Nawiedzony dom na wzgórzu (The Haunting of Hill House) – recenzja

W 1959 autorka Shirley Jackson wydała książkę The Haunting of Hill House (Nawiedzony Dom na Wzgórzu) . Fabuła opowiada o naukowcu, który zaprasza grupkę osób do nawiedzonej posiadłości. Celem jest badanie zjawisk nadprzyrodzonych. Zaproszeni przez naukowca goście twierdzą, że w przeszłości mieli kontakt ze zjawami. Książka jest uważana za jedną z najlepszych opowieści o duchach w historii. Interesującym zabiegiem było pozostawienie czytelnika z uczuciem niepewności – czy za wydarzeniami stoją zjawiska nadprzyrodzone, czy wszystko było spowodowane zaburzeniami umysłowymi jednej z postaci. W 1963 powstała filmowa adaptacja dość wiernie trzymająca się pierwowzoru. Jej remake filmu ukazał się w 1999. Niestety mimo solidnej obsady aktorskiej i wysokiego budżetu, film okazał się straszną klapą. Duża w tym zasługa reżysera Jana de Bonta, który może i potrafi sprawnie nakręcić sceny akcji (Speed), ale do kręcenia subtelnych, trzymających w napięciu scen się nie nadaje. Teraz po dziewiętnastu latach od premiery remaku, Netflix wypuścił 10-odcinkową produkcję opartą o słynną powieść.

Fabuła opowiada historię rodziny Crain. Hugh i Olivia kupują stare domy, odnawiają je i sprzedają z zyskiem. Właśnie udało im się nabyć olbrzymią gotycką posiadłość. Jej odnowienie oznacza bardzo duży zysk. Na czas remontu rodzina jednak musi tam zamieszkać. Crainowie mają piątkę dzieci: Stevena, Shirley, Theodorę, Luka i Nell. Niestety, pewnej nocy zdarza się coś dziwnego. Spanikowany ojciec zabiera w środku nocy wszystkie dzieci i ucieka w panice, a jego żona na drugi dzień zostaje znaleziona martwa. Fabuła przenosi się o 25 lat, pokazując  dalsze losy rodziny. Steven pisze książki o nadprzyrodzonych wydarzeniach, z których najsłynniejsza opowiada wydarzeniach z jego  dzieciństwa. Shirley pracuje jako przedsiębiorca pogrzebowy. Nienawidzi Stevena, gdyż uważa, że żeruje on na pamięci ich zmarłej mamy. Theodora jest dziecięcym psychiatrą. Mimo dobrego kontaktu z dziećmi nie potrafi z nikim nawiązać żadnej głębszej relacji. Luke jest uzależniony od narkotyków i dzieli swój czas między odwykiem, a zapożyczaniem się u bliskich. Nell to siostra bliźniaczka Luka. Nigdy nie otrząsnęła się po tragicznych wydarzeniach z dzieciństwa. Przechodzi depresję i leczy się u psychiatry.

Fabuła serialu skacze między teraźniejszością a przeszłością w stylu znanym z serialu Lost. Poznając losy rodziny, stopniowo odkrywamy odpowiedź na pytanie – co zmusiło Crainów do panicznej ucieczki? Zjawiska nadprzyrodzone, czy może choroba psychiczna. Opowiedź dostaniemy, jednak nie od razu.

Pod względem aktorskim w serialu nie ma słabego ogniwa. Nawet dziecięcy aktorzy wywiązują się ze swojego zadania bezbłędnie. Każda z postaci grana jest rewelacyjnie, jednak palma pierwszeństwa należy się Carli Gugino. Po świetnym występie w Grze Geralda aktorka daje nam kreację porównywalną lub nawet lepszą.

  Czarne lustro: Bandersnatch - recenzja interaktywnego filmu Netflixa

Początkowo serial sprawia wrażenie kolejnego typowego horroru z kilkoma obowiązkowymi jump-scare oraz galerią stereotypowych postaci. Wydaje nam się, że już wszystko wiemy i do końca serialu będziemy tylko odhaczać obowiązkowe pozycje znane z setek innych horrorów. Jednak poznając kolejne flashbacki, zaczynamy patrzeć na niektóre wydarzenia w zupełnie inny sposób. Naprawdę ciężko przewidzieć co wydarzy się dalej. Dodatkowo fabuła niepostrzeżenie zmienia się w pełnoprawny dramat rodzinny. Oglądamy nie tylko kolejne straszne wydarzenia w życiu Crainów, ale także ich wpływ na bohaterów i otoczenie. O tym z jak dobrym serialem mamy do czynienia możemy przekonać się w końcówce piątego odcinka. Sposób wyjaśnienia pewnych wydarzeń w tym odcinku ociera się o geniusz.

Do oglądania serialu nie jest potrzebna znajomość książki, serial jednak sporo zyskuje jeśli ją czytaliśmy, gdyż możemy docenić w jak błyskotliwy sposób, twórcy wymieszali pewne jej elementy z własną wizją. Oryginalnych pomysłów nie brakuje. Zapomnijcie o ogranych do bólu schematach typu: upiorne dzieci, nieumiejący uciec przed potworem protagonista itp. Nawet jeśli są (zamknięty na cztery spusty pokój, do którego nikt nie ma dostępu) to autorzy potrafią w inteligentny sposób zabawić się z naszymi oczekiwaniami, dając nam coś zupełnie innego.

Jeśli można się do czegoś przyczepić, jest to bez wątpienia zakończenie. Rozwiązuje ono co prawda wszystkie wątki, nawet te, które wyglądały na dziury fabularne, jednak robi to sposób niepasujący do reszty serialu. Oczywiście są osoby, którym rozwiązanie przyjęte przez autorów może przypaść do gustu, jednak większość widzów będzie na końcówkę narzekać. Co ciekawe autorzy planowali dodać pewien twist końcowy, zmieniający wymowę zakończenia, jednak zrezygnowali z tego. Szkoda.

Nawiedzony dom na wzgórzu bez wątpienia znajduje się w czołówce najlepszych seriali 2018. Sprawdza się zarówno jako trzymający w napięciu horror, jak i dramat rodzinny o utracie kogoś bliskiego. Jest to jeden z najoryginalniejszych seriali ostatnich lat i pozycja obowiązkowa dla abonentów Netflixa.

9/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *