nowych mechanik gra przez cały czas ma coś nowego do zaoferowania.

  Broken Sword 5: The Serpent's Curse - recenzja

holy gosh darn recenzja

Inną kluczową mechaniką są elementy platformowe. Cassiel musi czasem pokonać jakieś fizyczne przeszkody, np. wspiąć się na dach budynku, skacząc po rusztowaniu i klimatyzatorach. Choć sekcje platformowe nie należą do szczególnie trudnych, czasem wymagają kilku podejść. Podobnie jak w przypadku podróżowania w czasie, w miarę postępów rozgrywki, główna postać zyskuje nowe umiejętności (np. podwójny skok), co odblokowuje dostęp do nowych obszarów.

Ogromną zaletą gry jest świetna obsada głosowa. Głosy postaci są dobrze dopasowane i odpowiednio komiczne. Najlepiej wypada Rebecca Schweitzer w roli Cassiel. Aktorce udało się w świetny sposób wcielić w poirytowanego całą sytuacją anioła. Jej rozwścieczone „zamknij się” wykrzyczane do zawracającego głowę natręta, to prawdziwa poezja. Pod względem grafiki The Holy Gosh Darn wygląda jak prawdziwa kreskówka. Ręcznie rysowane tła przyciągają wzrok żywą paletą barw, a animacje są odpowiednio dopracowane. Widać, że twórcy nie szli na skróty, jak robią to twórcy wielu gier indie.

recenzja the holy gosh darn

Kolejną zaletą The Holy Gosh Darn jest humor – lekki i podchodzący do tematów religijnych z dużym przymrużeniem oka. Mimo iż produkcja parodiuje różne motywy biblijne, nie jest grą antyreligijną. Gra nie niesie za sobą jakiegoś przesłania, czy głębszych przemyśleń na temat chrześcijaństwa. Jest luz, surrealistyczny humor i satyra. Tylko tyle i aż tyle. Oczywiście ktoś głęboko religijny może poczuć się dotknięty, jednak większość ludzi powinna być zadowolona.

Dzięki wyjątkowemu połączeniu humoru, satyry religijnej i oryginalnych mechanik, The Holy Gosh Darn, jest jedną z najlepszych gier, w jakie było mi dane grać w 2024 roku. Połączenie przygodówki z elementami platformowymi i zagadkami opartymi na manipulacji czasem sprawdza się wyjątkowo dobrze, a nienachalny humor na granicy absurdu i subtelnej satyry zapewnia porządny masaż przepony.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *